Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    269
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    330

Entries in this blog

ori_noko

No urlop to ekstra wynalazek. Fajnie mieć wolne, można poszlajać się z rodziną , poparzyć lekko od słońca, wymoczyć w wodzie, nakarmić komary, odpocząć od budowy. I prawie się udało. No właściwie udało się całkowicie. Z małymi wyjątkami :

 

 


Wyskoczyliśmy poza granice RP , co szalenie podraża kontakty telefonicznie stąd tempo wymiany smsów było momentami imponujące. Na straży budowy zostawiliśmy panią KB i zaprzyjaźnionego sąsiada, który bardzo życzliwe kibicuje . Jeszcze wyjeżdżając mijamy działkę zezując na teren z dalszej drogi, a tam ani śladu życia . Nie zdzierżyłam szybko ostatni „tani” telefonik do głównego wykonawcy:

 


- Gdzie te chłopy? No gdzie?

 


- Spokojnie zdążymy. Pani przejechała obok, a oni w budynku śniadanko jedzą.

 


- Aha stąd nie było nic widać? - Oki troszkę odetchnęliśmy i hajda w drogę

 


Po dwóch dniach (sms) :

 


- Leszku czy na budowie coś się dzieje?

 


- Na razie robią folię i nabijają łaty i kontr łaty – Opalamy się i kąpiemy z oddaniem. Najmłodszy Klon stylowo obił sobie dziób, ma guza na nosie i ranę jakby dostał kastetem.

 


Sms:

 


- Nic się na budowie nie dzieje.

 


- Nic się nie dzieje . – Kąpiemy się , nurkujemy , zużywamy tony mleczka z filtrem. Klon średni bez powodzenia przeszedł próbę złamania nogi. Tylko obita. Cała rodzina na obiad dostała ośmiornice, najmniejszy ludź płonie entuzjazmem do nowego smaku.

 


- Na budowie nic się nie dzieje (cholera jasna)

 


Aaaaa no dobrze telefon do pana Dekarza:

 


- Bo pani wie, czekamy na windę do wciągania dachówek , ludzi szkoda.

 


- A kiedy się będziecie wciągać ?

 


- We wtorek.

 


Sms wtorkowy:

 


- Macie na dachu dachówki !

 


- Miód na moją zbolałą duszę. Pisz więcej smsów co u nas się dzieje bo ja tu tylko o dachu myślę – Nocne spacery deptakiem kiedy spada temperatura , Klon najstarszy zbyt oszczędzał na smarowidłach , może pluskać się tylko w koszulce coby plecy słońca nie widziały. Połowa urlopu za nami

 


Sms :

 


- Z bólem serca donoszę o braku jakichkolwiek ruchów na waszej budowie.

 


- Panie Dekarzu jakże ja mam wypoczywać kiedy to wy się tym zajmujecie, przez was tkwię na dachu - myślami!

 


- Pani Ewo, cały czas praca wre. Pani znajomy widocznie po pracy jeździ to nas nie zobaczył.

 


- Panie Dekarzu, on ma klucze na działkę to efektów nie widział. My wracamy w niedzielę. – Klon Ojciec głuchnie z lewej strony i chcąc zmonopolizować uwagę rodziny podejmuje próby rozwinięcia tego w profesjonalne zapalenie ucha. Nie traci jednak hartu i w chwilach wolnych od bólu wygrzewa się na balkonie z widokiem na przepiękne morze oraz nurkujące potomstwo.

 

 


Przemyślenia: po co się tak tym dachem denerwuję ? Umowę przytomnie podpisałam, termin jest, kary za spóźnienie są, podkreślenie, że wypłata po wpisie do dziennika budowy dopiero. Weź dziewczyno na luz , miast rano patrzeć na sąsiedni dach spróbuj patrzeć na morską ton. Jesteś na wakacjach.

 


Sms:

 


- Wreszcie ruchy widać i efekty. Siedzą na dachu i kładą dachówkę przy dachówce.

 


I w tym duchu szalały wiadomości w powietrzu gdzie jednak 80% sprowadzała się do informacji o zerowym postępie prac.

 


Zaczynam odczuwać skrępowanie moim imponującym stanem zdrowia. To myślenie o zadaszeniu w połączeniu ze słońcem, bryzą morska, spacerami i tak kiczowatymi zachodami słońca ,że zatyka dech w piersiach dało efekt zrumienienia i zahartowania. Hm to chyba dobrze. Czas nam wracać w pielesze domowe. Prócz budowlanych smsów dostajemy alarmujące wieści o pogodzie w Polsce. Oj mamy z temperatur 30-35 st C wpaść w objęcia deszczy i ciepła o połowę mniejszego. Nic to wracamy na naszą budowę J Pierwszy skok Czechy, spanie, Polska. Można by sądzić, że urodzili się wszyscy w drodze czy co? Dzieci konkursowo znoszą przemieszczanie się, wkurza ich tylko najmłodsze ogniwo, jak śpi to pokłada się na rodzeństwie obijając ich gdzie bądź twardą łepetyną na zakrętach.

ori_noko

W życiu każdego inwestora przychodzi moment kiedy kończą się uśmiechy i trzeba iść się rozliczyć. I to był właśnie ten dzień. Należało stanąć twarzą wobec rozrosłych się należności, przejrzeć rachunki i w drogę. Efekt ?Wszystko uregulowane, a ja nucę fałszując smutne pieśni... Z drugiej strony co by mi się cisnęło na usta, gdyby przyszło pokolędować po wszystkich z wiadomością o spóźnieniu płatności? Hę ?

 

 


Zahaczyłam o kantorek pana Materiały Budowlane i jakoś przeszło mi przez gardło:

 


- zostały mi elementy od kominów - Czekałam na reakcję. Wiecie ten gość ma klasę! Patrzył na mnie długo, lekko poróżowiał, a na czole pokazał się obrazek gilotyny ze mną w roli głównej.

 


- I chciałabym panu te części oddać, mam też nadmiar garów stropowych- no powoli doszedł do siebie. I złego słowa mi nie powiedział.

 


- Z wentylacyjnymi to nie będzie problemu gorzej z pozostałymi częściami.

 

 


Teraz czekam , co z tym fantem da się zrobić.... I szykuję się do drugiej tury organizacyjnej, oj urlop się przyda. ..

ori_noko

Biedniutki mój ogródek , połowa wykoszona połowa tonie w rozszalałej zieloności piołunu, maków, ostów , dzikich fiołków , niezapominajek, dzikiego tytoniu , lebiody tak wielkiej ze mogłaby startować w konkursach dla młodych chwastów. Po urlopie wykoszę , wypielę i wysprzątam z dziwnych porozrzucanych resztek materiałowych.

 


Teraz za to wracam w normalne tryby :

 

 


- pan Cieśla zgłosił się na poprawki i przeprowadził je ze swoimi chłopakami w imponującym tempie- ale był zły!!! No ja tez o 5.45 nie byłam zachwycona. Ale byłam .... na miejscu.

 


- Pan Majster uświadomił mi że musze oddać panu Materiały Budowlane naddatek elementów wentylacyjnych ! Serio. Po tym kominowym cyrku to widocznie jeszcze nie koniec. Wolę o tym nie myśleć. Końcówka komina jest z klinkieru.

 


- Ekipa Cieśli czeka na zapłatę, ja na wpis KB, a tu mi szef od dachowej roboty zaczyna napomykać o konieczności zapłacenia dziś za wszystkie potrzebne jeszcze elementy dekarskie!! Nie mieszkamy w Warszawie tu trzeba dzień wcześniej powiadomić bank to sprowadzą kasę , a tak to zapomnij ...

 


- Pan Majster wzywa na budowę, brakuje mu precyzyjnie wyliczonych cegieł klinkierowych i zaprawy – staram się nie denerwować- poznaję go coraz lepiej jak chce przyjazdu to oznacza po prostu „podziw” jak potrzebuje materiału to mówi zupełnie inaczej.

 

 


Dobra jadę. Zatkało mnie, kominy no super. W niemym podziwie wysłuchałam historii wyszukiwania pełnych cegieł do podmurówki (osobiście je składałam w jednym miejscu bo wkurzało mnie ich rozwłóczenie po działce) , oraz jak musieli kombinować nad niedostatkiem zaprawy do klinkieru. Sprawa miała szczęśliwy finał, ale dreszcze emocji były, zwłaszcza u mnie : widziałam w trakcie opowieści tego z murarzy , który ma lęk wysokości jak z twarzą lekko zieloną wyrównywał zaprawę. Oczywiście cały czas byłam pod telefonem i mogłam im dostarczyć każdy potrzebny element.... Ewidentnie chodziło o zachwyt.

 


Swoją drogą przyjrzałam się krokwi budzącej zastrzeżenia pani Kierownik , hm po mojemu to mogło tak zostać. Konkretnie ten komin klinkier ma tylko na górze bez obmurowania od podstawy - to po co było zmieniać, poszerzać odległości ? Podczas wieczorku zapoznawczego z panem Dekarzem, pan Cieśla zsiniał jak zobaczył bezsens swojego porannego działania.

 


Pan Dekarz ma wchodzić na budowę w czwartek – piątek. Dobrze.

 


Nasz dach w tej chwili jest szalenie rozczłonkowanym tworem. Nie z natury jeno z wyboru. Dachówki u nas na placu, rynny u pana Cieśli w garażu, okna w hurtowni, pozostałe elementy u pana Dekarza. A to prosty dwuspadowy typ, aż strach pomyśleć co by się działo przy czterospadowym dachu. Zabrakłoby nam możliwości lokalowych. Troszkę żal , zniknie przestrzeń nad głową , przepływające chmury cała ta błękitność i białość dotychczasowego „zadaszenia”.

 

 


Uwaga dla potomnych: robiąc kominy systemowe wiedźcie iż są cztery możliwości wykończenia : a) cegła klinkierowa b) płytka klinkierowa (mrozo i żaro odporne i takie same kleje ) c) tynk (mrozo i żaro odporny) d) goły szary element. W wypadku a) nie potrzebujecie tylu końcowych elementów....Czujecie bluesa? No właśnie, ale .... przy rozwiązaniach b) i c) poproście o pisemną gwarancję na wykonawstwo okładziny komina , lubi odpadać. Mi nikt tego nie chciał dac wiec jest odpowiedź a). I to by było na tyle...

ori_noko

Panowie zaskoczyli mnie WIECHĄ nie wiem jak , ale pomyliłam dni i sądziłam, ze mam troszkę czasu ... Wracam z poszukiwania klinkieru, a tu sobie dumnie powiewa wieniec, aaaaaaaaaa. No fajnie , wszystko zamknięte, przyszło przełożyć wiechę na dziś. Wykombinowałam sobie tak: skoczę po kurczaki z rożna + piwko . No tylko zapomniałam ,iż mieszkam na zadupiu . I tak inwestorski poczęstunek to: piwo i czekolada Milka. Tyż piknie . W każdym razie byli odrobinę zaskoczeni.

 


Praca z ekipą Cieśli układa się mało płynie. Podpisaliśmy umowę, a tam stoi jak byk : zapłacimy po wpisie do dziennika przez Kierownika budowy . Wpis ma oczywiście być zatwierdzający wykonaną pracę.

 


Pan Cieśla czeka na kasę , a pani KB zarządziła przesunięcie jednej krokwi, za blisko komina jest.

 


Jutro poprawka, jak zaliczą będziem się liczyć. Z drugiej strony pani użyczająca prądu przyszła naskarżyć na panów od więźby. Nie czekając na jej przyjazd wleźli do środka (hm to się nazywa włamanie ) włączyli sobie sami fazę i jeszcze jej pyskowali. Oj wściekłam się i chciałam zaraz inwestować w telefon do nich, ale kolega małżonek uspokoił : pani Prądowa już sobie z nimi porozmawiała. Jednak tez sobie podyskutujemy o niszczeniu stosunków dobrosąsiedzkich...

 

 


Oj jutro o 6.15 przekładanie krokwi . Dziś pobiłam rekord telefonów monotematycznych: rozmawiałam z ośmioma elektrykami! Mam teraz pełen przegląd: jeden pan ma dobrą cenę, ale nie robi pomiarów końcowych, drugi pracuje z dwoma osobami cena mniej atrakcyjna, trzeci świetnie mówi cena koszmar, czwarty cena + uprawnienia pracuje sam, piąty ekstra cena (szara strefa) ale nie ma pieczątek i tak stale...

ori_noko

Przez okropnie denerwujące dziesięć dni prawie nic się nie działo. Dumałam co można zrobić i przyszło.........czekać. Ekipa działa na innej budowie , a w mazurskich lasach drewno się ścina, się wiezie , się rżnie...

 

 


Czekając, namiętnie szukam normalnego elektryka . Jednego w miarę zwykłego znalazłam. Jednak zwracanie się per „Drogi” Panie jest na dłuższą metę meczące, jednak po zapowiadanym rachunku może mi tak zostać do końca życia.

 


Nadal przyjmuję oferty na naszego Instalatora do ogrzewania i chyba nowego pana Wykończeniówka. Po wielu uzgodnieniach ,naciskach , przymiarkach itd. dostałam wycenę od Nidy gips po kafelki poprzez gipsowanie, szpachlowanie , ocieplanie, okładanie klinkierem . DUŻO. Zdecydowanie zbyt spora sumka. Oczywiście zaczynam serię rozmów z ludźmi na naszym terenie... Jednak wolę nie myśleć o budżecie domu jeśli oferta nr jeden okaże się dobra....

 

 


No dobra proszę szanownej wycieczki : jak państwo zauważyli na oglądanym terenie zaszły zmiany. Uroczy prosty budyneczek po lewej to garaż, rozmiarami przypomina młodego słonia i mimo iż jest martwa naturą to jest równie niesforny. Idąc dalej prosto mijamy górę ciemnawego piachu na którym wytrwale rosną wszelkie okoliczne zielska. Nosi aktualnie dumną nazwę alpinarium... dawniej humus spod domu. Jeden z drobnych celi życiowych rozwieść toto na taczkach.....

 


Jak widać hałaśliwa ekipa pana Cieśli szaleje , zmieniając krajobraz z minuty na minutę. Jeszcze rano był stos drewna, po dwóch godzinach był stos nacinanego drewna, po kolejnych dwóch stos odpadków i początki pokrycia dachu, chyba się kopnę na działeczkę zrobić fotkę. do zobaczenia wieczorkiem

ori_noko
Na specjalne zamówienie w albumie mamy nowe zdjęcia Schody i to co ocalało z wiatrołapu po akcji cięcie ścian jeszcze na etapie projektu. Dla wtajemniczonych agentów 07 to zniknie jeszcze ściana widoczna na lewo od wejścia. Za nią czają się schody i chcemy zostawić sobie bardziej otwartą przestrzeń. Jutro przyjeżdża więźba!!!!
ori_noko

Czas laby , chorowania i inne takie zbliża się ku końcowi, nadchodzi ....dach. Ach!

 


Pan Cieśla ma za sobą schody, a nadal robi dobre wrażenie. Nietypowo tak jakoś. Wprawdzie pierwotne szalowanie z materiałem wycenił na 1400zł, jednak wykorzystał większość naszych desek ( szalunkowych ), palety bezzwrotne tak wiec policzył za robociznę i dokupiony materiał 740 zł. Miła bardzo obniżka. Jednak chyba nie wykazaliśmy się dostatecznym entuzjazmem ( padnie na dziób to było stadium w jakim się z nim rozliczaliśmy ), wiec obiecałam sobie przyłożyć się do wyrażania uznania za oszczędności i dokonania przy najbliższej okazji... No i skucha. Pan Cieśla dzwoni dumny i blady, że znalazł drugi punkt na obniżenie kosztów dachu,, łaty i kontr łaty zamówił bez konsultacji w tartaku...i co ja na to? (Pierwotnie proponował z hurtowni pokryć dachowych ) A ja z kompletnym brakiem taktu wypaliłam w słuchawkę zgodnie z prawdą : przecież pana sama o to prosiłam przy zamawianiu więźby !!

 


Co mi szkodziło podziękować za troskę ? Pożałowałam radości człowiekowi- fuj egoizm i tyle. A jest naprawdę nam życzliwy. Bez żadnych cyrków przyjrzał się przepisom 22 i 7 % , pogadał z księgową i dostaniemy wszelkie akcesoria dachowe z 7% podatkiem- jako usługę z materiałem. Czyli jak byśmy nie patrzyli 15% kwoty dachu nie opuści naszego konta. Pozostali panowie wzbraniali się przyjrzeć się nawet tym przepisom...

 

 


PS. No występ Klonika za nami. W bogatym programie przedszkolnym nasza grupa odtańczyła poloneza. To najdziwniejszy taniec jaki widziałam, żadne dziecko z ugięciem nie trafiało w rytm , ale wszystkie przejścia zrobili bezbłędnie. Ciekawe czy umiem tańczyć jeszcze poloneza...

ori_noko

Taa wsłuchałam się w siebie , miłe komentarze i koszmar kredytowy lekko zbladł. Pewnie wpływ ma konieczność zapłacenia za tydzień kolejnych rachunków, a kredyt będzie wtedy już uruchomiony...

 

 


Dziś radio podało wzrost kursu franka szwajcarskiego pierwszy raz od czterech lat Mimo intensywnego namawiania przez kredytodawcę wzięliśmy jednak w złotówkach. Szkoda że nikt nie zrobił nam zdjęcia kiedy rano padł komunikat o zmianie kursu, ta ulga na twarzach...I to dzień po podpisaniu wszystkich papierów... Przykro mi na myśl o ludziach w odwrotnej sytuacji.

 


Swoją drogą pan Bank namawiał nas na dwie duże transze, nie będzie trzeba opłacać inspektora bankowego, mniej biegania, środki zawsze pod ręką Hm kolega małżonek policzył ,że warto zapłacić 80zł za wizytę niż brać większą transzę i regulować odsetki. Jeszcze to przeliczymy, jednak wygląda na rację po naszej stronie . To budowanie wyostrza odrobinę uwagę.

 

 


Aha mam wszystkie części do komina (podobno) ! Pan przyjechał bez HDS-u ale dzielnie sam rozpakował całość. Cieszę się . Po ostatnim takim doświadczeniu cienka byłam. Lada dzień też przyjedzie więźba. Co ciekawsze lepszą cenę dostaliśmy na drewno z mazurskiego tartaku z dowozem (organizuje pan Cieśla ) niż na miejscu. Dziwny jest ten świat..

ori_noko

Dziś chodziłam po naszych własnych schodach Fajnie. Połaziłam po nich ze cztery razy ... Musiałam się podnieść na duchu : cały poranek spędziliśmy w banku. Podpisując trzydziestoletni cyrograf. Koszmarne uczucie . Czytaliśmy oboje umowę kredytową , znaleźliśmy tam dwa błędy . Jeden to brak zapewnienia / zdefiniowania ,że marża banku jest stała przez cały okres kredytowania oraz o rok wcześniejsza data rozpoczęcia spłaty całości kredytu... Poprawiono....

 

 


Czyli kochani potomni: Czytajcie umowy kredytowe , dokładnie bardzo. Poproście o możność zabrania do domu i spokojnego przeczytania. Macie do tego prawo – w końcu to długi związek ma być.

 

 


Dobrze, że byliśmy tam oboje równocześnie, wspieranie wzajemne sporo daje, a każde wyłapało też jeden błąd. Super. Jesteśmy ekstra liga kredytowa. To czemu mam takiego doła?

ori_noko

Ech jak już chwale się potomstwem to moja ulubiona anegdota o Klonie średnim:

 


Umorusane stworzonko wpada do domu , wypija kubeł picia i wiążąc wiecznie rozwiązane sznurówki i mówi:

 


- mama przyjdzie ta nowa sąsiadka do ciebie.

 


- O jak miło , zaprosiłeś ją?

 


- Nieeee, wlałem jej synkowi.....

 

 

 


Od tego czasu myślę, że większość dowcipów o sławnym Jasiu jest prawdziwa....

 

 


Dziwne uczucie kiedy forum było nieczynne. Nie jestem chyba uzależniona , całkiem sobie radzę bez możności konfrontacji, choć żałuje, że nie wymieniłam telefonów z innymi agentami D07. Miałam zagwozdkę ze schodami. Pan Cieśla proponuje lekkie rozsunięcie stopni , później ponoć łatwiej je obłożyć drewnem. Pan Drewniany mówi, że on potrafi każdą rzecz zrobić....I bądź tu mądry i pisz wiersze... Z drugiej strony to nie wygląda na ułatwienie pracy dla Cieśli więc może ma rację. Pan Majster starając się zapewnić ciągłość prac dla swojej ekipy chyba się przeorganizował : najpierw namówił mnie żebym marudziła panu Cieśli o szybsze zaszalowanie schodów bo on by je już mógł wylać. Cóż namówiłam więc gościa do współpracy, a tu pan Majster nosem kręci, tam robią tynki , ówdzie ścianki działowe, a tu mu zbrojenie schodów wypadło. Trudno, sam prosił. Ja proponowałam: jak mają wolne moce przerobowe to proszę zacząć taras. To będzie integralna część domu a jego zrobienie pozwoliłoby mi podsypać wkoło ziemię i powoli sadzenie zieloności w najbliższym otoczeniu.

 


Dziś od 6.00 rano sześciu panów szalało wokół schodów. Pomyślałam sobie, troszkę przesadzają tylu ich do niewielkich schodów! Jakie zamieszanie robili! Radio , piła tarczowa, piła spalinowa , wszyscy klęli, gadali , wołali do siebie i tłukli młotkami. Straszliwy hałas. Do tych pór żyłam w przekonaniu że decybele w których trzymają mnie dzieci są maksymalnymi.

 


A teraz zaraz wchodzi pan Majster zbroić schody, jutro je wyleją i skończy się chodzenie po drabinie !!!! Ram pam pam pam....

ori_noko

Uwaga : Odcinek pozbawiony zupełnie wątków budowlanych. Tylko dla miłośników mocnych wrażeń na poziomie wczesnoszkolnym .Mamy chwilę przerwy na budowie. Czekamy na szalowanie i zbrojenie schodów. Równocześnie zbliża się wielkimi krokami występ najmłodszego Klona. Kończy się rok szkolny i wydarzenie to jest czczone w rozmaity sposób. Jestem naprawdę ciekawa jak to wypadnie. Wychowawczyni prosiła już o rozmowy wstępne z dzieckiem i o klasyczny strój apelowy. Ponieważ ostatnim razem wyglądało to mniej więcej tak:

 


Dzień Babci i Dziadka – przekładane terminy w przedszkolu zaowocowały brakiem babć na imprezie ,to choć mama musi się stawić. Oczywiście na styk zaspaliśmy. Gwoli uspokojenia sumienia krzyknęłam z kuchni:

 


- załóż biała koszulkę , granatowe spodenki i bluzę!

 


- Dobrze mamusiu.

 


Starszy Klon odholował braciszka na zajęcia zdążył przed szkołą cofnąć się do domu:

 


- Mama impreza o 13.00

 


- Dobrze, dobrze

 


Nie dręczona żadnymi przeczuciami (gdzie ten sławetny matczyny instynkt ?? ) wpadłam na sale gimnastyczną za pięć trzynasta, ulokowałam się miedzy statecznymi jubilatami i czekam. Patrzę i oczom nie wierzę: wmaszerowuje cała grupa , ustawia się na scenie...pośrodku moja pociecha wysmarowana obiadem w białej koszulce od w-f starszego brata (6 lat różnicy!!! nie mówiąc o gabarytach) i w najpotworniejszych poprzecieranych w siateczkę granatowych leginsach. Wkoło rówieśnicy w muszkach, krawatach i portkach na kant. Różnica była ...hm widoczna. Przywołałam próbując owinąć go jakoś gustownie nadmiarem materiału , wygładzić te wypchane na kolankach i zadku portki. Pełna klęska, ale młody zadowolony z serduszkiem przypiętym z przodu podskakuje z emocji. Pan z kamerą starannie wszystko uwiecznia – jak dla mnie nie ma potrzeby już wiem , tego występu nie zapomnę. Chwila koncentracji dla małych artystów, wszyscy milkną , nieruchomieją , przygasa światło, widać światło kamerzysty , jeden ludzik wierci się okrutnie słychać szept pani Dyrektor:

 


- Czemu tak skaczesz?

 


- Bo mi się siusiak przykleił ! To przeszkadza! - Głośna wyrazista artykulacja... No teraz to już przeszedł do legendy przedszkola – pomyślałam, nagle uspokojona , nic więcej nie zdąży chyba zaprezentować...

 


Grupa z przejęciem odśpiewała i odtańczyła pochwalne peany na cześć dziadków , ciasteczka i soczki zostały unicestwione .Dzieci zaczęły pławić się w chwale kiedy jeden z dziadków (zawsze jest jeden poczuwający się pan ) zabrał się do wygłaszanie stosownych podziękowań dla pani , dyrekcji oraz nadziei narodu. Rozpoczął tymi słowy:

 

 


- Te małe gorące serduszka ku nam skierowane dziś.... znany już wszystkim przenikliwy głosik mojego synka:

 


- Ja mam duże gorące serduszko! Starszy pan (co wprawa to wprawa ) twardo zaczyna od początku:

 


- Te małe gorące serduszka ku nam skierowane dziś...

 


- Ja mam duże gorące serduszko ! poszło o oktawę wyżej!

 


- Te duże gorące serduszka ku nam skierowane dziś....

 

 


Po imprezie kamerzysta zbierał zapisy. Nie będę pamiętać jak się nazywam , gdzie zbudowaliśmy dom , ale ten występ mam wyryty .I za trzy dni czekam na kolejny....

ori_noko

Z przygód „Wiedźma i kominy” poznałam dalszy przebieg zdarzeń :

 


Pan Schiedl Doradca zafrasowany obejrzał wszystkie ciągi, policzył części, poczytał swoje zapiski w wiedźmińskim zeszycie i ze skruchą przyznał się do winy :

 


- Zapisałem dwa ciągi wentylacyjne a liczbę elementów podałem na jeden. Innymi słowy trzeba domówić 21 brakujących wentylacyjnych kawałków. Ot i mamy kominowy półmetek.

 


Wiedźma przezornie oczywiście zaraz zamówiła co trzeba. Jednak natura pobudzona do czynu z trudem daje się ugłaskać. Ech te niegdysiejsze przeloty na miotle, rysowanie kluczem po karoserii co bardziej opornym, pokazywanie niezapłaconych faktur telefonicznych i chrapliwym szeptem podawanie wiadomości przez domofon : proszę otworzyć skarbówka... Patrzała na uprzejmego pana i myślała: jakby móc mu zmniejszyć np. rozmiar obuwia na stopach ? Albo spowodować w najbliższym czasie by musiał zmieniać codziennie oponę, o różnych porach, za to niezawodnie 21 razy. Albo mała klątwa na krawat ? Czy zdejmie do jedzenia, obłoży folią, schowa do szafy , siądzie na nim, odwiesi na drugim końcu biura , kończy sie poplamieniem. Do zebrania pełnego Oczka... No bo w dokuczaniu nie należy przesadzać ......jeszcze tak myślę.

 


Kolejny wydatek poza planem . W końcu to interes Wiedźmy prawidłowo wycenić i zamówić. Powinna się po prostu znać na budowie .

 

 


Jak teraz patrzę na koszt gotowego systemu plus przygody Wiedźmy to zrobienie kominów powierzyłabym swojej ekipie. Bez 30 letniej gwarancji, bez odpornych wkładów ceramicznych, bez zniżki na ubezpieczeniu, bez pięciu tygodni czekania, bez zwiększania się kosztów, bez brakujących elementów które są poza standardem , bez serii telefonów które obejmowały mnie, pana Majstra, pan Materiały Budowlane, pana Schiedl Doradca , pana Dalsza Hurtownia realizująca zamówienia Schiedla na Poznań, seria zaliczona przez wszystkich w różnych konfiguracjach. Życia szkoda.

 

 


Uwaga dla potomności: czytajcie Muratora! Czytajcie Forum! Czytajcie mój dziennik!

 


Ciekawe kiedy dojadą zamówione części....

ori_noko

Uzupełnienie dla nie - Wielkopolan :

 


W pozostałych rejonach kraju prezenty przynosi Święty Mikołaj . Natomiast w poznańskim św. Mikołaj przychodzi 6 grudnia i jest na garnuszku stomatologów. Podrzuca słodycze , bez żadnych dydaktycznych dodatków. prosto w czyste i lśniące buciki. Natomiast Gwiazdor to już gość od poważniejszych inwestycji, wspiera rozwój leśnictwa i handlu, swój wór winien pozostawiać pod choinką .

 

 


A propos choinek i leśnictwa. Drewna jest 3,25 m3. Gdzie jest nasze pozostała 3 m3? W lesie, w lesie..... Okazało się, że reszta kasy wpłaconej czeka u leśniczego do obioru. Towaru jest mniej na fakturze. Czyli za dostarczenie 3,25 m3 zapłaciliśmy jak za przywóz obiecanych 6m3. Przy kolejnej dostawie (nie gwarantowanej wielkości jak widać ) trzeba będzie ponownie transport opłacić. Dla mnie zbyt wydumany system. Szkoda poszukam innego dostawcy. I już. Chociaż te numery z telefonami, sąsiadami i zgadywanka mi się podobały :)

ori_noko

Z górami za lasami w takiej części Polski gdzie jest generalnie płasko i sucho mieszkała Wiedźma. Lubiła roślinki, latanie na miotle i piwo guiness'a. Coraz trudniej było jej się utrzymać na rynku pracy , a bo to ludzi skutecznie straszył Urząd Skarbowy , a to połączenie z Unią i znowu ludziska uciekali nie przed nią jeno przed Vat-em, a to TV wyemitowało coś dla dzieci a i obrady Sejmu wiały grozą. Mimo to przetrwała. Zmieniała profil. Dostosowała się. Niestety popełniła błąd. Duży błąd... Zamarzył się jej ogród i własna chatka. Zgodnie z tradycją domek miał mieć piec by ciesząc się z dobrego przelotu nad okolicznymi wioskami Baba Ewa mogła grzać sobie zziębnięte kończyny. Jak piec to i komin. W razie czego będzie miała awaryjne wejście do domu , a i Gwiazdora będzie jak kulturalnie wpuścić. Rada w radę wzięła się do roboty i po konsultacjach z Dziadkiem Mrozem ( qrczę kochanie tylko on mi przychodzi do głowy jako twoja podmianka )oraz na forum zdecydowała się na systemowe kominy Schiedla. A bo łatwo się stawiają , mają 30 lat gwarancji , mając je dostaniesz zniżkę przy ubezpieczeniu, wkład ceramiczny i zajmują mniej miejsca. Jako Wiedźma asekurantka spotkała się z panem Schiedl Doradca i upewniała się co ma zamówić, żeby i Gwiazdor wszedł i jego worek i piec z zamkniętą komorą spalania podłączyć można było i kominek.... Zachwycona obejrzała obrazki gdzie pyszniły się zestawy standardowe – tak myślała. Poleciała do pana Materiały Budowlane Zamówiła :) Czeka Najpierw dostali rachunek Duży 4500 zł Płatny natychmiast Następnie trochę części kominowych. Po drodze uświadomiono ją że obrazki to obrazki, a niektórych elementów nie będzie , bo ich nie robią lub są za drogie i nie są w standardzie. Wszystkie wersje doczekały się licznych autoryzacji .... Cztery tygodnie później sina Wiedźma próbowała jeszcze zrozumieć czemu nic nie ma!! A to po prostu zavatowanie . Prościzna. Objawia się to tak firma/fabryka/hurtownia przyjęła zamówienia płatne do 30 kwietnia z 7% vat-em , oczywiście mimo przepływu zamówień i gotówki towaru fizycznie nie ma więc następuje zjawisko... zavatowania.I wisisz sobie na słuchawce gdzie słyszysz wyżej przytoczony wywód.

 


Jednak i dla Baby Ewy świeci słońce, jej nowoczesne, systemowe kominy przyjechały, pan Majster rozrobił specjalna zaprawę Schiedla , wpakował na stosowne miejsce elementy systemowe Schiedla i pojawił się komin. Tylko okazało się ,ze brakuje kilku elementów Schiedla , jednych jest za dużo, drugich za mało. Nic to ,że na końcowe fragmenty czekaliśmy w sumie pięć tygodni, że w tym czasie powstał dom...W tak zwanym międzyczasie pan S.Doradca gościł u niej dwa razy.

 


Wiedźma przemyślała sprawę : jak pojadę osobiście to chwycę pana Materiały Budowlane i wmontuję w wakujące miejsce niech trzyma, ale z drugiej strony jako istota żywa może zwiać. Na początek starczy telefon, łatwiej być grzecznym... Wbrew swojej naturze Baba Ewa słodko szczebiocze do słuchawki : czy pan uwierzy, ze brakuje części do komina? Nie uwierzył...

 


Oddelegował do pana Schiedl Doradca. Przyjdzie jutro rano zobaczyć o co chodzi . Ciekawe kto wygra zły konkurs : pan Majster źle spasował (?) pan Doradca źle doradził (?) pan Materiały Budowlane źle zamówił (?)pani Wiedźma Inwestor źle wybrała ekipę , dostawcę i doradcę (?) Zobaczymy.

 


A wiecie co jest „najzabawniejsze” ? Zarozumiała Wiedźma już udzielająca innym porad budowlanych (a zna się tylko na straszeniu) nie podpisała umowy/ zamówienia jakie to kominy chce. Pokazała panu MB zapiski pana Schiedl Doradca posłuchała z lubością jak są zamawiane telefonicznie wymarzone kominy i odleciała do domu. Kolejny materiał włączony w rozległy system WZ-etek .

 


Uwaga dla potomnych: bierzcie opis/ specyfikację nietypowych zamówień.

 


Jako formą ochrony Wiedźma zażyczyła więc sobie w ulubionej hurtowni karty gwarancyjnej do kominów :)

 


- Ależ pani nic o tym wcześniej nie mówiła ?

 


- A jak mam dostać usługę gwarancyjną ?

 


- Myślałem że pani tego nie potrzebuje ....

 


- Już o tym mówiliśmy miało być z reszta elementów , a prócz kominów potrzebuję sławetnej gwarancji , tak jak pan obiecał....

 


Wiedźma chce wrócić do zawodu, poćwiczy na panu Materiały Budowlane... wróci wprawa to się wybierze w dalsze rejony kraju.... i dziedzin. Strzeżcie się .....

 

 


PS. Będzie możność podnajęcia....

ori_noko

E tam , te sześć kubików drewna to jedna przyczepa od traktora, a ja miałam wizję imponującej góry drewna- z drugiej strony jeśli mi przypadnie zaszczyt by całość ładnie ułożyć.... Tak na wszelki wypadek zrobię to i sprawdzę czy na pewno to tyle drewna jak napisane. Dziwnie nieufna jestem

 


Ze względu na spadek formy budowlanej zrobiłam wycieczkę do takiego miejsca gdzie sprzedają roślinki. Zasadziłam trochę zieleninki pod żywopłot, dwie wierzby , tu berberysik, tam tawułka, tu znowu coś o nazwie diablo, a na samym przedzie barwny krzaczek nieznanej mi nazwy dar od Świnek z Dnia Mamy. Odzyskałam humor. :)

 

 


Na forum systematycznie odwiedzam też inne działy, ale przede wszystkim wątek budujących ten model co my tzn.: D07.Przeczytałam ze zgrozą uwagi co do wielkości drzwi wejściowych: projekt podaje wymiary skrzydła zamiast otworu pod ościeżnice . Znacznie zaniepokojona pokłusowałam na budowę, mierzę , raz drugi. Uff pan Majster zrobił po swojemu nie wg wskazówek. Chyba zmierzę też okna, dotychczas największą wagę przywiązywałam do prostych ścian.

 


A te wierzby śliczne Japońska Hakuro z różowymi odrostami, nie szczepione. To mój czwarty gatunek z tej rodziny , zostało ich do zasadzenia 350-4= 346 rodzajów

ori_noko

Jedna ścian uwieńczona następne czekają na deski. Część szczytu jest też, chyba dojrzałam do zrobienia zdjęcia Miast schodów mamy drabinę po której wszyscy radością się przemieszczają - czekam na schody...

 


Po konsultacjach z grupą 07 kupiłam mniejsze niż w projekcie tuleje do postawienia kolumn jako podpory i (???) ozdoby daszku nad gankiem.

 


Wiecie ludzie za dwa tekturowe powiększenia pozostałości po rolkach papieru toaletowego 76 zł od sztuki- zgroza.

 


Coraz smutniej prowadzę rozmowy z kolejnymi fachowcami, od instalacji , elektryki. Jeden pan : założy wszystko za 25 zł od punktu + nasz materiał, podumałam i przy okazji pytam jego żony czy on ma uprawnienia do prądu.

 


- Ależ skądże znowu, on ma złote ręce.

 


Wierzę , jednak to oznacza dodatkowy koszt za normalnego elektryka, który to będzie firmował i podepnie do skrzynki.

 


Aaaaaaaaaaaa zapomniałam w ferworze walki: Enea przysłała nam drugą część rachunku . Mówiąc po ludzku podobno , prawie że , być może będziemy , aczkolwiek to jeszcze nic pewnego , mieć własny prąd .O ile dalsze konieczności administracyjno- prawne nie uziemią nas ponownie.

 


Hm ile to jest 6 kubików drewna opałowego? Jutro pan przyjedzie , waham się czy dość miejsca mu zostawiłam....

ori_noko

Jak zareagować na wiadomość zapisaną koślawo na kartce: Mamo dzwonił pan od drewna. Przyjedzie w piątek.

 


Zachodzę w głowę czemu pan Cieśla przyspiesza przywóz więźby . Rozmawiał z panem Majstrem czy jak? Dzwonię do pana Cieśli co z tą dostawą i próbuję subtelnie uświadomić mu, że jeszcze nie uruchomiliśmy kredytu .... Gość jest kompletnie zdumiony, z kolei sonduje delikatnie mnie czy jeszcze ktoś nie próbuje ubiec go w pracy. Bo jeśli tak to mam powiedzieć teraz. Złożyliśmy sobie obietnice wierności . :)

 


Rodzina patrzyła na mnie z rozbawieniem. Taaa w piątek ma przyjechać drewno do ...kominka. Pewnie co bystrzejsi zajarzyli już przy telefonie. Ja nie. Wniosek: inteligentni inaczej tez mogą budować.

 


I na dobranoc scenka z budowy: Pan Majster via telefon z namaszczeniem poprosił o przyjazd. Hop na rowerek i gazu . Po każdym lekkim wysiłku nabieram wyglądu przedzawałowca. Taka uroda . Pan Majster myślał, że chyba jadę z Poznania. Zatroszczył się czy dać pić, odetchnąć i poprosił o dokupienie siporeksu. Skąd ja mu to wezmę ? Ma chłopak poczucie humoru. Trzeba było zmówić cztery tygodnie wstecz. Patrzę jednak twardo i spokojnie blefuję:

 


- To lecę do domu i dzwonie do Pana Materiały Budowlane - Och ten filuterny uśmieszek u pana Majstra , wyciąga z kieszeni komórkę (ja niezdarnie manewruję swoją ) dzwoni do naszej hurtowni i spokojnie zamawia

 


- 200szt 24 siporeksu - Zaciekawił mnie . Pan MB tłumaczy się ,że nie ma tyle na stanie,

 


- Niech pan daje co macie i podrzućcie tu z kominem.

 


Patrzy na mnie triumfująco. No zrobił na mnie wrażenie:

 


- Ma pan siłę przekonywania!

 


- Wie pani on czeka jak u pani skończę będą tynki u niego .... – oj kiedyś będę w tej samej sytuacji...czuję to w kościach.

ori_noko

Siedzę u męża w pracy, uprzejmi ludzie dali miejsce przy kompie i czekam na brakujące zaświadczenie. Tak mi się radośnie zrobiło :) Jeszcze w tym życiu dostarczę ostani papier do banku, wezwą mnie wtedy dopiero za 10 dni

 


Ale pokusiło mnie wskoczyć na forum , mam historyjkę w rękawie:

 


Przy rozliczaniu się z panem Majstrem skromnie pochwaliłam się: twardzo cały czas polewałm strop wodą, i ich praca nie szła na marne. Pan Majster zaczął chichotać

 


Widząc mój zapał do latania po drabinie jeździli codziennie przed pracą 6.30 i po pracy 16.00 i polewali beton. Ja skrapiałam całość o 9.30 i po 18.00. To się nazywa pięlegnowanie stropu...........

ori_noko

Witam wiernych słuchaczy trójki – cokolwiek to znaczy

 


Weekend tradycyjnie czas zabawy, regeneracji sił w zachodniej części Polski przebiegł następująco:

 

 


Jako element wypoczynkowy czciliśmy kolejna rocznice przyjścia na świat naszego 40-letniego znajomego. Zarówno gospodarze jak i goście wyglądali na swoje lata. Rozmowy: diety, wspomnienia, upływ czasu. Zabrakło wątków wojennych do pełnej atmosfery zbowidowskiego zebrania. Niestety jako gość nie podołałam zadaniu... trzeba nad tym popracować. Dwa razy strop.

 


Odwiedziłam panią Architekt i pracowicie stworzyłyśmy wymagany , poprawiony kosztorys dla banku. Mam też aktualne wpisy do dziennika. Radosna twórczość zakończyłyśmy o 24.00. Koniec wolnej soboty. Na poniedziałek będę gotowa już absolutnie ze wszystkim – naiwnie pomyślała Inwestorka.

 


Niedziela – rodzinka, strop, sadzenie roślinek, mąż zbił własnołapnie kompostownik , małe pielonko, strop. Rozliczenie nr dwa z majstrem dokonane. Bolało. Na moje oko mąż też źle znosi płatności. Dzieci twardo chorują okupując nasze wyrko i sprzęt grający.

 


Poniedziałek : majstrów nie ma. Strop podlany, bank nawiedzony. Ta instytucja zaczyna z lekka straszyć. Podczas uzupełniania, radosna wstałam :

 

 


- Czyli procedurę starania się o kredyt możemy uznać za rozpoczętą w pełni?

 


- No prawie....

 


- Tak ? (sztuczny i w dodatku bardzo fałszywy uśmiech)

 


- Zaświadczenie o zarobkach jest z początku maja (Nio bo qrde wtedy zaczęłyśmy kombinować nad kredytem ) i potrzebne jest nowe....

 


Chyba tracę energię - na bank.

ori_noko

Piątek: dzień odmownych telefonów.

 

- Drewno nie przyjedzie, realizacja poniedziałek

- Kominy dotrą w.......... poniedziałek

- Pani Architekt została złapana tak późno, że nie dała rady dostarczyć mi brakujących dokumentów, realizacja........ poniedziałek

- Dzieciątko które wycofało się uprzednio z przechodzenia świnki zachorzało teraz , a że wcześniej młodszy braciszek pojął się tego samego działania...pandemonium, realizacja dwa tygodnie!!!!!!

ori_noko

Seria absurdalnego przemieszczani się w czasie i przestrzeni trwa.

Poranek :

- głęboki oddech trzeba wejść na dom i skropić beton (najgorsze jest ta część drabinowa, ale notuję poprawę za tydzień zostanę zawodowym olewaczem ), a jak zeszłam to przyszedł obfity deszcz.....

- drugi oddech Klonika za szmatki i wio do lekarza niby świniak, a o gorączce zapomniał (już wiem: trzeba od wejścia domagać się zamknięcia w izolatce. Jednak świniak. )

- wypad na pocztę, a nóż widelec , papier z sądu tam czeka ? (Nie czeka)

- wyprawa do sąd u(zauważyliście to subtelne zróżnicowanie wypad/wyprawa....hm wyrabiam się )

W sądzie kolejka. Niziutka pani Sekretarka zbrojna w powagę urzędu sprawdziła księgi pokazała mi palcem że rzeczywiście mam racje trzynastego złożyłam u niej stosowny formularz, wiec moje podanko opuściło ich 14 tegoż miesiąca. Dobra. Powrót do domu , a piać na pocztę. Poprzednio szukały dla mnie trzy panie, teraz stało się to kwestą honoru placówki kto żyw ruszył w regały, półki, półeczki i notatki. Wyrok dostałam bezapelacyjny: żadnej poleconej przesyłki do pani od 13 maja do dziś nie było. Hm to gdzie nasz dokument otwierający drogę do zadłużenia się na 25 lat? Kto nam broni wstępu do szeroko pojętej rodziny PKO?

Skok do domu rzut oka na Prosiaczka , okej oczy dopiero lekko kwadratowe od telewizji. Spotkanie w banku, na dziś obiecałam przytargać cokolwiek wakuje , trzeba powiedzieć o brakach. Pan zatroskany , lekko zgarbiony nad problemami klientów smutno kręci głową, bez zaświadczenia o czystości hipoteki nie ruszymy.

„Co było robić Gaweł ani pisnął wrócił do siebie i czapkę nacisnął”...Wymyśliłam: jadę jeszcze raz do sądu, tam łzami i sposobem na Rejtana uzyskam stosowny wypis i git.

 

Miło jak nas ludzie rozpoznają, panią Sekretarkę aż poderwało na mój widok. Dała kolejny formularz, kazała sobie podać nr KW i ruszyła ostro szukać. Siedzę sobie i dumam: a jak ja źle wpisałam tam poprzednio numer? E lepiej sprawdzę. Hm na karcie już krucho z kasą , smsik do sąsiadki . Poszła do mojego Prosiaczka i z domowego mi oddzwonili.(Te rekalmy mnie wykńczą). Numer się zgadza. Ulga jednak jestem w miarę odpowiedzialną jednostką. Cóż za złudzenie.....

Pani Sekretarka w perspektywie sporego sądowego korytarza zrobiła się drobinkowata i mogła wpłynąć na mnie już jedynie mimiką : Pani wejdzie. – Skąd ten chłód w głosie?

 

Cóż, jak to ująć żeby nie obrazić nikogo? Pisałam wcześniej jak mi brakuje papierka bo garaż ma inna księgę wpisaną, a dom inną. Nie wiedziałam, iż takie kuriozum jest , ale w ręku MIAŁAM dwa różne numery. To jest prawda, bo nasz dom ma pozwolenie na budowę .....na czyjeś mi nie znanej działce. A dokument leżący od dawna w banku jest prawomocny i odnosi się do obu budynków. Uff czad, nie? Pozostało mi postarać się o naniesienie poprawki na pozwoleniu na budowę. Powiadomiłam bank o tym drobnym przeoczeniu ze Starostwa. No jutro to będzie odlotowy dzionek, i starostwo i drewno przyjedzie i komin i zanieść uzupełniony dziennik budowy do banku i zaopatrzyć rodzinę na weekend i kilka innych działań nie związanych z budową , acz przez nią zaniedbanych. Dobrego piątku rodacy.

 

PS. Los odrobinę się do mnie uśmiechnął , wrzuciłam do szafy z coca – colą 2zł, a on mi wypluł cztery puszki fanty. Odszkodowanie za brak coli czy na poprawę humoru?

ori_noko

Dla znudzonych ogłupiacz środowiskowo – towarzyski pt. „Czy można to było przeprowadzić prościej ?”:

 

U (1) sąsiadki od której bierzemy prąd ktoś wyłączył go wychodząc i byliśmy odcięci. Poszukując (1) jej miejsca pracy poznałam (2) sąsiada , który dał namiary na (3) szefową sąsiadki, która dała mi adres pracy do (4) teściowej swojej (1) pracownicy. (4) Pani okazała się przesympatyczną znaną mi z widzenia osobą. Podała telefon do chorej (1) synowej. (1) Dziewczyna zwlekła się z łóżka włączyła nam prąd. Też dzięki życzliwości (5) pana który pomagał , (6) pani Geodecie dostałam telefon, (7) pana który dostarcza dobre drewno do kominków. (7) Pan ten przekazał mi namiary do ( 8 ) pana zajmującego się załadunkiem i przewozem tegoż drewna pod dom....uff. (7) Leśniczy przyjął zamówienie dopiero na lipiec. Po czym zatelefonował dziś umożliwiając mi w pełni legalne nabycie brzeziny we wcześniejszym terminie. Przyspieszyłam przewóz. Przy zamawianiu drewna jego (4) żona zaanonsowała mnie z imienia i nazwiska informując: no mówiłam ci, znasz (9) panią Ewę. I miała rację. (4) Pani oglądała (9) mnie dziś dwukrotnie, pozostali zadowolili się jednorazowym kontaktem.

Pytanie : kim dla (1) pani jest (7) pan ?

Numery postaci są przypadkowe i zmyślone. Wydarzenie miało miejsce dziś, a całość jest publikowana bez zgody kogokolwiek. Zagadka nie służy niczemu prócz zilustrowania czym można zajmować się prze pół dnia.

ori_noko

Klonik skończył świnkę po odbyciu dwutygodniowego odosobnienia, zaczął drugi Jeden mały człowiek wycofał się wprawdzie z choroby , skończyło się na podejrzeniach co oznacza, że nadal stoi w kolejce do ześwinienia się. A ja zyskuję możliwość dotrwania do wakacji szkolnych cały czas będąc na wieprzowym topie.

 


Innymi słowy dbamy nie tylko o siebie, ale też staramy się myśleć o lekarzach, aptekarzach...kupując dajemy pracę Tylko czemu tak często?

 

 


Weszłam podlać strop, to był pikuś w stosunku do schodzenia. Tydzień to 14 wejść!!! Dużo.

 


Panowie rozstali się z naszą budową zostawiając: starannie ukończony budynek garażowy, dom zrobiony pod strop i rachunek za kolejny etap. Czas podsumować sprawy nie załatwione:

 


- Bank nie dostał od nas ostatniego papierka , bo go sąd nie przysłał. (nalot osobisty w czwartek )

 


- Do skutku nie doszły randki z dwoma elektrykami (telefon i nowy adres do wypróbowania )

 


- Polowanie na pana Instalatora nr 5 (jutro też jest dzień i telefony)

 


- faktury do kompa (Wpisać!!!!)

 


- Umowa z panem Cieślą (poprawiona do przepisania i podpisania)

 


- I zupełnie z innej beczki : wzór rozliczenia skarbników trójek klasowych (zrobić nim mnie zlinczują)

 


- Elektrownia (szkoda słów)

ori_noko

Ponowne spotkanie z panem Instalatorem nr 4 zaowocowało kolejnym dołującym kosztorysem. Pojawił się pachnący (zgroza) dla odmiany ubrany w czerń i taki lekko rozkojarzony. Ktoś złośliwy powiedziałby, ze na kacu, wolę interpretację zmęczenia....Jak by nie liczyć wychodzi na wszelkie rozprowadzenie wodne, grzewcze i gazowe z umywalkami , wucetami itd. Prawie 30 k. Nadal starał się zrobić najlepsze wrażenie z możliwych, niestety pieniądze przesłaniają mi możliwość pozytywnej oceny.

 


Potrzymaliśmy wspólnie kciuki za maturę dziecka i rozstaliśmy się w zgodzie. Oj czeka mnie seria telefonów odmownych do firm. Robię to bez przyjemności, jednak trudno w tak małej mieścinie przemykać się pod ścianami domów na widok maestra wod-kan lub innego speca. Lepiej sprawę postawić otwarcie. I tak mi nie wybaczą, ale przynajmniej mogą mi się odkłonić. Każdy szczęśliwy mieszkaniec niewielkiej społeczności wie o czym mówię.... Zaczynam myśleć poważnie nad ofertą pani Ogrzewanie. W świetle otrzymywanych wycen wygląda przyzwoicie.

 

 


Za to chłopaki na budowie zasuwają jak zespół Robocopów. Zrobili dziś :

 


- garaż do końca ,

 


- 3/4 wieniec,

 


- jest zalany strop nad domem,

 


- szalunek wieńca z domu zdjęty – wygląda tak jak pokazują na obrazkach....normalnie kopia.

 


Kiedy schodziłam z popołudniowej wizyty zalewali wieniec garażu. Imponujące.

 


Jest i ziarnko goryczy. Chcą mnie porzucić ponownie na tydzień, w tym czasie mam polewać dwa razy dziennie strop wodą. Nie wiem czy mówiłam, że wysokość to nie to co Tygrysy lubią najbardziej. Jednak ktoś musi włazić to polewać, dziecka nie wyślę....wypada na mnie. Fajnie ,będę mogła sprawdzić czy moja niechęć do braku poręczy i innych podpórek to czysta histeria czy też co uczciwszego. Błeee..... Podsumowując: w ciągu czterech tygodni zalałam się już dwukrotnie, chyba starczy tego dobrego.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...