Majster, po tym jak nie odbierał telefonów, dostał zdjęcia z "kaszanką" na budowie. Nie wiedzieć czemu :) - nie oddzwonił .............ale pojawił sie w piątek na budowie ze "swoimi ludźmi" - a że była założona NOWA kłódka (do której nie mieli klucza), to .........prostsze od myślenia było działanie...........przecinakiem rozcięli łańcuch i usunęli problem z dostaniem się na budowę.
A że ich działanie było do tej pory takie same, tzn. najpierw stawiali ściany, zaprawa wiązała, a potem jak się okazało, że jest źle, to rozwalali to młotem......to i w tym wypadku ich jedynym myśleniem byłoi : " inwestor kupi nowe"...............
Nie wzięli tylko pod uwagę jednego, że mój mąż - spokojny do tej pory człek- mógł skumulować w sobie od marca pokłady siły, a długotrwały stres przerodził się u niego w odwagę i "prawie agresję" - i jak zadzwonił majster, żeby jak nigdy nic oświadczyć, że " będą mieli tygodniowy poślizg" i że cegły im CHYBA zabraknie i .............- ku ich zdziwieniu zostali WYWALENI Z ROBOTY NA ZBITY PYSK - bo łagodniej nie można tego opisać.
Moje zapiski nie zdołają nigdy oddać tego, co z ekipą "fachowców" przeszliśmy. Nie jest dla mnie żadnym pocieszeniem, że nie jestem pierwsza i nie ostatnia - najbardziej boli to, jak się zawiedziemy na drugim człowieku. Pozostaje mi solidaryzować się z tymi, co podobne doświadczenia mają już za sobą.
Panowie zabrali "swoje zabawki" i opuścili naszą "piaskownicę" a było to pamiętnego dnia 22 czerwca - są daty, które człowiek pamięta przez całe życie....
W następnym tygodniu powróciła z zagranicznych wojaży nasza P.kierownik i zamiast przejechać się po wszystkich budowach gdzie kierownikuje, mając ogromne zaufanie do PANA FUSZERKOWCA - zaczęła się kontaktować z inwestorami - do końca nie wiem jak - z nami mailowo - ze słodkim pytaniem " a co tam na budowie słychać"?
Dla jasności obrazu nie mogę pominąć faktu, że dzień wcześniej dowiedzieliśmy się - no tradycyjnie oczywiście od osoby trzeciej - że P.K. PRZYLECIAŁA i .............zostało jej doniesione, że ulubiny fachowiec z 2 budów ,przed nami jeszcze, już zdążył wylecieć.
Parę dni później pojawiła się u nas na budowie - oczywiście na naszą prośbę - była zatroskana, dlaczego PAN FUSZERKA nie odbiera od niej telefonów - usterek i nieprawidłowości na naszych murach nie stwierdziła , powiedziała, że istnieje szkoła wypełniania nadproży do połowy styropianem bez zalania ich betonem - no i chyba była pionierką, bo ani w nadzorze, ani w innych firmach budowlanych, ani inni kierownicy budów - o czymś takim nie słyszeli. Doszło do tego, że ni z gruchy ni z pietruchy stwierdziła, że z gościem powinniśmy się rozliczyć, bo jakieś sciany postawił, i że gdyby sprawa w sądzie się znalazła, to mamy duuużo do stracenia. Protokołu z usterkami sporządzić nie chciała, za to przyznała się, że chciała PANA FUSZERKĘ - bez naszej wiedzy i zgody oczywiście - zaprosić na konfrontację MAILOWEGO TEKSTU MOJEGO MĘŻA, ŻE GOŚCIA NA OCZY NIE CHCE WIDZIEĆ I ŻE JUZ DOŚĆ DOŚWIADCZEŃ ZA NASZE PIENIĄDZE - NIE WZIĘŁA POD UWAGĘ.
Jeden z forumowiczów w założonym temacie " po czyjej stronie?" odniósł chyba wrażenie, że się czepiam i żebym zdjęcia wkleiła, ale wklejania muszę się nauczyć. A co do czepiania..............nikt nie lubi być zaskakiwany pytaniami, na które nie zna odpowiedzi - a powinien - kierownicy i ekipy budowlane nie lubią , gdy inwestor pojawia sie na budowie, sprawdza, docieka, pilnuje, żeby maniana za rok , dwa lub trzy bokami mu nie wyszła, nie lubią wreszcie - kiedy to KOBIETA zwraca im uwagę i okazuje się dla nich o zgrozo, że na czymś się zna, ma pojęcie i zaczyna wymagać, bo fuszerka nie przejdzie.
Oczywistym faktem jest, że super jest iść na skróty, kity wciskać i mieć mniej roboty - bo inwestor się niedomyśli. Murarz zrobi źle i zniknie, a potem niech inni kombinują, jak wyjść z problemów a inwestor niech płaci.
Drodzy panowie, skończyły się czasy kiedy to wy tylko, jako głowy rodzin budowaliście domy, myśle, że my kobitki też mamy coś do powiedzenia - nie MY z naszej inteligencji zrobiłyśmy sobie wroga.....
Nauczono mnie, że ludzi, pracę i ciężko zarobione pieniądze powinno się szanować, i że żyć trzeba tak, aby nikt przez nas nie płakał. Jeżeli ZNALAZŁ SIĘ KTOŚ, kto ani mnie ani mojej pracy i cięzko zarobionych pieniędzy nie szanuje - generalnie ma to gdzieś - a do tego, przez kogoś takiego nie raz juz przyszło mi - to uważam, że czas się rozstać a w tym wypadku, to z hukiem.
OGROMNE DZIĘKI DLA POMYSŁODAWCÓW FORUM, DLA REDAKTOR GAZETY "MURATOR" I DLA POZOSTAŁYCH PISM BUDOWLANYCH.............DZIĘKI ZA TO, ŻE POZWOLILIŚCIE MI PRZETRWAĆ, CZERPAĆ WIEDZĘ I ZAPOBIEC DALSZYM WPADKOM W BUDOWANIU.