Przepraszamy (my bo teraz do pisania dołączył mąż więc raz pisownia może być żeńska a raz męska) za długą przerwę i obiecujemy poprawę.
Dziś oddaję klawiaturę mężowi
To były bardzo pracowite dwa miesiące.
Wszelkie formalności urzędowe zostały zakończone, 300 tysięcy podań, wniosków i zapytań w urzędach rozsianych po całym mieście zostało złożonych (zmiany w prawie budowlanym w niektórych urzędach wywołały niezły cyrk ale o tym można napisać osobny rozdział ).
Zgoda na budowę została wydana i uprawomocniła się, co natychmiast skutkowało rozpoczęciem prac.
Co zostało zrobione przez ten czas:
- naprawiono ogrodzenie i zrobiono bramę wjazdową;
- Pan Koparkowy w tempie błyskawicy zdjął warstwę humusu (sąsiedzi śmiali się że policzono nam za dojazd, ale ostatecznie to my zapłaciliśmy za całość mniej niż sąsiedzi więc możemy Pana Koparkowego śmiało polecać) ;
- geodeci przyjechali i wyznaczyli budynek;
- dzielni panowie budowlańcy "wykopali fundamenty" piszę dzielni bo kopali w upale powyżej 30 st. C;
- fundamenty zostały wylane a po odpowiednim czasie zasypane piaskiem;
- pojawili się hydraulicy i ułożyli tzw. poziomy kanalizacyjne;
- kolejny raz przyjechały betoniarki i została wylana warstwa chudego betonu (posadzka na gruncie)
Do tego etapu dotrwaliśmy sprawnie i szybko bez większych nerwów.
Nerwy pojawiły się dopiero przy wylewaniu chudziaka, zaczęło się od tego że pompa i betoniarki miały przyjechać przed godziną 12.00 a pompa i pierwsza betoniarka przyjechały po godzinie 14.00. Beton z pierwszej betoniarki został wylany, natychmiast powinna podjechać druga betoniarka... ale jej nie ma !
Zaginęła w akcji!
Po dziesięciu minutach pojawia się druga betoniarka ale nie może podjechać do pompy, przez kolejne piętnaście minut pan kierowca próbuje kilkanaście razy i nie umie podjechać do pompy. Budowlańcy przeklinają coraz głośniej, Kierownik Budowy nie wytrzymuje i idzie do kierowcy a ja lekko zirytowany informuję że nie zapłacę za pompę która stoi bezczynnie. Mijają kolejne minuty, pojawia się ciśnienie, podczas kolejnej próby betoniarka wjeżdża w ogrodzenie i dziurawi oponę po czym staje 5 metrów od pompy !!!
Złość budowlańców sięga nieba, operator pompy zaczyna się martwić żeby beton nie zastygł w pompie, Kierownik Budowy zaczyna się mocniej denerwować a Pan z Betoniarki ? On wysiada oburzony i zaczyna mieć do mnie pretensje że to moja wina bo ogrodzenie nie było widoczne ! Tak niewidoczne ! Bo nie widział 10 metrów siatki o wysokości 1,5 metra. Po kolejnych 5 minutach i nawigacji dodatkowych dwóch osób betoniarka mimo uszkodzonej opony podjeżdża do pompy na tyle blisko by mogła podawać do niej beton.
I pojawia się kolejny problem bo mieszanka jest zbyt gęsta, budowlańcy już Mega wkurzeni, Kierownik zaczyna bluźnić, facet od pompy zaczyna również bluźnić a kierowca betoniarki ze spokojem mówi że już wlał całą wodę jaką miał na aucie i więcej nie wleje bo nie ma.
Budowlańcy biali ze złości, Kierownik wkur... operator pompy zaczyna się bać (nie wiem czego bardziej tego że mu beton zastygnie czy budowlańców którzy bluźnierstwa przeplatają groźbami )...
A co robię ja ?
Biegam od sąsiada do sąsiada żeby pożyczyć długi wąż i wodę (nasz wąż nie sięgał do betoniarki) i podłączyć wszystko zanim beton zastygnie...
Koniec końców udało się ! Chudziak został wylany
Teraz polewamy go wodą i czekamy aż budowlańcy wrócą murować ściany.
PS: Wiem, wiem wszyscy lubią oglądać zdjęcia, od dziś będziemy pisać częściej i wrzucać zdjęcia- obiecuję.
PS 2: Jeśli ktoś martwi się o kierowcę betoniarki to takie małe wyjaśnienie: betoniarki i pompa (z tej samej firmy) bywały na naszej działce już wcześniej kilka razy, przyjeżdżały też wielkie ciężarówki z piaskiem i tir (zestaw) z materiałami, o koparkach nie wspominając i nikt nie miał problemu by wjechać w ponad 5 metrową bramę albo zawrócić nie uszkadzając ogrodzenia a pan z feralnej betoniarki nadal uważa że to moja wina że on rozerwał oponę