witam, witam, cos niewiele ostatnio piszę,... jestem zmęczona, zmęczona.... moje życie (własciwie nasze - moje i małża) to ciągły bieg.. trochę mam (mamy) tego dość. Mam wrażenie, że cała reszta świata jest na urlopie (wiem, wiem, to tylko wrażenie...) a tylko my wciąż zaplanowane i zorganizowane mamy każde półgodziny każdego dnia.... Moje marzenie na dziś - nie mieć planu :))))))) Praca etatowa, praca dodatkowa, dziecko starsze przedszkolne, dziecko młodsze niemowlę, dom, sprzątanie, gotowanie, zakupy, planowanie, organizowanie, wykonywanie prac budowlanych czy wykończeniowych....................... milion milion spraw..... wczoraj jak z chłopcami wróciłam do domu, przez godzinę nie miałam jak wypakowac zakupów, a bo ten chce pic, tamten doczołgał się do dvd, panowie fachowcy chcą kawy, zapomniałam kupić papieru toaletowego... niania chora, nie będzie jej, miałam dzwonić do teściowej.... I motam sie między tym wszystkim (a nie jadłam od śniadania) - co robi tutaj ta kupa rzeczy do prasowania, dlaczego kot wywala żwirek z kuwety, dlaczego Mateusz otworzył 3 monciaki na raz i dlaczego na podłodze.... dlaczego Michaś zasiusiał wykladzinę... (zdjęłam mu pampersa, bo go odparzyło), dlaczego nie mogę napić się lodowatej kawy................................... Ok. godz. 22 udało mi się opanować dzieci, ogarnąć z grubsza i rozpakować zakupy. Z całej reszty obowiązków (sprzątani ełązienki, pranie, praowanie, malowanie itp, cała moja lista "to do" zrezygnowałam - na rzecz moczenia stóp i pedicure'u i tvn style :)
a z spraw budowlanych to wciąż czekamy na prace na zewnątrz, cos się ruszyło, bo właśnie panowie zrobili nam cokół, niewiele w sumie tego, bo dom dość nisko jest osadzony w stosunku do drogi, cokół z płytek klienierowych grafitowych - jeszcze nie zafugowany. już nie mogę doczekać się kostki ...
Pocieszający news jest taki, że 29.08 (boże kiedy to będzie) znikamy i uciekamy do Toskanii - tak, autem, tak, z dwójka małych dzieci, i to na kemping (do takiego domku). Zakładam, że będzie super :)