Może na początek napiszę jak to wszystko się zaczeło.
Jest październik 2006 i wreszcie dostałem w pracy umowę na stałe. Więc w tej chwili już mogę się starać o kredyt w banku. Myślimy z żoną o własnym kącie. Co do jednego jesteśmy zgodni, ma to być dom a nie mieszkanie w bloku. Pech tylko chciał, że od wiosny ceny wszystkich nieruchomosci strasznie skoczyły do góry i domy które oglądaliśmy w cenie naszej zdolnosci kredytowej to były straszne ruiny. Ale szukaliśmy dalej i tak nam się zeszło do grudnia.
W końcu zrezygnowaliśmy z zakupu domu i namówiłem żonę do podjęcia decyzji, która zmieniła nasze życie pewnie na kilka lat, czyli budowę własnego domu. Jedno mieliśmy już prawie z głowy, żona była współwłaścicielką działki otrzymanej w spadku po rodzicach. Działka jest zabudowana domkiem drewnianym i budynkami gospodarczymi ale jej druga część jest tylko zajęta przez ogródek i parę drzew owocowych. A działka ma całe 921 m2.
Poczyniliśmy więc kroki żeby dokonać podziału działki. Żonie miała przypadać część niezabudowana a jej siostrze ta druga z domem.
Po zebraniu wymaganych dokumentów i mapek złożyliśmy wniosek o wydanie WZiZT odrazu na budowę domu. Dowiedzieliśmy się w wydziale architektury że to WZiZT będzie mogło być wykorzystane zarówno do podziłu działki jak i do pozwolenia o budowę.
Dnia 17.01.2007 złożyliśmy wniosek o wydanie WZiZT. Pani w dziele obsługi mieszkańca mówi że okres oczekiwania na wydanie to do 4 miesięcy. No to czekamy.