Było cudownie Ale minęło..... Po powrocie w październiku do twórczej rzeczywistości ( yeah ) pierwsze dni października spędziłam na dostawaniu szału od wyczekiwania na sądny i niesądny dzień 15 października.
Dnia 14 października po południu, łaziłam po działce, sprawdzałam czy z fundamentem wszystko w porządku i ogólnie robiłam wszystko aby już był 15. Jakież było moje zdziwienie - a tu na mojej "autostradzie" jedzie sobie duuuży samochód dostawczy
Kierowca - czy tu będzie montaż jutro?
Ja - tak
Kierowca - bo ja miałem być jutro, ale trasa poszła szybciej i jestem wcześniej
Ja - aha
Kierowca - to ja sobie tu zaparkuję i popilnuję towaru i poczekam do jutra.
Ja - oczywiście, dobrze.
A rozmawiając wyglądałam chyba dokładnie tak :
Wieczorem znów wyglądałam tak : (aby mi tak nie zostało )
Dlaczego? Leżę sobie już w łóżeczku około 22 a tu telefon:
Sąsiad - Proszę Pani po ulicy jeździ duży TIR, jeździ tak od godziny tam i z powrotem. Jest na zagranicznych rejestracjach. A ja wie Pani też jestem kierowcą i wiem jak to jest się zgubić, więc podeszłem do niego, a on się pyta o Panią, daję telefon...
Ja - tak?
II Kierowca - U Pani jutro ten montaż Haas (tłumaczenie z czeskiego)?
Ja - tak
II Kierowca - bo Ja już jestem i poczekam do jutra na placu
Ja - dobrze
II Kierowca - ten Pan pokazał już mi gdzie mogę zaparkować. To ja będę spał w samochodzie.
Ja - Dobrze, dobranoc.
A tyle się nasłuchałam o nierzetelności co do terminów i godzin firm budowlanych, nagminnych spóźnień itp - a tu takie niespodzianki. Są przed czasem !!! Więc właśnie obalono mi mój stereotyp