Wczoraj zakończył się kolejny etap naszej budowy - STROP ZOSTAŁ ZALANY
Tym razem to ja musiałam wziąć sobie dzień wolnego i dyżurować na działce. Wszystko zaczęło się o godz. 8 rano, bo o tej godzinie umówiliśmy się z kierownikiem budowy. Kilka minut po ósmej przyjechała też nasza ekipa. Kierownik pomierzył, posprawdzał, przywiózł nam też wibrator do betonu, okazało się, że wszystko jest w miarę ok. Betoniarka była zamówiona na godzinę 15.
O godzinie 14 było już wszystko przygotowane do zalewania betonem.
Godz. 15 - trzeba polać wodą deski, bo zaraz przyjedzie beton.
Godz. 15: 30 – gruchy z betonem nie ma.
Godz. 16 - gruchy z betonem jeszcze nie ma, więc telefon do betoniarni - co jest? Zalewają jakieś fundamenty - 30 kubików .
Godz. 17 - gruchy nadal nie ma, więc znowu telefon do betoniarni - okazało się, że z tych 30 kubików zrobiło się 60.
Godz. 18- gruchy nie ma. Telefon do betoniarni- długo jeszcze? - ?????? Trzeba czekać,
Godz. 19 - telefon z betoniarni – JADĄ!!.
Wszystko trwało do godziny 20:30, weszło 17,5 kubika.
W końcu po wszystkim.
Nasz wykonawca wkurzony, klnie, na czym świat stoi, bo nie dość, że z czterogodzinnym opóźnieniem to jeszcze po ciemku.
Bo jak to stwierdził " w nocy robota jest dla h..ja i kota".
Ale dla nas dzień jeszcze się nie skończył, bo o 21 pojechaliśmy do Dąbrowy Górniczej, czyli od nas to jest ok 80 km, oddać kierownikowi wibrator, więc z powrotem byliśmy o godz. ok 0:30, a dalej pojechaliśmy jeszcze polać wodą beton, więc do domu wróciliśmy na godz 1:00.
A rano trzeba wstać do pracy. Buuu