Korzystanie z NFZ – kolejne nie budowlane wynurzenia…
Marzenie by na trochę wyrwać się z domu zostało zrealizowane. Co miesięczna kontrola u pani doktor zaowocowała zesłaniem do szpitala. Pełna nadziei że nie będzie miejsca udałam się w drogę. Niestety ktoś zwolnił łóżko i nie mogę się migać od obowiązku .
Mały , gorący pokoik zajmują dwie radosne ciężarówki – obie hm palące. Niestety w łazience nie ma okna więc je stamtąd szybko przegoniono – palą wiec w …pokoju. Idziemy na ugodę, do południa palą na miejscu - ja wychodzę , po południu one schodzą do któryś tam drzwi zewnętrznych. Wieczorkiem jedna pani decyduje się urodzić. Ku mojemu zaskoczeniu po rozwiązaniu wraca . Widocznie oddział położniczy zapakowany jest po brzegi. Fajnie jak przynoszą do pokoju maluszka – morale wybitnie wzrasta. Z drugiej strony dziewczyny mają utrudnione życie – teraz ciężko przewidzieć kiedy dziecko pojawi się na horyzoncie i obie palą już w oknie bo w każdej chwili można spodziewać się nalotu.
Bardzo się dziwię czemu bolą mnie kości po pierwszej nocce – zaczynam oglądać łóżko. Na zarwanych sprężynach leży decha na tym piankowy materac – nic dziwnego ze odczuwam dyskomfort. Równie dobrze można by spać na podłodze…
Pielęgniarki , dwoją się i troją – według mnie wyglądają kwitnąco – jak na ludzi którzy cała noc wchodzą do pokoi co dwie godziny osłuchują brzuchy, pokazują jak karmić, pomagają zwlec się kolejnej chętnej pod prysznic i tak na okrągło.
„Nasza” świeżo upieczona matka ryczy w głos – nie wie jak karmić, a przez bycie tymczasowo na innym oddziale jest pozbawiona stałego doglądu kadry. Szczęśliwie dała się namówić praktyczny pokaz i w pokoju rozlega się błogie mlaskanie noworodka. Bardzo zabawny dźwięk. Po oddaniu potomka leci do okna uspokoić się ćmikiem.
Upragniony obchód lekarski. Tłum ludzi wpycha się do pokoju – jestem pod wrażeniem - ciekawe jak się wydostaną
Najważniejszy Biały Fartuch kręci głową – chce ze mną nawiązać znajomość do końca ciąży. Czuję czystą panikę w połączeniu z grozą- chcę się wycofać od chwili kiedy skończyłam formalności związane z przejściem na garnuszek NFZ. Po pierwszej dobie ledwie się trzymam w całości ze zmęczenia – dotychczas nie musiałam tyle chodzić, było cicho , wygodnie nikt mnie nie budził… No ale dobro dziecka… Zobaczymy jak przejdzie następny dzień.
Zaczyna się od przeprowadzki. Przenoszą nas do jeszcze mniejszego pokoju , zabierają panią z noworodkiem i dają panią która skręca się od skurczów. Musze przeprosić poprzednie łóżko , w aktualnym też jest decha – dla odmiany pęknięta. Użytkowanie wymaga dużej dozy samozaparcia. Zaczynam myśleć czy można przychodzić do szpitala z własnym legowiskiem…
Zaaferowane panie robią nam serie badań, wychodzą bokiem z pokoju – na moje oko tu powinno być jedno łóżko i stolik , trzy brzuchate kobiety tworzą skłębiony tłum. Pozytywne jest to ze paląca chodzi po koleżankę - oddają się nałogowi poza pokojem. Zawsze coś. Przychodzi wieczorny obchód najważniejszy Popołudniowy Biały Fartuch kręci głową – po co panią przyjęli tu nic się nie dzieje… :) Za to straszy do łez dziewczynę obok – pani posiedzi u nas na obserwacji dłużej (rano była mowa o wypisie )…
Wychodzą zostawiając na stanie: jedną z nieregularnymi skurczami, jedną zaryczaną i jedną zdecydowaną na ucieczkę na własną odpowiedzialność. Wpada do nas kobietka na ostatnich nogach i zaczynają się opowieści o porodach ..Koszmar . Przy opowieści jak krewna miała poród kleszczowy do tego cesarski połączony z 14-stogodzinnymi skurczami partymi nie zdążyłam powstrzymać jęzora:
- no i co potem to krewna zmarła?
- nieee , urodziła w końcu chłopca. A czemu?
- bo nie ma możliwości przeżycia 14-stogodzinnego ataku skurczów partych (z opowieści wynikało że były co 30 sekund…) – obrażona kreatorka lęków i histerii przedporodowych wyszła. Zesztywniałym pierworódkom spokojnie wyjaśniłam co w tej opowieści było fikcją literacką, potem złapałyśmy pielęgniarkę coby potwierdziła moją wersję…Fajny wyraz twarzy miała . Ciekawe co by się działo w pokoju sześcioosobowym?
Równocześnie impreza zaczęła się rozwijać coraz ciekawiej. W środku nocy okazało się iż dla odmiany…przenoszą nas . Z terenu przyjechało chyba dziewięć rodzących- pandemonium . Podobno jest niż demograficzny ?
Bierzemy rzeczy – och pokój gdzie możemy się swobodnie mijać i łóżko na którym można się położyć. Bosko ! Tylko czemu zabierają mi pościel, a dają jakąś z flizeliny?To paskudztwo jest sztuczne i lepi się do skóry... Cóż to znowu inny oddział , poprzedniej nie można wziąć, a tu się skończyła. Nie do końca rozumiem system logistyczny szpitala . Kilka razy już zaliczyłam wizyty na koszt NFZ , ale tym razem widzę że cierpliwość mi się kończy w zastraszającym tempie. Zaczynam planować podkop…
Pani ze skurczami nie może się zdecydować czy wysypie się w nocy czy przetrwa do rana. Zmożone zasypiamy, panie budzą nas regularnie mierzą tętna maluchów, oglądają naszą niezdecydowaną – dziś taki cyrk że nikt nie proponuje jej wizyty na porodówce . Wszystko zajęte. Mam nadzieję, że jeśli tylko będę mieć przyzwoite wyniki to się mnie pozbędą
Trzecia doba – jestem wykończona – do korzystania z NFZ trzeba mieć naprawdę krzepę. Poranny Najważniejszy Biały Fartuch ogląda wyniki, szarpie podbródek – cała siłę umysłu kieruje w jego kierunku „wyślij ją do domu, do domu , do domu…” Poroszę przyjść po decyzję po dziesiątej …wrr .
Wiecie godzina to masa czasu, zabrali nam dziewczynę na rozwiązanie, druga płacze – to chyba też sprawka hormonów – ja zaczynam się pakować. Niemożliwe żeby mnie ktoś dłużej tu zatrzymał. Zaryczana patrzy na mnie zdziwiona – przecież nie powiedzieli że pani może iść ? Owszem, ale tez nikt nie jest w stanie nakazać mi tu dłużej być… Dla porządku zaczynam polowanie na Biały Fartuch – złapany, potwierdzony. Teraz rozmowa via komórka z lekarką prowadzącą- nie posiada się ze zdumienia . Ona by nie spuściła z oka takiego gagatka . Ustalmy, ze leki biorę nadal, leże nadal, liczę ruchy i mam dzwonić w razie jakiejkolwiek zmiany – dobrze mieć doświadczenie . :)
Proszę męża o odstawienie do naszego cichego, wygodnego domu. Spokorniałam, nie chce już się rozrywać, żadnych wypadów – będę grzecznie siedzieć w domu, czytać książki , prasować rzeczy dla Zośki – najwyraźniej światowe życie to nie dla mnie .
Wracam w kochane pielesze do planowania ogrodu, matczysko nabyła dla mnie nasiona skorzonery – pysznego warzywa do wysiewu na wiosnę, czeka tez koper i inne zioła. Chcę posadzić takie małe pomidorki i trochę maciejki wysiać i lawendy i zobaczyć jak się mają moje ostróżki. Do tego trzeba przygotować miejsce pod wiśnię – dwa razy sadziłam i obie mi uschły . Czytam więc i szukam rozwiązania. Poza tym w lutym czas przyciąć krzewy , potem pobielić drzewka – a na wiosnę wreszcie wysiew trawy.
Może w tym roku zaprowadzimy winorośl – miejsce jest no prawie przygotowane. To znaczy jak ziemia puści to trzeba będzie całe stanowisko nawieźć wapnem . Biel za oknem jest piękna, romantyczna jednak zielni , zielni nam trzeba.
Kochani potomni mając do wyboru dział murowany a zdrowotny zawsze wybierajcie pierwszą opcję. Hm albo poczekacie, aż ktoś wymyśli jak zrobić by z działu zdrowie można było korzystać.