01.01.2007
Witam!
Przez rok systematycznie zagladałam na forum i z "babską ciekawością" śledziłam poczynania Dziennikowych Bohaterów, tak sobie dumając, między jedną a drugą stronką, że fajnie byłoby mieć takie własne zapiski. Jeszcze przedwczoraj wszystko kończyło się na dumaniu, ale...
...wybija północ, płynie fala noworocznych życzeń, pojawiają się pierwsze noworoczne postanowienia :), plany na nadchodzące miesiące, rodzą się chęci pewnych zmian, pojawiają się nowe pomysły, a wśród nich ten na przygodę z własnym dziennikiem budowy i pytanie: Dlaczego miałabym nie spróbować?
02.01.2007
Ok! Pierwsze koty za płoty!
Jak wszystkie historie, Nasza też posiada "Jakiś" początek, ale o tym póżniej...
Póki co pozdrawiam i uciekam spać, bo rano praca czeka.
Za coś trzeba tę budowę kontynuować
02/03.01.2007
Uff!!! Bardzo ciężko wracać do pracy po 1,5-tygodniowym urlopie przeplatanym świątecznym lenistwem, ale najgorsze mam już za sobą. Będzie dobrze ! Oby do piątku !
Dzisiaj usiłowałam sobie przypomnieć początek Wielkiej Przygody pt.: "Kupno zaoranego poletka i budowa chatki".
Prawdę mówiąc, sama nie wiem od czego (???????) TO WSZYSTKO się rozpoczęło. Gdyby ktoś jeszcze dwa lata temu powiedział mi, że zacznę budować własny dom, to pomyślałabym, że żartuje.
Widział ktoś " blokersa z betonowej łąki " budującego dom?
Bardzo ciężko było mnie przekonać. Dodatkowo zniechęcały mnie niepowodzenia związane z poszukiwaniami odpowiedniej działki.
W każdej wolnej chwili dzielnie ruszaliśmyz Artkiem na wyprawy "turystyczno-zwiadowcze" w celach rozpoznania okolicy. I co?
Każdorazowo wracałam dobita i przerażona cenami okolicznych (czytaj: dostępnych) gruntów usytuowanych PRZEUROCZO (!) tuż przy drogach, po których śmigało całe mnóstwo rozdartych auteczek albo jeszcze lepiej, tuż przy wstędze regularnie "ujeżdżanych" torów kolejowych, bądż też w anielskim sąsiedztwie wałów przeciwpowodziowych Wisły. Te normalne działki nadające się pod budowę domu dawno juz zostały wykupione. Deprecha sięgała zenitu. Na szczęście Mój Prywatny Optymista nie poddawał się tak łatwo. Któregoś dnia przyjechał do domu zapakował mnie w samochód i wywiózł w szczere pola, na jakąś wioseczkę, o której istnieniu właśnie tego dnia się dowiedziałam.
To było lato 2005, w okolicy pięknie i cicho. Wtedy Mój Optymista powiedział, że TU kiedyś będzie stał NASZ DOM. Staliśmy tak sobie na cudzym pięknym i cichym polu, aż tu nagle... PANIKA!!!!!!!!!!- Kto powiedział, że ta ziemia jest do sprzedania?!!!!!!!!!!!!!!?????????????
cdn.