Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    159

Entries in this blog

Karpatka

ŚMIECH PRZEZ ŁZY

 


Jutro wstawiają okna. Cieszę się jak diabli.

 


Policzyłam ich ilość. Kto to będzie myć????

 


W czwartek nasz sąsiad w przypływie dobrego humoru postanowił wziąć się za drogę. Dojazdową do naszych domów. Boczną od drogi polnej, którą też miał się zająć. Jakoś tak dziwnie się postarzała od momentu rozpoczęcia naszych budów.Jakieś bruzdy się porobiły, kilka zmarszczek też jej przybyło. Generalnie lifting był wskazany. Spychacz załatwiony przez sąsiada był uroczy. Taka nieco większa zabawka jakby z klocków lego.

 


W czwartek wieczorem sąsiad pracowicie jeździł tam i z powrotem. Z łyżką u góry i strasznie się cieszył. My też.

 


Tempo prac adekwatne do tempa budowy polskich autostrad. Szacowany w czwartek termin zakończenia prac na odcinku ok. 70 metrów: 2013.

 


W piątek droga polna (odcinek o długości ok. 200 metrów) była pięknie utwardzona przed dwa dorodne walce. Sąsiad drapał się z niedowierzaniem po głowie, bo mu gmina wyraźnie zabawę popsuła. Jak tak można??? Ano można i częściej prosimy o takie niespodzianki!

 


W sobotę Mały Żonek wziął się za porządki (zainwestował 50 zł w kutą ręcznie kosę - to ukłon w stronę tradycji, bo chemii do zwalczania Puszczy Białowieszczańskiej nie udało nam się nabyć) i efektywność prac wróciła do punktu wyjścia. Mały Żonek wrócił umordowany jak po nowojorskim maratonie i oświadczył, że w starciu z lebiodą jest 1:0 dla tej ostatniej...

Karpatka

I NADZIWIĆ SIĘ NIE MOGĘ...

 


Zacznę dziś od tematu poza budowlanego. Zagadka: ile może kosztować wyprawka szkolna i przedszkolna? Dla ułatwienia dodam, że to trzecia klasa. Liczymy bez tornistra i książek, skupiając się na półkach sklepu papierniczego...

 


Na biurku mam niewielki stosik zeszytów, jakieś farby i plastelina. W sklepie zostawiłam ponad 200 zł! Zdecydowanie "becikowe" to sposób na niż demograficzny...

 


To taka dygresja. Wracając do tematów istotnych: zamówiliśmy drzwi. W najbliższym tygodniu będzie pomiar, a termin realizacji: 30 listopada.

 


http://www.jastrzemski.pl/drzwi/12.jpg


W niektórych szybkach będą witrażyki (w części przeszklenia nad drzwiami chyba również). Ciekawe, co panie plastyczki wymyślą???? Podpowiedziałam im twórczo, że ma to być "artystyczne nic". W jednej z pracowni po takiej deklaracji pan spojrzał na mnie z zainteresowaniem i głośno oświadczył, że sugestię tę musi zapisać. Nie do końca byłam przekonana, czy mam się cieszyć po tej deklaracji...

 


Jak jednak inaczej wytłumaczyć, że nie ma to być nic konkretnego (choć Mały Żonek z zainteresowaniem pochylił się nad katalogowymi rybkami... Jego uznanie wzbudziły też palma i znicz olimpijski "Włoszczowa 2025". Wspominał również coś o seksownej blondynce w negliżu, ale trudno byłoby to arcydzieło sensownie poćwiartować i upakować w kwadracikach ok. 20x20 cm...). Generalnie - żadnej geometrii, a szybki przydymione. Albo mleczne. Albo cholera wie, jak to się nazywa. Tylko nie przeźroczyste. A przynajmniej nie wszystkie. Czy można konkretniej?????

Karpatka

PO PRZERWIE

 


Co można zrobić przez dwa tygodnie??? To zagadka zadana nam dziś przez sąsiadów. Odpowiedź brzmi: porządnie odpocząć, albo ciężko pracować. My wybraliśmy tę pierwszą opcję i dziś po długiej labie ciężko zderzyliśmy się z rzeczywistością

 


Wyczyn sąsiadów zaparł nam dech w piersiach: dom otynkowany, podwórze wybrukowane, płot wymurowany... Czy przez te dwa tygodnie czas jakoś inaczej płynął, czy jaki diabeł????

 


Na szczęście zmiany widać i u nas. Dach skończony!

 


http://images27.fotosik.pl/57/22d220c6bdcd6feemed.jpg

 


No, prawie skończony. Kilka dachówek trzeba wymienić, bo są lekko "stuknięte", a kolejnych kilka przełożyć, bo się nieco skrzywiły na nasz widok

 


Powoli czas zaprosić ekipę do środka i zamówić drzwi. Aaaa! I wyplenić chwasty, bo tyłu domu obejrzeć się nie da!!!! Generalnie jestem zwolenniczką pokojowych i ekologicznych metod, ale ta lebioda mnie przerosła! Kosa i randap ruszą z odsieczą!

Karpatka

POSZŁO!

 


Pierwsze dachówkowe koty za płoty. Fotek brak, bom skleroza straszna i do pracy aparatu nie wzięłam.

 


Nad dwoma pokojami nad garażem panoszy się już antracytowa dachówka, która całkiem fajnie współgra z czerwonymi kominami.... Harnasie strasznie się cieszyły, że ja się cieszę Z rozpędu ujawniły dodatkowe talenty i na słupku obok spiżarki walnęły ołówkiem autoportret. Gustowne skrzyżowanie wiedźmy Hakaty z dorodną ropuchą cierpiącą na brodawczycę pospolitą. Urocze!!!! Ciekawe, dlaczego nikt się nie chce przyznać do autorstwa?

 


Zapomniałam dodać, że dach naszych sąsiadów jest w bliźniaczym odcieniu, więc nie będzie radosnej twórczości.

 


Z kolejnych plusów dodatnich dnia dzisiejszego: okna zamówione. Dwustronna okleina złoty dąb ze szprosami w całym domu. Jesteśmy lżejsi o 19 400 zł.

 


To taka drobna rysa, pozwalająca płynnie zejść z nieba na ziemię...

Karpatka

PUFFF, JAK GORĄCO!!!

 


Panie Boże, jakby Ci to powiedzieć... Ciężko babie dogodzić! Leje - źle. Upał - też nie do końca dobrze... Może uda się wypośrodkować??? Ja w każdym razie przed chwilą (dobiega godz. 22.45) heroicznie zmieniłam pościel w łóżkach lasek (nie jestem wyrodną matką - sadystką. Obie córy wakacjują się u dziadków) i pot mnie oblał. A moje Harnasie dzielnie walczą na dachu!!!! Wprawdzie robią sobie 2 godz. przerwy w ciągu dnia ("za to wieczorem pracujemy do oporu" :) ), ale dziś o 19.00 nadal była tam totalna patelnia! :) Pojechałam docenić ich wysiłki, cierpliwie wysłuchałam utyskiwań nad skomplikowaną bryłą dachu (trzy lukarny!), pochyliłam się z troską nad koniecznością intensywnego dokształcania młodego ciesielskiego narybku ("k.... m....! Gdzie mi koło głowy odpalasz tą piłę!!!!"), rzeczowo wskazałam na dziurę w folii (średnica ok. 5 cm. Nie zauważyłam większej, przez którą cieśla o mało nie wpadł z niezapowiedzianą wizytą do naszej sypialni) i gospodarsko - inwestorskim okiem otoczyłam plac budowy. Na koniec jeszcze kreatywnie zadarłam głowę do góry i w skupieniu kontemplowałam czar czerwonego komina. Myślę, że Mały Żonek powinien być ze mnie dumny (aktualnie tradycyjnie w delegacji). W rzeczywistości - Harnaś narzekał, a ja życzliwie kiwałam głową, w duchu kombinując równocześnie układ łazienki.

 


Kronika na dziś: kończymy łaty. Od piątku wciągają dachówki i od poniedziałku startują z ich układaniem. Z grubsza dach powinien przybrać antracytowy odcień do końca przyszłego tygodnia.

 


Z plusów dodatnich: parapety w lukarnach będą bardzo szerokie. Rewelacja! Będę mogła bezpiecznie postawić na nich duże donice z czerwonymi pelargoniami. Pan Wiesiu dostanie dodatkowe zadanie: jak zabezpieczyć moje donice przed lotem w przypadku sprzyjających wiatrów???

Karpatka

POEZJA!

 


Raaaanyyyyy!!!! Jakie ja mam piękne kominy!!!!! Znaczy się - mamy (Mały Żonek czasami to podczytuje, choć udaje, że nie ). Serio, serio! Pan Wiesiu wykombinował do "naturalnego" czerwonego klinkieru antracytową fugę i jest rewelka!

 


Podjechałam dziś po południu na budowę, a tam moje Harnasie z miotłami tańczą! Postanowiły mi domek przed weekendem posprzątać. I słusznie. Porządek musi być. Może ich do mycia okien niedługo wynajmę? Całkiem sprawnie im to szło, choć musiałam energicznie krzyczeć, że "wchodzę na pokład", bo gotowi mi byli gruz na głowę zrzucić. W ilościach hurtowych.

 


A z kronikarskiego obowiązku (zdjęcia są w aparacie, ale moja skleroza jest wielka. Aparat jest w aucie 9 pięter niżej, a znowu leje niemiłosiernie, więc nie schodzę): lukarny już są pięknie wykończone i część łat też leży jak się patrzy. Leży też część folii. Wiszą fragmenty brązowych rynien, stoją dwa baaaardzo przystojne kominy. Stanęły też brakujące ścianki. W tym ta między kotłownią i biblioteczką, dumnie zwaną gabinetem Małego Żonka. Pan Wiesiu, gdy wyjaśniłam mu przeznaczenie niewielkiego pomieszczenia, zaczerpnął powietrza: "Noooo... W sumie okno ma....". Cóż, Mały Żonek wąski jest (szczęściarz jeden! Nie ma sprawiedliwości na świecie...) i się zmieści.

 


Jak tak patrzę, to ruch, jak w ulu! Jeden z kominów ładnie "wchodzi" spod krokwi w pokoje lasek. Podoba mi się to bardzo i właśnie kombinuję, by to tałatajstwo (komin znaczy się) do podłogi klinkierem wyłożyć. Całkiem fajna ta czerwień!!!

Karpatka

Dziękuję!!!!

 

 


Moje chłopaki wróciły dziś do pracy i dłubią przy dachu. Lada chwila wchodzi folia.

 


Podobno. Nie sprawdzałam, bo wczoraj podczas kolejnego podziwiania krokwi (wrażenie było zbliżone do podstawienia twarzy pod strumień ze strażackiej sikawki. Poezja!!!!) tak zmarzłam i przemokłam, że dziś po nadgodzinach w pracy leniuchuję w domu. Może nawet uda mi się w necie znaleźć coś fajnego do urządzenia domu? Coś, na co w ostatecznym rozrachunku absolutnie nie będzie mnie stać?

Karpatka

Halo! Halo!! Szefie, czy mnie słychać????

 


Bo ja, niżej podpisana ............. zwracam się z uprzejmą prośbą o zakręcenie tego kurka u góry, z którego non stop obficie się leje... I gdyby też dało się nieco podkręcić temperaturę, to byłabym baaardzo wdzięczna. Aaa! I żeby te zmiany nie dotyczyły jedynie soboty i niedzieli. Weekendu znaczy się.

 


Za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby z góry (nomen omen) serdecznie dziękuję

Karpatka

ZAZDROSZCZĘ DALTONISTOM!

 


Od pewnego czasu w ogóle strasznie zazdrosna się zrobiłam! Głównie zazdroszczę ludziom tempa prac i tego, że już mieszkają. Teraz jednak dopadło mnie jakoś tak nietypowo...

 


W składzie stawiliśmy się o wyjątkowo nieprzyzwoitej porze. Z rynnami poszło nawet sprawnie - ostatecznie będą brązowe. Obróbki też - to nam zaoszczędziło jazdy do specjalisty od blach. W radosnych nastrojach pomknęliśmy do stoiska z klinkierem. Pełni zapału przystawialiśmy naszą dachówkę do kolejnych próbek małych cegiełek. Nasz zapał ostudził pan Wojtek (pozdrawiam!), który z uśmiechem na ustach zakomunikował: "Po pierwsze jestem daltonistą, więc wam nie pomogę. Po wtóre, nie rozpędzajcie się. Klinkier jest w jednym kolorze i to też nie zawsze"... Bosko!

 


 


Ubłagałam pana Wojtka, by zadzwonił do producenta z zapytaniem o brązowego oriona (żeby sprawa była jasna: producent jest na miejscu w Gliwicach!). Bez szans. Po południu dowiedzieliśmy się, że możemy dostać klinkier w kolorze naturalnym (czyli z grubsza rzecz biorąc: czerwony)...

 


Już go mamy na placu.

 


Przez cały weekend z zapałem oglądaliśmy dachy, utwierdzając się w przekonaniu, że mieszanka antracytu z naturalną czerwienią jest dokładnie tym, o czym tygrysy marzyły najbardziej.

 


Jeżeli tak dalej pójdzie, to okaże się, że decyzje tzw. wolnego rynku spowodują, że będzie to najbardziej kolorowy domek w okolicy. I oczywiście - będzie to dom marzeń. Tej wersji w każdym razie zamierzam się trzymać.

Karpatka

TRUDNE PYTANIA C.D.

 


Przy okazji dobierania koloru rynny postanowiłam się dziś popisać dalekowzrocznością i na tzw. wszelki wypadek pociągnęłam Małego Żonka do płytek klinkierowych. Coś mi podpowiadało, że mogą się wkrótce przydać. Pan Wiesiu zagaił o nie pół godziny później... Alleluja!!!!

 


Mój samozachwyt szybko został ugaszony kolejnym pytaniem - tym razem o kolor obróbki blacharskiej. Ratunku!

 


Jutro o 7.00 meldujemy się z Małym Żonkiem i panem Wiesiem w składzie budowlanym w celu dokonania ostatecznego (i całościowego) wyboru.

Karpatka

SIĘ DOCZEKAŁAM

 


Materiał na drewnianą czapeczkę dojechał. Chłopaki postanowiły jednak, że wcześniej zmienią nieco kolor. Zielony ładniej koresponduje z czerwoną cegłą Moczą więc krokwie wytrwale i dziergają z nich misterną konstrukcję. Pod koniec tygodnia startują dachówki. Te brązowe, co okazały się antracytowe. Ostatecznie mamy wolny rynek i szeroki wybór... Plus jest taki, że sąsiedzi mają podobny odcień, więc będzie pasowało.

 


Przy okazji szefuncio nieśmiało upomniał się o rynny, a Mały Żonek (lizus!!!) od razu uprzejmie doniósł, że ja się na kolor zdecydować nie mogę A raczył mnie ktoś wcześniej uprzedzić, że będą teraz potrzebne???? Tak więc od kilku dni obowiązuje akcja "rynna". Miedziane? Mówię o kolorze, rzecz jasna, nie o tworzywie!

 


W temacie szprosów dalej ciężkie dyskusje. Do całego domu to +4 tys. zł. Sporo Na ostateczną decyzję mamy czas do poniedziałku. Czyli tydzień. Mały Żonek jest gotowy powielić wariant Meba, czyli bez. Ja jestem gotowa rozebrać witrynkę...

Karpatka

W OCZEKIWANIU NA DACH NAD GŁOWĄ

 


A właściwie, to w oczekiwaniu na krokwie. Uwaga, znowu będę warczeć! Wrrrrr...

 


Mój plan zakładał, że zaraz po postawieniu ścian będę miała dach. W drodze wyjątku skłonna byłam dać ekipie jakieś 3 -4 dni na jego wykonanie. Ludzka pani ze mnie... Tak, czy inaczej - obecnie miałam już czekać na okna. No i czekam. Na krokwie. Wrrrrrrr.... Dachówka też czeka. Wrrrrrrrrr.....

 


Z decyzji budowlanych: deceuninck będzie na bank. Pytanie jedynie od kogo??? Mamy już trzy wyceny. Kto da mniej????

Karpatka

MŁOTKIEM JĄ!!!...

 


... albo i kilofem, jeśli będzie trzeba!

 


No i proszę, mamy ściankę do rozbiórki. A nawet dwie. Korytarz u góry okazał się zdecydowanie za wąski, mimo iż zgodny z projektem. A zamiast ścianki koło schodów będę miała tralki. Tak nietypowo

 


Pan Wiesiu przyjął nasze uwagi ze stoickim niemal spokojem i tu nas nieco rozczarował, bo już spisaliśmy testamenty (ze spłatą kredytu w roli głównej ) i pociągnęliśmy zapałki, które z nas zostanie przez niego zamordowane z zimną krwią... A tu nic!!!!!! A wręcz przeciwnie: dobroduszne "sam to u siebie przerabiałem"! Coś mi jednak mówi, że to spokój pozorny i rozbiórka zostanie jednak odnotowana na fakturach...

 


Tak, czy inaczej, w tym tygodniu kończymy ściany i od przyszłego walczymy z dachem. Dachówka chwilowo bez zmian. Męczy mnie ta stagnacja! Pocieszam się, że kolejne niespodzianki-zamawianki wyjdą przy oknach. BTW - jeden profil zdecydowanie do odrzucenia. W starciu decenic - veka 1:0 dla tego pierwszego (mimo, że nie mam pewności, czy mój faworyt akurat tak się pisze )

Karpatka

WERYFIKACJI CIĄG DALSZY...

 


W piersi wątłe się biję i spieszę uzupełniać raporty...

 


Strop zalany i odpowiednio wymoczony. Chłopaki wzięły się za ścianki kolankowe. Czy chwaliłam się już, że wybraliśmy dachówkę???? Brązowego Siriusa z Ruppa???? Tak???? No to żartowałam! A właściwie to producent zażartował z nas. Dachóweczka zamówiona 2 miesiące temu, a termin realizacji - licho wie. Prawda, że precyzyjnie? Może koniec czerwca, a może później... Ma ktoś jakąś wróżkę z rekomendacjami na podorędziu????

 


Zamiast Ruppa może być antracytowy Koramic. Też ładnie, a szybciej. A że ciemniejsza? Jak tak usiądę i pomyślę, to dochodzę do wniosku, że zadeklarowana daltonistka jestem i takie drobiazgi mi nie przeszkadzają...

 


W temacie zdjęć informuję, że poczyniłam milowy krok w ich kierunku: założyłam konto, gdzie trzeba. I teraz to "gdzie trzeba" zasypuje mnie mailami, co mam zrobić, żeby to ustrojstwo uruchomić... Mam lekturę na najbliższe trzy tygodnie

Karpatka

NADESZŁA WIEKOPOMNA CHWILA!

 


(tradycjonalistów przepraszam za odejście od oryginału. Powinno być [nadejszła])

 


Już myślałam, że to nigdy nie nastąpi, a jednak... Wczoraj wieczorkiem Mały Żonek zaproponował nieśmiało, że może zaczniemy robić rekonesans w kierunku wykończeniówki. No i dziś wylądowaliśmy w Leroyu i Praktikerze (niedziela). Oczywiście okazało się, że w realu intryguje mi się zupełnie coś innego niż w necie... Generalnie, bardzo mi się to budowanie podoba!

 


Przy okazji niedzielnego rekonesansu - przypomniało mi się nasze wczorajsze spostrzeżenie: gorąco pozdrawiam wszystkie firmy okołobudowlane, które pracują od poniedziałku do piątku! Jest to doskonały pomysł na zdobycie klienta, zwłaszcza w okresie boomu budowlanego... Szczytem jest salon okien w Gliwicach, czynny od poniedziałku do piątku od godz. 8.00 do 16.00.

 

 


Ktoś przebije ten absurd?

Karpatka

CZEGO MIEĆ NIE BĘDZIEMY cz. 1

 


To tak dla przekory...

 


1. Gazu. Bo nie ma w całej dzielnicy. Ale może kiedyś będzie. Palić czymś trzeba, więc ekogroszek. To już wiadomo od dawna. Dziś jakiś specjalista w jednym z salonów z kociołkami zaserwował Małemu Żonkowi info, że gmina może się nie zgodzić na palenie węglem, więc lepiej się upewnić... Że jak?!? Jeżeli są gminy, w których opala się tylko olejem, to ja wnioskuję, by do papierków niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę dołączać zaświadczenie o stanie konta i miesięcznych dochodach Jak widać, ziarno niepewności zostało zasiane. W poniedziałek dzwonimy, ale byłby to futuryzm w czystej postaci...

 


2. Nie będziemy mieli drzwi od Wiktorczyka. A dlaczego? Kto myślał o cenie, ten spudłował! Do tego etapu rozmów nawet nie doszliśmy. Pani z miłym uśmiechem na starcie poinformowała, że zewnętrzne możemy dostać w grudniu, wewnętrzne w lutym . W przypadku okien zaporą pewnie okaże się cena, ale ponieważ termin realizacji wrzesień, więc się nie poddaliśmy na starcie i poprosiliśmy jednak o wycenę. Drobny zawał serca na budowie podobno jest wręcz wskazany. A okna, ech!!!!! Cholera jasna, dalej śliczne

 

 


No dobra, jak już tak mnie na wspominki dnia mijającego wzięło: ładne drzwi rzeczywiście mają w Kobiórze. Nasz faworyt wprawdzie nie przeszedł do dalszego etapu, ale niespodziewanie pojawił się nowy zawodnik. Baaardzo przystojny!

 


Karpatka

CZEGO MIEĆ NIE BĘDZIEMY cz. 1

 


To tak dla przekory...

 


1. Gazu. Bo nie ma w całej dzielnicy. Ale może kiedyś będzie. Palić czymś trzeba, więc ekogroszek. To już wiadomo od dawna. Dziś jakiś specjalista w jednym z salonów z kociołkami zaserwował Małemu Żonkowi info, że gmina może się nie zgodzić na palenie węglem, więc lepiej się upewnić... Że jak?!? Jeżeli są gminy, w których opala się tylko olejem, to ja wnioskuję, by do papierków niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę dołączać zaświadczenie o stanie konta i miesięcznych dochodach Jak widać, ziarno niepewności zostało zasiane. W poniedziałek dzwonimy, ale byłby to futuryzm w czystej postaci...

 


2. Nie będziemy mieli drzwi od Wiktorczyka. A dlaczego? Kto myślał o cenie, ten spudłował! Do tego etapu rozmów nawet nie doszliśmy. Pani z miłym uśmiechem na starcie poinformowała, że zewnętrzne możemy dostać w grudniu, wewnętrzne w lutym . W przypadku okien zaporą pewnie okaże się cena, ale ponieważ termin realizacji wrzesień, więc się nie poddaliśmy na starcie i poprosiliśmy jednak o wycenę. Drobny zawał serca na budowie podobno jest wręcz wskazany. A okna, ech!!!!! Cholera jasna, dalej śliczne

 

 


No dobra, jak już tak mnie na wspominki dnia mijającego wzięło: ładne drzwi rzeczywiście mają w Kobiórze. Nasz faworyt wprawdzie nie przeszedł do dalszego etapu, ale niespodziewanie pojawił się nowy zawodnik. Baaardzo przystojny!

 


Karpatka

PUDŁO PO RAZ PIERWSZY...

 


... i też pewnie nie ostatni. Pierwszy falstart do pudła (no, teraz to już zamieszałam na cacy! ) był wtedy, gdy pod wpływem pana od okien postanowiliśmy nieco odsunąć wykusz od ściany ("Bo wie pan, nie wiadomo, czy uda się zgrzać takie wąskie okno i jak to będzie wyglądało: szerokie ramy i wąski pasek okna"...). Ile? Drobne 15 cm. Mówisz - masz. Chłopaki przygotowały wszystko pod szalunek i wówczas Mały Żonek wymiękł, bo mu wykusz połowę ogródka zajął . Decyzja: bieg wsteczny, poszerzamy o 5 cm. Pan Wiesiu nawet nie specjalnie krzyczał. W sumie drobiazg, dlatego też w mojej subiektywnej skali: falstart.

 


A teraz zapowiadane pudło po raz pierwszy.

 


Mały Żonek postanowił, że będziemy mieli wylewany strop. Na szczęście temat ten absolutnie nie ma nic wspólnego z kafelkami, więc na wszelki wypadek nie zabrałam głosu, przyjmując postawę "życzliwie akceptującą". Politycznie poprawną znaczy się. Było to działanie niezwykle przezorne, bowiem Mały Żonek od dwóch dni klnie pod nosem. Chłopaki codziennie dowożą deski i pręty do zbrojenia. Pazerne jakieś się to zrobiło, że masakra! Przy okazji Mały Żonek podliczył koszt drewna i soczystą wiązankę zapodał, a potem - na domiar złego - okazało się, że sąsiedzi zaczęli strop później niż my i kończą. Terrivą. A my zalewać będziemy pod koniec przyszłego tygodnia. Póki co, zalewa mi Małego Żonka i, bynajmniej, nie jest to zaprawa cementowa...

 


O! Moje szczęście właśnie wyartykułowało rozmarzone, że "zaj....sty jest ten dom!". Zajefajny, znaczy się. Może więc nie jest tak źle?

Karpatka

A W MIĘDZYCZASIE...

 


... Zawsze się zastanawiałam, co to takiego jest ten "międzyczas"...

 


Wracając jednak do tematów okołobudowlanych: moje kochane chłopaki przygotowują deskowanie do stropu. Zakładany termin: koniec przyszłego tygodnia.

 


Zrezygnowaliśmy z wylewanych schodów, bo te które chciałam (ze spocznikiem) musiałyby zaczynać się w holu. Hol wprawdzie poszerzyłam, ale jakoś nie do końca z myślą o tym, by zagruzować go schodami. Wygląda na to, że będą drewniane, bo stolarz ma znacznie szersze możliwości. Podobno.

 


Mały Żonek jest już na finiszu castingu na piec. Faworyt zawodów przeszedł pomyślnie długotrwałe testy u znajomego

 


Lada dzień musi też zapaść decyzja w sprawie okien. Zdrowy rozsądek (sic!) nakazuje rezygnację z drewnianej fantazji na korzyść plastikowej prozy (ale w dwustronnej okleinie. Od tego odstępstw już nie będzie i basta!). Otwarta jest jeszcze kwestia szprosów i tu prawdopodobnie zostanie wybrane wyjście iście salomonowe: taras bez, cała reszta "z".

 


W sobotę (o ile dzięki Bogu i antybiotykom stanę na nogi i dam głos ku rozpaczy Małego Żonka, który wszem i wobec głosi pochwałę zapalenia krtani u połowicy i związaną z tym błogą ciszę w domu ) pojedziemy oglądać zewnętrzne drzwi. Faworyt też już jest, zobaczymy czy w realu wygląda równie pociągająco jak w necie...

 


Tempo prac jest tak zaskakujące, że postanowiłam przyjrzeć się wstępnie kafelkom. Zaczynam żałować, że mam tylko trzy łazienki! No, dwie i pół. A faworytów zakwalifikowanych do kolejnego etapu castingu chyba z piętnastu! Osiołkowi w żłobie dano...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...