W sobotę pierwotnie mieliśmy zalewać o 8 rano ale w nocy w piątek zadzwonił pan W, że nie da rady skończyć więc trzeba przesunąć na 11 bo we dwóch tylko kończą. Dodam, że był to ostatni dzień kiedy mogłam wziąć tańszy beton, do tego tylko do mnie miał beton jechać i przesuwanie godziny spotkalo się z dezaprobatą pani z betoniarni. Jednak jako stały klient i wogóle to jakoś się udało.
Kierbud sobie wcześniej przyjechał odebrać zbrojenie, a tu coraz mocniej pada. Dzwonie do pana W czy odwoływać, on że nie bo może przestanie padać. Ruszamy na działkę, a tu nadciąga zapowiadany huragan EMMA Zajechaliśmy pracownicy na górze ledwo stoją na nogach (od 4 rano, a wcześniej robili do 24 w nocy), za chwilę widac na ulicy pompę, leje jak z cebra, ja już cała mokra - bo sprzątamy rzeczy które mogą pofrunąć, przykrywamy piach foilią itp.
Deszcz zalewa mi oczy, moj M biegnie do pompy -nie może wjechać, zakopuje się w błocie a do tego jest pod górę, zaraz nadjeżdża beton. Kilka prób i nic, dzwonimy do betoniarni, krotka wymiana zdań i decyzja wołamy koparę, kierowcy mówią że i tak nie wjadą, jęczą że powinni siedzieć w domu a nie babrać się w blocie - trochę ich rozumiem ale mnie nie uśmiecha się płacić za friko.
Krajobraz przypomina sceny z filmu katastroficznego, ja w błocie i mokra do hmm majtek. Biegne do pana W, że beton nie wiejdzie, że chyba odwołamy ale pan W patrzy nieprzytomnie i dalej coś robi na górze, dałam spokój i prawie rycząc zamknęłam się w aucie do suszenia. Hardcore na całego.
W miedzyczasie mój M odebrał telefon od szefa betoniarni, mówi mu, że odwołaliśmy kopare bo kierowcy nie chcą wjeżdżać. Szef każe im czekać na koparę, więc dzwonimy znów po koparkowego. Przyjeżdża za chwilę i wciąga po kolei wozy w ciągu 10 minut teraz już bez przeszkód w ulewnym deszczu zalewany jest STROP, coś na co czekałam a teraz przeklinałam do żywego. Wykonawcy są tak zmęczeni, że działają jak roboty, boje się że spadną, dobrze ze mój M tam biega i cąły czas patrzy. Strop zalany, kopara jak wciągnęła tak wyciągnęła z powrotem wozy. Byłam zła bo starciliśmy 1,5 godz. słuchając kierowców i biegając za nimi żeby nie rezygnowali. Dałam im jednak sporo na piwo a kopara zainkasowała 100 zeta. Pojechałam chora i się dorobiłam, mam nadzieję że było warto...