Kolejny stresujący dzień Czy to już tak będzie????
O 7 obudził mnie pan z tartaku, że jadą deski i gdzie je mają zrzucić
"Ale ja jeszcze śpię i to 20 km od miejsca zrzutu proszę Pana" Ok bedziemy o 9
Byli
Pojechałam trochę popracować, bo wypadał się pokazać w pracy choć na chwilkę Ale już o 13 zamowiła się koparka na poprawki
Po drodze na działkę odebrałam przykry telefon, że cieśla nie da rady szalowac ław bo się nie wyrobi i w tym momencie zebrały się nade mną czarne chmury - dosłownie i w przenośni
Zaczęło niemiłosiernie lać i coraz bardziej obawiałam się, że koparka też nie przyjedzie Ale wyjechała z bazy przed ulewą i przyjechała :)
Drugi koparkowy zbluzgał tego pierwszego, że odstawił fuszere i zabrał się do wybierania całości. Miałam gorącą linię z właścicielem firmy, który obiecał, że jak dziś nie dadzą rady, to jutro przyśle dwie koparki i na bank do południa wszystko wybiorą. Podobno to w ramach poprawki, ale coś mi się wydaje, że jutro bedą chcieli jakąś kasę. Zobaczymy Ale jak skasują jeszcze coś, to napiszę co to za firma będą mieli reklamę
No ale ok, będzie duża dziura i co dalej??? Zbrojarz się niecierpliwi, bo od 9 lipca ma już inną robotę, a ja robię głupią minę, bo przecież sama tego nie zaszaluje!!!!! Pojechałam do tartaku po namiary na cieśli i obdzwoniłam wszystkich świętych. Dwóch się pisze, ale dopiero od wtorku
No cóż, jak nie znajdę nikogo do tego czasu, to niech będzie od wtorku!!!!!!!!!! A przez weekend zbiorę silną ekipę i coś już zaczniemy???? Szkoda mi tylko tego weekendu w górach
Mieliśmy jechać do dzieci