Oczywiscie w piatek nie przyciagneli betoniarki... Skad ja wiedzialem, ze tak bedzie. Majster zadzwonil w piatek przed 22, ze beda w sobote pomiedzy 8 a 9 rano, oraz zeby zamowic dwa, trzy worki cementu ??!! Po telefonicznym opieprzu stanelo na palecie cementu.
W sobote razem czekalismy na dzilace od 8 do 9.00. Oczywiscie nie przyjechali :) Zebralismy sie do domu, z postanowieniem, ze jesli nie przyjda w sobote, zaczynamy szukac nowej ekipy.
Przed 12.00 dzwonek do drzwi, a jakze.... w drzwiach majster z tekstem, ze oni przyjechali na budowe, a tam nic nie ma, zadanego cementu....
Oj, dostalo sie majstrowi... chyba zrozumial, ze MY placimy, MY wymagamy. Bo tak naprawde to nie chodzilo o to, ze przyszli nie po dwoch tylko po czterech tygodniach, ale o to, ze powtarzali, ze pojutrze to juz na pewno beda, a my glupi wierzylismy i umawialismy kolejnych fachowcow na terminy, ktore teraz sie obsunely. Oczywiscie, w sobote ich wygonilem z budowy... "Panowie, zapraszam w poniedzialek...".
Umowilem sie z majstrem na za dwie godziny na budowie w celu ustalenia, czego potrzebuja na poniedzialek, bo HDS nie bedzie wiozl samego cementu tylko po to, zeby za dwie godziny okazalo sie, ze zabraklo im cegiel...
Jak przyjechalismy za dwie godziny na budowe, majster juz dokladnie wiedzial (miaj spisane na karteczce) czego bedzie potrzebowal na poniedzialek :)
Znaczy sie, majstra trzeba czasem porzadnie opier***, wtedy wie, ze nie jest jedyny, ktory moze wykonac okreslona robote.