Dwa miesiące mnie tu nie było, nie dlatego, że nic się nie działo, ale dlatego, że działo się mnóstwo i nie miałam zupełnie czasu na wpisy.
Prawdopodobnie początkiem grudnia przeprowadzka.
Panele na górze położone, zajęło nam to kilka wieczorów. plytki w najwazniejszych miejscach są.
Meble kuchenne tez juz są, choc kilka szafek dojedzie w późniejszym terminie.
Jutro wreszcie mają nam zakładać licznik prądowy.
Droga jest wysypana kamieniem i utwardzona, podwórko również.
Mamy duże kopoty z dachem, przez przypadek jeden gość odkrył, że gąsiory i dachówki w koszach nie były przymocowane, dachówki nie są zaczepione na łatach, podesty dla kominiarza ledwo co sie trzymały, kominy ciekły i masa innych błedów, a raczej spartaczeń.
Zadzwoniliśmy do firmy, która to robiła, gośc przyjechał, obiecał, że za kilka dni przysle ekipe i poprawią, potem 2 tygodnie czekania a ekipy nie ma, dzwonimy... beda w innym terminie na 100%. Przyjezdzam przed 7.00 rano, dzieci wsciekłe bo pobudka o 6.00, zapowiada sie słoneczny dzień....czekam.
Przychodzi sms ze pada deszcz i nie przyjada. Gdzie ten deszcz??? dzwonie, że nie ma deszczu i czekam no i czekałam do 13.00, żywej duszy.
Dzwonimy znowu- nie odbieraja telefonu, po kilu dniach prób dzwonień i sms odbiera i mówi ze nie ma ekipy, żebysmy załatwili sami sobie kogos on pokryje koszty naprawy.
Stajemy na rzęsach, wydzwaniamy, szukamy, po kilku dniach znajdujemy chętnego.
Znowu się umawiamy, ma byc na 120% obejrzeć zakres prac i zapłacić fachowcowi. 7.00 rano jesteśmy my i fachowiec.... czekamy...czekamy...dzwonimy... nie odbierają....dzwonimy, jest odebrał, stoi w korku bedzie za chwile...uf uda się.
Czekamy, godzine , dwie- jaki to korek musi być, godzina 14.00 nie ma goscia.
Dzownie do znajomego inspektora nadzoru i prosze o porade, co robić.
Każe robic zdjęcia, zebrać swiadków i kierowac sprawe do sądu, ale wcześniej poinformować o tym owego kłamcę.
Tak robimy.
Reakcja natychmiastowa, twierdzi, że zaszło jakieś nieporozumienie, że nic nie wiedział ze go brat( firma braci) nie poinformował, ze ma byc u nas , będzie jutro rano.
Rano przyjechał ( o 9.30, czekalismy od 8.00) z dwoma gorylami, jakbyśmy mieli go pobic czy co? Wylazł na strych, wywalił głowe przez właz, nawet nie chciał wyjsc na dach zeby zobaczyć usterki, potem dodał ze sie na dachach nie zna .
Ale stwierdził, ze przesadzamy, ze to "pierdoły" które zawsze sie zdażają, nie dawał sie przekonywać panu od dachu, ze to powazne błędy w sztuce układania dachu grożące wypadkiem miebezpieczne dla mieszkańców oraz dla kominiarza.
Pomarudził, podzwonił do brata, zaczął się targowac o cene naprawy + koszty materiałów (1000zł), powiedział ze zapłaci 600zł, obrucił się na pięcie krzycząc, że jedzie do bankomatu i odmaszerował z obstawą i tyle go widzieliśmy w tym dniu.
Pan od dachu na nasz koszt przymocował gąsiory, połatał co sie dało tak na teraz przed zimą i zbulwersowany i zniesmaczony zachowaniem przedstawiciela firmy "Jawi" odjechał.
Złożyliśmy skargę do Małopolskiej Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa oraz do powiatowego inspektora nadzoru z prośbę o przeprowadzenie ekspertyzy, oraz składamy papiery do sądu, bo to szczyt.
Oszuści, kłamcy, krętacze i bez pojecia o budowaniu (sam to powiedział jeśli chodzi o dach) firma "Jawi Bud"Janusz i Wiesław Gałka, z Krakowa z os. Złotej Jesieni
Firma była z polecenia, namiary wziete z M studio gdzie kupowaliśmy projekt, wydawalisie sprawdzeni, zwłaszcza ze firmowało je M studio.
Totalna klapa.
Zdjecia wkleje później, bo teraz sa jakieś kłopoty.