Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    561
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    578

Entries in this blog

Teska

22 maj 2002

 

 


od rana czekam na budowie w stanie podniecenia na wiezbe...

 


po 12 dzoni do mnie kierowca ...z pytaniem gdzie ja jestem??? a ja ze na budowie i czekam na niego i gdzie on jest..

 


kierowca zdenerwowany ze na fioletowej i mnie nie ma...jessssuu on tym Tirem pojechal pod adres wskazany na fakturze hihihi zajechal pod blok ...w koncu wyjasnilam gdzie ma jechac..

 

 


o 15 widze jedzie...wielki Tir...a kratownice jeszcze wystają z niego...bałam sie ze ten Tir zakopie sie na drodze, ale dzielnie przejechał..

 


Kierowca stwierdzil ze bal sie ze mu mandat wlepi policja jak go namierzy z takimi belami..

 

 


9 facetów ledwo wyładowało moją wiezbe.. co za bele ciesla az przysiadł..i oczywiste sie stało ze musze załatwiac dzwig..bo nikt tego nie ruszy na wzniesiony budynek :)

Teska

Czekałam na wiezbe jechała ona az za Myśliborza..zamowiłam ja w lutym w tartaku i od tego czasu lezala przygotowana na znak odemnie ze juz.. :)

 

 


w lutym jak zamawiałam tę wiezbe..własciciel tartaku jak usłuszał jakie sa wymiary kratownicy...stwierdział ze zaraz rusza szukac pomników przyrody..bo takie musi wyciac.. i zadzwoni do mnie gdyby mu sie nie udało..ale wieczorem telefonik...ze juz wyciete sa moje kratownice..i beda w jednym długim kawałku..to był warunek ( długosci 16 m )

Teska

03 czerwca 2002

 

 


leją wience...gruszka przyjechała o czasie, nie bylo kłopotów, myslałam ze bedzie problem jak zaczną lać beton to te szalunki po prostu sie rozejda..ale okazały sie dobrze zbite..i poszło gładko.. :)

 

 


Kierownik orzekł ze teraz nalezy 10 dni odczekac i dopiero mozna przystapic do stawiania więzby..a budowlaniec byl przeciwny...bo przeciez po 3 dniach juz moze stawiac..

 

 


Posłuchałam kierownika..

Teska

dowieziono stal do zbrojenia wienca...jak zamawiałam w centrostalu miły pan zapytal...co pani buduje, ile pięter?? stal nadawała sie do postawienia jeszcze 3 pięter...

 


roznica w cenie była nie taka strasznie duza...weic juz zamowiłam taka jaka była w projekcie..

 

 


Panowie zaczynaja krecic zbrojenie...jednoczesnie , szykuja szalunki do zalania wienca, muruja do konca słupek, podtrzymujacy dach od strony tarasu..

 


jeden komin na tarasie murowany jest od podstawy z klinkieru...( 6,5 m w gore) zastanawiałam sie czy tego komina po prostu nei docieplic pozniej, ale jednak z moja połowa uzgodnilismy ze taki komin na tarasie to musi jakos wygladać...

 

 

 


Betonik z gruszki z pompa zamówiony...tylko lac...

Teska

30 kwietnia 2002 r

 


taaa....o tym to muszę koniecznie napisać, moj syn Adam, wielki przeciwnik budowy i wyprowadzki na wieś...( bo co ja tam bede robił ) pozwolił sie zawieść na budowe..popatrzył ..posmęcił...na pytanie i jak?? odpowiedział...kiedy pojedziemy do domu

 

 


nio dał sobie zrobic jedną fotkę..w oknie swojego przyszłego pokoju

Teska

12 kwietnia zaczeli murować scianki działowe...

 

 


jakie to wszystko wydawało sie małe...znowu mnie dopadło...co to za klateczki my budujemy murarz powiedział...spokojnie szefowa...jak bedzie tynk bedzie dobrze...

 

 


po raz kolejny usłyszałam to magiczne zdanie.....

 

 


20 kwietnia zaczeto murowac dwa kominy i słupek na tarasie..słupek od podstaw z klinkieru ( wybraliśmy klinkier burgund ryflowany..w zaleznosci jak pada swiatło raz jest w kolorze burgunda, raz brazowy, a raz szary) ale tez i kosztował..ale co tam..te czesci są wieczne :)

Teska

...zaczeło sie wielkie murowanie...jezdziłam na budowe codziennie...dom rósł w oczach...bloczki wszystkie na budowie, cement i wszystko co potrzebne..wspomnę ze był agregat prądotwórczy, i woda z jeziora bo innej nie było...

 


Pare znajomych wpadło na budowe popatzrec jak mury rosną..

 


11 kwietnia zaczeto murowac ,ale juz zostawiano miejsce na okna... jak wspominam był to taki fajny czas budowania..

 

 


Kierownik pilnował pionów...a ja codziennie jak ekipa opuszczała plac budowy sprawdzałam co i jak wymurowali.. miara...poziomice...hihi i zapisywałam panom murarzom na kartce co nalezy poprawic..kartka była wbijana w mur gwozdziem

 

 


Pewnego razu bedac w murowanym juz budynku...cos mnie olsniło..jak bede wchodzic do saloonu ?? wychodzi na to ze przez kuchnie...

 


nerwówka...projekt..no tak..wejscie zamurowali.. wołam murarza i grzecznie, ze tu zle jest...ze trzeba wyburzyc..a on do mnie...dobra szefowa zrobi sie..i nic nawet na mnie nie spojrzy...hmm kolega architekt powiedział mi kieduś ze nie nalezy grzecznie tylko bardzo głosno ....zebrałam sie w sobie..warknęłam głosno...i wiecie co???

 

 


Przyszedł..popatrzył...no tak...wziął piłe i obciał...równiutko :) i zapytał..szefowa moze byc??

 

 


dziwne, grzecznie nie reagują..jak tylko głosno i z dziwnymi słowami..robią szybko...

Teska

9 kwietnia 2002 roku na budowe wjechały bloczki...

 


.hi hi chciały zajechać, ale droga taka, ze samochód z hds-em utopił sie wiec wyładowano bloczki blizej..a nastepnie inny samochód Star poczciwy bloczki zwiózł na budowe...za cale 100 zł

 

 


Pan Władek ( murarz) został uwieczniony na fotce..jak muruje pierwszy bloczek...byłam wtedy szczesliwa, dumna i jaka ważna..

 

 


Muszę wspomnieć...ze moj slubny i tym razem musiał wyjechac..zostałam sama z budowaniem..a jakie jest podejscie murarzy do kobiety na budowie nie wiedziałam...miałam dopiero sie dowiedziec.. :)

Teska

Moja slubna połowa zjawiła sie w domku na poczatku stycznia 2001 roku...i zaczeliśmy myslec z czego zbudujemy naszą chałupkę..wybór padł na Bk..znalezliśmy bardzo dobra hurtownie w goleniowie...( tak cos kolo 30 km od Szczecina) kupilsmy tam wszystko..łącznie z dachówkami Euronit .. jakos szybko sie decydowaliśmy w tamtym okresie..dostalismy niezły rabacik wpłacilismy zaliczkę..i uzgodnilismy ze za cały materiał zapłacimy w terminie kwiecien-maj..kiedy zjawi sie na budowie..

 

 


Początek budowy zaplanowaliśmy na kwiecien 2002 rok..byliśmy szczesliwi ..Firma budowlana , tez juz została umowiona na ten termin...tylko czekac na kwiecien i na ładną pogode..

Teska

połozono kabel, ustawiono skrzyneczki zk...a pradu dalej nie ma budowe czas zacząc...i co dalej...nic...w miedzyczasie energetyka przejeła linie ( wtedy kiedy MY wszystko zapłaciliśmy).. i wiecie co ???

 


chciała zebysmy płacili jeszcze opłate przyłaczeniową...ta...to ci monopol...

 

 


jednak w koncu po nastepnych spotkaniach , energetyka łaskawie odpusciła opłatę..

 


w pazdzierniku 2002 roku podpisałam umowe...i w listopadzie miałam pra na działeczce..Nareszcie...a miał być juz w 2000 roku...

Teska

odnosnie refleksji na temat ludzi....pradu zostało pozbawionych pare osób ktore juz mialy domy w stanie surowym...dlaczego?? bo własnie ci Panowie - takie nasze cwaniaczki doszli do wniosku ze za drogo wyjdzie ciagnąc jeszcze iles tam metrów kabla..na moje sugestie, ze przeciez tak nie mozna...oni tez przeciez popłacili powiedziano mi z szyderczym usmiechem...Pani ..to urwała sie z ksiezyca, buja Pani w obłokach...hmm..powiedział to najbardziej niereformowalny facet na naszym polu ( dla mnie teraz powietrze) były pacyfikant w stanie wiadomo jakim...tak mu zostało..

A wspomnę ze prad został doprowadzony na puste działki...( wspomnianych panów)...

Teska

nio...i nic bardziej mylnego..ze jak sie płaci to jest... przepychanka z panem od pradu trwała cała zimę..ale teraz juz wiem ze to z powodu naszych wspomninaych cwaniaczków...

 

 


Prawnicy, czytanie umów, poprawianie...i tak w nieskonczonosc..az w koncu doszlismy jakos do porozumienia ..i mozna było zaczynac kopac pod kable..

 


Koparka wjechała na nasze pole w lutym 2001 roku...ależ była radość..

Teska

w miedzyczasie umarł pan który to niby miał spowodowac ze prad miec bedziemy , pozniej okaząło sie ze to fikcja wymysł pana "S".

 


Energetyka nie chciał przejąc tej linii, bo nie musi...gmina nie chciała zapłacic facetowi wiec stawał okoniem...( nio..w koncu wydał swoją kasę) staneło na tym ze 36 osób zapłaci te zadane pieniadze , a Pan od pradu miał zrobic kosztorys ile bedzie kosztowała linia kablowa na 36 domow, i transformator.. ostateczne wyliczenie maił dac po około tygodniu, ale wszystko jawiło sie w jasnych barwach...

 


Alternatywą było czekanie jeszcze 4 lat...az energetyka przejmie te linie...

Teska

zaczeło sie niewinnie..z moja połowa( i całą resztą naiwniaków ) podziwialismy jak rosną wzdłuż drogi słupy...Pan "S" tez nam opowiadał jak to szybko ten prad bedzie...ze juz robia..itp..po jakims miesiacu bomba wybuchła..słupy sa i owszem ale je postawił całkiem prywatnie facet, który zweszył interesik ( z plecami) oprócz tego robił zlecenie dla gminy do uruchomienia przepompowni..wiec rozmowy trwały Pan "S" i jeszcze 3 innych cwaniaczków po cichcu cos tam umawiała w naszym imieniu..na zebraniach było coraz mniej ludzi..nie byli informowani..az doszłam do wniosku ze oto Panowie chcą częśc ludzi własnie tych w nizszej czesci działek po prostu pozbawic pradu..a ja tez jestem na dole.. wiec znowu nerwowka..i niepozwolenie na to,zeby nas pominięto..byłam na kazdym zebraniu ( jestem w komitecie) zebrania z czestotliwoscia 3-4 w tygodniu po 3 godz, albo i dłuzej...na koniec chciało mi sie ...wiecie co

 


ale wyegzekwowałam swoje..zostałam ujeta w projekcie... odetchnełam..

 


Nastepne rozmowy z facetem którego własnoscia były te słupy...zazadał 1,5 miliarda ( tak, tak na stare) za to ze wogole pomysli o tym pradzie dla nas...

Teska

Temat :prąd...to temacik rzeka..zaczał sie około wrzesnia i trwał do lutego...

Najpierw były zebrania na naszym polu..( placu budów domów ), jednakze w pewnym momencie zebrania zaczeły odbywac sie w zupełnie innym miejscu..gmachu naszej szacownej tv..piętrze wysokim ( dla desperatów) tak to jest jak człowiek naiwny ( znaczy Ja) trafi na grupkę cwaniaczków..ale jak juz pisałam sprawdzałam wszystko o czym mówiono i tym sposobem wedziałam,ze nalezy pilnować tematu prąd..dlaczego: otóż kiedy kupowało sie działki nie miało to znaczenia gdzie jest lokalizacja, koło lasu , czy drogi..wszyscy mieli płacic za uzbrojenie solidarnie ( naiwnosc)

Teska

zaczeły sie pielgrzymki znajomych pragnących zobaczyć nasze budowanie...było miło i bylismy dumni pokazując gdzie kuchnia, salon i inne pomieszczenia..

 


wtedy po raz kolejny zadalismy sobie pytanie...Jejku...co mu budujemy.. na tych fundamentach stanie kanapa i stolik...a gdzie te 145 m2

 


I po raz kolejny usłyszeliśmy: spokojnie to tylko tak wyglada ,jak staną sciany bedzie dopiero widać... :) taaa...tylko kiedy one staną???

Teska

w tak zwanym międzyczasie...wydzwaniałam do Pana "S" czarusia sprzedającego działeczke...z pytaniem...co z wodą..???? ( bo przeciez jak nam srzedawał problemu zadnego nie widział ) odpowiedz...robią sie projekty...

 


wtedy jakos powoli zaczeło do mnie docierać co to za Pan..zaczełam sprawdzać KAZDE jego słowa...i byłam przezrażona..facet kłamie na kazdym kroku...wiec na zebraniach ( organizowal je tak dla niepoznaki) mamił ludzi...co juz zrobione i kiedy co bedzie.. a ja ze wszystko sprawdziłam i to nie prawda...ludzie zdezorientowani po cichcu zaczeli sprawdzać..( dziwny ten naród, po cichcu tak...ale w oczy nie) i wyszło..ze mam racje...awantury itp...zżarły mi ciut lat

 

 


Temat wody..poszedl w zapomnienie...część osob na naszym osiedlu darła sie ze nie chce wody miejskiej ze woli ze studni ( a niby inteligentni ludzie)..

 


Na zebraniach zaczął królować temat PRĄD ...ale musze zebrać siły zeby to wszystko opisać...

Teska

w kwietniu 2001 zwatpilismy w sens budowania...ta woda , raczej jej brak nas dobila.

 


Postanowilismy wybudowac stan zero i czekac na wode...miejską..

 

 


Wcześniej od kumpelki dostalam namiar na sławetnego Pana Marasa...zrobił nam wycene na stan surowy - 15 tyś, nam pasowalo..facet byl wtedy wydawało sie nam konkretny i budził zaufanie, a reszta firm zrobiła nam wyceny w garnicach 25-60 tyś...

 

 


3 Lipca 2001 Pan M wykonał nam cały stan zero bezboleśnie...i na tym skonczyliśmy zrezygnowani nasze budowanie...

Teska

na wiosnę moja slubna polowa pojawiła sie w domu...i razem znalezlismy namiar na studniarza..zaznaczam dobrego ( fakt)..tak nam sie chciało dalej budowac..

 

 


17 kwietnia 2001 roku na naszą budowe wkroczył Pan studniarz i ekipa ..przywiozła ze soba dziwne urzadzenia, szybko je skrecili popatrzyli na plan zakreslony przez "fiku- miku" i zaczeli wiecic ..w miejscu strumienia wody...tego dla krów...hmmm woda miala byc na głebokosci 9 m..Panowie wywiercili do 18...i niestety...nastepny odwiert nic...nastepny ...nic w koncu Pan studniarz stwierdzil ze szkoda kasy..bo jak na jego nos wody nie ma na działce..na 753 m2 zrobiono 15 odwiertów..nie wspomne ile to kosztowało..

 

 


Panowie pojechali, a my wpadlismy w rozpacz...nie ma wody..wtedy postanowilismy a własciwie ja postanowiłam zadzwonic do "fiku-miku" z reklamacją no bo przeciez na pismie stwierdził ze woda jest..gdzie i nawt stwiedził ze zażelezniona wiec jak jej nie ma...to trudno albo niech szuka, albo niestety niech zwroci pieniadze..

 


zadzwoniłam do Pana ...zdenerwował sie,ze cos chce od niego...grzecznie wyjasniłam i poprosiłam o ponowny przyjazd..przyjechał...pochodzil i fakt stwierdził...ze woda powinna byc..tu i tu...ja na to...ze przykro mi...ale wody tu nie ma bo były wiercenia( wczesniej byłam wredna i zakopałam dziury dla niepoznaki) wiec w nerwie zwrócił mi pieniadze twierdzac,ze wtedy padał snieg i były warunki niesprzyjajace zastanowiłam sie..dlaczego wtedy tego nie powiedzial..po kolejnych odwiertach dalismy spokoj...wody na dzialce nie ma : zgroza..

Teska

o...to nie prawda..ze nic sie nie działo, jako ze na działce miała byc studnia kopana :) wody miejskiej poki co nie było..zadzwonilam do Pana jak go nazwałam "fiku- miku" to radiesteta..miał poszukac wody i ewentualnie ..stwierdzic czy sa zyły wodne..

 

 


Przyjechał na budowe..padał deszcz ze sniegiem ( wazna informacja w dalszych kontaktach z panem radiestetą)

 

 


Były...cała masa tych żył...no ale Pan miał rozwiązanie tego problemu w teczce..odpromienniki..nie dałam sie :)

 


Wody u nas na działce dostatek , mozna napoić całe stado krów.. to jego oryginalne słowa...kamien z serca mi spadł..mamy wode..mozna krecic studnie ..Pan zainkasował 250 zł i pojechał..i znowu byłam zadowolona tym razem ze mam wode

 

 


Poszukiwania studniarza zostawiłam do wiosny...

 

 


Na budowie nastała zima... :)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...