W pierwszym poście przepraszałam za chaos, dlatego nie będę się już powtarzać a zapomniałam opisać spotkanie u Notariusz w celu podpisana aktu Oj się działo...
Byliśmy 20 minut przed czasem, pojawił się też pełnomocnik sprzedającej (dzięki Najwyższemu! ). Pani Notariusz zauważyła brak sprzedającej i z krzykiem, że szkoda iż nikt jej nie poinformował, teraz musi cały akt przepisywać... Zajęło jej to 35 minut, chyba ryła ten tekst w kamieniu W tym czasie kupujący liczył kasę, która wyglądała tak:
http://images28.fotosik.pl/20/a28bc06786f076c3.jpg
Jak na amerykańskim filmie, tylko kasy mniej
Przyszła wreszcie Notariusz i zaczęła czytać, nasz prawnik zwrócił uwagę, że dla nieruchomości jest już prowadzona księga a ona w akcie powoływała się cały czas na zbiór dokumentów! NIE SPRAWDZIŁA KSIĘGI! Tego było dla niej już za dużo, rzuciła akt na biurko i stwierdziła, że dziś aktu nie podpiszemy i szkoda, że nikt jej nie poinformował, że jest już księga i jeśli nam się uda ją dowieść do 14,30 to może to spiszemy, bo ona dziś wychodzi wcześniej. Prawnik powiedział, że do jej obowiązków należy potwierdzenie przed podpisaniem aktu stanu księgi – jako staranne wykonanie pełnionych obowiązków. Wrzasnęła na niego: „kim pan w ogóle jest i co pan tu robi. Ja wiem co do mnie należy… Jak się dowiedziała, że to nasz pełnomocnik to zażyczyła sobie pełnomocnictwo notarialne i to opłacone! Prawnik powiedział, że nigdzie się stąd nie ruszymy i prosi o sporządzenie protokołu z tego co zaszło oraz o zapieczętowanie pieniędzy. Powiedziała, że ona nie będzie robić żadnego protokołu!
Gdyby nie to, że ważyły się losy naszej działki to bym sobie pomyślała, że to jakaś farsa, ktoś sobie ze mnie żarty robi…
Dzięki pomocy prawnika po 1,5 godzinie dostaliśmy odpis księgi, o 15-tej mieliśmy podpisany akt, zajęło nam to 3,5 godziny, na koniec się okazało, że opłaty za sporządzenie wynoszą 4400 zamiast 3700. Wypisy dostaliśmy dopiero w poniedziałek…
Moje wrażenia: od początku nam mówiła, że to super okazja z tą działką i żebyśmy wpłacili większy zadatek bo ktoś ją nam sprzątnie, nie zaproponowała przy umowie przedwstępnej wpisania roszczenia do księgi, nie chciała wyznaczyć terminu, była bardzo arogancka, może ja ma bujną wyobraźnię ale moje odczucie jest takie, że to ona maczała w tym ręce. Jako osoba zaufania publicznego popełniła zbyt dużo błędów – działała na naszą niekorzyść.
Może jesteśmy zbyt malutcy dla kancelarii w takim miejscu, bo po nas był Pan Kryszak.
Jeszcze jedno- jak czekaliśmy na księgę, przyszła klienkta chyba po odpis, Notariusz tak na nią wrzeszczała, że kobita wyszła z płaczem i bez odpisu.
Przestrzegam przed nią