Trochę o weekendowym wypadzie na wieś...
pogoda jaka była każdy pamięta...
a więc lało jak nie przymierzając z cebra...
zimno, mokro,
nie sprzyjało za bardzo planom porządków :)
zwłaszcza, że wybraliśmy się ze szkodnikami,
a utrzymać takich dwoje w miejscu jednym,
to jak starać się zagonić stado bawołów do komórki metr na metr...
no więc szkodniki latały i wariowały,
my robiliśmy zdjęcia i inspekcje
wizualno organoleptyczną
i tak:
w domu jako taki porządek, strop na pewno w części do wymiany,
tej drewnianej części
bo w dwóch miejscach kapie przez dach i poprzez bezpośredni kontakt z wodą podłoga tak jakby nam zmienia stan skupienia
ze stałego gruntu pod nogami w bardziej kruchy...
kilka belek do wymiany ze względu na właśnie nieszczelności dachu...
jak reszta, to się okaże po demontażu...
Osobisty małż znalazł na strychu truchło dosyć pokaźnych rozmiarów i całkiem niezła kolekcję gówienek,
które to zapewne zostawiło truchełko jak jeszcze truchełkiem nie było
ogólnie na strychu dosyć zacisznie i ciepło
na dole ściany w większości ok, opukane i ostukane
w jednym pokoju gorzej, bo pęknięcie spore, więc pewnie ta część ściany do remontu pójdzie poważniejszego
podłogi poskakane i opukane
i też raczej nie budzą zastrzeżeń pod względem stanu bez próchnicy i wilgoci
w jednym pokoju kilka desek do wymiany, pod oknem ,
pewnie lało się przez nie i się rozsypują pod stopami
piwnica pod domem do przeróbki
a przynajmniej wejście do niej,
jak bunkier, wąska i mała
i jedyną osobą która może wejść do niej normalnie po człowieczemu
tzn schodząc po schodach przodem i wyprostowanym będąc
jest nasz najmłodszy Gapeć... 4 letni
reszta musi się wczołgiwać tyłem inaczej nie ma bola...
klaustrofobiczne przeżycie
nasza przyszła łazienka to niestety pięta achillesa tego domu :)
syf koncertowy
wilgoć, pleśń i brzęk łańcuchów...
i odkryty schowek w podłodze
studnia została komisyjnie zabezpieczona nową kłódką,
a szkodniki odpowiednio przeszkolone,
żeby nie zbliżały się na wszelki wypadek do niej
jest głęboka jak czort...
woda czysta na tyle na ile nam się udało to ustalić
określając jej stan na podstawie wąchania i macania
i biorąc poprawkę na fakt
wyciągnięcia jej w zardzewiałym wiaderku ))
Kurnik okazał się zwykłym pomieszczeniem gospodarczym
ale zbudowanym tak no niezbyt dokładnie,
w każdym razie idzie do rozbiórki
przy stodole kotłownia ))
znaczy składzik na węgiel
czysto i w porządku
znaczy oprócz brudu węglowego całkiem nie wilgotno i porządnie :)
sama stodoła to cud miód i ultramaryna...
mi się podoba do wypęku normalnie...
nie obyło się bez prawie wypadku...
kiedy podpuszczona przez Dziuba - Gapcia zwiedzając stodołę
przeszła przez deski zakrywające wejście do piwnicy
i jedna deska się zarwała,
na szczęście 4-latka niespełna...
nie waży dużo i zanim sama się zdążyła przestraszyć, lub wpaść do środka znalazła się już po drugiej stronie... :)
Piwnica pod stodołą zdecydowanie większa i sympatyczniejsza :)
stan stodoły pozwala
- po uprzednim uprzątnięciu grabi, taczek, siana, słomy i czego tam jeszcze tony zalegają... -
na urządzenie rodzinnego obiadu komunijnego Dziuba )
na połowicznie wolnym powietrzu
aaa
i działka zdecydowanie wydaje się większa teraz, jak jest tak szaro i buro i nie ma liściów :)
no i znalazł mój szanowny małżonek na działce
młodą szkółkę sosenek samosiejek...
zieloniaste małe i wyłażą spod ziemi :)
no i brzózek też kilka patyków tu i tam...
no i tyle by było z pobieżnej inwentaryzacji :)
oczywiście o garnkach dziurawych, czy spleśniałych drewienkach i innych takich nie mówię
wywiezie się je na śmietnik
zdjęcia będą jak tylko uda mi się znaleźć na tyle czasu,
żeby je zgrać i obrobić i wstawić i opisać :))
:)
komentarze - http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=124645.htm" rel="external nofollow">TUTAJ