Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    45
  • komentarzy
    56
  • odsłon
    145

Entries in this blog

dr_au

 

Wpis z 24-06-2013 19:32

Jakiś czas temu dowiedziałem się, że wbrew zamierzeniom (ale na własne życzenie) buduję dom dosyć skomplikowany w konstrukcji. Objawem tego jest liczba słupów w konstrukcji parteru, których jest - bagatela - 15 sztuk. Skutkiem liczby słupów oraz nienajlepszej pogody parter ciągle nie jest skończony. Zdjęć oczywiście nie zdążyłem zrobić, niemniej zorientowałem się, że jestem tak do tyłu z fotorelacją, że coś niecoś można pokazać.

 

 

Tak wyglądały początki murowania, czyli stan na 8 czerwca:

 

 

http://farm4.staticflickr.com/3707/9128294288_4266b97d5a.jpg" rel="external nofollow">http://farm4.staticflickr.com/3707/9128294288_4266b97d5a.jpg

 

 

12 czerwca ściany były wyższe, pojawiło się też więcej słupów:

 

 

http://farm4.staticflickr.com/3707/9126081583_293731f4d2.jpg" rel="external nofollow">http://farm4.staticflickr.com/3707/9126081583_293731f4d2.jpg

 

 

A tak było 16 czerwca - lepsza pogoda, to szybsza budowa:

 

 

http://farm6.staticflickr.com/5350/9126086439_5cac21585b.jpg" rel="external nofollow">http://farm6.staticflickr.com/5350/9126086439_5cac21585b.jpg

 

 

http://farm4.staticflickr.com/3692/9128313918_6a5da2bcc0.jpg" rel="external nofollow">http://farm4.staticflickr.com/3692/9128313918_6a5da2bcc0.jpg

 

 

Obecnie wszystkie słupy zostały wylane i trwa zbrojenie i szalowanie wieńca (przy okazji również nadproży). Zrobiony został też ostatni brakujący kawałek ławy i fundamentów pod pergolę koło garażu. Zdjęcia spróbuję zrobić w środę.

 

 

Jak już pisałem w komentarzach obecnie na tapecie jest dach i okna dachowe. Upał mocno zachęca do zastanowienia się nad jakąś ochroną przed ciepłem. Mam następujący układ:

 

 

- jedna połać dachu w orientacji południowej (góra rzutu na rysunku poniżej)

 

- druga w orientacji północnej - praktycznie nigdy nie oświetlona słońcem

 

 

http://farm8.staticflickr.com/7411/9128393260_ed87116f73.jpg" rel="external nofollow">http://farm8.staticflickr.com/7411/9128393260_ed87116f73.jpg

 

 

Ta w orientacji północnej jest niegroźna. Akurat tam wypadają mi okna doświetlające jedną sypialnię, łazienkę, pralnio-kotłownię etc. Mam natomiast problem z tą od południa. Oczywiście żadnych okien w sypialni ani w garderobie przy sypialni nie zrobię (wolę ciemną garderobę niż saunę przy sypialni ). Natomiast mam zgryz co do wielkości i ilości okien doświetlających salon, pustkę nad salonem i klatkę schodową. Powinny tam trafić 3-4 okna. Jeżeli mam je czymś zasłaniać, to musi to być sterowanie elektryczne, bo nie mam dostępu do okien. A to jest z kolei to około 4,5-6 tys. więcej. Zastanawiam się więc, czy niezasłaniane okna umieszczone nad pustką będą bardzo podgrzewać dom, czy nie aż tak bardzo. Jeżeli bardzo, to musze rolety zrobić.

 

 

Z wypowiedzi Spirei i Katti wynika, że jednak rolety trzeba by było zrobić. Przy dobrze ocieplonym domu pozbycie się nadmiaru ciepła ze środka jest problemem. A okna dachowe dostarczają masy ciepła. Trzeba się zastanowić również nad pozostałymi oknami. Problemem nie jest salon. Okien jest wprawdzie dużo, ale są osłonięte głębokim zadaszeniem tarasu. Natomiast prawdopodobnie trzeba będzie coś zrobić z trójkątnym oknem gabinetowym od strony wschodniej. Ze względu na wielkość przeszklenia i niewielki okap może sprzyjać przegrzewaniu się gabinetu.

dr_au

Stan zero - fotorelacja

 

Wpis z 01-06-2013 20:02

 

W tym tygodniu zakończone zostały fundamenty i zaczęło się murowanie. Pora na zaległą fotorelację. Ostatnie moje doniesienia były na etapie kopania ław. Po wykopaniu na dno poszła warstwa chudego betonu, następnie folia i zbrojenie. Wyglądało to tak:

 

 

http://farm4.staticflickr.com/3810/8914775820_a180f93361.jpg" rel="external nofollow">http://farm4.staticflickr.com/3810/8914775820_a180f93361.jpg

 

 

Skala wykopów spowodowana jest szerokością ław (0,8x0,4 m+0,1 m podkładu z chudego betonu) i wysokością ściany fundamentowej (1 m). Tak sobie zażyczył konstruktor, a ja rwałem włosy z głowy, bo przekłada się to oczywiście na kubiki betonu i tony stali, że o zasypce nie wspomnę. Na ławach zaczeło się układanie pustaków szalunkowych, które następnie zostały zalane betonem:

 

 

http://farm6.staticflickr.com/5342/8914790472_3830395ec1.jpg" rel="external nofollow">http://farm6.staticflickr.com/5342/8914790472_3830395ec1.jpg

 

 

Jedna uwaga "techniczna". Konstruktor zażyczył sobie do słupów (których jak widać na obrazku jest cały las) beton B30. Mieszanka jest dosyć gęsta i w związku z tym trzeba uważać, czy dobrze wypełniła pustaki szalunkowe. W praktyce - trzeba zawibrować beton, zwłaszcza w rogach i punktach styku ścian. Niestety trzeba to robić ostrożnie, bo inaczej zdarza się, że pustak pęknie.

 

 

Później ściany fundamentowe i ławy zostały zamaziane dysperbitem i oblepione styrodurem. Pierwotnie zamierzałem dać 5 cm styroduru (na zasadzie, że wystarczy. Niestety zwołane konsylium kierbuda, wykonawcy i googla (w sensie przeszukiwania forów różnych) orzekło, że to trochę i mało skończyło się na dosyć grubym ociepleniu większość 10 cm, fragment murów fundamentowych, który wystaje z ziemi i który chciałbym mieć w jednej płaszczyźnie ze ścianą - 15 cm:

 

 

http://farm9.staticflickr.com/8264/8914102727_169cc45871.jpg" rel="external nofollow">http://farm9.staticflickr.com/8264/8914102727_169cc45871.jpg

 

 

Na koniec fundamenty zostały zasypane piaskiem (sypany warstwami i zagęszczany). Weszło w sumie 13 ciężarówek. Do tej pory nie przypuszczałem, że piasek może tyle kosztować . Rozprowadzona została kanalizacja, zrobiony pod ławami przepust do wody i podprowadzone powietrze do kominka. Następie wylano warstwę chudego betonu. Ponieważ miałem wątpliwości i sam szukałem odpowiedzi, może sie komuś przyda informacja, że wylewka betonowa wykonana w ten sposób sama w sobie nie przenosi w zasadzie obciążeń, więc może być wylana z dowolnej mieszanki. Natomiast pompa nie zawsze poda bardzo rzadki beton. Pompa z betoniarni, z której biorę beton radziła sobie z B12,5, ale niekoniecznie z B10, więc stanęło na tym pierwszym.

 

 

Efekt tych wszystkich wysiłków wyglądał tak:

 

 

http://farm9.staticflickr.com/8394/8914712996_c2c4fa0f42.jpg" rel="external nofollow">http://farm9.staticflickr.com/8394/8914712996_c2c4fa0f42.jpg

 

 

Dziś zaczęło się układanie pustaków ceramicznych, ale niestety zadania nie ułatwia pogoda. Ciąg dalszy w następnym tygodniu.

dr_au

Fundamentalne postępy

 

 

Wpis z 26-05-2013 08:36

 



 

 



Budowa posuwa się do przodu. Ściany fundamentowe zostały wykonane, zaizolowane i ocieplone. Rozpoczęło się zasypywanie piaskiem i ubijanie tego warstwa po warstwie. Kierbud budowę zwizytował, stwierdził, że wykonawca buduje starannie i on ogólnie nie ma uwag. Prace nad fundamentami pomału się kończą. W poniedziałek będą hydraulicy zrobić kanalizację, a we wtorek przewidziane jest zalewanie chudziaka. Na środę wstępnie zamówione są pustaki, murowanie powinno rozpocząć się po Bożym Ciele.

 

 

 



Po zasypaniu fundamentów z ziemi wystaje ledwie mały murek. Trudno uwierzyć, że takie coś kosztowało równowartość przyzwoitego samochodu (co najmniej klasy B). Albo 5 MacBooków ze średnio-wyższej półki. No ale niestety etapu fundamentów nie dało się ominąć. Pocieszające jest to, że mimo monstrualnych fundamentów[1] budowa jak na razie trzyma się budżetu.

 

 

 



[1] Około 100 metrów bieżących ław szerokości 80 cm zazbrojonych 1,5 tony stali. Z tego wychodzi 11 żelbetonowych słupów. Ściana fundamentowa wysoka na 1 m z pustaków szalunkowych dodatkowo zbrojonych. :/ Jest to skutek takich sobie warunków gruntowych (niżej jest grunt średnioplastyczny) oraz budowy domu, w którym dwa rogi są podcięte. Później układ ścian nośnych parteru wygląda to mniej więcej tak (beton i cegła):

 

 

 



Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.50b6a81dd20946f4b10b62c5d445222b.jpg

 

 

 



A to prosty dom miał być. W założeniach oczywiście.

Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.50b6a81dd20946f4b10b62c5d445222b.jpg

Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.50b6a81dd20946f4b10b62c5d445222b.jpg

Zrzut_ekranu_22.05.2013_19_41.jpg

Zrzut_ekranu_22.05.2013_19_41.jpg

dr_au

Fundamentalne postępy

 

 

Wpis z 26-05-2013 08:36

 



 

 



Budowa posuwa się do przodu. Ściany fundamentowe zostały wykonane, zaizolowane i ocieplone. Rozpoczęło się zasypywanie piaskiem i ubijanie tego warstwa po warstwie. Kierbud budowę zwizytował, stwierdził, że wykonawca buduje starannie i on ogólnie nie ma uwag. Prace nad fundamentami pomału się kończą. W poniedziałek będą hydraulicy zrobić kanalizację, a we wtorek przewidziane jest zalewanie chudziaka. Na środę wstępnie zamówione są pustaki, murowanie powinno rozpocząć się po Bożym Ciele.

 

 

 



Po zasypaniu fundamentów z ziemi wystaje ledwie mały murek. Trudno uwierzyć, że takie coś kosztowało równowartość przyzwoitego samochodu (co najmniej klasy B). Albo 5 MacBooków ze średnio-wyższej półki. No ale niestety etapu fundamentów nie dało się ominąć. Pocieszające jest to, że mimo monstrualnych fundamentów[1] budowa jak na razie trzyma się budżetu.

 

 

 



[1] Około 100 metrów bieżących ław szerokości 80 cm zazbrojonych 1,5 tony stali. Z tego wychodzi 11 żelbetonowych słupów. Ściana fundamentowa wysoka na 1 m z pustaków szalunkowych dodatkowo zbrojonych. :/ Jest to skutek takich sobie warunków gruntowych (niżej jest grunt średnioplastyczny) oraz budowy domu, w którym dwa rogi są podcięte. Później układ ścian nośnych parteru wygląda to mniej więcej tak (beton i cegła):

 

 

 



Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.6317ad43055e51d967d13a6034524abd.jpg

 

 

 



A to prosty dom miał być. W założeniach oczywiście.

Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.6317ad43055e51d967d13a6034524abd.jpg

Zrzut_ekranu_22_05.2013_19_41.thumb.jpg.6317ad43055e51d967d13a6034524abd.jpg

Zrzut_ekranu_22.05.2013_19_41.jpg

Zrzut_ekranu_22.05.2013_19_41.jpg

dr_au

 

Wpis z 16-05-2013 17:34

 

 

Budowa - ku mojemu pewnemu zaskoczeniu – posuwa się. Ławy zostały wykopane, zaszalowane, wylano chudziak pod ławy, obecnie kręcą zbrojenie, powinni skończyć do soboty. Na południe w sobotę przewidziane jest betonowanie ław. Spostrzeżenia budowlane opiszę w chwili wolnej, czyli prawdopodobnie w weekend.

 

 

Z rzeczy ciekawych i przydatnych. Zacząłem robić wyceny okien. Zanim się za to zabrałem szacowałem, że:

 

 

 

  • dobre okna z PCV (trzy szyby, obustronny profil itp.) będą mnie kosztować kwotę X (powiedzmy 100)

     

  • okna drewniane w wersji podstawowej (sosna lita, cieńszy profil, 2 szyby) będą mnie kosztować około 100 % szacowanej ceny okien PCV

     

  • okna drewniane w wersji ciepłej (3 szyby), będą mnie kosztować około szacowanej 150% ceny okien PCV

     

  • okna aluminiowe w wersji podstawowej (2 szyby, umiarkowanie ciepły profil) będą mnie kosztować około szacowanej 200 % ceny okien PCV.

     

 

 

No i okazało się, że wszystkie te założenia diabli wzięli, bo:

 

 

  • okien plastikowych nie da się wykonać w tych rozmiarach

     

  • jedyną jak na razie wycenę okien drewnianych dostałem na kwotę ponad 2 razy przekraczającą szacowany koszt.

     

  • jak okazało się, że ciepłe aluminium to nie tylko reynaers, to dostałem bardzo ciekawe oferty.

     

 

 

Ogólnie rzecz biorąc przy pakiecie 2 szyb wyszła i cena na poziomie 120 % wcześniej szacowanej ceny okien PCV, a przy 3 szybach - 140%.

 

 

Słowem - aluminium mieści się w budżecie. Mało tego, wygląda na to, że mogę pozwolić sobie na kilka ekstrasów. Na ile znam ceny okien drewnianych taniej tego w drewnie nie zrobię, a że aluminium od początku było preferowane, nie ma się co zastanawiać.

dr_au

 

 

Wpis z 14-05-2013 21:28

 



 

 



Wczoraj ruszyły prace budowlane. Ponieważ zamieszczanie fotorelacji z kopania ław jest na forum niezwykle popularne, praweopodobnie ze względu na emocje, jakie wywołuje początek budowy, i ja ulegnę tej słabości. A więc do dzieła:

 

 

 



W ubiegły czwartek na działce pojawiła się pierwsza zbudowana na moje zlecenie struktura:

 

 

 



CAM00299.1024px.jpg.9c4c77a70a32bfc84a330c76c526bd7f.jpg

 

 

 



Po pewnym czasie przybrała ona kształt studzienki z kurkiem, umożliwiającej czerpanie wody:

 

 

 



CAM00303.1024px.jpg.c0aeb113e97c2889b1f42346ad794632.jpg

 

 

 



Również geodeta zrobił swoje:

 

 

 



CAM00308.1024px.jpg.aa691afff1dafade587f77ea572ea607.jpg

 

 

 



Wczoraj natomiast, mimo że rano padał ulewny deszcz, wjechała koparka, która rozpoczęła prace od walki z betonową płytą, jaka była na działce:

 

 

 



CAM00320.1024px.jpg.e774c59610d8115e33575e038325dd30.jpg

 

 

 



Przy okazji w połowie dnia zadzwonił wykonawca, że operator koparki znalazł jakiś potężny kabel na działce. A właściwie to zarówno znalazł, jak i urwał. Zgodnie z mapką w obrysie domu nie powinno być żadnych kabli, więc prawdopodobnie jest to pozostałość szopy. A właściwie to nawet nie szopy, a - jak bąknął coś sąsiad mieszkający tam najdłużej - jakiegoś elementu systemu radarowego.

 

 

 



Ostatecznie koparka po prawie dwóch dniach walki przekopała działkę wzdłuż i wszerz. Zamiast dotychczasowego sielskiego krajobrazu zaczęło to wyglądać tak:

 

 

 



CAM00335.1024px.jpg.06c66d69aa8051bc27d48dcdcc0754d3.jpg

CAM00299.1024px.jpg.9c4c77a70a32bfc84a330c76c526bd7f.jpg

CAM00303.1024px.jpg.c0aeb113e97c2889b1f42346ad794632.jpg

CAM00308.1024px.jpg.aa691afff1dafade587f77ea572ea607.jpg

CAM00320.1024px.jpg.e774c59610d8115e33575e038325dd30.jpg

CAM00335.1024px.jpg.06c66d69aa8051bc27d48dcdcc0754d3.jpg

CAM00299.1024px.jpg.9c4c77a70a32bfc84a330c76c526bd7f.jpg

CAM00303.1024px.jpg.c0aeb113e97c2889b1f42346ad794632.jpg

CAM00308.1024px.jpg.aa691afff1dafade587f77ea572ea607.jpg

CAM00320.1024px.jpg.e774c59610d8115e33575e038325dd30.jpg

CAM00335.1024px.jpg.06c66d69aa8051bc27d48dcdcc0754d3.jpg

CAM00299.1024px.jpg

CAM00303.1024px.jpg

CAM00308.1024px.jpg

CAM00320.1024px.jpg

CAM00335.1024px.jpg

CAM00299.1024px.jpg

CAM00303.1024px.jpg

CAM00308.1024px.jpg

CAM00320.1024px.jpg

CAM00335.1024px.jpg

dr_au

Będzie, ach czy będzie woda....

 

Wpis z 05-05-2013 22:25

 

Wygląda na to, że pierwszą budowlą na mojej działce, nie licząc pokazanej wyżej nieco już nadgryzionej zębem czasu sławojki[1], będzie studzienka z wodomierzem, pozwalająca czerpać wodę na czas budowy. W posiadanie wiedzy o tym, że taką studzienkę można wykonać, wszedłem stosunkowo niedawno. Co więcej - omalże nie doprowadziło to do małżeńskiego kryzysu.

 

 

Projekt pod nazwą "przyłącza mediów" jest ogólnie rzecz biorąc opóźniony. Tzn. znajduje się na etapie gromadzenia papierów, głównie ze względu na mój nagły atak skąpstwa, który kazał mi się długo wzbraniać przed powierzeniem tego procesu architektowi (i zapłaceniem mu za to). Koniec końców podjąłem bohaterską walkę z wężem w kieszeni wychodząc z założenia, że robiąc to samemu na pewno wyjdzie taniej, ale przyłącza będą najszybciej w następnej dekadzie. Po wygranej walce z własnymi słabościami prace ruszyły.

 

 

Powyższe opóźnienie spowodowało jednak, że o projekcie przyłączy i stosownym pozwoleniu nie ma co nawet teraz marzyć. W związku z tym zagadałem sąsiada, czy nie udostępniłby mi wody na budowę. Sąsiad asertywnie powiedział, że to dla niego kłopot i żebym sobie po prostu zrobił studzienkę. Przytaknąłem, stwierdziłem że to dobry pomysł i pojechałem do domu. W domu żona, która przysłuchiwała się mojej rozmowie z sąsiadem, zażądała ode mnie szczegółowej instrukcji krok po kroku, jak tę studzienkę ma załatwić. Na to odparłem - zgodnie zresztą z prawdą - że nie mam zielonego pojęcia nie tylko jak to załatwić, ale nawet co to jest. Na to żonie mowę odjęło. Po dłuższej chwili ponowiła pytanie powołując się na okoliczność, że w rozmowie z sąsiadem sprawiałem wrażenie doskonale zorientowanego o co chodzi i jak się to załatwia.

 

 

Nie obyło się więc bez obszerniejszych wyjaśnień. Otóż - jak oznajmiłem - moja praca najogólniej rzecz biorąc polega na sprawianiu wrażenia. W szczególności na sprawianiu wrażenia, że wiem, o czym mówi mój rozmówca i doskonale się na tym znam. To wrażenie powinno się utrzymywać co najmniej do chwili, do której będę miał okazję skorzystać z Googla lub nieco bardziej specjalistycznego źródła wiedzy. W sprawianiu wrażenia jestem zaś bardzo dobry, dzięki czemu utrzymuję się w zawodzie. W związku z tym, z faktu, że sprawiam wrażenie zorientowanego w temacie nie należy wyciągać absolutnie żadnych wniosków, chyba że wyraźnie oświadczę, że wiem o co chodzi.

 

 

Po wyjaśnieniu tej drobnej, acz istotnej kwestii, mogliśmy wspólnie[2] przystąpić do poszukiwania osobowych źródeł informacji, które wiedziałyby coś w kwestii studzienki. Okazało się, że stosowną wiedzą dysponuje personel lokalnego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych, który był skłonny podzielić się nią telefonicznie. I że rzeczywiście załatwienie studzienki jest proste i szybkie.

 

 

[1] Jak podaje http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fpl.wikipedia.org%2Fwiki%2FS%C5%82awojka" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fpl.wikipedia.org%2Fwiki%2FS%C5%82awojka" rel="external nofollow">Wikipedia polska nazwa tego spotykanego we wszystkich częściach świata przybytku przyjęła się w w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym od imienia premiera Felicjana Sławoja Składkowskiego, który był inicjatorem akcji poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa. W 1928 roku wprowadzeniu w życie rozporządzenia Prezydenta RP o prawie budowlanym i zabudowaniu osiedli (Dz.U.R.P. 1928, Nr 23, poz. 202), nakazującego budowę zabudowanych ustępów na każdej zabudowanej działce.

 

 

[2] Tzn. żona wykonywała stosowne telefony, a ja wspierałem ją moralnie.

dr_au

 

Wpis z 29-04-2013 21:50

 

Jeżeli miałbym jednym zdaniem opisać swój dotychczasowy styl zarządzania budową, byłoby to "zarządzanie przez chaos". Budowa teoretycznie rusza na dniach, a ja nie wiem jeszcze dokładnie, co będę budował :/. Na razie zanosi sie na dom jednorodzinny. Ale nie wiadomo jak się skończy.

 

 

Żeby to sobie uporządkować spróbuję to rozpisać. Obecny status jest następujący:

 

 

1. Projekt "Start budowy i organizacja placu budowy"

 

 

Jest, albo ma być:

 

 

 

  • budowa została zgłoszona, dziennik budowy podbity, kierbud różne takie oświadczenia podpisał;

     

  • jak wynika z zeznań lokalnego ZUK do zapewnienia wody na budowę wystarczy wykonanie studzienki przez uprawnionego wykonawcę, podpisanie umowy z ZUK i instalacja wodomierza. Jutro rzeczony wykonawca spotyka się z żoną na działce. Będą patrzeć. ZUK deklaruje, że jak będzie studzienka, to resztę załatwi się w 3 dni.

     

  • robienie własnego prądu jest uciążliwe i generuje problemy z sąsiadami (konieczność rozbierania podjazdu z kostki u sąsiada i układania ponownie). Sąsiad z drugiej strony, który również planuje budowę, obiecał prąd udostępnić w zamian za wodę. Mam nadzieję, że słowa dotrzyma.

     

  • geodeta do wytyczania domu ma być jutro na działce coś sobie pomierzyć, zanim dom wytyczy. Generalnie z granicami i pomiarami jest jazda, bo w mojej miejscowości toś bardzo dawno temu zrobił błąd pomiarów i teraz wszędzie granice rozjeżdżają się o 0,5 m.

     

  • wykonawca ma zapewnić blaszak, tymczasową bramę i brakujący kawałek płotu.

     

 

 

Nie ma, a być powinno:

 

 

 

  • sraczyk jest zdewastowany, zdjęcie wyżej. Trzeba będzie zamówić toitoi

     

  • brak tablicy informacyjnej, do załatwienia.

     

 

 

Czyli ten obszar jest względnie ogarnięty.

 

 

2. Projekt "Wiemy co budujemy"

 

 

Taaaaa... tu jesteśmy w kompletnej, czarnej d.... Po kolei:

 

 

 

  • najpierw powstał projekt, na który uzyskane zostało PnB. Ponieważ miał powstać bardziej szczegółowy projekt wykonawczy, treść została ograniczona do minimum.

     

  • później zachciało mi się wprowadzić pewne zmiany w "konfiguracji" i zostały one zrobione. Pod nie został zaczęty projekt wykonawczy. Projekt jednak się tak ślimaczył, że kazałem go przerwać. rozliczyłem wykonane prace i machnąłem na to ręką.

     

  • następnie architekt podpuścił mnie (a ja jego, cholera, nie wiem, kto zaczął), żeby zrobić pustkę. Pomysł na zmiany jest świetny, niestety właśnie leży rozgrzebany i kwiczy.

     

 

 

Żebym nie wyglądał na kompletnego oszołoma nie zmienia się obrys ani kubatura domu. Ale reszta zmian przypomina dosyć sporą adaptację: na odcinku 3 metrów ściana pomiędzy pokojem a garażem została przesunięta o o 20 cm, których zabrakło, żeby wcisnąć do pokoju pianino), cały czas zastanawiam się, czy wywalić kominy, czy nie (i czy robić wentylację mechaniczną, czy nie), robi się całkiem spora dziura w stropie i dochodzi jeden podciąg.

 

 

W całym tym chaosie nie sprawdziłem, że o ile z resztą jest ok, to w projekcie nie ma ani słowa o sposobie zbrojenia ław i fundamentów. I wykonawca skądinąd słusznie sie dopytuje "jak zbroić".

 

 

Czyli: w trybie pilnym dokończyć projekt fundamentów. Resztę się dorobi w trakcie. W międzyczasie trzeba będzie zmienić PnB, bo o ile zmiany w środku raczej nie są zmianami istotnymi, to z wentylacja rzecz ponoć dyskusyjna.

 

 

Ale obciach... Taki fuckup po dwóch i pół roku projektowania.

dr_au

Przygotowania do budowy

 

 

Wpis z 29-04-2013 12:21

 

 



Miał być szczegółowy wywód na temat trudności w dotarciu do Warszawy w niedzielę na godzinę 11.00, ale ostatecznie tematu poniechałem. W końcu jest to dziennik budowy, a nie dziennik klienta PKP/LOT.

 

 

 



Budowlanie wszystko dziać się zaczyna odrobinę zbyt szybko. Z dokonań bieżących:

 

 

 



  • własnego prądu budowlanego mieć nie będę. Bo na prąd budowlany Tauron dał takie warunki, że musiałbym rozebrać kawałek podjazdu sąsiada. Co ciekawe - przyłącze docelowe mam zrobić na własnej działce przez wcinkę w kabel. Więc trzeba będzie jechać na pożyczonym.

     


  • będę miał za to prawdopodobnie wodę. Z tym, że informacja o możliwości i sposobie wykonania na własnej działce studzienki z wodomierzem jest najwyraźniej wiedzą tajemną, bo dopiero dziś udało się odpytać lokalne przedsiębiorstwo wodociągowe co do tego faktu.

     



  • architekt załatwia pozwolenia na przyłącza wod/kan/gaz. W związku z tym zbierana jest góra papierów, jakbym starał się o budowę własnej wyrzutni rakiet. Obłęd. Najprostsze okazały się jak dotąd zgody sąsiada na wykonanie przyłącza do sieci kanalizacyjnej. Po mojej stronie jest jeszcze załatwienie zgody na pociągnięcie kawałka gazu po działce sąsiada. Dobrze, że przynajmniej udało się znaleźć jakiś kontakt do niego.

     



 

 

 



Zbieram też owoce podpuszczenia architekta do wprowadzenia zmian w projekcie. Dostałem propozycję rzutu poddasza, która jest bardzo fajna, z tym że architekt zaproponował gabinet jako pomieszczenie otarte na pustkę nad pokojem dziennym (i wykorzystanie balustrady w charakterze niskiego regału na książki). Wygląda to mniej więcej tak:

Zrzut_ekranu_28_04.2013_18_21-2.jpg.326f7a20fec1bf3d41aedfbdcb6e0f4d.jpg

 

 

 

 



Na podjęcie decyzji mam bardzo mało czasu, a zmiana jest spora. Podsumowując po stronie plusów:

 

 

 



  • przy obecnym trybie życia pomieszczenie do pracy otwarte na strefę dzienną jest git.

     


  • takie usytuowanie gabinetu i sposób jego połączenia z resztą domu w większym stopniu pozwala wykorzystać wielkie okno na wschód i piękny widok.

     



  • w razie potrzeby gabinet można szybko i tanio zamknąć (i to nawet na różne sposoby

     



 

 



Minus jest w zasadzie jeden – może mnie to w pewnym momencie wpie…. hmmm… denerwować.

Zrzut_ekranu_28_04.2013_18_21-2.jpg.326f7a20fec1bf3d41aedfbdcb6e0f4d.jpg

Zrzut_ekranu_28_04.2013_18_21-2.jpg.326f7a20fec1bf3d41aedfbdcb6e0f4d.jpg

Zrzut_ekranu_28.04.2013_18_21-2.jpg

Zrzut_ekranu_28.04.2013_18_21-2.jpg

dr_au

Przed budową

 

 

Wpis z 20-04-2013 20:51

 

 



Byłem dziś chwilę na działce, obszedłem wszystkie kąty i obejrzałem przyszłe miejsce akcji (czyt. działkę). Ponieważ już w przyszłym tygodniu ma być wyznaczanie budynku i inne takie rozkosze, była to jedna z ostatnich okazji, żeby rzucić na nią okiem w stanie nietkniętym. Przedstawia się tak:

 

 

 



CAM00268.1024px.jpg.1299ad4bf78fd6a8961dbd18aadbc4ca.jpg

 

 

 



CAM00261.1024px.jpg.f28e1e068164289bf078aca3a29edbb8.jpg

 

 

 



CAM00259.1024px.jpg.cae6d72851beaa88fd18eabc08ee8cf2.jpg

 

 

 



CAM00258.1024px.jpg.660c90510aa10ea4f89a4c6843c9dedd.jpg

 

 

 



Niestety nie całe moje, tylko mniej więcej do linii brzózek (kilka jest na moim terenie).

 

 

 



Po poprzednim właścicielu została mi też taka przynależność:

 

 

 



CAM00280.1024px.thumb.jpg.004dfd0c027df5798dc05d1ef30944ff.jpg

 

 

 



Niestety wygląda na to, że stan techniczny tej przynależności wykluczy ją z dalszego używania. Trzeba więc będzie pomyśleć o jakimś toitoiu.

CAM00268.1024px.jpg.1299ad4bf78fd6a8961dbd18aadbc4ca.jpg

CAM00261.1024px.jpg.f28e1e068164289bf078aca3a29edbb8.jpg

CAM00259.1024px.jpg.cae6d72851beaa88fd18eabc08ee8cf2.jpg

CAM00258.1024px.jpg.660c90510aa10ea4f89a4c6843c9dedd.jpg

CAM00280.1024px.thumb.jpg.004dfd0c027df5798dc05d1ef30944ff.jpg

CAM00268.1024px.jpg.1299ad4bf78fd6a8961dbd18aadbc4ca.jpg

CAM00261.1024px.jpg.f28e1e068164289bf078aca3a29edbb8.jpg

CAM00259.1024px.jpg.cae6d72851beaa88fd18eabc08ee8cf2.jpg

CAM00258.1024px.jpg.660c90510aa10ea4f89a4c6843c9dedd.jpg

CAM00280.1024px.thumb.jpg.004dfd0c027df5798dc05d1ef30944ff.jpg

CAM00268.1024px.jpg

CAM00261.1024px.jpg

CAM00259.1024px.jpg

CAM00258.1024px.jpg

CAM00280.1024px.jpg

CAM00268.1024px.jpg

CAM00261.1024px.jpg

CAM00259.1024px.jpg

CAM00258.1024px.jpg

CAM00280.1024px.jpg

dr_au

Szukamy wykonawcy

 

Pora nadgonić narrację, czyli przenieść wszystkie w miarę sensowne wpisy z dziennika "dzień po dniu" do tego. Zaczynamy od wpisu z 27-01-2013 19:57:

 

Światek budowlany ma swoje specyficzne typy charakterologiczne. Np. szamanów murarki. Szukający wykonawcy SSO spotkałem się z takim niedawno. Nazwijmy go S. (jak Szaman). S. rozpoczął swoje obrzędy od tego, że on ma swoje uwagi do projektu. Następnie rozwinął jak pawi ogon opowieść o tym, jak to uratował budowę pewnego domu, bo o tylu rzeczach architekt nie pomyślał[1]. Po tym podkładzie przeszedł do uderzenia, jak to tylko on może przeprowadzić nas, czyli doktora i doktorową, przecz pole minowe budowy po czym wypowiedział cenę. Umowy raczej nie chciał podpisać. Namiary na referencje też dawał niechętnie. W końcu przesłał. Wskazany dla celów referencyjnych klient wyglądał na całkowicie uzależnionego psychicznie od S. Nasz Szaman prowadził mu inwestycję od a do z. Wedle słów klienta "bez 2 milionów nie ma się po co zabierać za budowę". Uwzględniając cenę podaną przez Szamana nie dziwi mnie to wcale.

 

 

Co ciekawe - do kompetencji S. raczej nie mam zastrzeżeń. Widziałem budowę robioną przez jego ekipę i była prowadzona naprawdę wzorowo. Podejrzewam jednak, że bardzo lubi podskubywać klientów. Choćby na tym co wchodzi w zakres danego etapu. Panu więc podziękowaliśmy.

 

 

Kolejne spotkania były mniej barwne niż z Szamanem. Natomiast też nie bardzo owocne. Jeżeli ktoś nie wykazuje entuzjazmu w podjęciu się mojej budowy, to ja też nie wykazuję entuzjazmu w zlecaniu mu prac. Dopiero dziś trafił się godny uwagi. Po pierwsze firma mała, taka w której właściciel sam robi. Po drugie chciał się spotkać i przyjechać na działkę. Cenę podał sensowną. Pokazał kilka wybudowanych domów w okolicy i zaprowadził do swoich klientów. Umowę też chętnie podpisze. Prawdopodobnie zostanie więc wybrany.

 

 

[1] dom znany, doczekał się publikacji, nowoczesne przetworzenie tradycji, ale bez szaleństw. Architekt tez znany krakowski.

dr_au

Rzuty i ciąg dalszy

 

 

Uwielbiam analizować rzuty domów jednorodzinnych. Nabawiłem się tego przy okazji moich wyjątkowo długich bojów projektowych. Teraz niemal codziennie, przeglądając http://archiweb.cz" rel="external nofollow">http://archiweb.cz" rel="external nofollow">http://archiweb.cz" rel="external nofollow">http://archiweb.cz albo http://www.homedsgn.com" rel="external nofollow">http://www.homedsgn.com" rel="external nofollow">http://www.homedsgn.com" rel="external nofollow">http://www.homedsgn.com zaczynam od rzutów. Tak samo na forum szukam najpierw rzutów i od nich zaczynam lekturę dzienników budowy.

 

 

 



Podobają mi się szczególnie te, które są "oszczędne", w przypadku których funkcje pomieszczeń udało się zrealizować niewielką ilością ścian i linii. Bez załamań, dziwnych kątów i nadmiaru płaszczyzn. Coś takiego udało się mojemu architektowi z parterem. Wygląda on tak (tu czytelniejszy rysunek z wersji koncepcyjnej, niewiele różniącej się od ostatecznej):

 

 

 



Bez_nazwy__parter-1__kopia____1_strona_.thumb.jpg.6cb6256a5526408e0b6abe0d09d2170c.jpg

 

 



Natomiast z poddaszem były problemy. Do pozwolenia na budowę został zgłoszony rzut, stanowiący zgniły kompromis pomiędzy tym, co ja chciałem, a tym, co chciał architekt. Wyglądało to mniej więcej tak (znów rysunek z koncepcji):

 

 



Bez_nazwy__poddasze-2__kopia____1_strona_.thumb.jpg.e10a99785805aca4711fcf61f5141c3d.jpg

 

 



Takie rozwiązanie nie było zachwycające z kilku powodów. Generalnie sposób poprowadzenia korytarza (po północnej stronie kalenicy) powodował, że łazienka i pomieszczenie techniczne/pralnia (dół rzutu) były małe i niezbyt ustawne, bo ze względu na wymogi miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego nie mogę zrobić zbyt wysokiej ścianki kolankowej. Stwierdziliśmy też, że sypialnia z dużym przeszkleniem od strony wschodniej, które w dodatku trudno zasłonić, bo to trójkątne okno, nie jest najlepszym pomysłem.

 

 

 



Oczywiście najlepiej było zostawić swobodę architektowi. Po wyjaśnieniu, co i jak, wymyślił coś takiego:

 

 

 



poddasze.pdf__1_strona_-2.thumb.jpg.ffe58afad67a884460e15e6e015213b2.jpg

 

 



Z ważniejszych rzeczy główna sypialnia zmieniła lokalizację (i nabrała nieco korzystniejszego kształtu. Na wygląd poddasza miała natomiast w największym stopniu wpływać otwarta przestrzeń robocza z balustradą będącą jednocześnie biblioteczką. Projekt bardzo mi się spodobał (i nadal mi się podoba). Ale niestety był nie do końca praktyczny - jednak czasem pracując potrzebuję się zamknąć i odizolować od świata, więc otwarta przestrzeń robocza nie zdałaby egzaminu. Łazienka (chciałem taką ) byłaby też zbyt duża. Ostatecznie zbudowane zostało więc coś takiego:

 

 

 



Projekt1.skp_-_SketchUp.thumb.jpg.62da1511e38303cd98e766b0f9f1ae8d.jpg

 

 

 



Gabinet został zamknięty, biblioteko-balustrada raczej się nie pojawi, z łazienki wydzieliłem małą garderobę do sypialni i miejsce na łaźnię parową. Trudno - sztuka musi ustąpić przed potrzebami szarej codzienności. Choć muszę powiedzieć, że miałem pewne wyrzuty sumienia.

Bez_nazwy__parter-1__kopia____1_strona_.thumb.jpg.6cb6256a5526408e0b6abe0d09d2170c.jpg

Bez_nazwy__poddasze-2__kopia____1_strona_.thumb.jpg.e10a99785805aca4711fcf61f5141c3d.jpg

poddasze.pdf__1_strona_-2.thumb.jpg.ffe58afad67a884460e15e6e015213b2.jpg

Projekt1.skp_-_SketchUp.thumb.jpg.62da1511e38303cd98e766b0f9f1ae8d.jpg

Bez_nazwy__parter-1__kopia____1_strona_.thumb.jpg.6cb6256a5526408e0b6abe0d09d2170c.jpg

Bez_nazwy__poddasze-2__kopia____1_strona_.thumb.jpg.e10a99785805aca4711fcf61f5141c3d.jpg

poddasze.pdf__1_strona_-2.thumb.jpg.ffe58afad67a884460e15e6e015213b2.jpg

Projekt1.skp_-_SketchUp.thumb.jpg.62da1511e38303cd98e766b0f9f1ae8d.jpg

Bez_nazwy__parter-1__kopia____1_strona_.jpg

Bez_nazwy__poddasze-2__kopia____1_strona_.jpg

poddasze.pdf__1_strona_-2.jpg

Projekt1.skp_-_SketchUp.jpg

Bez_nazwy__parter-1__kopia____1_strona_.jpg

Bez_nazwy__poddasze-2__kopia____1_strona_.jpg

poddasze.pdf__1_strona_-2.jpg

Projekt1.skp_-_SketchUp.jpg

dr_au

 

 

Współpraca z architektem, który ostatecznie zaprojektował dom, w stosunku do wcześniejszych doświadczeń to niebo a ziemia. Pomijając już "drobny" fakt, że rezultat jest z wszech miar zadowalający estetycznie (innymi słowy - bardzo mi się podoba), jak dotąd wszystkie prace były wykonywane terminowo i porządnie. Poza tym było po prostu miło, a architekt wykazywał (i wykazuje) anielską cierpliwość, nie tylko przy niekończących się przeróbkach, ale i moich telefonach w stylu "czy blachę na obróbki mam kupować czarną, czy grafitową?". Współpraca wyglądała więc dokładnie tak, jak powinna, a koszt projektu indywidualnego (też nie bardzo duży) to dobrze wydane pieniądze.

 

 

 



W ramach gratisu dostałem też od architekta serię wizualizacji. Zamieszczam je poniżej. Obrazują mniej więcej wybraną kolorystykę, choć ostatecznie różnią się detale obróbek dachu i rozmieszczenie dwóch okien.

 

 

 

 



a5kopia.jpg.8c9aa6eaf393cb5caa0cae40cb86c5f5.jpg

 

 

 



a4kopia.jpg.bcde191a10321824effed5a49aebdcf1.jpg

 

 

 



10kopia.jpg.e0b4532dd840eaaaad748de40efa9723.jpg

 

 

 



11kopia.jpg.0a5380f78bf9ebf3d0918523242568b2.jpg

a5kopia.jpg.8c9aa6eaf393cb5caa0cae40cb86c5f5.jpg

a4kopia.jpg.bcde191a10321824effed5a49aebdcf1.jpg

10kopia.jpg.e0b4532dd840eaaaad748de40efa9723.jpg

11kopia.jpg.0a5380f78bf9ebf3d0918523242568b2.jpg

a5kopia.jpg.8c9aa6eaf393cb5caa0cae40cb86c5f5.jpg

a4kopia.jpg.bcde191a10321824effed5a49aebdcf1.jpg

10kopia.jpg.e0b4532dd840eaaaad748de40efa9723.jpg

11kopia.jpg.0a5380f78bf9ebf3d0918523242568b2.jpg

a5 kopia.jpg

a4 kopia.jpg

10 kopia.jpg

11 kopia.jpg

a5 kopia.jpg

a4 kopia.jpg

10 kopia.jpg

11 kopia.jpg

dr_au

Warto było czekać...

 

 

W poszukiwaniu artysty, który ubierze moje pomysły na funkcjonalne wnętrze w ładne szaty, pomógł Google. Szukałem architekta, który nie będzie się wzdragał przed przyjęciem jako podstawy prac wygenerowanego przeze mnie rzutu (a więc raczej młody, obiecujący niż uznana sława), a jednocześnie którego prace mi się podobają. Architekta takiego udało się znaleźć, dość szybko dogadaliśmy się co do umowy, spotkaliśmy się na działce i zaczęły się prace nad koncepcją. Po dwóch tygodniach dostałem coś takiego:

 

 

 



wstepnakoncepcja3.jpg.668eaa815811c9ad79c29af1412eb513.jpg

 

 

 



wstepnakoncepcja4.jpg.a370b9f091b83da2ec63d609a8d455f2.jpg

 

 

 



A tu w nieco innej kolorystyce:

 

 

 



wstepnakoncepcja1.jpg.1c56e6d67e309f580cf6066666a07b6b.jpg

 

 

 



wstepnakoncepcja2.jpg.bc7194853992a0a6a90057b245d11955.jpg

 

 

 



http://www.e3architekci.pl/" rel="external nofollow">http://www.e3architekci.pl/" rel="external nofollow">http://www.e3architekci.pl/" rel="external nofollow">http://www.e3architekci.pl/

 

 

 



Rysunkom towarzyszył sympatyczny rzut, będący sensownym przetworzeniem tego, co do architekta przesłałem, a który pokażę następnym razem.

 

 

 



Nie wdając się w dłuższe rozważania - to było to. Wyjąwszy delikatne zmiany kolorystyczne projekt został natychmiast klepnięty i skierowany do realizacji. Po miesiącu dostałem komplet rysunków i projektów branżowych i wniosek o pozwolenie 1 października 2012 r. został złożony do urzędu.

wstepnakoncepcja3.jpg.668eaa815811c9ad79c29af1412eb513.jpg

wstepnakoncepcja4.jpg.a370b9f091b83da2ec63d609a8d455f2.jpg

wstepnakoncepcja1.jpg.1c56e6d67e309f580cf6066666a07b6b.jpg

wstepnakoncepcja2.jpg.bc7194853992a0a6a90057b245d11955.jpg

wstepnakoncepcja3.jpg.668eaa815811c9ad79c29af1412eb513.jpg

wstepnakoncepcja4.jpg.a370b9f091b83da2ec63d609a8d455f2.jpg

wstepnakoncepcja1.jpg.1c56e6d67e309f580cf6066666a07b6b.jpg

wstepnakoncepcja2.jpg.bc7194853992a0a6a90057b245d11955.jpg

wstepna koncepcja3.jpg

wstepna koncepcja4.jpg

wstepna koncepcja1.jpg

wstepna koncepcja2.jpg

wstepna koncepcja3.jpg

wstepna koncepcja4.jpg

wstepna koncepcja1.jpg

wstepna koncepcja2.jpg

dr_au

 

 

Jedną z najpoważniejszych przeszkód we współpracy z architektami było wytłumaczenie co, jak i dlaczego. Myślę, że po prostu nie miałem szczęścia (a ściślej - nie wybrałem dobrze wykonawców), ale robiło mi się już niedobrze na myśl, że muszę raz jeszcze tłumaczyć, że kuchnię chcę mieć z podłużnym oknem nad blatem wychodzącym na północ, jadalnię na wschód, a salon z widokiem ma wschód i oknem od południa. Postanowiłem więc zabawić się samemu w projektanta.

 

 

 



Pierwsze podejście do projektowania było nieudane. Próbowałem przerobić w taki sposób archonoski projekt "Domu w laurach", żeby osiągnąć potrzebną funkcjonalność i efekt estetyczny. Po kilku iteracjach projekt nie miał już nic wspólnego z Archonem. Czy dobrze to, czy źle to już inna sprawa, grunt, że rezultaty były dosyć opłakane. Pokazuję je poniżej jako ciekawostkę

 

 

 



nabrzozowej28.thumb.jpg.db0a45690fcbbcc306f58afa1d79606e.jpg

 

 

 



nabrzozowej30.thumb.jpg.b0053386291457b5ca64c2abf781aa2b.jpg

 

 

 



Po tych próbach stwierdziłem, że co jak co, ale architektem to ja nie jestem i absurdem jest wydawanie oszczędności życia na nieudolną samoróbkę. Trzeba było spróbować inaczej.

 

 

 



Wprawdzie talentów plastycznych aż tak wielkich nie posiadam, ale - dzięki Bogu – mam niezłą wyobraźnię przestrzenną. Potrafię zapakować się do małej walizki, projektowałem kilka układów moich mieszkań, własne biuro i wszystko to miało dopracowaną funkcjonalność. Innymi słowy nawet na relatywnie niewielkiej przestrzeni udawało mi się zmieścić wszystkie funkcje tak, żeby było wygodnie i dało się z tego korzystać. Skoro tak, to postanowiłem podejść do projektowania w następujący sposób:

 

 



  • znaleźć projekt o odpowiadających nam powiązaniach pomiędzy poszczególnymi pomieszczeniami dobrze wpisujący się w naszą działkę;

     


  • przyjmując pożądane wymiary pomieszczeń narysować z grubsza koncepcję domu;

     



  • poszukać architekta, który nam to wszystko opakuje w ładną bryłę.

     



 

 

 



Jako podstawę do dalszych prac przyjąłem schemat funkcjonalny występujący w nieskończonej wariacji projektów dla domów z wejściem od północy, m. in. w tym: http://www.lk-projekt.pl/lkand754-produkt-842.html" rel="external nofollow">http://www.lk-projekt.pl/lkand754-produkt-842.html" rel="external nofollow">http://www.lk-projekt.pl/lkand754-produkt-842.html" rel="external nofollow">http://www.lk-projekt.pl/lkand754-produkt-842.html (podobny jest chociażby ten http://projekty.lipinscy-projekty.pl/Lennox/" rel="external nofollow">http://projekty.lipinscy-projekty.pl/Lennox/" rel="external nofollow">http://projekty.lipinscy-projekty.pl/Lennox/" rel="external nofollow">http://projekty.lipinscy-projekty.pl/Lennox/). Rzut parteru wygląda w nim tak:

 

 

 



2394_754rz1_I.jpg.67a40517ea37aefa86d4038172af15e0.jpg

 

 

 



W tym układzie dom ma kształt prostokąta, z wejściem pośrodku dłuższego boku i schodami usytuowanymi na przeciw wejścia. Ma on jedną niezaprzeczalną zaletę - pozwala na zaprojektowanie komunikacji w sposób niezwykle oszczędny pod względem powierzchni. Po prostu wchodzimy od razu do środka domu i nie musimy prowadzić kilometrów korytarzy, żeby połączyć wszystkie pomieszczenia. Z kolei poddasze jest optymalne (czego akurat we wskazanych wyżej projektach nie było), jeżeli poprowadzimy korytarz wzdłuż kalenicy, po tej jej stronie, po której mamy schody. Można wtedy łatwo i bez katastrofy komunikacyjnej poprowadzić wejście do pokojów doświetlonych oknami w ścianie szczytowej (rysunek poniżej pokazuje o co chodzi).

 

 

 



W efekcie tych zabaw narysowałem wstępną koncepcję układu pomieszczeń. Wyglądała ona tak:

 

 

 



Koncepcja-20120701174352.pdf(strona1z2).jpg.81ec17c69621e73d372c71f89cf478e5.jpg

 

 



Koncepcja-20120701174352.pdf(strona2z2).jpg.846d792cca41046beac6216b0b636ac4.jpg

 

 

 



Po tym, jak miałem już układ funkcjonalny, mogłem szukać artysty, który zapakuje mi to a atrakcyjną wizualnie formę.

nabrzozowej28.thumb.jpg.db0a45690fcbbcc306f58afa1d79606e.jpg

nabrzozowej30.thumb.jpg.b0053386291457b5ca64c2abf781aa2b.jpg

2394_754rz1_I.jpg.67a40517ea37aefa86d4038172af15e0.jpg

Koncepcja-20120701174352.pdf(strona1z2).jpg.81ec17c69621e73d372c71f89cf478e5.jpg

Koncepcja-20120701174352.pdf(strona2z2).jpg.846d792cca41046beac6216b0b636ac4.jpg

nabrzozowej28.thumb.jpg.db0a45690fcbbcc306f58afa1d79606e.jpg

nabrzozowej30.thumb.jpg.b0053386291457b5ca64c2abf781aa2b.jpg

2394_754rz1_I.jpg.67a40517ea37aefa86d4038172af15e0.jpg

Koncepcja-20120701174352.pdf(strona1z2).jpg.81ec17c69621e73d372c71f89cf478e5.jpg

Koncepcja-20120701174352.pdf(strona2z2).jpg.846d792cca41046beac6216b0b636ac4.jpg

na brzozowej 28.jpg

na brzozowej 30.jpg

2394_754rz1_I.jpg

Koncepcja - 20120701174352.pdf (strona 1 z 2).jpg

Koncepcja - 20120701174352.pdf (strona 2 z 2).jpg

na brzozowej 28.jpg

na brzozowej 30.jpg

2394_754rz1_I.jpg

Koncepcja - 20120701174352.pdf (strona 1 z 2).jpg

Koncepcja - 20120701174352.pdf (strona 2 z 2).jpg

dr_au

 

 

Niestety mam wrodzoną i nabytą (zboczenie zawodowe osoby rozliczanej wedle stawek godzinowych) tendencję do gadulstwa. Pora więc przyspieszyć narrację, bo nigdy nie dojdę do tego, co było dalej.

 

 

 



Przypomnę, że w czerwcu 2012 r. rozstałem się z kolejnym architektem. Przez 1,5 roku od zakupu działki przewałkowane zostały cztery koncepcje, ale nie udało się zakończyć prac nad żadną, mimo że ostatnia osiągnęła dosyć zaawansowane stadium. Było to wyjątkowo frustrujące doświadczenie. Być może dlatego, że coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że jestem "architektonicznie niekompatybilny". Czyli być może nie wiem, czego chcę i dlatego nie mogę z żadnym z architektów się dogadać. Sprawa była tym bardziej przykra, że czas uciekał, pieniądze się dewaluowały, a piękna działka leżała odłogiem. Potrzebne było więc nowe otwarcie.

 

 

 



Od czego więc zaczęło się to nowe otwarcie? Ano od tego, że stwierdziliśmy, że przy naszej "architektonicznej niekompatybilności" jedynym wyjściem aby osiągnąć rezultat w skończonym czasie było przeproszenie się z projektami gotowymi. Pewnej soboty siedliśmy i wybraliśmy projekt domu. Wybór padł na projekt http://www.domoforma.pl/page,projekty,idp,150,domo-13c.html" rel="external nofollow">http://www.domoforma.pl/page,projekty,idp,150,domo-13c.html" rel="external nofollow">DOMO 13C z pracowni Domoforma, prezentujący się mniej więcej tak:

 

 

 

 



Domo13c1.jpg.9afab8c6bea5c85974bc3ce39370cce5.jpg

 

 

 



Domo13c2.jpg.545279901e8b0ca1bcb7cbc7c6f862d9.jpg

 

 

 

 



Projekt został zamówiony, doszło do spotkania z architektem adaptującym. I oczywiście się zaczęło.

 

 

 



Mianowicie przez 1,5 roku przepychanek z architektami nabyłem pewną biegłość w obsłudze SketchUpa. Dzięki temu mogłem w dwa wieczory zrobić dosyć dokładny model nie tylko domu z zewnątrz, ale też wnętrza. Wyszły przy tym dwa poważne minusy:

 

 

 



  • dom nie nadawał się na naszą działkę. Czy w wersji podstawowej, czy w odbiciu lustrzanym rozmieszczenie otworów okiennych powodowałoby, że w środku byłoby przez większą część dnia ciemno.

     


  • strefa dzienna, mimo sporej powierzchni (około 50 m2) była, ze względu na swój kształt, mało ustawna, szczególnie że chcielibyśmy odizolować w jakiś sposób kuchnię od reszty pomieszczeń. Wystarczy przyjrzeć się rzutowi poniżej:

     



 

 

 



Projekty_dom243w_-_Domo_13c_-_DomoForma.jpg.25dd961c92793a726b491ce5740c031e.jpg

 

 



Tak więc mimo że projekt estetycznie bardzo nam się podobał, jego budowa nie była najmądrzejszym pomysłem. Dodatkowo nasz zapał ostudził architekt adaptujący, który stwierdził, że w naszym starostwie i tak nie zdążę z zezwoleniem na taki termin, żeby zacząć budowę w 2012. Postanowiliśmy więc spróbować jeszcze raz.

Domo13c1.jpg.9afab8c6bea5c85974bc3ce39370cce5.jpg

Domo13c2.jpg.545279901e8b0ca1bcb7cbc7c6f862d9.jpg

Projekty_dom243w_-_Domo_13c_-_DomoForma.jpg.25dd961c92793a726b491ce5740c031e.jpg

Domo13c1.jpg.9afab8c6bea5c85974bc3ce39370cce5.jpg

Domo13c2.jpg.545279901e8b0ca1bcb7cbc7c6f862d9.jpg

Projekty_dom243w_-_Domo_13c_-_DomoForma.jpg.25dd961c92793a726b491ce5740c031e.jpg

Domo13c1.jpg

Domo13c2.jpg

Projekty_domów_-_Domo_13c_-_DomoForma.jpg

Domo13c1.jpg

Domo13c2.jpg

Projekty_domów_-_Domo_13c_-_DomoForma.jpg

dr_au

 

Ponieważ na budowie dzieje się dosyć sporo, pora podgonić wypełnianie luk dziennika i opowiedzieć co było dalej.

 

 

Nie wdając się głębiej w szczegóły mam pewne hmmm… zawodowe doświadczenie w wojowaniu z kontrahentem w warunkach konfliktu związanego z lepiej lub gorzej wykonywaną umową. Sytuacje takie wymagają z reguły uważnej analizy strategicznej, a po jej przeprowadzeniu przygotowania armat oraz zajęcia odpowiedniej pozycji. W tym przypadku oznaczało to wystosowanie do architektki wezwania do usunięcia wadliwie wykonywanych elementów projektu. Były tam wskazane rzeczy różne, przy czym przynajmniej trzy były w mojej ocenie do obrony, gdyby doszło do sporu:

 

 

 

  • zmiana wymiarów okien tak, żeby można było je wykonać jako okna drewniane;

     

  • zamiana miejscami pralni i łazienki (o tym trochę niżej);

     

  • zmiana lokalizacji górnej łazienki tak, żeby pion kanalizacyjny nie przebiegał przez jadalnię.

     

 

 

Wszystkie zmiany można było dosyć łatwo i niewielkim nakładem pracy wykonać. Może najwięcej wysiłku wymagało przemyślenie zmiany wielkości okien na jednej elewacji. Ale że nie byłem zainteresowany kontynuowaniem współpracy za wszelką cenę, wskazałem tylko „co” należałoby zrobić, a nie „jak”.

 

 

Atmosferę końcówki współpracy dobrze oddaje scysja o lokalizację pralni, która poprzedziła moje wezwanie. Od samego początku prosiliśmy, żeby kolejność pomieszczeń na poddaszu była następująca: sypialnia – łazienka – pralnia. Chodziło o maksymalne odsunięcie pralni od sypialni, bo często nastawiamy pranie na noc. Architektka wyrysowała natomiast taką kolejność: sypialnia – pralnia – łazienka, po czym odmówiła zamiany kolejności pomieszczeń, twierdząc, że „nikt nie robi prania w nocy, a prysznic za ścianą może bardziej przeszkadzać”.

 

 

Po wysłaniu wezwania dostałem odpowiedź której – przyznam się szczerze – się nie spodziewałem. Otóż po kilku dniach szanowna pani architekt napisała, że „rezygnuje ze współpracy“. No cóż. Nie powiem, że mnie to nie ucieszyło, niemniej ponieważ prawa do takiej „rezygnacji“ nie miała, odczekałem do końca wyznaczonego terminu i od umowy odstąpiłem.

 

 

Mówiąc brutalnie pod koniec byłem zainteresowany wyłącznie tym, żeby nie zapłacić za projekt i zakończyć współpracę przy możliwie małych stratach. Jeżeli ktoś projektuje mi dom tak, jakby chciał zrobić na złość, to może go sobie wsadzić tam, gdzie słońce nie dochodzi. Tak sformułowany „cel“ osiągnąłem, choć trudno odnotować to z satysfakcją, bo straciłem rok na niepotrzebnych przepychankach. Szkoda czasu poświęconego na to wszystko i nerwów.

 

 

Myślę, że ta „katastrofa” spowodowana była urażoną ambicją architektki i nawarstwiającymi się nieporozumieniami, pewnie jeszcze gdzieś tak od czasu pierwszej przygotowanej przez nią koncepcji (czyli opisanego wcześniej numeru 3). Zawalił – w mojej ocenie jednoznacznie – architekt. Bywam mękołą ze skłonnościami do pedanterii, ale mimo wszystko zawsze zachowuję formy i nie mam oporów, żeby za dodatkową pracę zapłacić. Natomiast architektka wyraźnie nas nie trawiła. W czasie niektórych spotkań miałem wrażenie, że aż ją zatyka w czasie rozmowy z wściekłości. Dalibóg jednak nie wiem, czemu w takim razie nie podziękowała za współpracę wcześniej, szczególnie po pierwszym niepowodzeniu.

 

 

Z historii tej wypływa może nie tyle morał, co pewna obserwacja, którą warto odnieść do poszukiwań architekta. Oczywiste jest, że należy powierzyć wykonanie projektu tylko temu, czyje projekty się nam podobają. W tym przypadku naprawdę podobał mi się pierwszy i drugi dom, jaki architektka zaprojektowała dla siebie. Natomiast domy projektowane klientom były takie sobie (od średnich do słabych). Przyjąłem to za dobrą monetę i założyłem, że po prostu domy zostały zaprojektowane pod gust klienta, który był średni. Po własnej „katastrofie” myślę, że to raczej świadectwo braku umiejętności komunikacji z klientem i przełożenia zdefiniowanych przez klienta potrzeb funkcjonalnych na estetyczną bryłę i ciekawą przestrzeń w środku.

dr_au

 

W poprzednim odcinku skończyłem na tym, jak to pod koniec kwietnia 2012 r. zdaliśmy sobie sprawę, że opracowywany projekt jest trochę za drogi, ma błędy projektowe, jest mocno niepraktyczny (w lecie gorąco, w zimie zimno), a na nagrodę Pritzkera też nie zasługuje. Ponieważ kwota honorarium, na którą byliśmy umówieni, była całkiem pokaźna, a żal było po prostu prawie gotowy projekt wyrzucić do kosza, trzeba było go poprawić. Nie jest to jednak takie proste.

 

 

Wprowadzenie zmian do projektu może stanowić naruszenie autorskich praw osobistych architekta. Czyli albo może to zrobić sam autor, albo potrzebna jest jego zgoda. A ja o tę zgodę zawczasu nie zadbałem. Oczywiście nie każda zmiana w projekcie godzi w prawo architekta do integralności. Zmiany o charakterze czysto funkcjonalnym, szczególnie dokonywane w środku budynku (np. przesunięcie ścianki działowej), czy poprawki ewidentnych błędów projektowych, należą do zmian, którym architekt sprzeciwić się nie może. Ale już wszystkie zmiany elementów estetycznych, nawet jak są niepraktyczne i trudne do wykonania, wymagają zgody architekta. W moim przypadku do takich zmian z pewnością należałaby ingerencja w bryłę budynku, zmniejszenie i zmiana rozmieszczenia otworów okiennych, czy rezygnacja z paru detali.

 

 

Jednocześnie architektka rysująca projekt nie należała do osób łatwych. Jeszcze w kwietniu doszło do jakiejś idiotycznej scysji dot. wielkości okien. Przy okazji wyceny okien w projekcie dowiedziałem się (od 13 różnych firm, którym posłałem okna do wyceny), że okna drewniane w tych wymiarach mogą mi wykonać tylko bez gwarancji, względnie po wprowadzeniu dodatkowych podziałów. Poprosiłem architektkę, żeby przemyślała, jak okna zmniejszyć. Najpierw była długa cisza, później dostałem długaśną epistołę, jak to ona nie projektuje rzeczy niewykonywalnych, że okna w takich wymiarach oczywiście da się wykonać, a tak w ogóle, to mogę sobie zrobić okna aluminiowe.

 

 

Jak więc podejść do architekta z większymi zmianami? Postanowiliśmy wziąć ją na litość. Jadąc na weekend majowy wymyśliliśmy sobie, że skarżąc się na problemy finansowo-zdrowotne (odpukać fikcyjne) musimy budować dom nieco skromniejszy, niż zamierzaliśmy. Żeby nie było. Wiem, że zmiany stanowią dodatkową pracę i nie mam oporów, żeby za nią zapłacić. W związku z tym obok porcji „zmiękczającego” tekstu znalazły się propozycja:

 

 

 

  1. rozliczenia dotychczas wykonanych prac wraz z wyceną prac dalszych (czyli zmniejszenia i uproszczenia domu), albo

     

  2. rozliczenia dotychczas wykonanych prac wraz ze zgodą na wprowadzenie zmian przez kogoś innego.

     

 

 

Odpowiedź, przyznam się szczerze, mnie zaskoczyła (jak już po dłuższym czasie do mnie trafiła). Otóż dowiedziałem się że architektka nie wyceni jakichkolwiek dodatkowych prac, dopóki nie zapłacę za to, co zostało wykonane oraz w żadnym wypadku nie udzieli zgody na jakiekolwiek zmiany w projekcie. Mail, bardzo długi, był okraszony mądrościami w rodzaju „jak się nie ma pieniędzy, to się nie buduje” i utrzymany delikatnie mówiąc w mało uprzejmym i pogardliwym tonie. No cóż, okazało się, że nasza pani architekt ceni wyłącznie klientów manifestujących zamożność w stylu hmmm… nouveau riche i próba wzięcia ją na litość zamiast poprawić sytuację, tylko ją pogorszyła.

 

 

Przyznam się szczerze, że trafił mnie szlag. Jednak jak wojna, to wojna i po takim wystąpieniu miałem tylko jedno zmartwienie: jak zakończyć współpracę.

dr_au

 

Odkryłem, że opisywanie z perspektywy czasu moich bojów projektowych sprawia mi pewną perwersyjną przyjemność. Z tego względu pora na kolejny odcinek premierowy, tym razem dotyczący koncepcji nr 4. Historia tej koncepcji jest o tyle ciekawa, że była ona nie tyle katastrofą architektoniczną, co komunikacyjną (w sensie komunikacji interpersonalnej, nie ruchu drogowego). Ponadto tym razem powstał niemal kompletny projekt, który ostatecznie powędrował do kosza. Ale po kolei…

 

 

Koncepcja nr 4 była rezultatem zostawienia wolnej ręki architektce od koncepcji nr 3. Ta wolna ręka była po pierwsze ukłonem w jej stronę. Skoro nasze wytyczne podcinały jej skrzydła, ograniczyliśmy je do minimum, de facto redukując je do założenia, że chcemy dom nowoczesny, w typie stodoły, z 4 pokojami i strefą dzienną o powierzchni około 200 m2, który będzie zgody z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Po drugie owa wolna ręka wynikała z z tego, że miałem wówczas bardzo dużo pracy i trochę innych kłopotów na głowie. Na pilnowanie kolejnego architekta nie miałem więc po prostu głowy.

 

 

Prace nad koncepcją ruszyły gdzieś w końcu sierpnia 2011 r. Wstępną koncepcję rzutu dostaliśmy na początku października. Wybraliśmy jeden wariant, wstępny rysunek domu z zewnątrz dostaliśmy w listopadzie 2011. Kilka dni pomarudziliśmy, po czym zaakceptowaliśmy go jako podstawę dalszych prac. Z koncepcji wtedy byłem nawet zadowolony, w każdym razie była to pierwszy raz, kiedy dostaliśmy coś jako tako nadającego się do realizacji. Kto bardzo ciekaw, może poczytać w oryginalnym dzienniku moje wrażenia. Projekt architektoniczny miał być gotowy na początku stycznia.

 

 

Projekt nie był gotowy w marcu ani w kwietniu 2012 r. Dostałem już jednak jakieś materiały robocze, które pozwoliły przyjrzeć się detalom i zacząć szukać wykonawców. Miałem też trochę więcej czasu, więc zacząłem męczyć Sketch-upa robiąc kolejne modele 3d domu z zewnątrz i z wewnątrz. I mniej więcej w tym czasie mi wychudło… Powodów było kilka:

 

 

 

  • Po pierwsze po rozmowach z wykonawcami zacząłem się orientować, na co się porywam. Dom było o jakieś 50 m2 za duży. Chcieliśmy dom o po podłodze (wszystkich pomieszczeń) nie większej niż 200 m2, w porywach i w ostateczności do 220 m2. Wyszło 254 m2. To o jakieś 100 tys więcej, niż planowałem na dom wydać.

     

  • Po drugie dużym problemem były okna. Było ich za dużo (łączna powierzchnia otworów okiennych przekraczała 75 m2) i przekraczały dopuszczalne rozmiary okien drewnianych. Ponadto po przeprowadzce firmy do nowego lokalu poznałem, co oznacza okno z południową wystawą przy braku jakichkolwiek okapów. Tymczasem męczony podówczas projekt przewidywał tego rodzaju olbrzymie przeszklenia w kuchni i ulokowanym nad nią pokoju (w założeniu sypialną dla przyszłego potomka). Wówczas o tym nie myślałem, ale przy dachu bezokapowym, południowej wystawie i oknach zlicowanych z elewacją okna drewniane nie są najlepszym pomysłem. Lejąca się po nich woda i silna operacja słoneczna oznaczałaby ciągłe malowanie.

     

  • Po trzecie problemem był układ funkcjonalny. Po zrobieniu modelu i „wejściu” do środka zorientowałem się, że dom nie „działa”, tak jakbym sobie tego życzył. Zwłaszcza strefa dzienna, bardzo duża i bardzo przeszklona, nie była „ciekawą” przestrzenią i patrząc się na nią miałem wrażenie chaosu. Zbyt mocno było też odseparowane poddasze i parter.

     

  • Po czwarte dom zwyczajnie nie zachwycał. Był co najwyżej do przyjęcia. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, ale jak popatrzyłem się na obraz na ekranie i zadałem pytanie, czy chcę na to wydać oszczędności życia i jeszcze zarżnąć się na najbliższych kilka lat, to stwierdziłem, że nie ma głupich…

     

  • Wreszcie po piąte w projekcie było kilka wad funkcjonalnych, przede wszystkim pralnia była usytuowana przez ścianę z sypialnią (a często robimy pranie w nocy) i pion kanalizacyjny z górnej łazienki został poprowadzony we wnęce ściany przy stole w jadalni, co zapewniałoby niezapomniane efekty dźwiękowe w razie spłukiwania wody w czasie rodzinnego obiadu.

     

 

 

Słowo się jednak rzekło, kobyłka u płotu. Projekt, choć ślamazarnie i z półrocznym poślizgiem, zmierzał jednak do końca. Trzeba było z tej sytuacji jakoś wybrnąć, a ponieważ architektka była zaprzyjaźniona z moim dobrym znajomy, trzeba było sprawę załatwić nawet wiedząc, że projektu nie zrealizuję. Jadąc na majówkę rozważyliśmy z żoną możliwe scenariusze i uknuliśmy plan ich realizacji.

 

 

O ustaleniach i planach opowiem jednak już w następnym odcinku…

dr_au

Koncepcja #3

 

Skoro się już rozgadałem i zacząłem opisywać kolejne koncepcje powstające u kolejnych architektów, pora na koncepcję nr 3. Niestety, ponieważ swego czasu wykasowałem wszystkie posty dotyczące tego projektu, muszę posiłkować się pamięcią. Innymi słowy pora na kolejny premierowy odcinek.

 

 

Koncepcja nr 3 powstała jako pierwszy owoc współpracy z nową panią architekt. Osobą już starszą i doświadczoną. Niestety od samego początku współpraca zgrzytała, tj. nie mogliśmy się dogadać. Po pierwsze nie umiała zrozumieć, dlaczego chcę mieć dom bez garażu. Po drugie nie akceptowała sposobu powiązania parteru z poddaszem, jaki z kolei ja preferowałem. Jesteśmy małą rodziną i choć strefę dzienną należy oczywiście jakoś oddzielić od sypialni, nie potrzebny nam dom, w którym będziemy się szukać. Dlatego preferowanym rozwiązaniem było zlokalizowanie schodów przy pokoju dziennym i do tego powiązanie obu poziomów małą pustką. Tymczasem architektka uparcie przesuwała schody daleko od salonu i mocno separowała oba poziomy. Trzecim problemem było to, że nie czuła klimatu nowoczesnych stodół - po prostu nie podobała jej się ta architektura. Czwartym i najważniejszym problemem była niezgodność charakterów.

 

 

Cóż można powiedzieć o koncepcji nr 3. Była wynikiem przepychanki pomiędzy mną a architektką. Przypadkowym wynikiem przeciągania liny w dwie strony. Układ funkcjonalny był taki sobie, Tzn. był przeciętny i miał potknięcia, takie jak sposób umieszczenia kominka (na trakcie komunikacyjnym i "osi widokowej"), brak pomysłu na umieszczenie kanapy w salonie, przerosty komunikacji itp. Z zewnątrz dom był po prostu brzydki. Pamiętam jakieś takie surrealistyczne spięcie pomiędzy moją żoną, a architektką, kiedy żona powiedziała "ale ten dom jest po prostu nieładny", na co usłyszała "przecież nie będzie Pani go oglądać z zewnątrz!". Czarę goryczy przelała jedna kwestia - projekt był niezgodny z MPZP w kwestii wysokości okapu, tj. architekt sugerował wykonanie projektu niezgodnie z planem zagospodarowania, twierdząc, że na potrzeby pozwolenia coś innego się wrysuje. Słowem - pierwszy z brzegu projekt gotowy dałby lepszy efekt i estetycznie, i funkcjonalnie. O zgodności z MPZP nie wspomnę.

 

 

Szczerze powiedziawszy totalna porażka, nie nadająca się do realizacji. Ponieważ architekta polecał znajomy, zaproponowałem następujące rozwiązanie - płacę za prace koncepcyjne i się rozstajemy. Architektka nie zaakceptowała tego rozwiązania i poprosiła o jeszcze jedną szansę twierdząc, że moje zbyt szczegółowe założenia podcięły jej skrzydła. Zgodziłem się. I był to oczywiście błąd.

dr_au

 

We wpisie z dnia 24-03-2012 16:16 pisałem tak:

 

 

Na początku lipca ubiegłego roku znalazłem się w sytuacji, w której po ponad 6 miesiącach projektowania nie miałem ani projektu, ani architekta, ani nawet koncepcji, za to zmarnowałem mnóstwo czasu. Przepadł zarówno jeden sezon budowlany, jak i masę godzin spędzone przed komputerem na próbie dojścia do ładu z przesyłanymi projektami. Nie był to proces przyjemny, bo nie wiedziałem, czy to ja szukam dziury w całym, czy też rzeczywiście przesyłane projekty są do luftu.

 

 

Zaczynałem rozumieć narodową miłość do projektów gotowych. Przewagą projektu gotowego jest przede wszystkim pełna kontrola nad tym, co się wybiera i co się dostaje: idziesz i po pierwsze widzisz, co kupujesz, po drugie - masz to od razu i jeszcze z prawdopodobieństwem, że wcześniej budujący wyłapali najważniejsze błędy w projekcie. Pewnie i ja bym kupił projekt gotowy, gdyby nie jeden zasadniczy problem. Mianowicie nie znalazłem jeszcze projektu gotowego, który łącznie: a) podobałby mi się, b) był odpowiedniej wielkości, c) miał sensowny rozkład funkcjonalny, d) spełniał warunki określone w MPZP, e) wpisywały się jakoś na działkę. A więc mimo przeglądania katalogów i tak nie było wyjścia - potrzebowałem ARCHITEKTA.

 

 

Jeden delikwent się przewinął jeszcze pod koniec współpracy z poprzednim biurem. Tym razem byłem ostrożniejszy. Pana zdyskwalifikowało nieco natrętne wypytywanie o cenę działki, na której ma powstać projekt, a następnie przedstawiona później słona wycena prac projektowych. Do tego chyba nie był nigdy dobrym handlowcem, bo zamiast przekonać mnie, że jest świetny, w czasie wzajemnego obwąchiwania dał pokaz pesymizmu i przyznał się do braku doświadczenia (w skrócie "tak, projektowałem w zasadzie tylko rozwiązania w centach handlowych i była to obrzydliwa robota, a teraz chcę spróbować zaprojektować dom" - totalna porażka). Zebrałem też kilka adresów z sieci i zacząłem się przyglądać pracom poszczególnych pracowni.

 

 

Ostatecznie zadecydował przypadek. W czasie wizyty u znajomego w Bielsku zeszło na moje problemy z architektami. Dał mi namiary na architektkę, która projektowała dom jemu. Dom, który może nie oszałamiał awangardą, ale był bardzo dobrze usytuowany na działce i bardzo wygodny. Stwierdziłem, że jeżeli kogoś brać, to takiego, co zaprojektował w swoim życiu kilka domów i - co więcej - te kilka domów zostało zrealizowanych.

 

 

[...]

 

 

Po roku niezbędny jest mały komentarz Wykazywałem wówczas, czyli w marcu 2012 r., pewien optymizm (kto ciekaw, odsyłam do oryginalnego wpisu). Koncepcja nr 4 się rysowała i miała być lada dzień składana do pozwolenia, więc liczyłem na szybkie zakończenie moich bojów.. Jak się okazało, i to przypuszczenie było błędne...

dr_au

Koncepcja #2

 

Wpis z 20-03-2012 18:11

 

 

Jak to więc było z koncepcją nr 2? Na pewno była lepsza od nr 1. Co wytrwalsi czytelnicy pamiętają może pomysł parterowego domu w kształcie litery C, z patio pośrodku. Miał być on usytuowany na działce mniej więcej tak:

 

 

http://farm8.staticflickr.com/7036/6854346678_90055c54c8.jpg" rel="external nofollow">http://farm8.staticflickr.com/7036/6854346678_90055c54c8.jpg

 

 

Tym razem pozostawiłem architektowi możliwie dużą swobodę twórczą licząc na kreatywne rozwiązania i określając tylko z grubsza program funkcjonalny. Dlaczego tym razem się nie udało? Powodów było kilka.

 

 

Przede wszystkim pomysł na dom był może i dobry, ale nie na tę działkę. Już po otrzymaniu pierwszej koncepcji zaczęliśmy się dopytywać, czy dom parterowy, zwłaszcza tak rozległy, zmieści się na działce. Dostaliśmy odpowiedź, że oczywiście tak. No i faktycznie zmieścił się. Sęk w tym, że na styk i wypełniając niemałą działkę niemal w całości. Sytuując dom 6 m od granicy zachodniej, od północy zostawało 4,5 m, od południa też 4,5 m, a od wschodu szalone 12,5 m. Do tego nie bardzo było gdzie zrobić dodatkowe miejsca do parkowania, a dodam, że uliczka przy domu jest na tyle wąska, że parkowanie gości na ulicy nie wchodzi w rachubę. Również w tym wypadku orientacja wobec stron świata była taka, że raczej na światło słoneczne w pokojach nie było specjalnie co liczyć. Znów dom, który się sam zacienia.

 

 

Drugim problemem była wysokość. Architekt zaprojektował dom wyjątkowo rozległy. Więc – skoro na działce był spadek, to albo sytuowałem dom poniżej poziomu ulicy obniżając jeszcze dodatkowo w kilku miejscach, poziom działki, albo robiłem bardzo wysokie ściany fundamentowe i podnosiłem całość. Przy bardzo niskim w założeniu domu parterowym pierwsze mi się nie uśmiechało, drugie powodowało straszne koszty.

 

 

Kolejną sprawą były media. Trzeba je oczywiście byłoby przełożyć i kosztami przekładni zaczynałem się już wówczas interesować. Molestowanie architekta co do kosztów niewiele dało i koniec końców o tym, ile to może kosztować dowiedziałem się sporo później.

 

 

To były jednak problemy poboczne. Kwestie usytuowania domu wyszły mi n. dopiero po dłuższym czasie, kiedy miałem czas pojechać na działkę i spróbować sobie wyobrazić co będzie w każdym przypadku za oknem. Współpraca tak czy owak zaczynała się coraz gorzej układać, a ton maili (hmmm… również moich) robił się mało sympatyczny.

 

 

Czarę goryczy przelały problemy z bryłą. Mam wrażenie, że po wymęczeniu układu funkcjonalnemu nikt już nie miał serca zaprojektować tego domu od zewnątrz. Efektem były tak „genialne” rozwiązania jak umieszczenie wejścia w dosyć szerokiej i głębokiej na prawie 2 wnęce (właściwie w tunelu) o wysokości… 2,1 m. Poza zaprojektowaniem wejścia do domu w „tunelu”, pomieszczenia w skrzydłach domu zostały zaprojektowane na wysokość 2,5 m, podczas gdy z założenia miało to być 2,9 m, rysunki 3d ze sketchupa nie zgadzały się z rzutami, tuszując pewne braki symetrii, itp. itd. Mówiąc krótko – zaczęło się od paru sensownych pomysłów. Jednak od pewnego momentu komuś kompletnie się nie chciało i zrobił projekt maksymalnie na odwal się, byle coś oddać. W wyniku tego trafił mnie z kolei szlag i współpraca definitywnie się zakończyła.

 

 

Współpracę łatwo było zakończyć, ale trzeba było znaleźć kolejnego kandydata do zaszczytnej roli projektanta naszego domu. O tym opowiem w następnym odcinku, ale teraz pora na morał. Morałem jest to, kiedy powinny pojawić się dzwonki ostrzegawcze przy współpracy z architektem:

 

 

 

  • kiedy kompletnie ignoruje (dodajmy: możliwe do realizacji i sensowne) założenia otrzymane od klienta i np. zamiast pomieszczeń wysokich, projektuje obórkę.

     

  • kiedy przestrzeliwuje się z metrażem o kilkadziesiąt-kilkaset metrów w stosunku do założeń (oczywiście zakładając, że klient nie zażyczył sobie domu, który można by zrealizować wyłącznie w przestrzeni nieeulidesowej i podane przez niego parametry jakoś się schodzą uwzględniając komunikację).

     

  • kiedy projektuje pomieszczenia niepotrzebne (np. 30 m2 strych z wejściem przez łazienkę) i dziesiątki metrów komunikacji w sytuacji, w której ważne pomieszczenia domowe (np. wspomniana łazienka, pralnia czy garderoba) są wyraźnie za małe.

     

  • kiedy nie chce mu się wybrać na działkę i unika spotkania się tam z klientem.

     

  • kiedy gwałtownie przymawia się o zaliczkę.

     

  • kiedy na pytanie o koszty budowy podaje kwotę trzykrotnie wyższą od kosztów budowy domu spisanych przez znajomych klienta.

     

  • kiedy proponuje jako oczywistość rozwiązania sprzeczne z planem zagospodarowania przestrzennego (przypominam, że ponieważ na papierze wszystko się zgadza, ryzyko takiego rozwiązania ponosi wyłącznie klient, a architekt może umyć ręce).

     

  • kiedy mu się parter z poddaszem nie chce zejść i np. na schody trzeba by wchodzić w kucki.

     

 

 

I wreszcie – jeżeli wystąpi któryś z powyższych elementów i do tego efekt pracy jest niesatysfakcjonujący, pod żadnym pozorem nie dawać drugiej szansy. Ja straciłem na szczęście tylko czas. Zarówno w wyniku opóźnienia budowy jak i dziesiątek godzin przeznaczonych na śledzenie błędów w projektach i próby znalezienia dla nich rozwiązań.

dr_au

Koncepcja #1

 

Wpis z 20-03-2012 12:18

 

 

Oczywiście z gustami i potrzebami klientów różnie bywa. Szczególnie, że czasem czego innego chcą, a co innego deklarują. Architektka, która była trzecia w kolejności , opowiedziała mi kiedyś o pewnym jej kliencie, który przyszedł do niej chcąc nowoczesny dom z płaskim dachem i dużymi przeszkleniami. Pod taki projekt uzyskał WZ. Po 8 miesiącach pracy skończyło się jednak na zmianie WZ i zaprojektowaniu domu z mansardowym dachem z lukarnami i pseudokolumienkami.

 

 

Opowiadając o koncepcjach, które przewinęły się przez mój komputer i deski projektantów nie mam więc zamiaru pastwić się nad nimi pod względem estetycznym. Bo jednemu się będą podobać, a innemu nie. Skupię się na tym, co można nazwać obiektywnymi nieprawidłowościami wykonanej pracy. Warto o tym napisać z prostego powodu. Dojście do tego, co jest nie tak za każdym razem zajmowało nam sporo czasu. Może więc komuś przyda się ten opis przy ocenie tego, co sam dostaje od architekta.

 

 

Nie chcę tu zamieszczać rzutów i rysunków od architekta, skoro koncepcji ostatecznie nie przyjąłem. Muszą więc wystarczyć moje bazgroły pokazujące ideę domu. Koncepcja nr 1 przedstawiała się więc mniej więcej tak:

 

 

http://farm7.staticflickr.com/6046/6853444412_9d4208d020.jpg" rel="external nofollow">http://farm7.staticflickr.com/6046/6853444412_9d4208d020.jpg

 

 

Dom z poddaszem użytkowym w kształcie litery L. Garaż jest oznaczony jako 1, jak 2 oznaczony jest salon, umieszczony na przestrzał na osi wschód-zachód. Na południowym krańcu dwa gabinety, w rogu litery L kuchnia i jadalnia. Zgodnie z założeniem „laska” litery L to nawiązanie do istniejącej linii zabudowy, natomiast podstawa oskrzydlać miała ogród z wystawą południową. Oczywiście wersji, podwariantów i analiz była cała masa. Skończyło się jednak na niczym. Co było nie tak? Całkiem sporo, aż w punktach to napiszę.

 

 

 

  1. Najważniejszym chyba problemem był brak pomysłu na poddasze. Tzn. po przyciśnięciu, skąd się wzięła taka ścianka kolankowa i czy nie ma tu ryzyka, architekt powiedział po prostu, że inaczej się zaprojektuje (zgodnie z planem), a inaczej wykona (niezgodnie z MPZP), bo jest to powszechna praktyka.

     

  2. Orientacja wobec stron świata i usytuowanie na działce. Tu nic nie grało. W teorii wszystko wyglądało OK, gorzej było w praniu. Usytuowanie budynku było takie, że pozostawiona wolna część ogrodu od frontu praktycznie cały dzień pozostawałaby w cieniu. Bo do południa cień rzucałby dom, a po południu drzewa od południa i zachodu. Dosunięcie domu do wschodniej granicy ograniczało widok na tę stronę (bo zaraz za oknem byłby płot, prawdopodobnie z jakimś żywopłotem). Usytuowanie gabinetów powodowało, że okna wychodziły wprost na żywopłot. Od południa okna pokoju na poddaszu wychodziły wprost na dach sąsiada. W dodatku jadąc do domu widziało się przede wszystkim jego tył i długą lufę garażu. Front i atrakcje wizualne z tym związane były praktycznie niewidoczne aż do wejścia na działkę. Słowem – sposób ustawienia domu eksponował wady działki a tuszował jej zalety. A powinno być odwrotnie.

     

  3. Mimo budowania niezgodnie z planem poddasze było tak sobie ustawne. Łącznie z tym że przejście antresolą nad salonem miało wysokość ponad 1,8 m tylko na szerokości 1 m. Więc osoby z lękiem wysokości i solidnym wzrostem (czytaj: ja) miałyby pewien problem z przejściem antresolą.

     

  4. Sama powierzchnia parteru po podłodze wynosiła 180 m2 przy założonej maksymalnej powierzchni całego domu 250 m2. Aż dziw na co te metry szły, bo pokoje były przeważnie mniejsze od naszych dyspozycji, a garaż na dwa samochody miał np. 32 m2 i był generalnie sporo za mały.

     

 

 

Do tej pory, jak sobie to przypomnę, to trochę mnie to złości. Nie posądzałbym architekta o brak zdolności czy fachowości. Obstawiałbym raczej katastrofalne zlekceważenie zlecenia. Żeby nie było wątpliwości – ustalone wynagrodzenie odpowiadało stawkom rynkowym.

 

 

Po niezliczonych próbach wyprostowania tej koncepcji od umowy odstąpiłem. Spotkaliśmy się i biuro poprosiło o jeszcze jedną szansę. Na swoje nieszczęście zgodziłem się. Jak nietrudno się domyśleć był to błąd, ale o tym w następnym odcinku.

dr_au

 

Wpis z 20-03-2012 10:22 z małymi skrótami

 

 

Na przebieg prac projektowych wpłynęły dwa ograniczenia (właściwie dwa i pół). Pierwsze wynika z planu zagospodarowania przestrzennego, wspominałem już o nim. Otóż krawędź okapu nie może być wyżej, niż 30 cm nad podłogą drugiej kondygnacji. Może to zabrzmi głupio, ale kiedy kupowałem działkę, nie zdawałem sobie sprawy, jak poważne jest to ograniczenie.

 

 

Jak widać jeżeli ścianka kolankowa ma mieć sensowną wysokość a wnętrze nie przypominać namiotu, niezbędne jest zrobienie odpowiednio szerokiego okapu. Mnie podobają się domy z dachem bezokapowym, raczej wyższe, niż niższe, w dodatku dosyć wąskie. Np. ten:

 

 

http://farm7.staticflickr.com/6181/6124465207_95d0a7db26.jpg" rel="external nofollow">http://farm7.staticflickr.com/6181/6124465207_95d0a7db26.jpg

 

 

I sporo czasu musiało upłynąć, zanim dotarło do mnie, że tego rodzaju projekt jest nie do zrealizowania przy tych ograniczeniach, jakie wynikają z planu zagospodarowania, a ściśle – może i jest, ale poddasze będzie raczej niefunkcjonalne. No chyba, że zdecyduję się świadomie budować niezgodnie z planem. Ale na to nie miałem i nie mam ochoty.

 

 

Drugie ograniczenie wynika z usytuowania działki względem stron świata. Tu znów potrzebny jest rysunek:

 

 

http://farm6.staticflickr.com/5257/5407462045_d347d0e35d.jpg" rel="external nofollow">http://farm6.staticflickr.com/5257/5407462045_d347d0e35d.jpg

 

 

Działka oznaczona jest czerwonym konturem. Dłuższy bok ma około 42 m. krótszy 28. Południe jest na dole. To, czego na tym zdjęciu nie widać, to nachylenie i specyficzne zadrzewienie. Działka jest na lekkim stoku północnym. Pomiędzy południową a północną granicą różnica poziomu wynosi około 1 m. Wzdłuż granicy zachodniej, po drugiej stronie drogi (a więc na działce sąsiada) rosną dosyć wysokie drzewa liściaste, które w lecie zacieniają działkę mniej więcej od godziny 18. Wzdłuż północnej granicy rosną wysokie i stare brzozy. Wzdłuż granicy południowej posadzone są natomiast świerki, które trochę dziwnie wyrosły, bo w zachodniej części są wyraźnie wyższe niż w części wschodniej. Wygląda to tak:

 

 

http://farm6.staticflickr.com/5190/5768005277_8e637d956c.jpg" rel="external nofollow">http://farm6.staticflickr.com/5190/5768005277_8e637d956c.jpg

 

 

Na drzewa liściaste nie mam wpływu. Świerki w ostateczności mogę wyciąć, choć już swoje lata mają i wolałbym je oszczędzić. Niemniej taka konfiguracja powoduje, że światło słoneczne na działce jest od strony wschodniej i południowej, ale już nie od zachodniej. Dodatkowo ładne widoki są na osi wschód-zachód i można się spodziewać, że na tej osi widok będzie nadal ładny nawet za lat parę. Na wschód łady widok jest już z kondygnacji naziemnej. Na zachód tylko, jeżeli wyjdziemy nieco wyżej – z poziomu ziemi widać co najwyżej krzaki. Na północ może coś będzie widać, a może nie, zależy od tego, co ostatecznie sąsiad wybuduje od tej strony. Na południe widok jest wyłącznie z drugiej kondygnacji, jeżeli wyjdzie się ponad poziom świerczków i ustawi dom tak, żeby nie wypadał akurat na dach sąsiada po lewej (tego z czerwonym dachem na zdjęciu powyżej). Z kondygnacji naziemnej widać co najwyżej rzeczone świerczki.

 

 

A co z tą połówką ograniczenia? To sposób przeprowadzenia mediów. Mianowicie prąd i woda do sąsiednich działek biegnie wzdłuż północnej granicy działki, ale w odległości około 6-7 m. od niej. Nie da się zbliżyć mediów do granicy północnej, ponieważ przy przekopywaniu ich można by uszkodzić system korzeniowy brzozy, który jest dosyć rozległy, ale płytki. Oczywiście media można przełożyć, ale wbrew pozorom nie jest to tanie przedsięwzięcie, ponieważ trzeba by je poprowadzić wzdłuż granicy północnej i południowej, co razem daje nieco ponad 80 m wody i prądu do poprowadzenia. Wraz z niezbędnymi pracami projektowymi zostało to z grubsza wycenione na jakieś 15-20 tyś.

 

 

Rozpisuję się o tym tak obszernie, dlatego że właśnie ograniczenia planu i uwarunkowania lokalne działki były główną przyczyną przepychanek z architektami. W następnych odcinkach postaram się pokazać, co było nie tak i dlaczego tyle pracy powędrowało do kosza.

dr_au

 

Moje budowlane boje szły sobie ładną prostą i przemyślaną drogą dopóki nie napotkały na przeszkodę w postaci projektu. Ponieważ wywody na ten temat w dzienniku(-kach) na skutek nawiązywania i zrywania współpracy z kolejnymi architektami i związanego z tym usuwania ich produkcji z uwagi na prawa autorskie, są mocno niekompletne, pora dziś na odcinek premierowy.

 

 

Właściwie od samego początku nie ulegało wątpliwości, że chce projekt indywidualny. Sorry Winnetou, ale gotowe projekty w przytłaczającej większości nie podobają mi się. Teraz jest nieco lepiej i można trafić wśród gotowych projektów na coś ciekawego, ale trzy lata temu nie byłem kompatybilny estetycznie z tym, co można było znaleźć w katalogach i na WWW producentów projektów gotowych.

 

 

Chciałem dom prosty i niezbyt duży, ale z ciekawie zaaranżowaną przestrzenią. Innymi słowy - chciałem ciekawą architekturę za do wybudowania za relatywnie nieduże pieniądze.

 

 

Sam program funkcjonalny miałem dosyć dobrze poukładany - wiedziałem jakie pomieszczenia chcę, jakiej wielkości, jak powiązane ze sobą, jak ma być zorganizowana strefa dzienna, miałem założony odpowiedni procent powierzchni na komunikację. Ze względu na ograniczenia planistyczne założenia przewidywały też wariantowość w odpowiednich miejscach (np. podziału funkcji pomiędzy poddasze, a parter), jak również w miarę spójne przykłady tego co lubię i czego nie lubię. "Specyfikacja" liczyła sobie stron kilka, nie ma sensu jej w tej chwili wyciągać, W każdym razie można ją było sensownie zrealizować.

 

 

W "harmonogramie" życiowo-budowlanym przewidywałem na prace projektowe jakieś 3-4 miesiące i skoro bardzo dobrze wiedziałem, czego chcę, w ogóle nie brałem pod uwagę niepowodzenia. Nie przypuszczałem, że zadanie okaże się tak trudne, zaliczę z nim 1,5 roku poślizgu, będzie mnie kosztować jedną przyjaźń i jedną znajomość, a ostatecznie projekt będzie mnie kosztował znacznie taniej, niż początkowo zakładałem. A później i tak w nim coś pozmieniam. Jednak życie lubi płatać figle. N'est-ce-pas?

 

 

W największym skrócie - obecnie budowany dom jest 6 (słownie: szóstą) koncepcją, nie licząc wariantów pośrednich i zrealizował ją piąty architekt, który zabrał się do tego dzieła.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...