Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    119
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    151

Entries in this blog

Żonka Artka

LIWIA - dziennik budowy

Roboty zbrojarskie toczyły się swoim torem, a w międzyczasie należało zorganizować się do następnych etapów pracy.

 


Któregoś pięknego, słonecznego dnia Inwestor Artek zrobił sobie wycieczkę po marketach budowlanych. Po kilku godzinach powrócił do domku szalenie zadowolony i dumny ze swojej eskapady i zakupu, którego dokonał...

 

 


http://images11.fotosik.pl/19/bacaa01f18414691.jpg

 


http://images11.fotosik.pl/19/3d62b21ef759f22d.jpg

 


...przydatny gadżet, oj bardzo przydatny!

Żonka Artka

LIWIA - dziennik budowy

Kilka dni póżniej popłynęła kolejna porcja betonu :) i PLN .

 


Ławy zazbrojono, zalano, wyciągnięto część zbrojenia dla ścian fundamentowych i nastąpił ciag dalszy koronczarskiej roboty... cięcie, wyginanie, wiązanie, zaplatanie, itp Okazaliśmy się cierpliwą i zręczną ekipą. Wcześniej chyba nie wspominałam o tym, że budujemy metodą gospodarczą. Wszystko własnoręcznie i własnonożnie, począwszy od kopania dziur, zacierania betonu, zbrojenia, przez murarkę, wylewki i zalazki instalacji.

 


Od fundamentów, po komin, z wyjątkiem dachu, ale to już inna bajka.

 

 


Wspomniany etap prezentował się następująco:

 

 


http://images12.fotosik.pl/12/f1ad3db6b8c6903b.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/17/4f69b86f7753a864.jpg

 


http://images11.fotosik.pl/18/3d120c6c04bb848e.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/15/1abf4b46d198b3ed.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/15/8679c2e97ba794a7.jpg

 


Budżet szczuplał, a tu zaraz trzeba było szykować następna "kaskę" na zalanie ścian fundamentowych, na zapłatę pustaczków, palet cementu, itp. , ale co zrobić?

 


Zaciskamy ząbki i do przodu !!!!!!!!!

Żonka Artka

LIWIA - dziennik budowy

Dni mijały...

 

 


:) :) :) ... w międzyczasie Artek jeżdził na działeczkę "podlewać" beton, bo słonko zaczęło przygrzewać coraz mocniej.

 


Tutaj wizyta - wydanie niedzielne :) :) :) ...z nadzorującym spojrzeniem teścia.

 

 


http://images11.fotosik.pl/18/402377123d1bcc0d.jpg

 

 


Krok następny: na 30-to centymetrowym podkładzie z chudziaczka zaczęto zakładać zbrojenie ław fundamentowych.

 

 


http://images14.fotosik.pl/15/b792919efd9eddc8.jpg

 


http://images13.fotosik.pl/12/13fe5823c57607bf.jpg

 


http://images4.fotosik.pl/286/2bec63649ed4c77f.jpg

 


http://images12.fotosik.pl/12/1f34b1ed39a82ee6.jpg

 


http://images13.fotosik.pl/12/7d13e2bbad4b05bc.jpg

 


cdn.

 

 


PS. Wiadomość dla Krzysia: Bądż cierpliwy i wytrwały. Już niedługo zobaczysz ściany.

 


Pozdrawiam.

Żonka Artka

Czerwiec 2006r.

 

 


Koniec miesiąca, pogoda wręcz wymarzona, my z pozwoleniem na budowę i wciąż niegasnącym entuzjazmem, więc na co było czekać!

 

 


Najpierw pojawił się Pan "Koparkowy", niestety nie mogę powiedzieć o nim nic więcej, bo jego anonimowość była proporcjonalna do czasu zwinięcia się z miejsca zdarzenia. Szczerze mówiąc od początku jakoś dziwnie nic mu nie wychodziło, wszędzie widział problem nie do przeskoczenia. Pewnie dawno by sobie odpuścił, ale "wisiało nad nim" widmo szefowskiej ręki oraz braku zapłaty ( choćby za przyjazd na budowę). To fakt, że grunty mamy niezbyt ciekawe, gdy popada można kaloszki utopić i biegać w skarpetkach, natomiast gdy dłużej spiecze je słonko - skała, nawet łopaty nie idzie wbić. W dodatku, jakby jemu na złość, popadało dzień wcześniej i działka wyglądała mniej więcej tak:

 

 


http://images11.fotosik.pl/18/97121eee38fdf96f.jpg

 


No miał Biedaczek pecha. Szkoda tylko, że nie miał chęci do roboty. Rzekomo pracował i klął siarczyście.

 


Efekt jego kilkugodzinnej mordęgi (wynagrodzonej zreszta 5-cioma stówami naszego budowlanego budżetu) prezentował się następująco:

 

 


http://images14.fotosik.pl/8/0c2ae2f9d05a17dc.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/8/a3d091f1f46e8e05.jpg

 


Dookoła kupy wygrzebanej ziemi i korytarze (przepraszam - wykop szerokoprzestrzenny pod ławy fundamentowe) na chudy beton. Co do jakości wykonanych prac można było mieć wiele wątpliwości . Tak wiele, że w sobotę kiedy przyjechaliśmy na budowę Artek oraz Głowych Naszych Rodów (ojciec i teść) popędzili do garażu po łopaty i dawaj w labirynt, tzn. w ów cyt. "wykop szerokoprzestrzenny" , równać narożniki, wybierać ziemię tu i tam, aby całość nabrała przyzwoitego wyglądu. Czasu było niewiele, bo o 12-tej przyjeżdżała "grucha" z betonem.

 


Dzielne chłopaki, podołali!

 


Około 12:30 popłynęło 16,5 m3 betonu B10, (ale mnie bardziej podoba się:"chudziaka"), a z nim kolejne 3.300 pln Dzika radość

 


Przynajmniej tym razem ekipa była konkretna.

 


Dwie godziny póżniej, już w spokoju, można było podziwiać takie oto widoki:

 

 


http://images4.fotosik.pl/283/b6920fdbfe24a6fe.jpg

 


http://images11.fotosik.pl/17/cb2c30135c523c94.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/12/1d35d1749720d4b9.jpg

 


http://images12.fotosik.pl/11/91b0e983448b123d.jpg

 


Wszyscy odetchnęliśmy z ulga i satysfakcją :)

Żonka Artka

Pominę milczeniem wielokrotność Artkowych wizyt we wszelakich instytucjach, każdy z budujących doskonale wie o czym mówię. Podsumowując ten etap: końcem kwietnia 2005r. złożyliśmy cały wymagany niezbędnik w celu uzyskania pozwolenia na budowę. Uzbroiliśmy się w cierpliwość, bo wiedzieliśmy, że może to "CHWILKĘ" potrwać. Jakże wielkie było nasze zaskoczenie , gdy po niecałych dwóch miesiącach mieliśmy decyzję w łapkach... prawomocną i ostateczną. Nareszcie mogliśmy przejść do konkretnych działań.

 

 


W oczekiwaniu na "papierki" ekipa w składzie mężuś, budujący się obok sąsiad oraz ojcowie i teściowie całej naszej Budującej Czwórki dokonali "udoskonalenia" (czytaj: wysypania kamieniem i potraktowania jej cięższym transportem) prowizorycznej drogi dojazdowej do działek. Wcześniej była to zwyczajna polna droga, po której pomykały traktorki

 


Na początku całość nie budziła zachwytu, , co zresztą widać na załączonej fotce,...

 

 


http://images12.fotosik.pl/8/bf0ca20a69fb5a65.jpg

 


...ale po wielokrotnych przejazdach ciężkiego sprzętu, ciężarówek itp. trochę się to wszystko ubiło i nie było najgorzej. Lepsze to, niż brodzenie w błocie.

 

 


http://images13.fotosik.pl/8/cb5f5f8c6262f94e.jpg

 


W tym samym czasie zaczęliśmy też ogrodzić działeczkę.

 

 


http://images14.fotosik.pl/12/8f3eb7392636aa37.jpg

 


http://images13.fotosik.pl/11/c31e726e28d8be24.jpg

 


Potem posadziłam berberysy na długośi 50 m, w odstepach co 40 cm, (oto fragment)

 

 


http://images4.fotosik.pl/284/cb2194d17ef45039.jpg

 


Zdążyły już troszkę zarosnąć

 

 


http://images14.fotosik.pl/3/40127abebf5be0ba.jpg

 


Rozpoczęło się tyczynie pod fundamenty domku ( geodeta 250 pln)...

 

 


http://images12.fotosik.pl/8/42afbeab33a12157.jpg

 


...a potem, to już się potoczyło...


Żonka Artka

Oto Nasza LIWIA

 

 


http://images13.fotosik.pl/14/cd0f069cd8295bc8.gif

 


http://images13.fotosik.pl/14/59e9defa79aa11e3.gif

 


Elewacje:

 

 


http://images14.fotosik.pl/23/65863cb0802c98e4.gif

 


http://images4.fotosik.pl/287/df662842503a2705.gif

 


http://images14.fotosik.pl/23/af592a42b16bb1a7.gif

 


http://images12.fotosik.pl/14/fcfb52eefbc9ebb7.gif

 

 


Rzuty:

 

 


http://images14.fotosik.pl/23/f6ebe9717c9331b7.jpg

 


http://images14.fotosik.pl/23/e6126c0ed39c8e3b.jpg

 

 


2. Adaptacja projektu.

 


Ze względu na charakter pracy Artka mieliśmy ułatwioną sprawę. Wszelkich zmian adaptacyjnych "dokonywaliśmy" sami, dogadywaliśmy wspólnie co i gdzie należałoby i możnaby zmienić, a potem Artek siadał do komputera i szalał po projekcie .

 


Tutaj ukłon dla mojego zdolnego i wyrozumiałego dla moich zachciewajek projektowych Mężusia. Tym sposobem uchroniliśmy nasz budowlany budżet od niemałego wydatku.

 


Podobnie rzecz miała się z projektem zagospodarowania.

 


Nasz Liwia jest lustrzanym odbiciem pierwotnej wersji.

 


Zewnetrznie ograniczyliśmy się do zmian wyglądu zachodnich lukarn, w salonie zrezygnowaliśmy z olbrzymiej przeszklonej ściany, pomniejszone zostały okna w kotłowni i garażu. Natomiast wewnątrz... (chwilowo dostępna tylko wersja dla parteru)

 

 


Parter[

 

 


http://images12.fotosik.pl/14/1f410eee57f795d2.gif[/url]

 

 


http://images11.fotosik.pl/20/e22d7d8fb791342e.gif

 


cdn.

 

 


3. Potem nastał etap "przepychania" wszystkich papierów po odpowiednich instytucjach. Szczęśliwie mnie to ominęło. Szczerze mówiąc, nawet nie poczułam uciążliwego "procesu papierologii". Wszystkim zajął się Artek, bo miał do tego anielską cierpliwość, zdrowe podejście i dobrze orientował się w tym co robił. Mam nadzieję, że nie obrośnie w piórka po tych pochwałach, ale musiałam o tym wspomnieć, bo jestem pełna podziwu dla wszystkich, którzy załatwiają jakiekolwiek sprawy urzędowe. Osobiście zupełnie się do tego nie nadaję. Diabli mnie biorą ... te terminy...

Żonka Artka

Wrócę jeszcze do momentu tuż po zakupie działki.

 


Był grudzień 2005r., my w lekkim szoku, że wkońcu nam się udało, ale bez jakichkolwiek konkretnych planów budowlanych na najbliższe miesiące.

 


Myśleliśmy: ziemia - dobra inwestycja, jeść nie woła, czasem tylko podatek zapłacić trzeba. Poczekamy na "lepsze czasy" :), oraz przypływ... zdecydowania i gotówki, a póki co, "dobra jest" idą święta.

 


I tak minęło Boże Narodzenie, potem Sylwester, Nowy Rok...,

 


Aż tu pewnego dnia, zupełnie nieoczekiwanie Wielkie Rozpoczęcie.

 


Wszystko zaczęło się od przypadkowo kupionego katalogu z projektami - były takie śłiczne... .

 


Decyzja zapadła szybko.

 


1. Wybór projektu

 


Podobnie jak wszyscy wertowaliśmy dziesiątki propozycji. W ostatecznej rozgrywce pozostały dwa projekty: SATURN i LIWIA.

 


Osobiście obstawiałam ten drugi i zgadnijcie co zostało wybrane

 


Artek przekonał mnie do budowania, a ja Artka do Liwii .

 


Obie strony pozostały usatysfakcjonowane

Żonka Artka

Odpaliłam sprzęcik i zaczynam mą radosną twórczość. Tak na poczatek dnia :) ( biorac pod uwagę, że jest godzina 12-ta, ), przyszło mi do główki, że chciałabym uświetnić ten dziennik własną gębusią na emblemaciku. Jak mi się kiedyś uda, to mam nadzieję, że nikogo nie przestraszę , ale póki co, nie ma zagrożenia, wszyscy bezpieczni, bo jakoś mi ta "operacja" nie wychodzi. Wciąż wyskakuje informacja, że podany adres emblematu nie jest prawidłowy. Jak się z tym obejść? Tak, tak wiem, najlepiej to byłoby wpisać ten prawidłowy i byłby spokój, ale próbowałam wielu opcji i NIC!

 


POMOCY!

Żonka Artka

http://images14.fotosik.pl/2/d73b21a293f8edc2.jpg

 


Powoli zaczęliśmy "meblować" nasz kawałek ziemi. Przecież gdzieś trzeba było trzymać łopatę do wkopywania sosenek i innych badylków

 


Ta przyjemność kosztowała nas 1200 pln wraz z transportem na miejsce budowy. Przyjechał do Nas aż z Sącza.

 


Artek był cały happy . Mówił, że się opacało.

 

 

 


Oj, rozbrykałam się z tymi zdjęciami !!! Wiem, że to dziennik budowy, a nie "galeria amatorszczyzny", ale tak mnie cieszy fakt, że wkońcu mogłam dorzucić jakieś nasze fotki. No, zrozumcie, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności :). No i godzina już niezbyt twórcza :)

 


Nawet kawa nie pomogła

Żonka Artka

Prezentacji działeczki ciąg dalszy

 


Widok od strony sąsiadów, a w tle część więżby dachowej na naszą chatkę oraz wbetonowane słupki do ogrodzenia.

 

 


http://images4.fotosik.pl/281/2c79f96612df187e.jpg

 


Drzewo na więżbę nabyliśmy w Bieszczadach. Ściągnięcie go z lasu do tartaku, pocięcie i przywiezienie na budowę kosztowało nas 60% tej ceny, której żadano od nas za gotową więżbę (tylko więżbę ) w okolicznych składach i tartakach.

 


Oprócz więzby we wspomnianej cenie mieliśmy stopnie na schody, parapety oraz deski i stęple. Trudno uwierzyć, ale to prawda.

 


Trzeba szukać, szukać i jeszcze raz szukać.

 


Nie dajmy się naciągać!

Żonka Artka

http://images4.fotosik.pl/281/51af36093137b26a.jpg

 


NA PRAWO PATRZ!!!

 


Ten zaorany kawałek ziemi po prawej stronie zdjęcia to owa słynna "Nasza Niedoszła" działeczka. Ilekroć przejeżdżamy obok bolą nas serducha. Jakoś dziwnie szybko zżyliśmy się z tym poletkiem.

 


Chyba za szybko!...

 


Ale to nic! Było, minęło!

 


"Teraz jest teraz" i oto mam zaszczyt zaprezentować Państwu naszą wspaniałą działeczkę, na której już niedługo zagości LIWIA..., No a przynajmniej jej zalążek w postaci labiryntów wykopów, niezlliczonych metrów folii budowlanej ( i nie tylko), ton stali i betonów przeróżnej klasy...

 

 


http://images4.fotosik.pl/281/da4be5d38277fed4.jpg

 


To frontalny widok działeczki z wybranym humusem - to już miejsce pod domek .

 


Zdjęcie pochodzi z zamierzchłych czasów, (czytaj: kiedy fotograf zapoznawał się ze swoim sprzętem ) więc proszę o wyrozumiałość wobec operatora i jakości prezentowanego dzieła

Żonka Artka

04.01.2007

 

I całe szczęście, że Optymista do końca pozostał optymistą! Nie chciał słyszeć o innym miejscu i... dopiął swego!!!!!!!!!!!

Powolutku, "od drzwi do drzwi", z anielską cierpliwośćią i uporem maniaka wydeptał drogę do Naszego Kawałka Ziemi.

Jednak na początku wcale nie było tak kolorowo...

Odnależliśmy właściciela chętnego odsprzedać to boskie poletko. On zatrudnił zaprzyjażnonego geodetę, wszystko było na dobrej drodze, ...ale nie obyło się bez niespodzianek! Pierwotnie Naszą miała być 15 arowa działeczka z mediami tuż na wyciągnięcie ręki, z życzliwym sąsiadem za płotem i wielką, piękną starą lipą w jednym z narożników. Prawie IDEAŁ! Została wydzielona specjalnie dla nas. Wkopano słupki graniczne. Pozostawało jedynie dokonać formalności... . Czas powolutku sobie płynął, a my żyliśmy troszkę szczęśliwsi i spokojniejsi dzięki takiemu obrotowi spraw.

Jak wielkie było Nasze zdziwienie i rozczarowanie kiedy dowiedzieliśmy się pewnego dnia, że działka, którą chcemy kupić jest działką rolną. Otóż kilkanaście dni wcześniej odbyła się sesja w gminie, na której to zatwierdzano nowy plan zagospodarowania terenu. Wielmożny Geodeta,(należy dodać, że współpracujący wielokrotnie z gminą!), będący przedstawicielem wspomnianego Właściciela gruntu zaniedbał sprawę na całej linii i nie raczył ani stawić się na owej sesji, ani nawet poinformować żadnej z zainteresowanych stron. Tłumaczył się tym, że nic na ten temat nie wiedział. Najbliższa "pięciolatka" wykluczała nabycie tej ziemi. Moja desperacja sięgnęła zenitu! Miałam serdecznie dosyć i byłam święcie przekonana, że wszystko legło w gruzach. Znajomy Właściciel zaczął działać sam. Pewnego wieczora zadzwonił telefon:"Do kupienia jest działeczka na 100 % budowlana, oddalona od Naszej poprzedniej o około 180 m, więc okolica pozostaje niezmieniona. Dowolna wielkość do wydzielenia. Decyzja należy do Państwa."

Pojechaliśmy, obejrzeliśmy, kupiliśmy!

W roku 2005 Ja i Artek musieliśmy być bardzo grzeczni, bo Św. Mikołaj był, wprawdzie spóżniony (akt własności otrzymaliśmy 7 grudnia 2005r. o godz. 13:00), ale bardzo, bardzo łaskawy i szczodry !

Mamy wreszcie Nasze Miejsce Na Ziemi!

Nie jest to działka idealna, bo takie rzekomo nie istnieją, ale jest piękna i wspaniała, bo Nasza!

cdn.

_________________

Żonka Artka

01.01.2007

 

 


Witam!

 


Przez rok systematycznie zagladałam na forum i z "babską ciekawością" śledziłam poczynania Dziennikowych Bohaterów, tak sobie dumając, między jedną a drugą stronką, że fajnie byłoby mieć takie własne zapiski. Jeszcze przedwczoraj wszystko kończyło się na dumaniu, ale...

 


...wybija północ, płynie fala noworocznych życzeń, pojawiają się pierwsze noworoczne postanowienia :), plany na nadchodzące miesiące, rodzą się chęci pewnych zmian, pojawiają się nowe pomysły, a wśród nich ten na przygodę z własnym dziennikiem budowy i pytanie: Dlaczego miałabym nie spróbować?

 

 


02.01.2007

 

 


Ok! Pierwsze koty za płoty!

 


Jak wszystkie historie, Nasza też posiada "Jakiś" początek, ale o tym póżniej...

 


Póki co pozdrawiam i uciekam spać, bo rano praca czeka.

 


Za coś trzeba tę budowę kontynuować

 

 


02/03.01.2007

 

 


Uff!!! Bardzo ciężko wracać do pracy po 1,5-tygodniowym urlopie przeplatanym świątecznym lenistwem, ale najgorsze mam już za sobą. Będzie dobrze ! Oby do piątku !

 

 


Dzisiaj usiłowałam sobie przypomnieć początek Wielkiej Przygody pt.: "Kupno zaoranego poletka i budowa chatki".

 


Prawdę mówiąc, sama nie wiem od czego (???????) TO WSZYSTKO się rozpoczęło. Gdyby ktoś jeszcze dwa lata temu powiedział mi, że zacznę budować własny dom, to pomyślałabym, że żartuje.

 


Widział ktoś " blokersa z betonowej łąki " budującego dom?

 


Bardzo ciężko było mnie przekonać. Dodatkowo zniechęcały mnie niepowodzenia związane z poszukiwaniami odpowiedniej działki.

 


W każdej wolnej chwili dzielnie ruszaliśmyz Artkiem na wyprawy "turystyczno-zwiadowcze" w celach rozpoznania okolicy. I co?

 


Każdorazowo wracałam dobita i przerażona cenami okolicznych (czytaj: dostępnych) gruntów usytuowanych PRZEUROCZO (!) tuż przy drogach, po których śmigało całe mnóstwo rozdartych auteczek albo jeszcze lepiej, tuż przy wstędze regularnie "ujeżdżanych" torów kolejowych, bądż też w anielskim sąsiedztwie wałów przeciwpowodziowych Wisły. Te normalne działki nadające się pod budowę domu dawno juz zostały wykupione. Deprecha sięgała zenitu. Na szczęście Mój Prywatny Optymista nie poddawał się tak łatwo. Któregoś dnia przyjechał do domu zapakował mnie w samochód i wywiózł w szczere pola, na jakąś wioseczkę, o której istnieniu właśnie tego dnia się dowiedziałam.

 


To było lato 2005, w okolicy pięknie i cicho. Wtedy Mój Optymista powiedział, że TU kiedyś będzie stał NASZ DOM. Staliśmy tak sobie na cudzym pięknym i cichym polu, aż tu nagle... PANIKA!!!!!!!!!!- Kto powiedział, że ta ziemia jest do sprzedania?!!!!!!!!!!!!!!?????????????

 


cdn.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...