dzisiaj nasza piękna działka została ostatecznie zdewastowana. Jak sobie przypomnę jak była zielona i bujna a jak teraz wygląda...Pradziadek się w grobie przewraca.
A wszystko dlatego, że robiliśmy POŚ - ię. Niestety koparkowy inny niż ten, kóry zwykle do nas przyjezdzał, był chyba nadpobudliwy i zrył działkę tak, że aż zal patrzeć.
Wszędzie góry piachu, a rów pod drenaż miał chyba 2 metry głębokości...
Facet po prostu kocha swoją pracę...A ile się przy tym nagadał! Nie mówię już o tym, że wszystko to zamiast trwać 8 godzin ciągnęło się przez godzin prawie 14...Oczywiście jeśli oczyszczalnia będzie dobrze działać to pewnie szybko to wariactwo przeboleję...
a tak wogóle to jak widzę co u siebie robi Mayland, albo TomKa to nie widzę w sumieszans żeby kiedyś i u mnie przyszedł czas na ten etap...
w ogrodzie szaleje koparkowy z ADHD a w domu działa hydraulik. Mamy już rurki w kuchni pod podłogówkę i wyprowadzenia pod prawie wszystkie grzejniki. A także mnóstwo dziwnych rureczek i skrzynek w kotłowni. Panowie jutro skonczą a za dwa tygodnie wylewki...
Nie wiem jak to się stało, bo do końca nie byłam przekonana, ale będę mieć podłogówkę a co za tym idzie gres prawie na całym dole...czyli w jadalni, kuchni, wiatrołapie, korytarzu i wc a oprócz tego w pralni, łazience dzieci i łazience naszej na poddaszu...Ja chyba z byka spadłam, żeby robić podłogówkę w pralni, ale mąż się uparł a ja mało asertywna jestem...
w sumie to zrobiliśmy już bardzo dużo. Wiem ile jeszcze przed nami, ale nie sądziłam, że nam się uda choćby tyle...