Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    269
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    351

Entries in this blog

ori_noko

Garaż - złośliwy budyneczek walczący uporczywie o moją uwagę . No i postawił na swoim ponownie zagości na forum....

 


Przez projekt zagospodarowania działki o mały włos zabralibyśmy się do przenoszenia bramy wjazdowej w ogrodzeniu, za to przenieśliśmy bramy wjazdowe w samym budynku, teraz wyszło, że trzeba całość podwyższyć. W projekcie są standardowe bramy, może wjechać samochód osobowy, gdybyśmy rozbudowali park maszynowy o dostawczy to wieć szukam ile kosztują większe bramy.

 


A tak chcieliśmy budować zgodnie z projektem, nie odstępować od niego ani na krok .

 


Jeśli chodzi o dom to faktycznie sprawę przemyśleliśmy, zmiany były zrobione na etapie papieru i nie trzeba teraz nic kombinować. Natomiast z pomieszczeniem gospodarczym i samochodowym rozrywek bez liku.

 


Jedna z moich ulubionych zmian które wprowadziliśmy jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty to jest rura spustowa. Fajnie brzmi, nie? To znaczy mamy łazienkę dokładnie nad pomieszczeniem gospodarczym domu. I poprosiłam o dziurę w stropie, żeby rodzinka zrzucała rzeczy z łazienki do pralni. Szkoda, że w drugim kierunku nie będzie windy, bo jak znam moją bandę to wszyscy rano będą lecieć do suszarni ....

 


ori_noko

Dzięki temu, że starszy Klon zaraził się świnką, odzyskałam pole manewru . Mali ludzie dotrzymują sobie wzajemnie towarzystwa, a ja hyc na działeczkę.

 


Panowie szaleją , robią strop tak skutecznie, ze w poniedziałek zalewamy się .... Wieniec i słupki zazbrojone, szalunek wkoło wieńca zrobiony, kominy wędrują w górę. W sumie to nie jest trudne , trzeba na to czasu, siły i determinacji. Gdyby mi przyszło robić to własnoręcznie...hm to podołałabym jednak jakim wysiłkiem i w jakim czasie?

 

 


Dziś ponownie pan Dekarz Bis wystawił mnie do wiatru. Ekipa skreślona z listy. Gdybym była nastolatką to bym założyła blog i mogła skarżyć się całemu światu. A tak to cichutko się żalę na forum.

 


Nasuwa się pytanie: czy ostają się ci co nie mają zleceń czy ci co są solidni?

 


Jutro dzwonie do Dekarza nr 1 , wycena zrobiona, terminy omówione, ich prace obejrzałam w dwóch miejscach, czas szykować umowę. Weekend to dobra pora na podpisy.

ori_noko

Mam spory zgrzyt z panem Wykończeniówka Jak wspominałam mieliśmy z nim długoterminowy romans. Zaoferował się zbudować nasz dom od podstaw. Oczywiście jak pozostali dostał ksero projektu , czas na wycenę i etapy prac. Jako jedyny podał dwie niewyraźne cyfry przez telefon i było mu bardzo przykro kiedy przetargu nie wygrał , a my podpisaliśmy umowę z kimś innym.

 


Od początku kopania fundamentów żywo interesuje się postępami prac. Dzwoni, pyta, zachwala swoje umiejętności. Wystąpił z ofertą zrobienia reszty : tynki, posadzki, elektryka, ocieplenie, instalacje grzewcze. Całe wnętrze do malowania włącznie.

 


Wszystko pięknie, poprosiłam o wycenę , podział prac na etapy termin zakończenia z plus minus czasem poślizgu oraz etapy płatności . Usłyszałam: będziemy tańsi niż twoja ekipa.

 


Na takie dictum znalazłam więc : tynkarzy , posadzkarzy, instalatora (no tu to szukanie trwa), spotykam się też z elektrykiem.

 


A tu mi pan Wykończeniówka dzwoni :

 

 


a) zgubił projekt wiec nie ma z czego liczyć

 


b) mam mu podać stawki ekip z okolicy żeby mógł dać niższą cenę

 


c) wziął kredyt z nadzieją na pracę u nas

 


d) nie mam szukać żadnych innych ekip bo on zaraz wchodzi z ludźmi.

 

 


I jak z nim rozmawiać? Spotkałam się z nim już ze trzy razy za każdym razem wychodziłam z niczym. Ja prosiłam do znudzenia o zsumowanie robocizny. Powoli to, że On nie umie zrozumieć słów: termin, umowa, kosztorys powoduje coraz trudniejsze kontakty. Pan Wykończeniówka zachowuje się pt.: między nami starymi znajomymi umów nie trzeba, ja się szykuję do pracy .Wrr komunikat, że bez umowy i kosztorysu to gwoździa nie wbije, wyraźnie nie dociera. Zobaczymy jak to się skończy.

ori_noko

Ponieważ nadal musimy stosować system zmianowy przy Śwince to dopiero po 14-stej mogę szaleć po okolicy.

 


Na 15-stą spotkanie z panem Instalacje wod - kan, 16-ta pan Elektryk, 17- sta pan Dekarz.

 


Dom stracił przewiewność, za to w pokoju dziennym wyrósł nam las. Ekipa ma własne stemple od nas oczekiwali desek do szalunków. Bardzo zamęczeni byli, niby wiele zmian nie widać, ale z otoczenia poznikało masę „garów” przetransportowali je na strop. Chwyciłam taki element ciężkie to, a i część wieńca już się dumnie pręży w słońcu. Mam wrażenie, że moja dociekliwość nie jest im przykra.

 

 


Czekając na przyjezdnych fachowców obskoczyłam teren zbierając rozwiane przez wiatr worki i inne drobne śmieci, pielenie, grabienie , niespodziewanie zrobiło się późno i pod bramę zajechała fura. To punktualnie , czyściutkim , lśniącym wozem zajechał pan Instalator. Wysiadł rzadki siwawy blondyn, beżowe wdzianko, odprasowany na kancik i polany wodą kolońską. Moja alergiczna natura chwyciła mnie za gardło i trzymała w żelaznym uścisku. Zapach przenosił się za panem nadzwyczaj skutecznie. Zastanawiałam się jak można stać koło niego w zamkniętym pomieszczeniu kiedy mnie dusi na wolnym powietrzu. No i zaraz mogłam się przekonać jak to jest , pan dziarskim krokiem pogalopował do budynku i tam już pod w 80% wykonanym stropem wykańczał mnie używając do tego broni chemicznej zapachowej plus nieprzerwanego potoku wymowy. Udało mi się wtrącić nasze oczekiwania, a następnie podstępem wywabić na zewnątrz gdzie podałam dwa krzesełka składane , a sama usiadłam z wiatrem. Pan mówił równe 66 minut, konkluzja: wycena będzie za tydzień. Cały czas giętki, przymilny ,czarujący, przechyły w stronę rozmówcy, spojrzenia spod opuszczonych powiek... dziwnie tak jakoś. W pewnym momencie zeszliśmy na temat ZUS-u i spod upojnego eleganta wyszedł inny ludź. Stracił całą wiotkość, trzepotanie rękami, twarz nabrała wiśniowej barwy, pojawił się przykry grymas i podczas opowieści był ciężko zirytowanym, klnącym szefem firmy którego ściągają od kilku lat za zaległe 16 zł, których nie chcą przyjąć bo nie wiadomo gdzie powstała zaległość.... Kompletnie surrealistyczna historia.

 

 


Uwaga dla potomnych : chcesz zobaczyć skrywaną naturę człowieka zapytaj go o ZUS.

 

 


Nawiedziła nas też pani Architekt , obskoczyła strop, obejrzała kominy, poklepała ścianki i pobiegła. Pozostali specjaliści nie stawili się i mogłam poczołgać się w domowe pielesze. Chyba trzeba znaleźć innych panów... tak na wszelki wypadek gdyby zapomnieli przyjść do pracy Plan na jutro:

 

 


- wniosek do telekomunikacji

 


- umyć samochód - on kompletnie nie lśni !!!

 


- namówić na randkę kolejnego elektryka i instalatora

 


- zacząć umawiać się z panem Betonem

 


- telefon do pan Materiały Budowlane - już chyba ochłonął ,że oddałam mu wywalczoną 12-stkę i poproszę o ósemkę

 


- i coś o czym na pewno zapomniałam, a powinnam pamiętać- życzliwych proszę o przypominające smsy mogą być anonimowe

ori_noko

Po prześledzeniu innych dzienników budowy wymyśliłam jak się zilustrować. I jest ! Teraz trzeba rozpracować jak przekładać zdjęcia z aparatu na kompa

 

 


Trudno mi było dziś odejść z działki. Panowie wciągali straszliwie dziwnym ustrojstwem belki na górę . Miało to silnik, dynks do sterowania , u góry konstrukcję z desek, linkę i hak. Panowie mówili o tym dźwig. Hm niech im będzie no w każdym razie wykonywał prace przeznaczą dla dźwigu. Pan Majster promieniał, pomocnicy też , prócz jednego który wyglądał na chorego balansując na wieńcu przy wciąganiu garów. (to pustaki stropowe) Jak wyjaśnili mi z dobrodusznym uśmiechem – on ma lęk wysokości

 

 


Ciekawie wygląda taki ażurowy sufit, ściany zmieniły proporcje pomieszczeń. Są w porządku prócz parterowej łazienki. Pamiętacie jak Puchatek utknął? No właśnie....

ori_noko

Dziś na razie podejrzanie spokojnie. Czekam na powrót większego Klona ,by przejął opiekę nad mniejszym. Trzeba pojechać do sądu (znowu) złożyć o czystość hipoteki. Okazało się, owszem dostarczona hipoteka jest czysta, ale to dotyczy garażu !!! A mam przywieźć poświadczenie na dom !!!

 


Nie rozumiałam z początku o co chodzi panu Bankowemu. Był podejrzliwy lekko i tłumaczył to tak zawile, że im dłużej słuchałam tym słabiej rozumiałam o co chodzi. W akcie desperacji przeszłam na jego stronę biurka i poprosiłam o przykład bo nie wiem co mam przynieść. A i przez to ,ze najpierw zaczęliśmy budowę i starania o garaż to brakuje drugiego dziennika budowy –właśnie od garażu. Potykam się o ten budynek od początku .... miał być budynkiem sprawczym , przez kaprys losu został marginalnym i mści się w sposób prosty , acz wyrafinowany . Ale jaką ładną wymianę zdań miałam w banku :

 

 


- Proszę to o czystości hipoteki możliwie szybko przynieść

 


- Dobrze, ale mam trochę utrudnione ruchy bo dziecko ma świnkę i musze czekać ,żeby ktoś z nim został. Powinnam to zorganizować środa – czwartek.

 


- O ma pani świnkę ! Ja też tak się łamię dzieci strasznie o nią proszą!! Może mi pani powie czemu trzeba z nią zostawać , ucieka?

 


- Nie proszę pana , płacze

 


- A nie oswoiła się jeszcze?

 


- Nie, bo ma gorączkę....

 

 


Dziś zaczynają wciągać belki stropowe i podkładać stemple coby to później wszystko zalać. Ach korci mnie polecieć na budowę, czemu dzieci w taką pogodę muszą chodzić do szkoły!!! To niesprawiedliwe !!! Dobrze, że przez telefon można załatwić większość spraw, a my postanowiliśmy budowę oprzeć na sile lokalnej. Uziemiona dzwonię do hurtowni stali, do tartaku ,do hurtowni budowlanej i na nazwisko plus uśmiech wiozą mi wszystko na plac, a popołudniem trzeba jeno wyrównać rachunki.

ori_noko

Kochanie wiem, że czytujesz ten dziennik na obczyźnie i wiesz iż żywię podejrzenia co do zmowy między Tobą a Wykonawcami Dzisiejszy dzień ugruntował to na amen. Chorowałeś , pan Majster był na wyjezdnym, siporeks siedział w wytwórni , kominy w szopce, nikt nic nie chciał, no raz: więcej cegły . Jedna rzecz przez tydzień pracy! Ledwie się za tobą zatrzasnęły drzwi od lotniska mój telefon zaczął budowlane numery:

 


- pan Materiały Budowlane ma naszą 12 siporeks – Czy ktoś będzie odebrać przesyłkę

 


- pan Majster gdzie reszta kominów

 


- pan Majster chce drewna na szalunki

 


- pan Majster kiedy przyjedzie pan od systemów kominowych

 


- pan Majster na jutro prosi o stal i drut

 


- pan Deskowy (?) że rusza z deskami na budowę

 


- pan Majster ile ma mieć w osi wysokość mocowania od posadzki dla naszego kominka (ha zdziwił się ! My wiemy jaki to będzie wkład . Szkoła Muratora. )

 


- pan Kominek z danymi co do mocowania

 


- pan Majster, że ten siporeks to nie ten!! Wrrrr. On potrzebuje połowę tego reszta ma być ósemka.

 


- Pan Majster z wyliczeniem ile drutu i innych metali jeszcze potrzeba

 


I tak nabijam rachunek telefoniczny od rana. I co powiesz ,że to normalne? Pozdrawiam Bob Ori_noko Budowniczy

ori_noko

Dzieńdobrrrry bardzo . Sytuacja na froncie chorobowym częściowo opanowana, zdrowieją według roczników. Weekend spędzony pracowicie. Ogarnięte są papiery + ogród.

 


Niedziela powitała nas rześkimi wrzaskami ptaszków i słoneczkiem. Z tym, że słoneczko nie darło się tak. Zapasy jedzenia, picia, kosa oraz komplet właścicieli ziemskich sio na włości. Czas oczyścić pole do popisu dla naszych wybrańców. Kosimy na przemian, zapomniałam opalikować sadzonki leszczyny...Ciekawe czy odbiją ponownie...... Trudno straty w sprzęcie albo ludziach zawsze muszą być. Mamy trzy przypadki lekkich poparzeń słonecznych. W tym dwoje dorosłych

 

 


Uwaga dla potomności: sadząc wtykaj solidne oznaczenia .I .........bierzcie czapeczki.

 

 

 


Jednym z punktów programu „Zawrzyjmy pakt z PKO” jest dostarczenie kosztorysu i dokumentacji budowlanej. Poprosiłam panią Architekt o dziennik budowy i inne tam takie. Poczytam też z chęcią inne spojrzenie na naszą pracę.

 


Lekkie zaskoczenie : nasz dom powstaje od 14 maja !!!! Hm wg dziennika budowy : 14- tego zrobiono wykopy, 15-tego zbrojenia i zalano betonem, 16-stego ścianki fundamentowe, 17- tego ściany parteru i mocowanie pod wieniec, na 18-tego wychodzi, że będą początki mocowania stropu. I co powiecie na moją ekipę !?Hę ?

 


Wcięło kobiecie pierwsze zgłoszenie rozpoczęcia budowy i zgłaszała ponownie....

ori_noko

I nic z tego obrazowania - na razie .

 

 


Miałam randkę z naszym ulubionym Wykończeniowcem. Chłopak robi pięknie, w normalnych cenach, bardzo starannie, nie pije i zna się na tym co robi. I ma tylko dwie malutkie wady : uwielbia fotel i telewizor. Problem w tym, że to sprzęt mojego męża. :)

 


Nadal mam to przed oczami: zziajani , opaleni po trzytygodniowym wypadzie, pełni zapału by chwycić ubrania i pojechać na ślub w rodzinie. Przedpokój i nie zamontowana kuchenka do gotowania, folia, kurz... KRWI!!!!!!!!!!!!!

 


Ach te wspomnienia.... Koniec końców skończyło się kolejną migracja z domu (na straży - mąż.) Wróciłam z wygnania, a remont trwał...W sumie tamtego lata najwięcej czasu każde z nas spędziło z panem Wykończeniowcem niż razem. Nie wiem czy ochłonęłam na tyle by ponownie podziwiać go przy dziele tworzenia.

 

 


Weekend zbliża nas do fali negocjacji:

 

 


- tynki i posadzki ? Ile, kiedy, czemu tak drogo?

 


- Kolejna hurtownia z dachowymi rzeczami – obiecują niższą cenę niż konkurencja, obejrzeć trzeba.

 


- Pan Wykończeniówka za ile i kiedy ? Oraz co mu zrobimy i w jakiej kolejności jak tym razem poślizgnie się w terminie o cztery tygodnie

 


- kandydat do ogrzewania (czwarte podejście !!!! )

 


- ciągle na tapecie drewno do kominka

 


- gdzie są moje dwunastki !!! Po naradzie z panem Majstrem postanowiliśmy zacząć rozbierać ściany biura hurtowni to powinno przyspieszyć dostawę

 


- do banku dokumentację budowlaną

 


- przetrwać do kładzenia stropu

ori_noko
Przyznaję, odczuwam lekkie zmęczenie materiałowe. Połączenie budowy z kryzysem zdrowotnym w domu – nużące bardzo . Przedszkole podłożyło nam bombę biologiczną, najmłodszy Klon „ześwinił” się całej okazałości, a ze nigdy nie cierpi w milczeniu ..........to czasami wypad do pana Majstra to fajna sprawa się robi . To pierwsza próba ze zdjęciem ciekawe czy się wklei ? W każdym razie tak to wyglądało na etapie fundamentów:
ori_noko

U nas okropny ziąb się zrobił . Jak sobie godzinę poskakałam w błotku na działce to dla całej rodziny zaordynowałam rosół. Walczyłam przez chwilkę z sobą czy nie uraczyć ekipy. Pomna jednak doświadczeń mojej matki, która w trosce o siły i zdrowie pracujących u niej ludzi potrafiła błyskawicznie rozpuścić każdego, zrezygnowałam. Szczytem był gość co brał 100zł dniówki, pracował około 2-3 godzin i rozsiadał się w kuchni w oczekiwaniu na obiad , następnie zapalał papierosa , kasował dniówkę i odjeżdżał do domu. Odkryłam ten proceder po około pięciu dniach. Wina leżała zdecydowanie też po stronie Zleceniodawcy, ale przecież własnej mamy nie będę ustawiać...Padło więc na wielbiciela jej kuchni ...

 

 


Wracając jednak do motywów siporeksowych, dziś widać ponad połowę parteru, nadproża zamykają otwory okienne i drzwiowe. A i panowie jakoś tak bardziej uśmiechnięci. Sprawia im wyraźną przyjemność wyrażany na głos podziw. Pan Majster poprosił o decyzje co do otworu wejściowego :

 


- czy zostawiać miejsce na szybkę?

 


- Jaką znowu szybkę?

 


- No w projekcie są drzwi z doświetleniem na wiatrołap...........

 


- Robimy zwykłe bez doświetleń, jak do tego dojrzejemy to sobie otwór wytnę.

 


W domu sprawdziłam wiela kosztują takie drzwi, a ile standardowe nie poszerzane, ani doświetlane. Różnica bagatela (aaaaaaaaa!!!!!!) sięga 3 tys

 


Dzięki budowie potrafię już bez zmrużenia oka wydać jakąś tam okrągła kwotę, jednak różnice w wykonawstwie, materiałach nadal mnie przygnębiają.

 


Przeszliśmy z etapu: dno szkatuły do : szkatuła sprzedana . Mamy większość papierków ,a jutro randkę w Banku.

 


Poprosiłam o przeszkolenie przez murarzy jak się używa poziomnicy. Pokazali. Jest całkiem całkiem prosto. Muszę pokombinować nad wklejaniem zdjęć...Wreszcie widać coś więcej niż dwie kosztowne dziury w ziemi :)

ori_noko

Deszczyk pada, wiruje, siąpi, kapie ech rozmyło moja ekipę. Wtorek minął bezproduktywnie jeśli chodzi o budowę. Natomiast mam okazje poznawać uroki obsługi przez NFZ. Po bardzo krótkim namyśle: Wolę budowlańców. Tam przynajmniej choćby z opóźnieniem coś się dzieje. No prawie...wprawdzie nieplanowane jednak zaczęłam ćwiczenia do startu w zawodach Strong Girl. Przyjechała papa, folia, cement, wapno razem 1800kg. Teraz wiem: dwa dni bolą ręce po rozładowaniu czegoś takiego.

 


‘Doświadczenie ten dar nie ba ma się go gdy już nie trzeba’

 


Chyba nie jestem stworzona do działań fizycznych , łapki odpadły i ta krew z nosa .Fuj. Jak ci panowie wytrzymują to na co dzień ? Niewiarygodne. Musza uwielbiać swoją pracę.....

 


Na szczęście fala powrotna przyniosła właściwych ludzi na właściwe miejsce i betoniarkę, koziołki, deski. Pan Majster ślizga się z gracją po naszym gliniasto –błotnym poletku. Postawili część parteru. Niesamowite wrażenie. To zaczyna wyglądać na dom.

 


Ku pokrzepieniu chorego męża skoczyłam do kolejnej szkółki roślinek . Wybór wprawdzie nie wielki , ale ceny nawet na budująca się kieszeń. Podczas zasypywania Pan Spychacz mimo staranności rozjechał mi trzy krzaczki. Dokupiłam więc jaśmin, buddlejeę i dereń czerwony. Ładne to to

ori_noko

Zawieszam kompletnie podejrzenia na linii Mąż – Wykonawcy. Chłopak jest w domu , a impreza się rozkręca na całego.

 


Spotkaliśmy się ponownie z panem Cieślą. Roztaczał urok osobisty zdolny powalić słonia, tłumaczył każdy szczegół, pozycje w wycenie. Jednak nie wdziękiem nas zastrzelił tylko kosztem. Za dwa proste dachy w dachówce celtyckiej Brassa z więźbą , robocizną, materiałem i wszelkimi dodatkami ...35 tys. Od dziś będę bała się przechodzić pod skomplikowanymi dachami, jeszcze na mnie zleci „drożej” doświadczony inwestor....

 

 


Powoli dochodzę do siebie. Szkoda, że nie można zrezygnować z dachu .

 


No niby można , ino coś mało przytulnie tam będzie...

 


Dobra , powiedzieliśmy sobie idziemy do innych firm. Przetestowaliśmy już dwie. Na początku podawały wyceny zdecydowanie niższe o 3 i 5 tys. Jednak po kolejnych pytaniach:

 


- A ile za okna?

 


- A ile za obróbki kominów ?

 


- A na boki policzył pan blachę czy dachówkę brzegową?

 


- Itd. dalej, dalej

 


Oferta traciła na rumieńcach i urodzie. Efekt końcowy : cena materiałowa niższa o 1tys, który pan Cieśla zastrzegł sobie na wszelkie gwoździe, wkręty, spinki , klamry i dodatkowe duperelki potrzebne na dachu , ale niekoniecznie w całości tej sumy. A konkurencja o tych rzeczach się nie zająknęła. Innym słowem pan Cieśla z Dekarzem dali nam normalną uczciwą wycenę materiałową i za pracę też.

 


W desperacji dachowej zahaczyliśmy o polecane na forum odkurzacze centralne. Przemyślenia trwają.

 


Zbliżamy się do kredytu. Siedmiomilowe Buty......ostatnio chyba w nich chodzę Wczoraj myśleliśmy o domu dziś stoimy przed bankiem, brrr

ori_noko
Normalnie czuję się uskrzydlona wizytą w PKO. Nieźle, co nie? Okazało się, iż niedoróbka nie leży po stronie największej liczykrupy w rodzinie tylko banku W piątek podano mi ostatni stan konta, ale jedna pozycja nie była jeszcze zaksięgowana i stąd miałam niezgodność. Teraz mam zgodność i początek wrzodów...
ori_noko

Bolało, ale mam poczucie uczciwej wymiany . Panwie zrobili dokładnie to co się zobowiązali bez żadnych numerów typu : trzeba było nosić kanoldy to oznacza dodatek do wypłaty...

 


Natomiast dumna i blada postanowiłam pokazać mężowi jak wzorowo prowadzę rachunki budowlane , no i poległam. Mam debet!!! Wcięło mi okrągłą sumkę , od dwóch dni liczę, przeglądam rachunki, liczę , porównuje przelewy ,liczę, wpłaty, liczę, wypłaty. I nic... Wiem, w stosunku do całości wydatków na dom to nikły procent, ale mi normalnie zgada się budżet domowy co do złotówki, nie około ale co do grosza, a tu taka wpada.... Kasa śni mi się po nocach. Byle nie popaść w przesadę. Proszę o sugestię co zrobiłam z kasą ? Tylko nie od rodziny , bo napiszą ,że odłożyłam na czarną godzinę...

 

 


Uwaga dla potomnych: jak ci się wydaje to się przeżegnaj! Kasa to kasa zbieraj każdy świstek, zapisuj na bieżąco (po zapłaceniu wyjmujemy notesik i piszemy przy odbiorcy pieniędzy) wszystkie wydatki. Wieczorkiem wprowadzimy sobie to do kompa.

 

 


Pan Majster obiecuje wrócić na łono naszej rodziny we wtorek. Nie sądziłam, iż będę tęsknić za facetami w bluzach roboczych. Co się ze mną dzieje? Marzenie dorosłej kobiety: czterech murujących gości !!! Co na to Freud ?

 

 


Ogród wzbogacił się o świerk biały , gwiaździsty, i sosnę mugo (górską). No i troszkę innych krzaczków. Policzyłam w ogrodzie mamy 110 szt roślin, a nic nie widać. Chwasty dziczeją lada dzień po tych pięknych deszczach będę mogła wydobyć kosę i poszaleć......

ori_noko

Nikt mi nie powie, że dziś brakuje zrozumienia dla innych. Mąż chory i wszyscy mu idą na rękę. Normalnie łza się w oku kręci.

 


Jesteście świadkami od chwili rozpoczęcia zgłoszenia działalności budowlanej uwijam się ja , kolega małżonek ( przeważnie towarzysząc nam Duchem ), czterech panów Murarzy, pan Beton, pan Spychacz, pani Ogrzewanie, pan Materiały Budowlane, pan Dekarz, pan Cieśla, pan Piaskowy , pani Architekt...i kilkoro innych osób w sposób mniej lub bardziej przypadkowy. Miniumum dwanaście luda w różnym natężeniu !!! Dzwoni, nagabuje, unika , dostarcza, doradza, kontroluje....A dziś ?? Cisza w eterze.

 


Normalnie nie wiem jak mąż to załatwił, ale z chwilą pojawienia się na horyzoncie - totalny spokój. Wprawdzie dziś w pełni usprawiedliwiony i potrzebny. Przybycie Ducha naszej budowy zostało wywołane wirusem. Zaatakował mi męża i na razie wygrywa. Ponieważ jest bardzo zbolały to moje podejrzenia co do zmowy z Wykonawcami, zawieszam na kołku. Jednak jeśli jutro żaden się nie odezwie to zacznę się wahać....

 


W każdym razie mam silną wolę i byłam dziś tylko raz . Mój obolały małżonek Duch wyczołgał się z auta i cicho jęcząc obszedł włości. Brakowało mu tylko łańcuchów żeby mógł zacząć straszyć.

 


Widok miał przyjemny, widać pełną gotowość do dalszych prac. Teren sprzątnięty rękoma niżej podpisanej , łachy piasku ładnie udeptane, a Panowie cichcem jakąś machiną wpakowali sobie bloczki siporeksu na ten utwardzony piaseczek. Ruszymy w górę we wtorek. Pewnie .

 


Na jutro :

 

 


- nękający telefon do energetyki (czy oni te skrzynki inwentaryzują w systemie kwartalnym czy jeszcze rzadziej ? )

 


- drewno – po ile jest ?

 


- gdzie są moje siporeksy 12-stki ?

 


- papa

 


- zapłacić ekipie za pierwszy etap

 


- umówić się z projektantem gazowym, wewnątrz domu.

 

 


To będzie drogi dzionek......

ori_noko

Spóźniony dzień. Cały. Teraz ziewam tak że monitor jest zagrożony Wczoraj na zleceniu dostawczym znalazłam notatkę: stropy o 6.00 rano!! Złowieszcza treść została potwierdzona telefonicznie. Jestem pierwsza na liście dostawy. Pan Materiały Budowlane poprosi żebym była na budowie o tejże szóstej! Barbarzyństwo.

 

 


- 5.30 no dobra, czas opuścić ciepłe, przyjazne wyrko. Marsz na działkę, chciałaś ogrodu no to masz.

 


- 6.00 punkt odsuwam bramę kiwając się sennie .

 


- 6.15 niemrawo zaczynam pielić wkoło najbliższego krzaczka

 


- 6.30 z przykrością stwierdzam w żołądku brak śniadania

 


- 6.45 zaczynam odczuwać wściekłość

 


- 7.00 zawracam do domu, mijając bramę komóreczka śpiewa. Pan pyta: gdzie jest ta moja działka????

 


- 7.10 Patrzę wzdłuż drogi gdzie majaczy granatowy olbrzymi kształt. Zgadza się przyjechali. Gość zakopał się do połowy osi jak tylko zjechał z drogi do mnie.

 


- 7.20 Rozładowuje dla nas więc przez płot na drugim końcu działki. Pan Majster osłupieje jak zobaczy skąd przyjdzie im nosić gary i belki.

 


- 7.30 nadal nas rozładowuje

 


- 7.45 przesadzam trzy drzewka inaczej grozi im bezpośredni kontakt ze składowymi stropu

 


- 8.00 pan rozładowuje i prosi o zorganizowanie samochodu do wyciągnięcia go. Ma chłopak wyobraźnie, kto uciągnie TIR-a + przyczepę pełną betonu i stali ?

 


- 8.15 po obejrzeniu okolicy widzi , iż nikt się nie nawinie więc trzeba zacząć myśleć

 


- 8.30 prosi o łopatę, odkopuje koła, wyjeżdża

 


Czas pobiec na stanowisko domowe, tu wracam do boju na 13-stą. Będziem się zasypywać

 


Postanowiłam wyluzować z budowaniem i pojawiłam się dopiero o 13.45. dziwne nikogo, ani ekipy, ani spychacza... Im bardziej się rozglądam tym bardziej ich nie ma Nie chce mi się wracać, pewnie zaraz będą.

 


Zlot nastąpił o 15.00.

 


Panowie wyglądali na mocno sfatygowanych . Mimo to kawałek po kawałku rozgarniali, ubijali taką fajną maszynką, pan Spychacz sypał im z łychy. Poszło raz dwa. Kolej na podłoże garażu. Ekipa odjechała zipać o 17.30. Pan Spychacz i ja (jako muza) przemieściliśmy gary stropowe na właściwe miejsce , teren jest zrównany, część ciemnej ziemi powędrowała w super piaszczyste zakątki. Wolni byliśmy godzinę później, ja uwolniłam też spod opieki kolejne nominały NBP.

 

 


Weszłam na utwardzoną część „posadzki” , hm ...ładnie wyglądają te zielonkawe zalążki ogrodu. Niepokoi mnie jednak różnica terenu, od wejścia ziemia prawie sięga góry ścianki fundamentowej, od strony tarasu wysokość na pięć kanoldów. Czuję w powietrzu zwiększenie się kosztów...to wyjście ogrodowe pachnie drożyzną.

 


Jedna dobra znajoma dusza czyta pewnie ten dziennik ,bo dostałam pierwszą magnolię. Malutką o purpurowo – białawych kwiatach w każdym razie taki obrazek ma przyczepiony. Do gruntu pójdzie w czerwcu jak największe prace jeżdżone będą za nami a na razie do większej donicy na balkon. Dobranoccccccc

 

 


PS Pan Dostawca Stropów od szóstej regularnie budził mi potomka rozpaczliwie wypytując gdzie jest plac budowy. Podobno przed siódmą synek wpadł na pomysł podania nr komórkowego. Dobrze, że choć jeden z nich się obudził tak żeby myśleć :)

ori_noko

Widok rozdzierający serce : ekipa ładuje na przyczepkę betoniarkę, deski, koziołki i odjeżdża w siną dal. Było mi smutnawo, zwłaszcza po tym jak ściągnęli mnie na plac wczesnym rankiem ,żeby ustalić politykę zasypywania, później jeno te obłoki kurzu ....Naprawdę jednak zrobiło mi się przykro po serii dostawczych telefonów: pan Materiały Budowlane ma mnie dziś na rozkładówce, pan Piasek tez, ktoś musi być po odbiór. Fajnie nie zostawię na cały dzień otwartego wjazdu na działkę kipiącą materiałami budowlanymi, ekipa w trasie, hm kto może zostać i policzyć dostawę ?

 


Teraz podsumowując dzionek mogę autorytatywnie stwierdzić: przeciętny Burek podwórkowy to ma straszne życie. Nie czułam weny do prac ogródkowych to obeszłam działeczkę ze dwa razy, przyjechał pan z piaskiem, wysypał , pięknie się uśmiechnął, pojechał, jednak troszkę poskubałam chwasty, siadłam do auta, poczytałam Muratora hihi , zrobiłam ponownie obchód włości. I tak osiem razy....Między szóstą a siódmą wsypą był rozładunek kominów (miały być za tydzień),bloczków siporeksowych na garaż, podjechała pani Architekt, obchód , chwasty, gazeta, omal nie zaczęłam szczekać na rowerzystów. Byłam naprawdę szczęśliwa schodząc z palcu boju. Mimo to wykazałam się czujnością. Pan Dostawca po rozładunku i uroczej rozmowie, podał mi specyfikację do podpisu, już już miałam dać parafkę :

 


- gdzie jest zapisane że oddaję dwie palety?

 


- Och przepraszam , już piszę.

 


- Hm a gdzie jest notatka, że oddaję nadmiar lepiku?

 


- Już piszę, wie pani dziś parny dzień.

 

 


Uwaga dla potomnych : przeliczaj !!! Każdą dostawę, w tym ile potrzebujesz betonu (jeśli taki anty talent matematyczny jak ja to mógł zrobić to znaczy, ze umiejętność jest w zasięgu każdego z was). I tym optymistycznym akcentem

ori_noko

Mam sześć sadzonek ognika szkarłatnego. Paskudnie kolczasty krzaczek, zimozielony, mający lśniące czerwone, pomarańczowe lub żółte jagody. Mam te odmiany, ale nie wiem który był który. Zobaczmy na jesieni. Za to na pewno kłują , wyglądam jak po spotkaniu z jeżem. Mało przyjazny w dodatku.

 


Przy budowie powtarza się sytuacja przerobiona jakiś czas wcześniej podczas generalnego remontu mieszkania .Wykonawca podaje potrzebne materiały , a po mniej więcej dwóch godzinach drapie się w głowę nieodmiennie zdziwiony informuje zbolałym głosem , ,że właśnie utknął z robotą bo mu brakuje.... (oczywiście przez telefon kiedy jesteśmy w pracy, na drugim końcu miasta u dentysty itd )Teraz jest to samo tylko skala większa Jeśli chodzi o wyliczenia zrobione w muratorskim projekcie to na razie prawie że się sprawdzają jednak popatrzmy na drobnicę dyktowaną przez pana Majstra :

 


- 2 rolki papy zeszły już cztery , a do drugiej części będzie potrzebne minimum 5 sztuk

 


- jedna folia (100m) będą potrzebne jeszcze dwie

 


- 60 kg dysperbitu już dokupiłam do tego 80 kg

 


- tona cementu, zeszło 1,5 tony i tak dalej

 


W sumie ma rację to jest tylko trochę dokuczliwe , a pozwala uniknąć oddawania, znikania towaru w tajemniczych okolicznościach....ale te telefony ...

 


Powoli przechodzimy do drugiego etapu , po wykopywaniu, uzbrojeniu, zalewaniu , murowaniu ścianek fundamentowych i izolowaniu zaczynamy to ...zasypywać. Wariactwo. Prawda? Przyjmuję zakłady ile wejdzie samochodów piasku

 


Mamy przerwę do wtorku, później następną, ekipa wraca do poprzedniej budowy postawić ścianki. Zobaczymy czy to też zmyłka czy na serio porzucają nas na cztery dni.

ori_noko
Od tygodnia przedmiotem gorących rozmów na naszej budowie jest działanie ekipy pracującej kilkanaście działek dalej. Po fundamentach błyskiem postawili parter , zalali strop , a trzy dni później na stropie postawili sprzęcior, cegły i dalej ciągną robotę. Gdzie jest właściciel tego brakoróbstwa? Będziemy obserwować dzieje pechowego domu...
ori_noko

Wczoraj po południu o naszą działkę zaczepiła pani z hurtowni pokryć dachowych, zostawiała reklamówkę panu Majstrowi: jeszcze mają na składzie dachówkę ceramiczną z 7% VAT bo klient kolor sobie zmienił. Podkusiło mnie, by zadzwonić. I po co? Mało mam roboty? Efekt? Wieczór spędzony w interku przeszukując forum, i sieć po ile , jaką opinie i cenę ma sirius ruppceramika. Seria niepokojących smsów między małżeńskich w celu ustalenia polityki „dachowania”. Mam obejrzeć towar, porównać z innym – podjąć decyzję. Prościzna...

 


Skoro świt objazd okolicznych punktów krycia , już w pierwszym zaskoczenie, znalazłam dwa rodzaje dachówki o niższej cenie niż okazyjna ucieczka przed Vat – em. Cena liczona już w nowych stawkach. Rozochocona sukcesem zostawiam ksero dokumentacji domu i garażu po 3 – cim maja ma być wycena całości tzn. robocizna, materiały pokrycia i rynny + obróbki dachowe i okienne.

 


W drugim punkcie ceny już nie tak zachęcające, ale ta dachóweczka cudna, podwójna esówka , lśni i mieni się zachęcająco. Poprosiłam o wycenę. Na niedzielę dla odmiany randka o zadaszonym podtekście i kolejna firma ma przedstawić swoją wizje materiałowo – wykonawczą. Nota bene dziś ma mi odpowiedzieć polecany pan Dach, zaczepiłam go na początku tygodnia, zobaczymy czy mnie jeszcze pamięta....

 

 


Z ewidentnych korzyści to dzięki temu rajdowi mam nową fryzurę. W jednym miejscu oparty beztrosko pan uśmiechnął się wyrozumiale na moje pytania o ceny dachówek. Właśnie skończył kłaść u siebie dach i uświadomił mi takie sprawy, a) cena dachówki to 50% ceny pokrycia, drugie tyle wynoszą dodatki, b) nie ma w tej cenie więźby, c) pracy. Szybko podliczyłam: suma wyjściowa to cena samej dachówki czyli 50% dachówka + 50% dodatki + 30%wieźba + 100% praca . Włos mi się zjeżył i chyba tak zostanie....

 

 


Och jak dobrze być o normalnej godzinie w mieszkaniu, chwycić za sprzęt do sprzątania (tutaj mniej ochów , bo nie przepadam) ze świadomością, że dwa kilometry stąd powstaje nasz własny dom , a ja sobie podskoczę tam tuż przed zakończeniem dnia pracy panów murarzy ..... Błogość trwała jakieś 20 minut.

 


Telefon: Szefowa a nam się kanoldy kończą, a gdzie reszta dostawy?

 


Po trzech telefonach i smsie na komórkę vice szefa mamy dostawę przed 16-tą. Bardzo nalegałam coby być przy wyładunku ,od kiedy jeden transport kanoldowcy rozładowali nam przez siatkę tak daleko od wykopów, że jeden z ekipy zamiast murować będzie musiał bezsensownie ganiać po działce z tym ciężarem w taczce. Nikomu to do szczęścia nie jest potrzebne ...No może , troszkę bo okazało się później, iż dostawca ostatnio przyjął od mojego pana Majstra ostry zestaw uwag co do jakości dostarczanego towaru. Czyżby zemsta po godzinach?

ori_noko

Ponieważ niefrasobliwe przetańczyłam połowę weekendu na fantastycznym weselu to od dwóch dni próbuje dogonić rozpoczęte prace. Dziś środa i powoli wychodzę na prostą. Czyli można dogonić czas? Teoretycznie ....

 


Dziś:

 


- telefon nękający w sprawie prądu

 


- randka z panem Cieślą oraz Cieślą Bis (porównamy ceny pomyślimy)

 


- decyzja kanalizacyjna

 


- dokupić cementu

 


- posadzić roślinki

 


- znaleźć hurtownię z dachówkami gdzie ceny są normalne

 


Pan Majster i jego ekipa walczą dzielnie, czas będzie niedługo zamawiać piasek do zasypywania. Jest wmurowana rura doprowadzająca powietrze do kominka , ale nie kanalizacyjna. Majster upiera się by kuć później otwór bo i tak teraz będzie źle umiejscowiony . Tak na zdrowy rozsądek to ma rację, choć nie jest to popularna teoria. Czas na telefon : ekipa pani Ogrzewanie ma robić mokrą robotę, niech mówią czy chcą się kuć czy podłączać do gotowca. Hm ciekawe jak można mieć pół dnia zajętą słuchawkę ...

 


Z ziemi wyłania się mur fundamentowy , co ciekawsze jest staranniej kładziony niż np. u sąsiada parter .

 


Panowie jutro murują ścianki wewnętrzne fundamentowe i zaczynają garaż . Tuż przed zamknięciem placu boju podlałam świeże sadzonki i posiałam tajemnicze nasionka hihi za rok lub pod jesień napisze co się z nich wykluło.

ori_noko

Niedługo będę na TY z chirurgiem dziecięcym, nasza częstotliwość bywania u niego przekracza moją umiejętność pojmowania. Syncio ma zwolnienie z w-f , obity bok i ramię.

 


Pan Majster też nie wygląda najlepiej , wcina antybiotyki i kładzie izolację . Na papie + folii starannie poziomowali dziś narożniki. Podmurowali sobie po pięć warstw kanoldów, a teraz sprawnie robią resztę.

 


Okazuje się, ze zabraknie. Jedzą je ? Robię nalot betoniarnię i „kradnę” dostawę. Zgodnie z zasadą : noś kasę przy sobie – płacę całość za materiał i pan na moich hm uszach łga w telefon, że nie ma nic na składzie więc towar dostarczy z trzydniowym opóźnieniem.... Do czego mnie jeszcze ta budowa doprowadzi .

 


Aha trafiły w moje ręce sadzonki jarzębiny, cóż zagospodarowałam je zgodnie z przeznaczeniem .Kolega małżonek zdziwi jak wróci, troszkę się zieleń nam rozrosła. Przypadły mi w udziale tez piękne sadzonki wierzby mandżurskiej dwie bylinki i takie płożące się coś. Z moich opisów wyłania się dżungla , a tam ciągle prawie nic nie widać.

ori_noko

No fundamenty zastygły na kamień, uprzejma aura dwukrotnie lekko je skropiła i ja też – tak na wszelki wypadek. Codziennie pasłam oczy upajającym widokiem : podłużny żółtawy wykop z szarą masą w środku... Trzeba się budować by pojąć urok tego zjawiska Równocześnie pan Majster rozchorował się, a wręczając mi kartkę z kolejnym zamówieniem był autentycznie zielony na twarzy to z kolei nie był wcale miły widok.

 


Zgodnie z umową i wyglądem pana Majstra sądziłam, że mam tydzień wolnego, ale to była zwykła zmyłka. Pan Majster chciał po prostu wypróbować czujność Inwestora. W poniedziałek telefon : a jest ta papa i reszta? Bo my wchodzimy we wtorek i będzie trzeba więcej siporeksu na przyszłość, i nadproża są? Aj aj ...

 


Zaczynam działania organizacyjne: trzeba odstać gigantyczną kolejkę w banku , cóż to poniedziałek mój oddział jest czynny od 10.30 – czemu nie jestem zdziwiona

 


Teraz tylko wizyta w ulubionej hurtowni , nakłonienie bardzo miłego szefa na działania natychmiastowe, zamiast wcześnie zapowiadanego piątku, powrót do domu, wydanie posiłku regeneracyjnego i spokojnie odbiorę cegłę, papę itd. Tu abym nie odczuwała jakiejś monotonii syncio melduje: ręka bardzo boli, a za godzinę jest wywiadówka. Oczywiście równo o 17.00 ma przyjechać pan z towarem. Fajnie.

 


Gazem na działkę , dobrze że dla uspokojenia wzięłam trzy brzózki do posadzenia i troszkę nasionek – ciekawe co z nich wyrośnie na pudełku od sąsiadki jest nazwa botaniczna” żółte kwiatki” Transport spóźnił się o niecałe 48 minut (mogłam jednak zaliczyć palcówkę edukacyjną) rozpakowuje wszystko równą godzinę.

 


Wracając zajrzałam do szkoły , jeszcze siedzieli !!! Ale mi się upiekło, chyba tam robili analizę psychologiczną każdego ucznia czy co? Wparowałam na ostatnie 15 minut . To się nazywa organizacja pracy .

 


No prawie . Okazało się ,że ręka boli bo delikwent był na drzewie , a potem pod drzewem. Oznacza to poranną wizytę u chirurga....

ori_noko

Wiecie co oznacza tydzień wolnego na budowie ?Myślę, iż nacisk powinno położyć się na słowo tydzień, bo z wolnym to coś mało ma wspólnego. W naszym przypadku zbiegło się to z wydarzeniem: współ-inwestor pojawił się na trzy dni w domu. Przyjemne uczucie , przy działaniach będzie męskie wsparcie .

 


Wprawdzie mąż nie załapał się na wzajemne „pompowanie się ” panów , ale dziś dzielnie przeszedł zamawianie dalszych materiałów , wprawdzie co chwila musiał chodzić na stronę z telefonem – ma urlop czy się przesłyszałam ? Jak dla mnie to bardziej wygląda na wypoczynek dla aktywnych, a konkretnie z aktywacją.... ale trafił na najatrakcyjniejszą część podliczanie płatności....

 


W każdym razie na rozkładzie jest nabycie i załatwienie:

 

 


- gazownia akt drugi – chodzi o umowę na przyłącze (będzie jeszcze akt trzeci umowa o dostawę i epilog – korzystanie z gazu !!!!!)

 


- nękające telefony do elektrowni

 


- umowa z panią Ogrzewanie

 


- umowa z Panem Dekarzem

 


- ustalenie co z kominkiem i rozprowadzeniem

 


- materiały na strop, resztę ścian, nadproża itp.

 


- upchnięcie w domu pieca gazowego (jakie to duże może być?)

 


- namówienie nieznanego mi jeszcze pana Cieśli co by zrobił szalunek do schodów

 


- dogadanie terminów i płatności u pana Wykończeniówka

 

 


No nudzić się to nie będę Dziś miałam okazję poznać bezpośrednio panią Ogrzewanie. Nasze kontakty telefoniczne przeszły do stadium nr dwa. Randka w ciemno, pani przyniosła wycenę prac i materiałów. Ja ma luz na szczęce ? Albo Pani Architekt? Kochani, nawet obie w komplecie możemy uchodzić za filozofki pełne tajemniczego milczenia i spokoju. W naszym mieszkaniu dziś siedział wulkan płaci żeńskiej , myśląco – wojujący,energiczny, eksplodujący potokiem słów .Mimo wszystko czemu te liczby są takie duże, hę ? Jednak na razie jako jedyna dała pełen wykaz materiałów, kosztów i terminy , całość opracowana w podziale na etapy wykonawcze. Wygląda to dość pozytywnie, nie boją się podpisać umowę.... Chyba mamy wykonawcę ogrzewania.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...