Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    50
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    123

Entries in this blog

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Tak mnie wciagnela praca na budowie, ze calkiem zapomnialam napisac o pewnej sprawie. O sprawie banku, ktory udzielil nam kredytu.

 


Otoz dla nas uzyskanie kredytu nie bylo takie proste (w zwiazku z miejscem stalego zamieszkania i pracy). Po dlugich i zmudnych zapytaniach dostalismy dwie pozytywne odpowiedzi. Jeden z tych bankow to GE mieszkaniowy. Super sprawa, wydawalo nam sie na poczatku. Kontakt przez maila, zadnych wizyt, akzeptuja notarialnych posrednikow, transze na telefon, dowolna zmiana prac budowlanych nizalezna od charmonogramu,kredyt jaki chcemy i tylko zyc, a nie umierac! Jak sie mozna domyslec, nie tak to w koncu jest.

 


Kredyt? Obciety, bo w naszej okolicy drozej sie buduje, a taniej sprzedaje i nie interesuja ich koszty budowy (?) tylko mozliwosc ewentualnego sprzedania nieruchomosci. nieistotne tez to, ze mamy duza wieksza zdolnosc kredytowa, niz chcielismy zaciagnac.

 


Wizyty? Byla i koszt zostal doliczony do kwoty kredytu (+ procent, +lata splaty, chamstwo)

 


Transza na telefon? Bajka na dobranoc. Zawsze trzeba jechac, a ze to nie blisko, to zawsze mala wyprawa. A jak czegos brakowalo? (bo u nich zawsze czegos brakuje) to i dwa razy taka droge.

 


E-mail? Juz po e-mailach. Pierwsza kaska wplynela, zaczelismy placic i juz zero interesu.

 


No i pare innych nieprzyjemnosci. Wyleczyli nas z euforii. Tez dobrze, zaczniemy stapac po ziemi, a nie planowac i bujac w oblokach

 


A w zwiazku z ich reklama w TV, cos w stylu kredyt w pare godzin, juz dosyc sporo napisalam wczesniej.

 


Gdybysmy tylko troszke blizej mieszkali, to od razu zmienilibysmy ten bank. Ale w innym nie uznaja zadnych posrednikow, tylko wszystko trzeba osobiscie, a tu mamy problem. No odczekamy i zobaczymy, moze i na to znajdzie sie wyjscie i rada. Jak mowi moja mama?

 


"Nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo"

 


Oby.....

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

No i wiadomosc z ostatniej chwili, po niedzieli zaczynaja sie tez przygotowania do wylewek! Wiec nie mam na co czekac, tylko musze rozpoczac poszukiwania na forum albo w archiwum cos na ten temat.
Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

No i stoi sobie ten nasz "domek na lace" sam i tak w ciemnosciach. Ale z elektryka to tez roznie bywa. Juz gosciu z elektrowni, ktory wygral przetarg byl i obiecal do tygodnia przyjechac po podpis, ale musialy minac przynajmniej 2,5 zeby mu sie przypomnialo. No tak, kase to juz ma. To musielismy najpierw zaplacic, przed przetargiem. Juz wiemy, ze bedy trzy slupy i wiemy, ze w poniedzialek sprawa idzie do prezydium. Ciekawe jak dlugo bedzie czekac na rozpatrzenia. Po uzyskaniu zgody, zaczynamy!

Wracajac jeszcze do przylacza gazu to koszty sa nastepujace: pierwsze 5 m. ok. 950 zl, a kazdy nastepny 27zl. Oby tylko w tym roku to zrobli.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Przylacza to jednak bardzo kosztowna sprawa, zreszta jak sie mieszka daleko i trzeba sie liczyc z laska i nielaska "chetnych" do pomocy to i koszty sie ma.

 


Przylacze wody ciagnie sie juz troszke. Najpierw studzienka, w ktorej tak w ogole jest zegar, bo takie sa podobno nowe przepisy. Tylko do max.15m odpowiadaja wodociagi za usterki a reszta we wlasnym zakresie. My mamy chyby cos 90 do 100 m.

 


Potem bylo kopanie rowu na ruly. Strasznie ciezko. Nie dosc ze twardo (dzieki super latu) to jeszcze glina. Obled. Ale wykopane jest. No a to co doplywa, musi i odplywac. A wiec szambo tzykomorowe. I tez juz jest.

 


Teraz tylko toaletki w domu i... swietnie

 


Te to wlasnie rzeczy w domu (ogrzewanie i wode) tez musi ktos zrobic. A ceny za wykonanie - katastrofa, takie rozbieznosci. Nasz (bo rodzina) chce 50zl za punkt (ale punkt to u niego np. cala umywalka z odplywem i ciepla i zimna woda). Zaczyna w przyszlym tygodniu. A ja do internetu szukac ceramiki sanitarnej (jak to sie ladnie nazywa)

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Za drzwiami jak juz napisalam bylo dosyc jezdzenia. Ale za piecem, to juz cala odyseja. Znalezc dealera lub hurtownie sprzedajaca piece dwufunkcyjne, to niemaly wyczyn.

 


Ale i to sie udalo i potem bylo az za duzo tych ofert. W koncu zapadla i tu decyzja: kupujemy piec japonski ogolnie sie mowi firmy ulrich, dwufunkcyjny z zamknieta komora spalania, pojemnikiem przeponowym, funkcja turbo (od razu ciepla woda) itd + sterowniki. Calosc jakies 2700-2800zl. Jutro dostawa. Oby tylko nam w tym roku podlaczyli gaz! Bo jeszcze nie jest to takie pewne. Otoz najpierw potrzebne sa mapki. W sumie 10 - 5 orientacyjnych i 5 sytuacji, a geodeci maja terminarze przepelnione! Nasz tez! Ale dzieki znajomosciom taty ma byc za jakies 2 do 3 tygodni. Potem beda rozpatrywac, a potem podpisywac umowe, a dopiero potem pracowac. Sami zabezpieczaja sie limitem 90 dni roboczych, zeby petent odebral gaz. Ale oni zaznaczaja odrazu, ze przy temperaturze -5 juz nie robia nic, bo nie moga. Przemila pani juz wspomniala, ze moze dopiero tak na wiosne... A co z moim sylwestrem?

 


Uzbrajamy sie w cierpliwosc i liczymy na kolejne znajomosci taty. Kiedys powiedzial moj znajomy, ze w DDR nie musiala byc kara smierci, wystarczylo max. 5 lat bez znajomosci (sam gosc z DDR). Bez tych znajomosci zero tempa.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

No i dzieje sie dalej. Jezdzimy i szukamy i znalezlismy naszego stolarza. Zrobi nam schody jesionowe (jeden z nielicznych w okolicy). Ten nasz jesion tez juz widzialismy. Za stopien 370 kompletnie ze wszystkim (jakies wangi i porecze i nawet montaz). Termin grudzien. Wczesniej nie, bo jeszcze wylewki. Mamy tylko nadzieje, ze nasz otwor nie bedzie za maly. Ale chyba nie, maja to byc bowiem schody bez podestu.

 


Uda sie? No mysle

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Okna wstawione, tynkarze tynkuja wiec trzeba bylo zaczac zalatwianie. Pelno "fajnych" adresow ze wszystkich stron. Nie ma to jak kobieca intuicja Poniewaz wszystkie niesnaski prowadza do rozlamow nawet w rodzinie, nie chcemy, zeby ktos powiedzial, ze "..bo to dzieki mnie...", "..bo gdyby nie ja, to..." wiec szukamy sami. I z dobrymi rezultatami. Czy sie sprawdza w przyszlosci? Pozyjemy zobaczymy.

 


Najpierw drzwi. Nigdy w zyciu nie myslalam,ze zakup bialych drzwi wejsciowych jest takim problemem. Na poczatku chcielismy drzwi "Dierra" ale po przeliczeniu doplaty do koloru bialego (jedyne drzwi oprocz drewnianych, ktore nie sa w standarcie biale), zdecydowalismy sie szukac dalej. Wszystkie inne drzwi pvc cenowo jeszcze wyzej, a zabezpieczen zadnych i czas realizacji juz nie dla nas (przynajmniej 6 tygodni, a nasze mialy byc najlepiej na wczoraj). Pare dni zmarnowalismy czekajac zeby zobaczyc bardzo zachwalone drzwi metalowe i zeby stweirdzic, ze sa do niczego. Az w koncu... znalezlismy! Sa to drzwi firmy "Gerda", drzwi i zamki antywlamaniowe (zabezpieczenia typu c) z gwarancja i opustem w systemie ubezpieczeniowym. No i oczywiscie biale! Z satynowymi zamkami. Ponoc ladne, bo na wlasne oczy jeszcze nie widzialam. Wczoraj zalozone, a mnie tam przeciez nie ma

 


Ale i tu nie obylo sie bez problemow. Szukanie takich drzwi to jeszcze przyjemnosc (choc zmudna) ale rozkuwanie otworu drzwiowego to juz nieciekawa praca. Jak mozna sie domyslec i tu naszemu majstrowi cos nie wyszlo. Otwor za waski. I zeby bylo "smieszniej" to inne drzwi moge od razu w innych standartach kupowac. Za waskie! Bo po co robic wedlug projektu, jesli mozna improwizowac. Przeciez tak jest ciekawiej, nieprawda!?

 


Przynajmniej teraz mozna juz zamknac nasz domek. A przez mezusia zbite "tymczasowki" (unikat, mowie wam unikat) ida do lamusa.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Idziemy do przodu, chociaz male zazdrosci, wscibskie odwiedziny, obrazajace slowka moga tyle zniszczyc. Bardzo nam sie otworzyly oczy co do niektorych spraw...

 


Ale nie tylko nam oczy sie otworzyly, nasz domek juz tez ma "oczy"! Dopiero co odjechali dekarze, elektrycy skonczyli pierwsze prace, a tu przyjechaly okna! Super, przynajmniej tynkarze je zaraz "obrabia" jak to w ich jezyku sie nazywa. Okna swietne, takie jakie chcielismy nawet niektore poprawki jeszcze lepszy daja efekt niz sadzilam. Wiec jak juz mowilam okna swietne,tylko jak je wprawic? No i bez zonki ani rusz akurat mnie nie bylo (choroba nie wie ze budujemy) a panowie od okien zadaja ciekawe pytania typowo estetyczne. O, czym bylby swiat bez komorek! Tylko tak udalo mi sie zapanowac nad mozliwa katastrofa. Jedna sprawa zalatwiona a tu wyskakuje nowa. Niestety nie taka niewinna. Jak sie bowiem okazalo, nasz murarz nie byl jednak tak dokladny jak sie zdawalo i wymurowal trzy okna zle! Dwa za wysokie i to byl najmniejszy problem, gdyz wystarczylo podlozyc CALY jeden kamien (co on robil?) i po problemie. I ten minus moge jeszcze jako tako zrozumiec, gdyz podnosilismy scianke kolankowa o dwa kamienie i chyba mu sie poplatalo. Ale innych bledow nie chce ani rozumiec, ani juz nawet widziec, bo im bardziej sie przypatruje, tym wiecej widze. Otoz jedno z tych dwoch okien bylo jeszcze za waskie i trzeba bylo kuc. Ale nasz bohater mial tylko jedno do powiedzenia piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip ja to wstawie. Wymagalo nie lada sily zeby go od tego zamiaru odsunac. W koncu i ten problem zostal przez brata naszego fachowca rozwiazany. No a trzecie okno? Po prostu duzo za duze! Dzieki Bogu nasi tynkarze to i murarze i obrobili to porzadnie. Ufff, i to nie wszystko!

 


Ale po dwoch dniach okna byly! Oj uroczo! I co zrobilam jako dobra gospodyni domu? oczywiscie umylam je z pomoca corek (w zasadzie jednej). No i lsnia Tylko jak dlugo?!

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

No i stoi sobie domek juz podobny do ostatecznego wizerunku, jaki ma posiadac i juz siedzimy sobie z mezem i kuzyneczka wieczorami przed chatka i palimy ogniska.. I marzymy, kiedy juz bedzie koniec. Chociaz jesli prace pojda w takim tempie to o ile kasy wystarczy, to w tym roku sylwester u nas!

 


Jeszcze dekarze konczyli dach, jeszcze elektrycy dokanczali kuc i klasc rulki, a juz przyjechali tynkarze. Od razu na poczatku zrobili sobie fajny "stol" na zewnatrz na sniadanko i zaczelo sie tynkowanie wewnetrzne. Wielka maszyna pila setki litrow wody, ale sciany z dnia na dzien przybieraly estetycznego wygladu. Mamy tradycyjne tynki mineralne. Za m˛ z gabkowaniem 8zl. No coraz lepiej juz mozna sobie wyobrazic ostateczny wyglad naszego malenstwa (od srodka oczywiscie tym razem). A nasza corka zaczyna sie przeradzac w malego specjaliste budowlanego (dobrze ze planuje byc architektem). Najgorsze bylo dla niej stwierdzenie, ze nie ma jednego z gniazdek! Ale na szczescie ratunek nadszedl szybko w postaci mezusia, ktory tak samo szybko pokazal jej, gdzie to nasi tynkarze ukryli te drobnostke. I znowu wszystko wrocilo dla niej do normy. Jak to czasem malo trzeba

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Praca toczyla sie miarowo ale i stresu nie brakowalo. Wiele spraw zaczelo wychodzic na jaw. Ci co mieli byc tani i swietni, sa tylko swietni, a takich odlotow bylo pare.

 


Jeszcze dekarze kryli dach na garazu a juz ekipa elektrykow zaczela swoje kucie i kladzenie rulek. Jest pare punktow, az sie zdziwilam jak na tak maly domek, ale maz jest elektrykiem i stwierdzil, ze tak bedzie najlepiej. A punktow jest ok.76 plus alarm. Tyle ile sie dalo bylo kladzione w rulkach, ale troche drutow sobie wisi. No miejmy nadzieje...

 


Najbardziej denerwujace bylo planowanie wystroju wnetrza juz teraz, kiedy jeszcze nic (no prawie nic) nie gotowe. Nasiedzialam sie, naglowilam a tu jedna rozmowa mezusia z fachowcami i po planach. Nagle cos musi byc inaczej albo ich gusta so poprostu inne. Och ci mezczyzni.

 


Dobrze tylko, ze zla mniej niz dobra

 


Ach za punkt 23 a alarm komlet 50

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Urlop minal i z pelnym workiem przezyc i wrazen wrocilismy do domu i zaczynamy myslec. Nie wiem czy za pozno czy nie, ale myslimy...

 


Deski na dachu sa bardzo ladne, a najbardziej podobaja mi sie nasze rzezbione krokwie. Dachowka juz tez na dachu. I tu bylo troche problemow. Przy odbiorze transportu nie sprawdzono, czy i ile zostalo przywiezionych hakow do gasiorow. I nie bylo ani jednego! No ale ufff uznali reklamacje. Gorzej bylo z uszkodzonymi dachowkami, a szczegolnie przykra sprawa, bo to byly boczne. Po dlugich dyskusjach orzekl moj tato, ze nie zaplacimy i juz, bo

 


a) nie przyjechal nikt ani z Braasa ani z hurtowni

 


b) on to zglaszal od razu kierowcy, gdyz cala jedna zgrzewka byla zniszczona, ale widocznie nie interesuje to tak za bardzo nikogo

 


Troche nie fajnie wyszlo, bo tak fajnie sie wspolpracowalo z ta firma, a tu taki numer. Ale i to zalatwilismy. I dachowka juz jest w slicznym ciemnobrazowym kolorze. A i kominy pod kolor, z ciemnobrazowej klinkierki. I tu historia niesamowita. W czasie murowania kominow, nasz nieco posmiewny murarz kazal sobie przyniesc cole i olej jadalny. Nikt go na poczatku nie wzial na powaznie. Dopiero po czasie... On ta cola myl te kominy, a nacieral je olejem (!!!). Ciekawa modernizacja.

 


Ale dach jest. I rynny tez. I juz wyglada ladnie

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

... no i nadszedl kolejny etap budowy.

 


Najpierw przyjechala dostawa wiezby. Oj, cos duzo tego jak na taki maly domek! Juz sie wystraszylismy, ze nasi specjalisci cosik sie pomylili albo ze sie troszke zle dogadalismy... Te "troszke" kosztuje ale niezle pieniazki... Mamy tylko nadzieje, ze to wszystko jest potrzebne. Moze te nieliczne "o tu przedluzymy" i "a tu wyrownamy" dolozyly metrow. Oprocz tego bedzie i deskowanie... No i heblowane deski na podbidke...

 


W kazdym badz razie za duzo czy nie, zaczela sie praca przy naszym dachu. Zdjecia przyszly tym razem bardzo szybko i moglismy sie od razu zachwycac tym co juz zrobili.

 


Bo naprawde sie zachwycamy! Tak ladnie wyrzezbione sa nasze krokwie, ze zachwytom nie ma konca. Napewno bedzie, jak przyjdzie rachunek...

 


No i znowu byly odwiedzinki... Jak zawsze, gdy zaczynamy nowy etap. Zawsze sa jacys ciekawscy.

 


Juz teraz zaczela sie praca z kosztownymi i niestety bardzo narazonymi na "pozyczanie na wieczne nieoddanie" zeby to tak ladnie ujac materialami, ze moj niestrudzony tatko juz nie moze po nocach spac! I wedruje! w pidzamie (czasem i bez ). Dobrze ze nasze plany i te ewentualnosc wziely pod uwage i tez na to bedzie lekarstwo. Juz niedlugo, ale to w innym wpisie.

 


Liczylismy na dodatkowy pokoj, jak to z opowiadan naszego nadpobudliwego murarza wynikalo, ale nici z tego. Cos mu sie poplatalo z ta materia. Czyli oprocz powiekszonych pokoi na poddaszu nie zmieni sie nic. No prawie nic

 


Pare zmian jest, ale to drobnostki... Szkoda tylko, ze wszystkie drobnostki musza cos kosztowac.

 


Po niedzieli praca rusza cala para i znowu bedzie o czym pisac. A za dwa tygodnie przekonamy sie o wszystkim na wlasne oczy. Jedziemy do domu, na cale trzy tygodnie!

 


Nowe zdjecia na wyzej podanej stronie.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Cos dlugo nie pisalam, a praca wre, a wre...

Mialo nie byc zadnych zmian w projekcie, no i co?? I sa!

Najpierw pozbylismy sie drzwi w saloniku (bo malutki:-)) i zrobilismy przestrzen otwarta. Druga zmiana byly schody: zamiast zelbetonowych bedziemy mieli drewniane. No a reszta zmian to juz wymysl naszego murarza, na ktore przystalismy (stety czy niestety? to sie dopiero okaze).

Otoz cale poddasze zostalo podniesione o dodatkowe dwa kamienie, co automatycznie nie dosc ze powiekszylo powierzchnie to uraczylo nas nowym pomieszczeniem calkiem pod dachem. Nasz syn od razu zlozyl wniosek u przydzielenie mu tego pomieszczenia jako pokoju. Dlatego dojda dwa okna dachowe (oj jak bylam temu przeciwna, specjalnie szukalam takiego projektu bez!) i bedzei jeden pokoj wiecej.

Dach zostanie przedluzony, zeby otrzymac zadaszenie nad balkonem, a ze nie chcialam zadnych slupkow itp., to i dolna czesc zostanie wyrownana a tym samym przedluzona (oby nam wystarczylo na te wszystkie zmiany).

Momentalnie jestesmy na etapie uzgadniania

- papa na deskowanie czy moze folia?

- zmiana w sprawie rolet, bo okna maja byc jak najbardziej na zewnatrz

- kolor dachowki. Byl planowany granitowy, ale klinkierka tego koloru jest o jakies 30 gr. na sztuce drozsza, a wiec moze lepiej ciemnobrazowy? Znowu trzeba nam dzwonic

 

Wszystkie plany elektroinstalacji zrobione przez mojego mezusia juz powedrowaly droga elektroniczna do naszych fachowcow. Wiem tylko tyle, ze wszystko prowadzone bedzie w rulkach (bo w razie czego poco komu rulki bez kabli, a kable wciagniemy po zalozeniu okien). Nagle zmienila sie kwestia telefonu, mialo nie byc ale bedzie. najwazniejszym atutem "za" sa plany zalozenia alarmu.

 

Wiezba juz jest zamowiona i w przyszlym tygodniu zabieramy sie (my tylko teoretycznie) za dach!

 

Oby dalej dopisywala pogoda i zdrowko od kochanego tatki, to przyjezdzajac w sierpniu mozemy sie poswiecic wybieraniu i zalatwianiu wszystkiego do srodka.

 

Pare nowych fotek na w.w. stronie.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Wiadomosc z ostatniej chwili, okna pomierzone!

Zdecydowalismy sie na okna plastykowe firmy Thyssen, biale, 5-cio komorowe z mikrowentylacja, zabezpieczenia antywywazeniowe (grzybki i klamki) oraz szyby w oknach tarasowych P2. Montaz w cenie. A do tego parapety zewnetrzne biale za... 1zl! kazdy.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Jak juz wczesniej obiecalam tu pare wydatkow, jakie ponieslismy do tej pory:

1.800,- oplata za rozmierzenie gruntow

3.400,- nadzor budowlany i adaptacja projektu

3.040,- kamienie betonowe na fundamenty

910,- deski+ transport

1.576,- oplata naszego przyszlego przylacza energi elektrycznej (realizacja ok. grudzien 2003 !)

804,- drut na zbrojenie

650,- rozmierzenie i ustawienie domu na dzielce

455,- cegla, cement, wapno w plynie

400,- koparka (godzina pracy, nie warto brac na godzine, tancza jak na balu!)

450,- zaplata murarzowi za lawy na dom i garaz (+zbrojenie)

2.380,- beton na lawy+pompa

155,- izobit, folia, membrana fundamentowa

310,- cement

280,- piasek

110,- smar (izolacja)

1.200,- zaplata murarzowi za fundamenty (z kamieni betonowych+izolacja)

1000,- materialy do izolacji poziomej

300,- murarz - studzienki i czesc garazu

320,- projekt przylacza wody+oplaty

1200,-piasek do zasypania fudamentow (7 ciezarowek)

15.000 kamienie porotherm an caly dom+garaz

2.300,-naproza na caly dom

1.566,- drut

i....duzo innych kosztow, mniejszych i wiekszych, ktorych tu nie umiescilam. Uff! duzo duzo, a gdzie koniec??

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Znowu w domu mam okazje podzielic sie paroma nowinkami. Pieniazki zaczely wplywac i budowa rozkrecila sie na dobre:

 


31.05- nasz stan zero otrzymal upiekszenie-chudy beton

 


- material (porotherm) na dom zamowiony-super promocja!

 


02.06-pierwsza dostawa porothermu

 


03.06- c.d. dostawy materialow (az sie serce smieje, jak wjezdza sobie autko za autkiem i zawsze cos tam przywiezie, jakby juz byly swieta)

 


04.06-wkracza ekipa murarzy i pierwsze rogi stoja! Komus jednak sie nie podoba, ze na jego lace cos sie buduje! Maly Bartek (baranek) nie traci czasu przeszkadzajac murarzom, a to sznurek pociagnie (oj bylo wrzasku co niemiara oczywiscie ze smiechem) a to cos wyniesie, taki sobie wesolek.

 


05.06-praca wrze az do...piekelnego deszczu (przynajmniej schlodzilo na pare minut rozgrzane powietrze)

 


06.06-opoznienia w dostawie- gdzie te naproza??? no coz nie mogac skonczyc scianek zewnetrznych, zabieramy sie za wewnetrzne i kominy

 


Natknelismy sie calkiem przypadkiem na super promocje na okna, dajemy robic wyceny.

 


07.06-czesc naprozy dotarla, murujemy!!!

 


11.06-i dalej naproza, i dalej mury wewnetrzne, kupujemy drut na uzbrojenie sufitow

 


Mamy nadzor na budowie! Maly baranek dotrzymuje nam niestrudzenie towarzystwa. Regularnie co 15 min. odwiedza murujacych

 


12.06-deskujemy przyszly sufit.

 


Nasza corka wyrasta powoli na znawce budowlanego. Ciagle pyta o rozne rzeczy zwiazane z budowa, ale najbardziej interesuje ja, jak to bedzie z tym sufitem?! A jak to bedzie?

 


13.06-zbroimy, murarze gore a my sie w cierpliwosc. No i promocja na okna jest jeszcze aktualna,zabieramy tate ze soba i zamawiamy goscia do pomiaru.

 


14.06-zbrojenia ciag dalszy, a my pakujemy nasze trzy rzeczy i wracamy do domu. Nikomu sie nie chce, smutne buzie w samochodzie.

 


Wszyscy juz teraz tesknia, za domem, za dziadkami, za naszym kropkiem (pieskiem), za.... wszystkiego zal . Jeszcze tylko 1,5 miesiaca i znowu jedziemy!

 


Pozalatwialismy dosyc sporo spraw a reszta to znowu tylko na telefon. Aktualne zdjecia na wyzej wymienionej stronie.

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

Chyba zwariuje! Juz po raz trzeci chce tu cos napisac i nie mam szans!! Juz dwa razy wszystko pozarla nirwana. Zawsze liczymy do trzech to i sprobuje jeszcze raz.

 


Otoz zadzwonila, i dowiedzialam sie, ze znowu cos nie pasuje! Tym razem jakis radca prawny czy sos w tym stalu z danego banku zarzadal na UPRAWOMOCNIONYM! pozwoleniu na budowe jeszcze potwierdzenia, podpisu i pieczatki z urzedu, ze naprawde jest uprawomocnione(!). A wiec moi dzielni posrednicy do urzedu i tam inni robili tez wielkie oczy. Nie byli sami! O czyms takim bowiem nikt tm jeszcze nie slyszal. nawet nie wiedzieli jak to najlepiej zrobic, zeby znowu ich nie poslano spowrotem. Wspominalam juz o zezowatym szczesciu, co?...

 


Tak mi sie wydaje, ze albo bank nam nie chce tak w sumie dac tego kredytu, albo istnieja dla nas specjalne prawa (wszyscy sa rowni, ale niektorzy sa "rowniejsi" :) ). Po zalatwieniu wszystkich (haha, tak sobie tylko myslelismy) spraw papierkowych, wyruszyli moi kochani do naszej pani doradcy kredytowego. A ze ten bank nie jest na miejscu, to calkiem niezla wyprawa. No i co mogli sie tam dowiedziec, no co? Z znowu czego brakuje! Oni to chyba robia specjalnie, gdzei tu regula klient to pan? Nie mozna od razu wszystkiego wymagac? Nie bo tak jest chyba dla nich weselej Ale tylko dla nich. Cale to zalatwianie zaczyna sie robic dla moich rodzicow coraz bardziej uciazliwe (jak ja sie im odwdziecze?) no ale pomalu, pomalu dochodzimy do mety. Jeszcze musimy wyrobic numer NIP (tak sie to chyba nazywa), bo tu tez sa zmienne opinie. jedni (w prawie obeznani) mowia ze nie trzeba inni jednak wymagaja. Musze dodac, ze przed rozpoczeciem calej tej przygody, zasiegalismy odpowiedniej porady u odpowiedniej osoby. Na nic to widocznie bylo. Koniec koncem, po wplywie naszego gwaranta ( dokladnie 5555,55 zl), zostanie uruchomiony nasz kredyt. Ostroznie mowiono cos o wtorku, nie smie nawet glosno myslec. A wtedy: Hurtownie i sklepy z materialami budowlanymi, uwaga NADCHODZIMY!

 


Koszty do tej pory przez nas poniesione sa juz dosyc, dosyc, ale dokladnie opisze jak wroce z Polski. Jade bowiem do domu! Radosc wielka i doczekac tez sie juz nie umie.

 


Chociaz czekanie to chyba nasza domena...

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-24 17:48 ]

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

...no i nadeszly! Ale... Bogu dzieki nie czarne chmury tylko nowe wiadomosci. Audiencja u pana prezydenta miasta sie udala i odpowiednie pisemko z podpisem "majacego wladze", ktore to uniewaznia wszelakiego rodzaju postepowania wywlaszczeniowe z lat 60-tych, dotarlo juz do naszego posrednika kredytowego. I znowu czekac. Ale nie ma co narzekac, w koncu kiedys napewno zaczniemy dalej budowac (albo?). W miedzyczasie zastanawiam sie, co to za zezowate szczescie do nas sie przyczepilo (inne historyjki nie zwiazane z budowa tez maja te przyjemnosc poznac smak tego "szczescia&quot:smile: ) Zapomnialam wspomniec, ze nasza budowa (to znaczy jej poczatki) dostaje czesto odwiedziny. Nie zadne nadzory czy inne kontrole, ciekawa rodzinka niby tak sobie o przypadkiem, bo to w drodze, bo to dawno nie byli, bo... tysiac innych wymowek. A po co przychodza? Nie do pomocy, dbaja pozniej o to, by nie bylo wiecej nie wiedzacych i bedacych w temacie. A najlepiej pasuje tu zwrot z bibli "Blogoslawieni ktorzy nie widzieli a uwierzyli" :) ). W koncu moj braciszek kochany dal im pole do obserawcji i material na wieczorne dyskusje w kregu wtajemniczonych. Tak mu ludzka potrzeba dala popalic, ze narzucajac na siebie jakis tam lezacy gdzies pod reka material (moze nawet byl to worek z cementu? nie wiem nie bylo mnie przy tym fantastycznym wydarzeniu) poszedl z potrzeba. No wiecej na ten temat nie musze pisac, na drugi dzien...byly drzwi No wiec czeste odwiedziny juz nas nie dziwia, ale ostatnio wydarzylo sie cos bardzo dziwnego. Musze najpierw dodac, ze nasza budowa nie jest widoczna z drogi i tylko wtajemniczeni wiedza gdzie od razu wjechac. I tu ni stad ni zowad, w niedzielne popoludnie wjechalo sobie ot tak biale auto, szybko podjechalo pod nasze rozkopalisko i tak samo szybko odjechalo Nawet moi rodzice nie zdazyli sie tak szybko przemiescic z jednej strony domu na druga, a juz wyjezdzal ten dziwny gosc. To tak troszke o innych rzeczach dzisiaj, az sie znowu w kopncu zacznie. Dzisiaj znowu musze dzwonic, juz jestem strasznie ciekawa, co na mnie czeka...
Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

A wiec rozkreca sie! Swietna grupa murarzy (dzieki tatko)juz wykopala fundamenty i cala sprawa zaczela nabierac konkretnych rozmiarow. Niestety jeszcze ciagle bez DZIENNIKA BUDOWY! No ale pani architekt (i kierownik budowy) dala swoje o.k. Ale nasz bank nie dal jeszcze o.k.!!! A my mozemy podziwiac juz nasze fundamenty i pusciutkie jak nie wiem co konto. Fundamenty tu http://foto.onet.pl/albumy/album.html?id=6860&grupa=0&kat=2&a=alfikde" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/albumy/album.html?id=6860&grupa=0&kat=2&a=alfikde ale pustego konta nie pokaze, za smutne

 


Przyjechal pan z banku wycenic cala nieruchomosc. Super, przyznano nam kredyt ale z minusami. Pierwszy minus - mniej, niz chcielismy. Drugi minus - i tu sie zaczyna kolejna przepasc do przeskoczenia. Otoz okazalo sie ze w ksiegach jest jakis wpis z lat 60-tych o wywlaszczeniu czy cos w tym stylu. NIKT O TYM NIE WIEDZIAL! Juz nie ma miedzy nami tych, ktorzy cos tam robili. Cala dzialka nigdy nie byla kupowana (wlasnosc rodzinna) i nikt nigdy nie bral kredytu (oprocz nas teraz) i tu takie cos! Jakies pozostalosci z komuny (jak zbierali na budowe drog, tych do dzis nie wybudowynych albo kanalizacji miejskiej, ktora konczy sie zanim sie zaczela). Dopuki to nie zostanie usuniete z ksieg,nici z kredytu. I co jeszcze? Zeby bylo calkiem wesolo, to przez to ze mieszkamy poza granicami kraju, musimy jako gwarant wplacic jednorazowo 1300eur. Skad?(patrz watek puste konto itd. :) ). Juz maj, co z moimi planami? Swietami? Musze dzisiaj zadzwonic, zobaczymy jakie czarne chmury tym razem nadciagaja...

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:34 ]

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:36 ]

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

...prawie. Sprawy tocza sie dosyc szybko, ale nie te ktore powinny. Nasze finanse uplynniaja sie z dnia na dzien, a jeszcze niczego konkretnego nie ma. Na kazdy papierek potrzebny jest inny, a na ten inny jeszcze jeden! Glowa boli! Zbliza sie marzec i nasz przyjazd do domu. Pani architekt poiformowala nas, ze juz prawie wszystko jest zalatwione, tylko jeszcze to najwazniejsze nie - POZWOLENIE! No nic. Uzbrojeni w cierpliwosc spotkalismy sie z nasza pania doradca kredytowym i omowilismy szczegoly. Zjezdzilismy "Krakow-Makow" w poszukiwaniu liferantow z normalnymi cenami i kupilismy pierwszy towar. Nareszcie zaczyna sie cos dziac. W miedzyczasie powiekszyla sie nasza rodzinka! Oprocz trojki dzieci (o przpraszam mlodziezy), dwoch kotkow i zolwia, mamy pieska! Nazywa sie Kropek. Jest super!

Sprawy tocza sie swoim tokiem, tatko czuje sie coraz lepiej, a moja niecierpliwosc nabiera olbrzymich rozmiarow. Postanowilam sobie, ze nasz domek bedzie do konca roku gotowy do zamieszkania stal! Swieta chce spedzic w naszym domku, przy kominku, w otoczeniu wszystkich mi bliskich... Tylko plany?

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:34 ]

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

...najpierw miedza (jak u Karguli :) ). Okazalo sie, ze niestety ale geodeta z lat 60-tych nie zalatwil sprawy jak nalezy przy podziale na dwie siostry i nie zostal nigdzie uiszczony wpis o obopolnym uzytkowaniu dojazdu do dzialek. Nigdzie, ani w ksiegach wieczystych! No i trafila kosa na kamien, bez zezwolenia wzystkich wspolwlascicieli ani rusz! A ze wszystkich wspolwlascicieli jest az 9, nie bylo to wcale proste ich wszystkich razem w tym samym czasie i w tym samym miejscu (u mojego notariusza) zwolac. I jakby tego jeszcze bylo za malo, to nasz glowny organizator (moj tatko) ciezko sie rozchorowal i znalazl sie w szpitalu... Jest juz Nowy Rok 2003! Z troska o tate, z nadzieja na przyszlosc skladalismy sobie noworoczne zyczenia. Ta okropna choroba XX-ego wieku przycmila wszystko. Wracajacy do zdrowia tato, palajacy nadzieja (ta cala budowa byla chyba zrzadzeniem losu, daje mojemu tacie tyle werwy i energi...)rozpoczal dalsze poczynania z lozka w domu. I teraz cala ta 9-tka musiala przyjechac juz nie do mojego notariusza, ale do mojego taty. No i oczywiscie notariusz tez. W styczniu 2003 zostaly wkoncu zlozone wszystkie wazne podpisy. Dzialka jest nasza! Jakies 1400m2. Kolejny prog pokonany. W miedzyczasie negatywna wiadomosc, bank grozi rozwiazaniem umowy kredytowej ze wzgledu na deaktualizacje (?). W tym samym czasie tocza sie sprawy zwiazane z pozwoleniem na budowe. A pani architekt (znaleziona tez oczywiscie via internet) zaczyna nawiazywac sympatyczna znajomosc z moim tata. Prawie sielanka....

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:30 ]

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

...az do tamtego dnia sprzed roku, kiedy wiele czynnikow wplynelo na decyzje budowy w rodzinnych stronach. w miedzyczasie mielismy juz trojke nastolatkow, ktora bardzo roznorako przyjela nasza decyzje. Nie zastanawiajac sie jednak dlugo rozpoczelismy realizacje naszych planow. Finansow nie bylo za wiele (trojka dzieci, czynsz wysoki), ale bylismy dobrej mysli. Byl sierpien 2002. Po przeanalizowaniu wszystkich "za" i "przeciw" zostali rowniez wtajemniczeni moi rodzice i najlepsi przyjaciele. Jak sie pozniej okazalo malo kto bral nas na serio! My wgryzlismy sie w ten plan i zaczelismy powoli wprowadzac go w zycie. Po przyjezdzie do naszego mieszkania, opytywalismy sie w roznych bankach o mozliwosc uzyskania kredytu budowlanego dla budujacych za granica. Nic z tego! Jedna odmowa za druga. Oferowany nam inne kredyty byly raczej nieoplacalne :) )i innymi madrymi gazetami oraz pelni nadziei wrocilismy do domu. Jesien, oby do wiosny... Ale w sumie dobrze ze jesien, dlugie wieczory pozwolily nam raczej dosc szybko zdecydowac sie na projekt naszego przyszlego malenstwa. Decyzja padla w koncu na "dom na lace" firmy Archon. Telefonicznie dowiadywalismy sie toku spraw. I tu powoli zaczelo sie gmatwac...

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: jajusio dnia 2003-05-06 20:27 ]

Edzia_i_juz

Dziennik jajusia

To ze bede mieszkala w swoim domku bylo kiedys (do ok.15lat temu) tak pewne jak amen w pacierzu. A jednak wszystko potoczylo sie inaczej...

 


Ja urodzilam sie i wychowalam we wlasnym domu z duzym ogrodem i mnostwem zieleni. Moj maz byl typowym "blokowcem" z jednym plusem - mieli dzialke! Zaraz po slubie zaczelismy powolne zalatwianie spraw zwiazanych z budowa naszego przyszlego gniazdka. Powoli, bo odrazu skonczylo sie na stwierdzeniu pani z urzedu, ze ten teren nie jest pod zabudowe. Nie byl to dla nas zbyt wielki szok, jakoz ze na tamte czasy i tak nie bylo dostepu do materialow budowlanych. Zaczelismy zwozic surowce do produkcji kamieni w nadziei, ze plany miasta do tego czasu sie zmienia i otrzymamy zezwolenie na budowe.

 


I... znowu skonczylo sie na planach. W nieprzemyslanej mlodzienczej (bylismy jeszcze bardzo mlodzi :) ) naiwnosci i szalenstwie, spakowalismy trzy koferki, nas i nasze malenstwa (blizniaczki), ktore w miedzyczasie przyszly na swiat i opuscilismy rodzinne i krajowe strony.

 


I zaczela sie tulaczka i ciagla tesknota za niezrealizowanym przedsiewzieciem, az do...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...