
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 534 wyświetleń
Perypetii z kredytem w banku Nordea ciąg dalszy. :mrgreen:
Dostałam właśnie mailem umowę o kredyt. Teoretycznie mieliśmy ją podpisać jutro. Oczywiście warunki były ustalone, ale się uparliśmy, żeby tę umowę dostać wcześniej, bo w banku to różnie z tym czytaniem bywa. No to sobie ją właśnie przeczytałam. Najpierw mnie krew zalała i zaczęłam mówić nie jak dama, tylko jak lump spod budki z piwem ale potem zaczęłam się śmiać.
Oczywiście nie pojedziemy jutro na jej podpisanie. A teraz Wam opowiem jak Nordea traktuje klientów.
Przypomnę, że wniosek złożyliśmy 24 września i miał być rozpatrzony w okolicach 5 dni. Potem ciągle zmieniały się warunki (oczywiście na gorsze dla nas) ale coś było ustalone.
Ale po kolei:
1. Marża po wszystkich podwyżkach miała wynosić 1 %. W umowie napisali 2 %
2. Wcześniejsza spłata kredytu miala być bezpłatna - w umowie jest kara 2%
3. Doradca coś przebąkiwał, że możemy nadpłacić za darmo 30% wartości kredytu (dzisiaj - jak mu to wytknęłam) - w umowie nic takiego nie ma.
4. prowizja za udzielenie kredytu miała wynieść 1 % - w umowie jest 1,5%
5. Data wypłaty transzy - miała być w ciągu 5 dni - w umowie jest zapis o 90 dniach. Nie będę czekała 3 miesięcy na wypłatę pieniędzy, które są mi potrzebne teraz.
6. Hipotekę miał ustanowić bank, okazało się, że muszę sama biegać po sądach (i stać w gigantycznych kolejkach - wiem, bo tam bywam)
7. w umowie są wymienione dodatkowe opłaty, o których wcześniej nikt nas nie poinformował na łączną sumę ponad 1000 zł.
8. Rata miesięczna wynosi 2 tys. z groszami, ale w umowie zobowiązujemy się do przelewania min. 3 tys zł co miesiąc. Różnica nie jest nadpłatą kredytu. Po prostu musi być na koncie (nie podali jakie jest na nim oprocentowanie)
9. oświadczenie o poddaniu się egzekucji na milion (!!!) złotych. Nie wiem skąd się wzięła ta kwota, bo kredyt wraz z odetkami za te 20 lat wynosi o wiele mniej.
Więcej nieścisłości nie znalałam, bo umowę przeczytałam tylko raz, ale jak dla mnie to aż nadto.
Jakoś ta umowa dziwnie przypomina mi cyrograf na duszę podpisany z diabłem.
Z kredytem ruszyło. Nordea dalej fika wymyślając kolejne dziwne rzeczy do spełnienia, ale w drugim banku idzie wszystko szybko i sprawie. Jest szansa, że w tym tygodniu podpiszemy umowę. Ale, żeby to zrobić musimy ubezpieczyć nieruchomość.
No i pojawił się problem, bo nie mogę się spotkać z agentem. Mnie pasuje po południu a jemu przed południem.
No i się okazało jaki ten świat jest mały w takiej normalnej "ludzkiej" rozmowie. Okazało się, że agent nie może spotkać się ze mną po południu, bo studiuje. I tu właśnie pojawiała się kolizja - zaczyna zajęcia dokładnie wtedy, kiedy ja kończę pracę. A gdzie studiuje? Tam, gdzie ja pracuję. Tak więc umowę podpiszemy na uczelni. Dobrze, że się zgadaliśmy - kolejny krok do przodu.
Wczoraj dostaliśmy telefon w sprawie kredytu. Przyznali go nam. Szkoda tylko, że marża znowu poszła w górę. Umowy jednak jeszcze nie możemy podpisać bo analityk jeszcze nad czymś się zastanawia - pewnie nad kolejnym podniesieniem marzy. Raczej jednak tego kredytu nie weźmiemy. Bank czekał miesiąc z decyzją, w tym czasie dwa razy zmienił nam warunki na naszą niekorzyść i w dodatku jak tak samo będzie się spieszył z wypłatą transz, to ja bardzo dziękuję. Przejrzeliśmy oferty kredytowe kilku innych banków i żaden z nich nie ma aż tak wysokiej marży jaką nam zaproponowała Nordea. Tak więc niechaj się Nordea wypcha swą pazernością. Na nas nie zarobi. Nie jesteśmy w desperacji.
Szkoda tylko zmarnowanego miesiąca.
Ściany na pięterku już stoją. Podobno działowe też. Zdjęć w najbliższych dniach nie będzie bo siedzę na zwolnieniu z chorym dzieckiem.
Jak się uda to w sobotę pojedziemy wybierać dachówkę.
Wrrr, dzwoniliśmy dzisiaj do banku. Jeszcze nie podjęli decyzji co do kredytu, ale poinformowano nas, że jeśli go dostaniemy, to marża będzie o 50% wyższa niż miala być pierwotnie, czyli w dniu składania wniosku (24 września!!!).
Czuję, że skończy się na pożyczce gotówkowej. I na pewno nie weźmiemy jej w banku Nordea.