Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    210
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    290

Entries in this blog

RYDZU

Przed nami długi weekend. Chciało by się powiedzieć że wypoczniemy - ale gdzie tam! Roboty cały czas sporo. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć zabawę z kaflami na dole bo od środy wejdzie ekipa do sufitów podwieszanych do wiatrołapu i korytarza na parterze. Potem malowanie całości i będzie można powiedzieć że część mieszkalna skończona. Planowany termin tego zakończenia to jakieś 3 tygodnie - ciekawe czy tak jak pozostałe się "obsunie" ? A dzisiaj jadę bo blachy stalowe do zrobienia stóp fundamentowych pod taras. No bo skoro pogoda jest jaka jest :) - trzeba przeć dalej.

 

 


Za to z powodów nazwijmy to ekonomicznych nie będzie w tym roku rekuperatora i gruntowego wymiennika ciepła. Trochę nas ta instalacja przerosła finansowo. Ale nie ma tego złego... - poświęcę się dla nauki i forumowiczów - za rok będzie wiadomo jakie są faktyczne zyski po założeniu tej instalacji w stosunku do tego samego budynku funkcjonującego wcześniej na wentylacji grawitacyjnej.

 

 


Wczoraj odbyłem dłuższą rozmowę z technikiem Darco. Buczenie wentylatora dgp jest spowodowane stosowaniem sterownika firmy Dospel. Zalecają zastosowanie ich sterownika ARO (automatyczny regulator obrotów) - na tym podobno turbina nie buczy. Hm... jak będzie dalej buczało tak samo to chyba się na niego jednak skuszę. Tylko niegdzie nie mogę znaleźć informacji w jaki sposób ten sterownik ARO steruje prędkością wentylatora

 

 


Ekipa kończy ostatnią ścianę domu. Deklarują wstępnie zakończenie prac na jutro. Pogoda im sprzyja więc termin wydaj się być realny. Parapety wczoraj do 18 murowali, żeby dzisiaj wejść i od rana zająć się tynkowaniem. Zadowolony jestem z ich pracy. Po weekendzie pewnie wrzucę zdjęcia całego wytynkowanego domu :)

 

 


Wczoraj tak w rozmowie rodzinnej ktoś wspomniał o telewizji. O ile zaraz po przeprowadzce byłem nastawiony na szybkie załatwienie tego "problemu" - o tyle teraz przestało mi się spieszyć. Bez telewizji mamy zdecydowanie więcej czasu dla siebie, więcej rozmawiamy i nie siedzimy bez sensu gapiąc się w to pudło. Jak już mamy obejżeć coś konkretnego to albo odpalamy Mantę (cudowny wynalazek ) albo siadamy przed komputerem i nadrabiamy zaległości filmowe. To zdecydowanie lepsze. Pewnie kiedyś jakaś antena się pojawi - ale póki co ta pozycja w liście rzeczy do zrobienia spadła nisko... bardzo nisko.

RYDZU

Kurczę - naprawdę nie mam kiedy pisać....a z drugiej strony nie ma o czym

 

 


W sobotę dotarł pan od ogródka i dokończył nasz krąg ogniskowy - brakowało nam kilku dużych kamieni. Kamienie ułożone, ogródek rozliczony. Trawa rośnie - pogoda w końcu taka, że tylko podlewamy i patrzymy jak rośnie. A rośnie w oczach :) - na początku wyglądał jak klepisko, a w tej chwili już z daleka sprawia wrażenie zielonego. Na wiosnę jak się pozbiera to dopiero będzie efekt marzenie.

 


Wczoraj zaliczyliśmy pierwsze cywilizowane rodzinne ognisko na naszej działce. Było super. Z tym podlewaniem to trochę pogmatwana sprawa - szczególnie jeśli chodzi o tzw "kropelkę". Mamy to podłączać według zaleceń wykonawców ogrodu co 2 dni na 30 minut. fajnie - o włączeniu pamiętamy - gorzej w wyłączaniem Ostatnio trochę metrów wody przez to "nastukaliśmy" nadprogramowo. Oglądałem sterowniki w różnych wariantach firmy Gardena - ale najtańszy ze zwykłym minutnikiem to wydatek ok 100 zł. Taniej wyjdzie programator czasowy i elektrozawór od pralki. Ale to chyba dopiero na wiosnę - teraz juz pomału sezon ogrodowy się będzie kończył. No chyba że sprawdzą się prognozy o ciepłym listopadzie - wtedy będę zmuszony zrobić ten zestaw wcześniej.

 

 


Od ubiegłego poniedziałku w związku z wycieczką naszego wentylatora dgp do serwisu egzystujemy na ogrzewaniu gazowym. Rozruchu dokonałem samodzielnie, ale po kilka cennych wskazówek zmuszony byłem zadzwonić do kolegi rafslusarczyka który naszą instalację popełnił . Szybki instruktarz i ustawienie podstawowych parametrów zajęło nam 10 minut. Od tego czasu wszystko działa bez zarzutu. Tylko następnego dnia rano był efekt ciepłej podłogi w części ogrzewanej podłogówką. Gdy temperatura w budynki sie ustaliła - podłoga jest taka nijaka - nie jest zimna, ale też nie jest ciepła. Inna sprawa że teraz na dworze temperatury oscylują w okolicach 10 stopni, więc grzanie jest naprawdę symboliczne. Robię codzienne odczyty wskazań gazomierza i na razie jestem mile zaskoczony. Zobaczymy co powiem jak przyjdzie faktyczna zima i trzeba będzie zacząć grzać mocniej.

 

 


Tynkarze od tygodnia szarpią się z największą ścianą naszego budynku. Dzisiaj chyba dojedzie brakujący tynk i będą mogli zacząć nakładanie ostatecznej warstwy. Przy okazji domawiania tynku u producenta okazało się (nie wiadomo z czyjego błędu to wynika), że zamiast tynku silikatowego, mamy silikatowo - silikonowy w cenie tego pierwszego Z pracy tynkarzy jesteśmy zadowoleni - ściany wyglądają tak jak oczekiwaliśmy. Oczywiście jak to zwykle diabeł tkwi w szczegółach i dali plamę z obróbką naszych okien od klatki schodowej - ale mają to poprawić. Wstępnie koniec prac deklarują na początek przyszłego tygodnia - a prognozy pogody jak na zamówienie :)

 

 


Od soboty mieszkamy już w składzie docelowym - wyjechały ostatnie z naszych szczeniaków. Jedną suczkę sobie zostawiliśmy - ale co to jest jedna suczka? W domu pusto, cicho, sprzątać siurów nie trzeba a i zniszczenia ustały :) Fajny to był okres - naprawdę. Finał wykończeniówki (masa ustaleń), przeprowadzka nasza, lekki remont w mieszkaniu, przeprowadzka rodziców i do tego wszystkiego 9 radosnych szczeniaków - jak ktoś lubi zakręcone życie - polecam taki wariant A teraz zaczynamy mieć czas by... odpocząć. Tak po prostu...

RYDZU

4 tygodnie mieszkania za nami i powiedziałem DOŚĆ!

 


Polazłem na dół do składnicy kartonów i masy innych rzeczy i przytargałem na górę elementy naszego łoża. Poskręcałem je razem z pomocą Igusi i od wczoraj śpimy już nie na materacu a w ŁÓŻKU :) Cały czas walczę z kaflami na parterze - postanowiłem samodzielnie wykończyć wiatrołap i klatkę schodową. Na razie idzie mi całkiem nieźle - tyle tylko, że wolno. Ale wczoraj popołudniu zrobiłem najtrudniejsze elementy i zostały mi teraz w sumie proste płaszczyzny do roboty. Jeszcze kilka "sesji" i będzie można przyjąć, że robota skończona.

 

 


Skoro 4 tygodnie z nami mogę się pokusić o pierwsze małe podsumowanie eksploatacji domu.

 

 


DGP - ponieważ jest dość zimno kominek jest naszym wspomagającym źródłem ciepła. Zużycia drewna na razie nie mierzymy. Cała instalacja dgp działa bez zarzutu - żaden podejrzany smrodek się z niej nie wydobywał nawet podczas pierwszego palenia. Zużycie prądu przez dmuchawę mierzę od niedawna - na razie jest okno na poziomie 0,6 kWh/dobę. Wyszła jedna wada - niezależna od nas. Wentylator dgp dość mocno hałasuje i w poniedziałek jedzie do serwisu na przegląd lub wymianę.

 

 


Kominek - chyba wszystko zgodnie z założeniami. Obudowa jest zimna nawet po długaśnym paleniu. Tylko nad szybą belka jest nagrzana - no ale to chyba normalne. Reszta ciepełka zasuwa grzecznie rurami na pokoje. Temperatura w domu oscyluje w okolicach 21-22 stopnie. Po długim paleniu dobija do 23 - ale wtedy nie da się już żyć tak jest gorąco.

 

 


Gaz - na razie używamy tylko do gotowania i przygotowania cwu. Kabina prysznicowa to odległa przyszłość więc jesteśmy zdani na wannę. Przy 3 osobach, 4 psach, ciągłym sprzątaniu i myciu czegoś, zużycie gazu oscyluje nam w okolicach 2 m3/dobę. Centralne pilotażowo ruszy w poniedziałek gdy zdemontuję wentylator dgp i będziemy skazani na łaskę i niełaskę kotła gazowego.

 

 


Energia - na początku było jakoś mało nawinięte na licznik. Ale ruszyła kuchnia, piekarnik, mikrofala, zmywarka, potem podłączyli nam neostradę - i teraz zużycie dzienne mamy na poziomie 11 kWh/dobę. Pewnie jeszcze wzrośnie bo zostało sporo do podłączenia - bramofony, brama, centrala telefoniczna, oświetlenie ogrodu i inne duperele pewnie nabiją jakieś dodatkowe kilowatogodziny.

 

 


Woda - odkąd mamy swoje przyłącze wody w domu zużyliśmy 22m3. A odkąd mieszkamy zużywamy średnio około 0,7 m3/dobę łącznie z podlewaniem ogrodu.

 

 


Następne zestawienie pewnie będzie już zawierało informacje na temat kosztów ogrzewania gazem.

RYDZU

Tynkarze przenieśli rusztowanie dalej więc mogę się pochwalić kawałkiem gotowego wyglądu zewnętrznego naszego domku.

 


Robota ekipie idzie wolniej niż zakładali, ale też pracują od 7-15 i fajrant. Dziwni jacyś. Robią dość dokładnie, ale należałoby stać nad nimi i pilnować każdego ruchu - bo zdarzają się im "obsuwy" - na szczęście nie na tynkach, ale na robotach pobocznych. A to krzywo coś podmurują, a to zabrudzą... ehhhhh.... szkoda gadać fachowcy.

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/390.jpg

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/391.jpg

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/392.jpg

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/393.jpg

 

 


A w ogródku - wiosna na całego;) Co prawda zamiast trawy wybiły w gigantycznej ilości chwasty "dwuliścienne" to jednak z zielonego cieszymy się jak diabli :)

 

 


Ogródek

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/394.jpg

RYDZU

Kolejna aktualizacja "fotograficzna"

 

 


Na początek sesja z naszego ogródka:

 

 


Ogródek w budowie

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/382.jpg

 

 


Ogródek w budowie z innej perspektywy

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/383.jpg

 

 


Krąg na ognisko

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/386.jpg

 

 


Kącik zabaw dla naszej córci

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/387.jpg

 

 


docelowo będzie wyłożony deskami ryflowanymi i na nich dopiero wyląduje piaskownica

 


i inne "gadżety"

 

 


Widok na nasze kręgi z poziomu przyszłego tarasu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/388.jpg

 

 


A tak ogródek wygląda teraz

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/385.jpg

 

 


uważni zobaczą jaka będzie kolorystyka budynku bo widać trochę ściany północnej. Ogrodzenie "sąsiedzkie" z pergoli - jednak sąsiad sie uparł i w narożniku postawił nam płyty betonowe. Trzeba je będzie zamaskować jakoś albo drewnem, albo pnączami podobnie jak nasze ogrodzenie od drogi.

 

 


Tynkowanie kolejnej ściany

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/384.jpg

 

 


Tynkowanie idzie dość opornie. Pierwsza ściana poszła dość sprawnie, za to ta następna ma sporo obróbek. No i parapety klinkierowe na których też stracili trochę czasu. Dzisiaj dopiero skończyli ten fragment i jutro biegną z rusztowaniem na druga stronę klinkieru. Jak odsłonią tą ścianę to walnę jakieś zdjęcie bo wyszło super - efekt parapetów z klinkieru jest dokładnie zgodny z zamierzonym - super!

 

 


Drewno kominkowe

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/389.jpg

 

 


Wczoraj byłem u kuzyna (drwala) zapłacić za drewno do kominka. na razie jest ułożone 11 metrów, ale ma dobić do 15. Głównie dębina, z domieszką brzozy. Ponieważ na placu na razie miejsca brak całość leży sobie ułożona na jego placu - będziemy zwozić sukcesywnie w ramach potrzeb "energetycznych".

RYDZU

Kończy się wrzesień, kończy się lato, kończy się kasa ..... Ale i tak jest zajefajnie! :) Za skarby świata bym się już do bloku nie przeniósł.

 

 


Codziennie małymi kroczkami zbliżamy się ku normalności. Coraz więcej rzeczy ma swoje miejsce (może na razie dziwne - np. klucze na kominku - ale chociaż wiadomo gdzie leżą). Wczoraj podłączyłem wentylator dgp do kominka i reszty rur. Po uruchomieniu wyszedł pierwszy błąd - bynajmniej nie związany z samą instalacją dgp. Ścianka działowa oddzielająca spiżarnię od kuchni nie ma wypełnienia z wełny i rezonuje strasznie. Będzie trzeba ją jednak czymś wypełnić. No i z racji niezainstalowanych wszędzie anemostatów szum powietrza w rurach jest dość spory - na szczęście tylko przy maksymalnej mocy wentylatora - po jej zredukowaniu jest już nieźle. Montując anemostaty zauważyłem, ze ich założenie wycisza instalację, więc mam nadzieję, że gdy pojawią się wszystkie na swoich miejscach efekt szumu zostanie znacznie zredukowany.

 

 


Ogródkowcy robią swoje - nie wtrącam się. Dzisiaj tylko małej interwencji będą wymagali bo rozpoczęli budowę kręgu pod ognisko ze zwykłej grubej kostki, a miało to być zrobione z większych kamieni wkopanych pionowo.

 

 


No i tynkarze - północną ścianę mamy już pokrytą siatką i zaciągniętą po raz drugi klejem. Czekamy na dostawę tynku i dobrą pogodę. A korzystając z tego, ze stoi rusztowanie musze obsadzić kratki na wlocie powietrza do kominka i wylocie powietrza z okapu kuchennego. Takie duperele pochłaniają praktycznie cały czas - a to kratka, a to dwie deski, a to kawałek płotu.... Jak się to wszystko przewali rozwieszę sobie hamak w ogródku i będziemy się wraz z żoną delektowali.... emeryturą A na razie musze znowu lecieć popracować - do 65 jeszcze się zdrowo narobię

 

 


No i jeszcze zapomniałem o historii z Geberitem :)

 


Nasza córcia po przeprowadzce została dokładnie poinstruowana jak się z tego ustrojstwa korzysta - do czego jest mały przycisk, a do czego duży. I kilka dni temu słychać wołanie z łazienki:

 


- Mamusiu! - mam poważny problem.

 


No to Patrycja poszła sprawdzić co to za problem.

 


- Wiesz mamusiu, mam straszny problem bo zrobiłam i siku i kupkę i nie wiem który przycisk mam nacisnąć.

 


Rechotalismy potem dobre pół godziny z tego "problemu".

RYDZU

No to czas na opis naszej przeprowadzki dni kolejnych.

 


Przy niedzieli firmy nie pracują, więc kolega pożyczył nam od siebie z zakładu samochód dostawczy - citroena jumpera. Wielkie to, więc i pakowne. Tak nas przeprowadzanie się zakręciło, że o 8 rano byliśmy już pod blokiem i znosiliśmy graty do auta. Znieśliśmy graty z jednego pokoju i "zonk" - auto pełne . Piętrowo układać nie będziemy bo lubimy nasze mebelki :). Kurs powrotny i o 9 pijemy sobie kawkę i jemy śniadanko. Najbardziej się podoba jazda busem naszej córci - wysoko i wszystko widać. Dobrze tylko, że nas panowie w mundurkach nie widzieli . Po śniadanku kurs numer 2, potem numer 3.... i zostały nam jeszcze same takie dość ciężkie graty do przewiezienia. Umówiłem się z kolegą (tym od busa) na popołudnie, więc miałem z kim to nosić. Tym oto sposobem w niedzielę wieczorem byłem zrypany jak pies, ale za to mieliśmy w domu już jakieś 90% dobytku. Pozostały tak zwane "drobiazgi - zapomniane, poutykane po kątach, czające się a to pod łóżkiem, a to za szafą i kompletnie nikomu niepotrzebne. Ale trzeba coś z nimi zrobić (wrzucić w kartony i przewieźć do naszego domku). Potem będziemy się martwić co z tego da się spalić :)

 

 


Od ubiegłej soboty - więc juz praktycznie tydzień - funkcjonujemy bez komputera i telewizji. Jedyną medialną rozrywka jest radio :) I wiecie co? - wcale nie jest tak źle. A najlepiej robi to naszej Igusi - jest wprost do rany przyłóż. Jednak te bajki i gry mają strasznie zły wpływ na psychikę dziecka. Najlepsze jest to, że od tygodnia dziecko nie wspomniało ani razu, że chciałaby obejżeć choćby wieczorynkę - po prostu telewizor stał się dla niej bezużytecznym meblem.

 

 


W piątek przed przeprowadzką pojechałem do telekomunikacji pozałatwiać sprawy telefonów. Chciałem przenieść nasz numer z mieszkania do domu (jakieś 800 metrów w linii prostej) i założyć nowy numer w mieszkaniu (dla rodziców). Najpierw godzinę zajęło mi przekonywanie pani, że napewno nie chcę też przy okazji przenoszenia numeru przenieść też DSLa na którym funkcjonuje całkiem nieźle sieć blokowa. Chciałem tylko zamienić numer na którym on funkcjonuje - ale to było ciężkie do pojęcia. Po dyskusjach z dyrekcją, infolinią, biurem w Opolu i chyba ministrem telekomunikacji okazało się, że da się to zrobić - dokładnie według schematu jaki zaproponowałem :). Jeszcze tego samego dnia - dokładnie po 3 godzinach - zmieniono nam numer w mieszkaniu na nowy. Szok - pozytywny. Ale we wtorek zadzwoniła pani i powiedziała, że niestety starego numeru nie da się przenieść do naszego domu bo to już inna centrala . Biegiem odkręcaliśmy wymianę numeru w mieszkaniu by chociaż rodzice mogli informować naszych znajomych o naszym nowym numerze telefonu. A u nas telefon - już z nowym numerem - ma być założony lada chwila. Miał to być jeszcze piątek - ale widać było panom z TPSA nie po drodze, więc wypatrujemy ich dzisiaj.

 

 


Sąsiedzi zmobilizowali się naszymi pracami porządkowymi w ogródku i postawili obiecaną część ogrodzenia. Fajnie się to zbiegło z naszymi pracami ogrodowymi bo nie trzeba będzie robić tego kawałka na raty tylko będzie już na gotowo.

 


W czwartek kupiłem pergole do odgrodzenia nas od sąsiadów. Nawet w dobrej cenie były w Castoramie - ale w sumie nie ma się co dziwić - to już prawie po sezonie działkowym. Ekipa od ogródków uprzątnęła cały teren, przywieźli materiały i grzebią. Jak są - praca idzie w bardzo dobrym tempie. Jednak zdarza się, że znikają.... Ostatnio ich wcięło na 3 dni. Teraz znowu są i pracują. Deklarują koniec prac na środę. Zaczyna ten teren naprawdę ładnie wyglądać - mimo, że to na razie gołe klepisko. Rośliny mają dojechać chyba dzisiaj. Zdecydowaliśmy się na założenie instalacji nawadniania kroplowego dla roślin. Trawnika będziemy mieli na razie mało, więc podlewać będziemy z węża :). A jak nam przybędzie terenu zielonego pomyślimy co dalej. Gdybyśmy chcieli zrobić nawadnianie "wynurzeniowe" to trzeba by pociągnąć od wodomierza rurę z wodą podłączoną przed reduktorem, bo tenże reduktor zamocowany na budynku zabija możliwość pracy urządzeń nawadniających - to taka uwaga dla tych co jeszcze instalacji wodnej nie zrobili.

 

 


Od ubiegłego tygodnia prowadziliśmy casting na ekipę wykonawczą do tynków zewnętrznych. To bardzo ciekawe doświadczenie - szczególnie gdy ma się za sobą właściwie całą budowę :). Panu deklarującemu, ze potrafi położyć tynki zewnętrzne także przy mrozie dziękuję od razu . Panowie numer dwa po obejżeniu budynku nie dali znaku życia. No to może numer 3? Chyba im zależy bo pan jest punktualny, zrobił nam szybko pierwszy kosztorys. Gdy się okazało, że mam materiały w lepszych cenach niż oni pojechał do naszej hurtowni i negocjował na tyle skutecznie, że cena dla nas spadła o 25% w stosunku do wariantu wyjściowego . Przygotował trzy kolejne kosztorysy - bo proponował nam też rozwiązania alternatywne dla naszego tynku silikatowego. Ale zostało przy naszym wyborze. W międzyczasie robiłem rozeznanie po firmach z tej branży na naszym terenie i doszliśmy do wspólnego wniosku, że wybór ekipy to zawsze ruletka. Pracownicy między firmami krążą jak wolne elektrony, więc ważniejsza jest dobra umowa i oczywiście skuteczny nadzór. no i najważniejsze - mogą wejść do pracy praktycznie "z marszu". Niestety przez weekend musieliśmy weryfikować nasze plany kolorystyczne budynku, bo kolory które wybraliśmy pierwotnie okazały się być "z trzeciej grupy cenowej" lub niedostępne w wersji silikatowej. Ciężka to była decyzja bo większość fajnych kolorków jest właśnie w tej trzeciej grupie. Najwyżej będziemy tłumaczyli potem znajomym jak dojechać w ten sposób - "na światłach skręćcie w lewo i po 300 metrach szukajcie kupowato pomalowanego domu" .

 

 


A my się rozpakowujemy. Na razie jest tragedia - znalezienie koszulki, ręcznika czy czegoś innego to naprawdę wyzwanie. Mieliśmy sporo planów poprawy tej sytuacji związanych z weekendem - skończyło się na rozpakowaniu chyba 4 kartonów, złożeniu dwóch regałów do spiżarni, odpaleniu zmywarki (działa - i umyła naczynia!), piekarnika - pizza według dołączonego przepisu wyszła wyśmienita i zrobieniu instalacji zasilającej wentylatory dgp i przyszłego rekuperatora. Do instalacji zasilającej tych dwóch urządzeń wpiąłem podlicznik, więc będzie wiadomo ile dokładnie prądu pójdzie na ich pracę. Gdy tylko ostatecznie sprzedamy mieszkanie jadę kupić centralę wentylacyjną bo bez niej jakoś tak duszno w domu - szczególnie jak teściowa zostaje z naszą Igusią i pozamyka wszystkie okna "bo zimno" . Co ciekawe - po zamknięciu okien temperatura ani drgnie, natomiast wilgotność zasuwa do góry tworząc klimaty okołorównikowe.

 

 


Robię też odczyty liczników wody, gazu i energii żeby mieć możliwość kontroli "ekonomiczności" naszego domu. Jak tylko zbiorę dane z pierwszego miesiąca oczywiście będę się chwalił.

RYDZU

Zmotywowany przez Inżyniera Mamonia postanowiłem w ramach przerwy śniadaniowej co nieco napisać.

 

 


No to od początku (nie budowy, ale procesu przeprowadzki) - po rodzinnej naradzie doszliśmy do wniosku, że będziemy się tak karton po kartonie przewozić jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie albo i dłużej. Padło postanowienie: ostatnią noc w mieszkaniu śpimy w piątek, a od soboty mieszkamy już na nowym. No skoro tak - zrobiliśmy wspólnie listę rzeczy niezbędnych do zamieszkania: działająca jedna łazienka, kuchnia i koniecznie barierka wokół otworu klatki schodowej. Skoro tempo ma być tak szybkie postanowiłem, że barierka będzie tworem tymczasowym - choć jak powszechnie wiadomo prowizorki mają to do siebie, że lubią trwać, trwać i trwać..... Z pomocą zaoferował się nasz niezastąpiony teść i w jeden dzień sklecił z lepszych desek budowlanych całkiem przyzwoitą barierkę.

 

 


Gotowa barierka:

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/375.jpg

 

 


Mając w perspektywie wędrówki z wieloma kartonami, szafkami, biurkami itp schody zabezpieczyliśmy płytami cienkiej pilśni by za bardzo procesu przeprowadzki nie odczuły. Przy okazji zdemontowaliśmy schody tymczasowe i zrobiło się jaśniej.

 

 


Zabezpieczone schody:

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/373.jpg

 

 


Po wielu perturbacjach dojechały w końcu nasze blaty kuchenne. Tym razem wybieraliśmy bezpośrednio w hurtowni z dużych próbek więc nie było niespodzianek. Panowie z montażem uporali się w jeden dzień, a następnego dojechała nasza długo wyczekiwana mikrofalówka i w związku z tym także szafka do jej zabudowania. Zdjęcia zaraz po pierwszym dniu montażu kuchni. Aktualne będą za kilka dni.

 

 


Kuchnia 1

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/369.jpg

 

 


Kuchnia 2

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/370.jpg

 

 


Kuchnia 3

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/371.jpg

 

 


Kuchnia 4

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/372.jpg

 

 


Kuchnia 5

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/374.jpg

 

 


Kuchnia 6 - płyta gazowa ariston

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/376.jpg

 

 


Popołudnie spędziłem na montażu baterii kuchennej i syfonu pod zlewem. Z tym syfonem to niezłe jaja wyszły - oryginalny zestaw dołączony do zlewu nijak nie chciał się zmieścić pod zlewem tak by trafić wylotem do rurki kanalizacyjnej. Do tego punkt do podłączenia zmywarki był tak nielogicznie położony, że wąż odpływowy nie dawał wcisnąć Ech... włoska "technologia" Pojechałem do Castoramy dokupić zestaw uniwersalny do zlewu 2 komorowego. Przymierzam w domu - jest lepiej, ale brakuje mi nadal jednej rurki. Więc co? - kolejny zestaw z Castoramy - teraz wszystko pasuje do siebie jak trzeba, mogę spokojnie podłączyć zmywarkę (a nawet dwie ) a woda trafia wprost do kanalizacji :) No i została mi cała reklamówka rurek do podłączenia jeszcze kilku zlewów :) Kuchnia można przyjąć, że działa.

 

 


Czas na łazienkę. Pierwsze podejście do montażu muszli sedesowej i klapa - okazało się, ze dostaliśmy w komplecie zestaw montażowy do muszli wiszącej. Jadę z reklamacją - niestety na sklepie mają - wszystkie zestawy do wiszącej i muszą ten właściwy zamówić. Następnego dnia zestaw jest i mogę zacząć montować. Myliłby się jednak ten kto sądzi, że poszło wszystko jak z płatka. Oj bardzo się myli. Muszla Ego jest tak fajnie podłączana, że nie widać czy rury w nią wchodzące siedzą na pewno szczelnie czy też może jednak niezupełnie.... Podejście numer 1 - wszystko podłączone i dopasowane. Dosuwam muszlę na swoje miejsce - niestety rura odpływowa jest za długa. Obcinam i kolejne podejście. Tym razem wszystko siadło jak trzeba. Super. Odpalam geberita, spuszczam wodę - nic nie kapie. Spuszczam drugi raz, potem trzeci i czwarty i o mały włos się nie zabijam biegnąc po szmatę by łapać wodę tryskającą spod muszli. Co jest do cholery? Rozbieram i mam wrażenie, że puszcza uszczelka - tylko która? Kapituluję i rano jadę do castoramy kupić rurę odpływową "harmonijkową" - rewelacyjne rozwiązanie. Podłączyłem do muszli stojącej obok, rozciągnąłem i drugi koniec wsadziłem do odpływu w ścianie. I nawet szczelne jest! - więc jedno połączenie mam pewne. Pozostaje rurka doprowadzająca wodę - i ta cholera cieknie bo wchodzi w otwór muszli pod katem i uszczelka "nie daje rady". Sztukuję uszczelkę dodatkowym pierścieniem z gumy i składam po rak chyba piąty. Tym razem operacja zakończona sukcesem . Po całym dniu nic nie przeciekło, więc całość osadzam na silikonie i przykręcam ostatecznie. Montaż umywalki w porównaniu z muszlą to był moment - mimo, że musiałem poskładać szafkę pod nią. Zdecydowaliśmy się na umywalkę z Ikei - tą większą. Fajna jest - przy drobinie wprawy można w niej chyba niemowlaka wykąpać .

 


Koniec końców - łazienka też działa!.

 

 


Łazienka z juz podłączoną muszlą

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/378.jpg

 

 


Na pierwszą noc przewieźliśmy tylko trochę podstawowych drobiazgów i materace do spania. Nasza córa (Iga) tak strasznie się cieszyła z nowego pokoju, ze aż miło było patrzeć. Nawet przez chwilę nie zastanawiała się nad tym, że będzie spała w nowym pokoju. Wskazała gdzie ma leżeć jej materac i po kąpieli w wannie (jakże egzotycznej dla niej bo do tej pory posiadaliśmy tylko prysznic) grzecznie poszła spać.

 


My mogliśmy w końcu usiąść spokojnie i małym toastem uczcić nasze przenosiny. Wino i 2 kieliszki czekały na ten dzień od chyba półtora roku.

 

 


Pierwszy toast w nowym domu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/379.jpg

 

 


Oczywiście jak na przeprowadzkę przystało coś musiało się stłuc. Ponieważ my nic nie nabroiliśmy - nadrobiły to nasze psiaki. Tak delikatnie powąchały kieliszek z winem, że ten wziął i spadł tłukąc się w drobiazgi. Czyli tradycja full wypas: przeprowadzka w sobotę i potłuczone szkło . Więc na dobranoc jeszcze akcja sprzątanie. Potem trochę pisków naszych psiaków gdyż nie mogły sobie znaleźć miejsca (brak ukochanej kanapy ) - jednak w końcu zmęczone wrażeniami padły na swoich posłaniach.

 

 


Pierwsza noc w nowym domu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/380.jpg

 

 


Następnego dnia dowieźliśmy kanapę i życie naszych psów stało się prostsze

 


No nareszcie normalne spanie !

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/381.jpg

RYDZU

Dzisiejszy dzień to jeden z takich w które wszystko idzie pod górkę Rano dostawa AGD - oczywiście cholernej mikrofalówki nadal nie ma. Dzwoniłem do Whirlpoola i według nich nie ma ani sztuki w kraju aktualnie Ciekawa polityka firmy....

 

 


Wizyta w salonie łazienkowym. Wczoraj chciałem zainstalować muszlę by w końcu można było w pełni korzystać z łazienki - niedoczekanie moje . Do muszli dołożyli owszem komplet montażowy - ale dla wersji wiszącej a nie stojącej. Szlag mnie trafia pomału. Kolanko do podłączenia muszli w podłogę też nieosiągalne - Koło nie ma w Polsce ani sztuki tego cudu techniki. Ale tu akurat pomógł przypadek - w praktikerze trafiłem na magazyn w poszukiwaniu uszczelek przyłączeniowych do wc i natknąłem się na takie właśnie kolanko :) Na pytanie - dlaczego nie ma ich w sprzedaży - odpowiedzieli mi że po prostu się nie sprzedawały więc je zdjęli z ekspozycji No ale mamy w końcu rurę jak trzeba. Ale nie ma tak dobrze - zestaw montażowy do naszej muszli dojedzie dopiero za kilka dni - bo oczywiście nikt takiego nie ma "od ręki". Ręce opadają...

 

 


Przyjechała ekipa montażowa do mebli kuchennych. Przywieźli blaty - wiedziałem o tym już 10 sekund po tym jak dotarły na miejsce. Patrycja do mnie dzwoni i mówi że przywieźli jakieś g... zamiast naszych blatów. Urywam się z pracy, gnam na budowę, wchodzę i ... o ja p..(piiiiip) . Blat w kolorze "wieś tańczy i śpiewa" do tego nie wykończony tylko docięty tak, że z przodu mamy tą zaokrągloną krawędź pasująca tu jak kwiatek do korzucha . Okazuje się, ze to co wybraliśmy to faktycznie ten blat, tylko próbka była zbyt mała i niestety bez pełnego wzoru. Wypad do hurtowni blatów wiele wyjaśnił - nowy blat będzie na jutro, ale pozostaje problem kto za to zapłaci

 


Popołudnie tez mało pozytywne bo mamy gdzieś "dziurę" w kablu i różnicówka wybija. Pewnie jak robili sufity gips-kartonowe przebili kołkiem kabelek .

 


Chociaż jest i pozytyw - weszła firma ogródkowa i zaczęli pacyfikować ogródek :). A i sąsiedzi podjęli jakieś ruchy w sprawie ogrodzenia, więc jest szansa na kawałek ładnego uporządkowanego miejsca za jakieś 2 tygodnie.

 

 


Na dziś mam dość wrażeń - reset potrzebny od zaraz....

RYDZU

Wczoraj się mieliśmy oficjalnie przenosić..... byłoby równiutkie 14 miesięcy od pierwszej łopaty. Ale nie będzie. Nie dojechały graty do kuchni - mikrofalówka i lodówka ciągle do nas jadą niczym w USA (cholera nie wiedziałem, ze tan kraj taki rozległy mamy ) O 9 rano punktualnie zameldowała się ekipa i wniosła meble kuchenne do kuchni. Schody swój test bojowy przeszły znakomicie - wytrzymały ! :D. Panowie szafki zmontowali prowizorycznie i na tym się ich robota zakończyła bo skoro nie ma AGD to czekamy aż będzie. Wczoraj Rafslusarczyk poprawił wszystkie nieszczelności w kotłowni. Teraz juz powinno być wszystko super. Popołudniu w pomalowanych pokojach pozakładałem grzejniki, nabiłem je wodą i odpowietrzyłem. Nawet proste zajęcie - no może poza wieszaniem grzejnika - to trzeba robić w 2 osoby bo ciężki jak cholera.

 


Potem była jeszcze przymiarka blatu spocznika - ma być gotowy na sobotę. Ale będzie pięknie! Już przy sztucznym świetle obsadziliśmy pierwszy ze stopni lezących na betonie - dzisiaj się okaże na ile równo nam to wyszło

 


Teraz śniadanko i do boju!

RYDZU

Konstrukcja schodów dotarła z jednodniowym opóźnieniem. Już mieliśmy wkładać ją na miejsce gdy tknęło nas by sprawdzić jak jest z ostatnimi stopniami - tymi lezącymi na betonie. A tu zgodnie zresztą z oczekiwaniami - katastrofa . Trzeba kuć jakieś 2-3 cm na całej powierzchni stopnia. A ponieważ nie żałowałem i beton na strop był lany B20 - kucie do łatwych nie należało. Wystarczy powiedzieć, że straciliśmy na nie prawie dwa popołudnia. Ale udało się w końcu całość doprowadzić do stanu umożliwiającego montaż stopnia.

 

 


Już wykute miejsce na stopień

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/362.jpg

 

 


Ustawiliśmy konstrukcję i następnego dnia (z trzydniowym poślizgiem) zabraliśmy się za montaż pierwszej części schodów. Dopóki stopnie były w miarę wysoko ich dokręcanie szło nam dość sprawnie, jednak ostatnie będące już nad samą ziemią dokręcaliśmy w pozach godnych mechaników samochodowych . Ale udało się i dnia pierwszego września 2005 można było się dostać naszymi schodami juz na półpietro .

 

 


Dolny bieg - widok następnego dnia (bo było widno )

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/363.jpg

 

 


A tak wygląda on z tyłu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/364.jpg

 

 


W piątek poskładaliśmy górny bieg tak, ze na górę mamy teraz dwa wejścia - stare po schododrabinie i nowe - po naszych pięknych schodach. Stopnie zabezpieczyliśmy na razie cienkimi płytami pilśniowymi. Dopiero gdy na dole pojawią się kafle, będziemy mogli sobie pozwolić na ich demontaż. No i spocznik jeszcze jest tymczasowy z desek budowlanych - wersja kompatybilna ze stopniami pojawi się po wizycie kuzyna na działce i przymiarce wszystkiego przed ostatecznym szlifowaniem, bejcowaniem i lakierowaniem.

 

 


Dwa dni przed umówionym terminem odezwał się montażysta Porty że ma wolne kilka godzin i rozpoczęliby najchętniej od razu pracę. Super - szybka wycieczka z pieniędzmi by odebrał drzwi z hurtowni i już popołudniu mieliśmy założone pierwsze drzwi do łazienek. Jeszcze niekompletne, ale radość wielka. Dwa dni później - w dzień umówionego montażu - dotarli punktualnie rano i zabrali się za resztę prac. Poszło im sprawnie i juz od czwartku popołudniu mamy wszystkie drzwi w części mieszkalnej! :D Ekipa godna polecenia - gdyby ktoś potrzebował służę namiarami.

 

 


Korytarz - już z drzwiami

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/365.jpg

 

 


Tak wyglądają z bliska nasze nowe drzwi

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/366.jpg

 

 


Niby to tylko drzwi, ale efekt jaki zrobiło ich pojawienie się nie za bardzo da się do czegoś porównać. Nagle można wejść do pokoju, zamknąć drzwi (jak się ma klamkę ) - niesamowite. Z tym, żeby nie malować na gotowo przed montażem drzwi to faktycznie sporo racji - gdzieniegdzie u nas trzeba było podcinać tynki, czy minimalnie podkuwać ścianę więc upaprane wszystko było że hej. Ale za to po montażu można było już zabrać się za malowanie na całego.

 

 


Patrycja robi pierwsze "mazy" w pokoju technicznym

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/367.jpg

 

 


I ten sam pokój pół godziny później

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/368.jpg

 

 


Jak juz o malowaniu mowa: zdecydowaliśmy na podkład dawać akrylową Cieszynkę (ok 30 zł za 10l) a docelowe farby w gotowych kolorach jednak z Duluxa. Koszty wbrew naszych obaw wcale nie są aż takie duże. Poza tym poszliśmy na łatwiznę z wyborem kolorów - siedzenie nad pełnym wzornikiem kolorów doprowadzało nas juz do szału. A tu mamy do wyboru około 30 kolorów które w większości zaspokajają nasze potrzeby odnośnie aranżacji wnętrz. Nawet nasza Iga wybrała sobie już kolory ścian w pokoju - niestety, każda ma być inna .

 


Jeśli chodzi o wydajność to na tynku cementowo-wapiennym obiecywane 12m2 z litra jest nieosiągalne. 8-9 m2 to ilość jaką trzeba przyjmować kupując te farby.

 

 


A jutro przyjeżdżają meble kuchenne i niestety tylko część wyposażenia kuchni. Mikrofalówka i lodówka są dopiero "w drodze" więc montaż całości nieco się przesunie.

RYDZU

Wrzucamy piąty bieg - sprzedaliśmy mieszkanie. Do ok 20 września musimy je zwolnić. Ale nie ma lekko - mieszkanie było rodziców, więc przeprowadzka będzie bardziej skomplikowana: my na nowe, malowanie w naszym obecnym mieszkaniu i rodzice od siebie do naszego mieszkania : - jak już się przenosić to na całego! W związku z powyższym od wczoraj siedzę na telefonie i dogrywam wszelkie możliwe dostawy, montaże i prace do wykonania. Ponieważ jak to sam stwierdził montażysta od drzwi Porty - lepiej ściany przed montażem pomalować tyko raz, a poprawić po montażu - termin zakładania drzwi został przesunięty na pierwszy możliwy najbliższy - czwartek, piątek w przyszłym tygodniu. Skoro i tak mam oklejać futryny do malowania - to nie ma różnicy czy zrobię to po pierwszej warstwie koloru czy jeszcze przed.

 

 


Do tego czasu chcę/chcemy (zależnie od możliwości) przemalować całość na biało przynajmniej raz, a kuchnię doprowadzić do stanu umożliwiającego montaż mebli - czyli "na gotowo". To samo łazienki. Potem futryny i przez weekend możemy wymalować ze dwa pokoje, ułożyć w nich panele i mieć bazę startową do przeprowadzki.

 

 


A meble kuchenne będą na 5 września, dostawa AGD także - i jak wszystko dobrze pójdzie będzie to dzień kiedy zaczniemy mieszkać :D.

 

 


Konstrukcja schodów ma być do odbioru po malowaniu w poniedziałek, najdalej we wtorek. Do tego czasu będziemy już mieli stopnice gotowe, więc sam montaż to kwestia jednego popołudnia. No może nie jednego bo należałoby jeszcze obrobić tynkiem gniazda w które wchodzi konstrukcja.

 

 


Jeszcze sporo zostało do zrobienia więc lecę dalej załatwiać co się tylko da.

 


Trzymajcie kciuki!

RYDZU

Dzisiaj będzie trochę o wilgoci

 


ale na początek obiecane zdjęcia:

 

 


Dolny bieg - widok z tyłu

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/360.jpg

 

 


A tutaj widok z przodu

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/359.jpg

 

 


Końcówka tworzenia biegu górnego

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/361.jpg

 

 


Konstrukcja schodów wczoraj dostała ostatnie szlify - mocowanie spocznika i obróbka kosmetyczna spawów. Dzisiaj kolega zabrał ją do siebie do firmy do piaskowania i lakierowania. Ze względu na dość deszczową pogodę może nam się trochę czasowo to rozciągnąć bo piaskowanie będzie robione na powietrzu - więc przynajmniej musi nie padać. A na to na razie się nie zanosi (wilgoć po raz 1)

 

 


Stopnice już mamy poklejone, wyszpachlowane - czekają na obróbkę końcową. Jednak aby to nastąpiło muszą wyschnąć ale ponieważ pada.... (wilgoć po raz 2)

 

 


Dzisiaj popołudniu ma być u nas kuzyn z wzornikiem byśmy dokonali ostatecznego wyboru koloru bejcy do stopnic schodowych. Jak tylko wyschną i będą przeszlifowane będzie mógł zabrać się w końcu za lakierowanie. A sporo ma tego do zrobienia: najpierw bejca 2x, potem utrwalacz koloru, i potem jeszcze dwie warstwy lakieru wierzchniego. O ile sama konstrukcja metalowa będzie pomalowana na czarny mat, o tyle co do stopni - zastanawiamy się czy nie polakierować ich na połysk - tak by odbijały światło. Powinno to dodatkowo rozjaśnić konstrukcję.

 

 


Prace tynkarskie w moim wykonaniu pomalutku do przodu - trzy z pięciu parapetów są zrobione na gotowo, a dzisiaj pozostałe dwa rozgrzebię. Malowanie też póki co w tempie ślimaczym bo całe siły były rzucone na schody. Nieuchronnie zbliża się dzień X - wczoraj zamówiłem graty agd do kuchni, jutro mam odebrać ostatnie brakujące gniazda do łazienek i rozpocząć malowanie na gotowo pierwszego pokoju. I nadal nie wierzę że to już wkrótce.... o rrany!!!

RYDZU

Dawno nic nie pisałem, ale za bardzo nie było o czym

 


W końcu jest chwila czasu więc czas na podsumowanie tygodnia.

 


Dzisiaj praktycznie zakończyliśmy prace nad konstrukcją nośną schodów. Nie obyło się bez małej "obsuwy" - ale to z mojej winy - bo bez komputera to ja już zaczynam być kaleką 177,5 cm minus 10mm dało mi 167,5 cm :D - efekt, po przystawaniu wsporników do kilku stopni coś mi się zaczęło nie zgadzać. Efekt nr 2 - cały dzień w pi..u a ja następne popołudnie poświęciłem nie na malowanie, a na pracowite odcinanie juz przyspawanych elementów i polerowanie konstrukcji tak by nie było widocznych śladów porażki. Po dorobieniu brakujących elementów praca poszła juz sprawnie i następnego dnia dolny bieg schodów był gotowy. Stopnie maja po 17,7 cm a tolerancja w wysokości wynosi 1mm - czyli chyba nieźle :). Ostatni stopień jest o cm wyższy - ale to jeszcze przed kaflami więc docelowo będzie w porządku.

 


Z drugim biegiem poszło jeszcze szybciej - popełniliśmy go w praktycznie w dwa popołudnia. Na poniedziałek pozostało dorobienie uchwytów do mocowania blatu spocznika i obróbka spawów, a potem demontaż całości i wywózka do piaskowania i lakierowania. Stopnice już są w fazie klejenia, musimy do poniedziałku zdecydować o końcowym kształcie krawędzi i kolorze i też do końca tygodnia powinny byc gotowe. A nad barierkami będziemy myśleć dopiero po zmontowaniu schodów na gotowo, bo tak do końca nie jesteśmy w stanie sobie ich klimat wyobrazić. Ale na pewno nic w klimacie nierdzewki czy szkła - juz prędzej czarny metal + ciemne drewno.

 

 


Od tygodnia mamy czynną kotłownię. Wyszło po montażu kilka nieszczelności na łączeniach gwintowanych - ale mają zostać usunięte przez kolegę rafslusarczyka w tym tygodniu. Na razie nic mądrego nie mogę napisać o samej kotłowni czy obsłudze pieca, bo ograniczyłem się do wariantu minimum - włącznik/wyłacznik Na szczegóły przyjdzie czas po przeprowadzce.

 

 


W wolnych chwilach pomiędzy pracą zarobkową a pracą nad schodami zajmuję się kolejna profesją - tynkowaniem. W sumie drobna rzecz bo to tylko obróbki parapetów - ale jednak dla mnie coś zupełnie nowego. Żeby nie było pełnej "jazdy bez trzymanki" zaprawę tynkarską kupiłem gotową w workach. Pierwszego dnia obrobiłem wstępnie jeden parapet. Walki było co nie miara i przypomniały mi się przy tym czasy dzieciństwa - mieszanie piasku z woda i lepienie z tego kulek Ehh.... piękne to były czasy :) Drugiego dnia zrobiłem go "na gotowo" i nawet byłem zadowolony z efektu na tyle, że zabrałem się za następny. Też wyszło nieźle. Dzisiaj obrobiłem parapet w salonie i pozostały jeszcze 2 w sypialniach - tylko tam muszę najpierw zdemontować grzejniki.

 

 


Patrycja głównie swój czas poświęca aktualnie opiece nad naszymi maluchami które mają już 7 tygodni (ale ten czas leci!). Po weekendzie pierwsza sunia wyjeżdża do swojego nowego domu - ciekawe jak przejdzie nam rozstanie się z nią. Bo z jednej strony gdy budzą nas o 4 nad ranem swoim radosnym piszczeniem i przychodzi nam sprzątać dziesiątki kupek w ich nieco natrętnym towarzystwie to jest to doznanie mocno traumatyczne, ale z drugiej strony są takie słodkie i wesołe :) - u nas ich oglądanie przebiło oglądalność tv. Szukamy jeszcze dobrych domów dla dwóch piesków. Reszta już ma swoich nowych właścicieli. Ale wracając z wycieczki hodowlano-weternaryjnej do Patrycji - gdy tylko wygospodaruje chwilę czasu także pędzi na działkę i cos tam "dłubie". A to posprząta, a to zagruntuje ściany w pokoju a aktualnie zajęła się gipsowaniem porzuconej przez wykonawców obudowy kominka.

 

 


Mamy nadzieję, ze piątki będą od teraz naszymi szczęśliwymi dniami. Wczoraj udało nam się podpisać wstępną umowę sprzedaży mieszkania . Długo to trwało, ale w końcu jest upragniona zaliczka która pozwoli nam na spokojne dokończenie "wariantu minimum". A na przyszły piątek mamy wyznaczony termin pierwszej rozprawy o odszkodowanie za dach. Oj.. będzie się działo...

RYDZU

Dzisiaj mniej pisaniny a więcej oglądactwa

 


Na pierwszy ogień kotłownia:

 

 


Obudowa wanny technicznej w trakcie powstawania

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/340.jpg

 

 


A tu już jest z wanną w komplecie

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/341.jpg

 

 


I wersja "na gotowo"

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/342.jpg

 

 


Na tej ścianie za kilka dni będzie trochę więcej rurek

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/343.jpg

 

 


Teraz kilka fotek ze schodowego placu boju - belka nośna spocznika i widoczne gniazda do osadzenia belek biegów

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/344.jpg

 

 


Piła taśmowa w akcji - powstają belki spocznika

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/345.jpg

 

 


Belki spocznika na swoim miejscu (przymiarka)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/346.jpg

 

 


I pierwsza belka dolnego biegu (tez przymiarka)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/348.jpg

 

 


Dolny bieg gotowy

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/349.jpg

 

 


Wytrasowane otwory pod belki górnego biegu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/350.jpg

 

 


I już gotowe otwory

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/351.jpg

 

 


Belki górnego biegu na swoim miejscu w trakcie wykonywania podmurówki pod nimi

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/353.jpg

 

 


Widok całej konstrukcji z góry w trakcie pierwszych przymiarek stopnic

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/354.jpg

 

 


A takie będą wsporniki stopnic (no moze trochę ładniejsze )

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/355.jpg

 

 


Prowizorycznie złożony cały stopień ze wspornikami

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/356.jpg

 

 


I nasze parapety:

 

 


Wycinany parapet w sypialni - jest najszerszy w całym domu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/357.jpg

 

 


A tu w innym pokoju. Jak na kolor dobierany "na oko" to wyszło nieźle :)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/358.jpg

 

 


A ja teraz lecę na budowę dalej się bawić w ślusarza.

RYDZU

No to parapety obsadzone! Wszystko poszło sprawnie, nawet ten docinany "na żywo" do sypialni.

 


A dzisiaj będę zdobywał sprawność tynkarza - nasz pomocnik w terenie, więc będę sam próbował zrobić obróbki wokół parapetów. Jak patrzyłem na pracę tynkarzy to wydaje się to dość proste. A jak jest naprawdę - zobaczymy.

 

 


W niedzielę zamówiliśmy baterie do łazienek. Po tygodniu nawiedzania sklepów, salonów i marketów padło jednak na produkty Grohe. Prysznicowa termostatyczna, wannowa, dwie umywalkowe i dwa komplety słuchawek prysznicowych - lepsza (3 funkcyjna z rurką mocująca i wężem) pod prysznic i trochę gorsza (1 funkcyjna z uchwytem i wężem) do wanny . W sklepie w zależności od stosowanych promocji cena wahała się w okolicach 1700-1900 zł za ten zestaw (po upustach). W internecie wyrwaliśmy całość za 1445 zł z dostawą do domu. Jednak sklepy z armaturą chyba mają się jeszcze nieźle, bo na argumenty, że w internecie jest taniej odpowiadają zgodnie: "to niech pan kupuje w internecie". Totalny brak woli do negocjacji cenowych.

 


Wczoraj kurier przywiózł paczkę :) Jeszcze tylko bateria do kuchni - koniecznie z wyciąganą słuchawką (te do dopiero kosztują ) i jakaś "prymitywna" do kotłowni i będzie komplet.

 

 


A w aucie leżą 3 robocze stopnice do schodów - więc mogę się zabrać za wykonywanie ich mocowań. Ale to chyba dopiero jutro, bo mam złe przeczucie co do dzisiejszej zabawy w tynkarza.

RYDZU

Dopiero w sobotę odebraliśmy nasze parapety do części mieszkalnej (na dole robimy parapety z kafli gresowych).

 


Robota wyszła kuzynowi naprawdę pięknie, a i kolor dość ciekawy wyszedł. Parapety są bukowe, bejcowane na kolor i potem dopiero dwa razy lakierowane. Ostatnie lakierowanie odbędzie się juz u nas po montażu i kuzyn idzie w zaparte, ze to zrobi osobiście (czyżby się pierwszy próbował wkręcić na parapetówkę ? ) Oczywiście nikt mu tej przyjemności nie będzie odmawiał - jak chce niech maluje .

 

 


A wczoraj stały się trzy ważne rzeczy:

 


1) ukończona konstrukcja nośna schodów. Właściwie była gotowa już w sobotę, ale jeden spaw trochę za bardzo "pociągnął" i był do poprawki. Teraz już wszystkie elementy do siebie pasują. Jutro powinienem mieć do odbioru stopnice schodowe w wersji roboczej (prawdopodobnie sosnowe, ale o wymiarach docelowych stopni) do przymiarek wsporników mocujących poszczególne elementy.

 


2) obsadzone pierwsze dwa parapety - zostały jeszcze trzy sztuki na dziś. Jutro prawdopodobnie obróbki tynkarskie i będę się mógł zabrać od czwartku za malowanie.

 


3) ukończono kaflowanie i fugowanie kotłowni! Pozostało mi ją jeszcze pomalować i będzie suuuuper :).

 


Potem montaż wyposażenia i pierwsze pomieszczenie będzie "na gotowo". Przy końcówce kaflowanie kotłowni wyszło, że braknie dosłownie 2 kafli na podłogę. Przytomnie płytkarz zostawił sobie jeszcze 2 kafle które miały być w przyszłości parapetem. Pojechałem do Castoramy, ale niestety - kafli o takim kolorze juz nie było. Zresztą co tu wymagać - gres po 16 zł/m2 i jeszcze bym chciał grymasić. Jest tylko nauczka na przyszłość - tanie kafle od razu kupować z większym naddatkiem. I tak dobrze wyszło, bo planowałem z tych kafli parapety zacząć w pomieszczeniach technicznych.... ale by była wtedy jazda :)

 

 


Wczoraj odebrałem z hurtowni juz prawie komplet włączników i gniazd na cześć mieszkalną. Docelowo padło na Berkera, seria B-kwadrat w odcieniu beżowym. Cennikowo za wszystkie "klocki" wychodzi nam około 1200 zł, a ile wyjdzie to się dopiero okaże. Na razie mamy towar w ręku i czekamy na brakujące gniazda z klapką do łazienek. Ale po starej znajomości cena ma być bardzo atrakcyjna

 

 


Uzupełniłem sobie wczoraj listę wydatków i jestem nieco podłamany.... brakuje nam, i to sporo. Tzn na wariant "minimum" wystarczy, ale będzie to takie bardzo "na styk", a co chwila wychodzą nowe, nie planowane wydatki. W sumie to już sam nie wiem skąd na to wszystko kasę mamy Jak by nie pomoc rodziny pewnie byłoby tragicznie.

 

 


Ktoś mnie pytał na priva więc wrzucam tutaj: koszty naszej inwestycji w pozycji "kominek" (muszę przyznać, że sam jestem pozytywnie zaskoczony ). Całkowity koszt wykonania naszej obudowy łącznie z doprowadzeniem powietrza do spalania, przepustnicą itp. zamknął się w kwocie 2070 zł. Jeszcze musimy zainwestować w kratkę do wlotu powietrza pod wkładem. Materiał na wykończenie górnej części obudowy mamy - zostało trochę gipsów po sufitach gk.

RYDZU

Na dzisiaj miały być gotowe parapety drewniane. Bukowe bejcowane na dość ciemny (nie pamiętam nazwy) kolor. Ale niestety - ponieważ usługa jest wykonywana "po znajomości" za normę trzeba przyjąć drobne "obsuwy" czasowe. Ale jest duża szansa że na jutro będą. Obsadziłbym je, pojutrze poprawki tynkarskie pod parapetami i w sobotę ruszam z malowaniem. Przy takim optymistycznym obrocie spraw planuję na przyszły tydzień trochę urlopu.

 

 


Płytkarz niestety może wejść dokończyć naszą kotłownię dopiero w poniedziałek, więc zmuszony byłem przesunąć finalną wizytę kolegi rafslusarczyka na koniec przyszłego tygodnia. Ale wszystko wskazuje na to, że wtedy będziemy juz mieli ciepłą wodę w domu i gdzie się umyć.

 

 


Dzisiaj zrobiłem kolejny rekonesans dotyczący AGD - terminy złożenia zamówienia. No i chyba pod koniec przyszłego tygodnia trzeba by sprzęt do kuchni zamawiać, żeby go mieć na moment montażu mebli kuchennych. Na szczęście chcą raptem 5% zaliczki :) - jak miło! .

 

 


Na koniec podgrzeję atmosferę - i to bynajmniej nie kominkiem .

 


Zaczęliśmy robić (oczywiście samodzielnie) schody. Z duszą na ramieniu (brak stosownego prawa jazdy ) w poniedziałek przywiozłem dłużycą profile stalowe do konstrukcji nośnej schodów i mocowania stopnic. Same stopnice są prawie w fazie powstawania - w postaci suchego drewna leżą i czekają na konkretne wymiary konstrukcji schodów. Niby wszystko się z projektem zgadza, jednak wolę trochę poczekać Na razie rozpoczął się etap cięcia, kucia w ścianach i dopasowywanie elementów. Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie...

RYDZU

Ostatni wpis w miesiącu który pierwotnie miał być naszym miesiącem przeprowadzki. Ale i tak nie jest źle - prawdopodobnie pod koniec sierpnia się przeniesiemy.

 


A dzisiaj tylko kilka fotek naszego ostatniego samodzielnego (prawie) dzieła. Jeszcze lekko nie ukończony, ale generalnie juz wiadomo o co chodzi i do czego to będzie służyło (chyba.... ).

 

 


Ujęcie z prawej (z jadalni) - inwestorka tez się załapała

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/337.jpg

 

 


Z przodu - tutaj fajnie widać jaki efekt dają kafle

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/338.jpg

 

 


I od strony salonu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/339.jpg

 

 


Całość jeszcze wymaga kosmetyki - gips na górze, brakujące fugi na dole - ale efekt nam się już podoba :)

RYDZU
Pogoda taka fajna - 35 stopni, auto bez klimy, więc dlaczego by sobie nie pojeździć i postać w korkach? A wszystko przez płytkarzy. Wczoraj rano zawiozłem ostatnie płytki "kominkowe" do pocięcia i zeszlifowania krawędzi. Już przy odbiorze okazało się, że zabrakło jednej płytki.... którą oczywiście musiałem dowieźć. Jak ją dowiozłem na budowę już dociętą, to się okazało, że tamte wcześniej odebrane nie trzymają wymiaru bagatela - o 4 cm. Na szczęście jeszcze z odpadów dało się wybrać takie kawałki z których te elementy można będzie wyciąć jeszcze raz i znowu kurs do szlifierni. Panowie byli wyrozumiali i tym razem mnie nie skasowali za usługę - choć to nie była ich wina tylko płytkarzy (zachował się dowód rzeczowy w postaci rozpiski jaka płytka jaki ma mieć wymiar). Koniec końców - lekko usmażony i ugotowany - dowiozłem wszystkie elementy i obudowa została ukończona. Teraz płytkarze pojechali na urlop. Spotkamy się jak już będziemy mieli obsadzone drzwi i pomalowane ściany żeby dołożyli nam brakujące przy futrynach cokoliki i drugi raz zafugowali podłogi.
RYDZU

Z tym naszym gresem kominkowym to się niezła jazda porobiła. Jest tak twardy jak stary piernik - maszyny posiadane przez naszych kafelkarzy nie dają mu rady. Więc od trzech dni codziennie odwiedzam firmę zajmującą się usługowym docinaniem kafli i wykonywaniem "faz" na krawędziach. Szkoda tylko że po dniu dzisiejszym cena tej usługi przekroczy już połowę wartości kafli (wcale nie tanich) - no ale to są podobno trudności "nieprzewidywalne" . Nie pozostaje nic innego jak to przetrzymać. A chyba dzisiaj będą ostatnie cięcia wykonywane, więc jutro popołudniu powinniśmy cieszyć oczy naszą obudową kominka.

 

 


Na wczoraj planowaliśmy wielki start schodów... ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Firma handlująca profilami stalowymi, które są do tego potrzebne ma urlop . Ot tak po prostu sobie zamknęli na 2 tygodnie firmę na kłódkę. Ale jaja - myślałem, że już się tak nie robi. W każdym razie nie miałem już czasu by szukać dalej innych źródeł żelastwa. Może dzisiaj się uda coś znaleźć.

 

 


Skoro nie schody.... to po wysączeniu (z powodu upału oczywiście ) zimnego piwka zabrałem się za inne drobniejsze prace porządkowe. Śmieci na dół, gruz na kupkę, kartony do spalenia - ot takie "byle co" na którym zeszło całkiem sporo czasu. Na koniec walnąłem pielgrzymkę po wszystkich pomieszczeniach i spisałem nasze potrzeby "elektryczne" - czyli listę włączników światła, gniazdek elektrycznych i gniazd specjalnych (tv/sat/ethernet/telefon). Dzisiaj spróbuję to zamówić. Zdecydowaliśmy się na Berkera - seria B-kwadrat w kolorze lekkiego beżu czy też mocno mlecznego kakao.

 

 


A na dole w kotłowni sobie dłubie nasz wykonawca nad kaflami. I mam pewne obawy o tempo tych prac, bo jakoś tak wolno, bardzo wolno mu to idzie. Liczyłem, że w przyszłym tygodniu zmontujemy kotłownię, a tu nic na to nie wskazuje...

 

 


Kilka dni temu dopadła nas depresja "finansowa". Tyle jeszcze do zrobienia a kasy mamy na połowę listy . Nasz misterny budżet nie rozjeżdżał się do tej pory zbytnio - pogrążyła go nasza przygoda z dachem. A że terminu rozprawy z wykonawcą nadal nie ma, więc i widoki na kasę są bardzo odległe. I pewnie przyjdzie nam mieszkać bez tynków zewnętrznych (i jeszcze niewielkiej kilkunastostronnicowej listy innych rzeczy) .

 


Co tam - damy radę!

 

 


No to może coś weselszego żeby tak smutno nie kończyć. Nasze maluchy mają juz po ponad 3 tygodnie. Przez ten czas już chyba ponad 10 krotnie powiększyły swoją wagę urodzeniową i dalej rosną jak na sterydach. Od dwóch dni zaczynają bardziej odważne eskapady w odleglejsze zakątki mieszkania. W sumie by nam to nie przeszkadzało, ale te ich "przecieki".... I tak juz jest postęp bo gdy się obudzą wychodzą na zewnątrz legowiska i tak dokonują "zrzutu" A nam się zmienia jak w kalejdoskopie którą z panienek sobie zostawiamy. Każda ładna. I co kilka dni wzrostu widać inne fajne cechy u każdej z nich. Na szczęście wybór mamy ograniczony do 3 maluchów, więc może nie będzie tak źle

RYDZU

W piątek zamknęliśmy etap obudowy kominka.

 


A zaczęliśmy od bocznych ścianek obudowy

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/331.jpg

 

 


Pomiędzy profile konstrukcyjne idealnie pasuje wełna grubości 3 cm. Jednak by obudowa nie oddawała za dużo ciepła bezpośrednio na salon od wewnętrznej strony wykładaliśmy ją dodatkową 4cm warstwą wełny. Mocowaliśmy ją od wewnątrz długimi wkrętami do profili metalowych konstrukcji obudowy.

 

 


Ścianki boczne już gotowe

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/332.jpg

 

 


Od góry zostawiliśmy kilkanaście cm luzu na izolację termiczną - także wykonaną z płyt wełny. Docelowo weszły nam na górę trzy płyty (więcej nie zostało ). Żeby płyty z czasem nie obwisły - wykonaliśmy dodatkowe podpórki od konstrukcji nośnej przedniej ścianki.

 

 


Izolacja górna już na miejscu - widać jak jest podparta

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/333.jpg

 

 


Do konstrukcji nośnej przedniej ścianki także mocowałem od wewnątrz 4cm płyty wełny mineralnej. Jednak ostatnia - zamykająca całość płyta nie mogła zostać dokręcona - z wiadomych chyba przyczyn Jej mocowanie odbyło się bokami nieco "na wcisk", dołem stojąc na identycznej płycie nie ma szans się przesunąć a górą wycięliśmy dodatkowo wypusty które zachodzą w poziomą warstwę ocieplenia.

 


Operacja umieszczenia płyty na swoim miejscu była dość skomplikowana i wymagała użycia narzędzi pomocniczych w postaci wygiętych prętów metalowych którymi jak hakami dociągnęliśmy płytę dołem na swoje miejsce.

 

 


Ostatnia wewnętrzna płyta z wełny

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/334.jpg

 

 


I miejsce gdzie docelowo wylądowała

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/335.jpg

 

 


Potem juz z rozpędu opłytowaliśmy całość. Jakie te płyty ognioodporne są pierońsko ciężkie! Gdy zabrałem się za docinanie poszczególnych elementów ledwie dałem radę samodzielnie taka płytę w całości przestawić. Zostało nam teraz jeszcze obrobienie gipskartonu i malowanie. W sobotę płytkarze rozmierzyli nam dokładnie jak maja wyglądać poszczególne kafle. Z tą instrukcją (i oczywiście kaflami) pojechałem do firmy która ma odpowiednia maszynę by wykonać wszystkie cięcia i skosy. Prawdopodobnie we wtorek materiał będzie gotowy i płytkarze skończą nam obudowę do końca tygodnia.

 

 


Kompletny kominek w stanie "surowym"

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/336.jpg

 

 


Nigdy nie wierzyłem w jakies takie cuda typu żyły wodne itd... W sobotę jeden z płytkarzy mi mówi - tutaj i tutaj masz żyły wodne. Wzruszyłem ramionami z przytakującym uśmiechem (tak, tak - a ja wiem swoje ).

 


- Co? Nie wierzysz? To masz! - i dał mi do ręki "fachowy sprzęt" w postaci 2 wygiętych drutów (którymi dzień wcześniej wkładaliśmy wełnę do obudowy kominka) i pokazał jak to trzymać.

 


- A teraz sobie pochodź po domu.

 


No to rozpocząłem wędrówkę. Idę sobie, idę i nic się nie dzieje :)

 


- A teraz chodź tutaj - wskazał na miejsce w salonie przy schodach.

 


Maszeruję dzielnie - druty ani drgną. Ale jakieś 2 kroki od wskazanego miejsca coś się zaczęło dziać! Nie wiem jakim cudem - pojawiła się u nich tendencja do wzajemnego przyciągania. A nad wskazanym punktem skrzyżowały się! . Cholera! Niemożliwe! Cofam się 3 kroki - druty wracają do położenia równoległego. Znowu 2 kroki w przód - skrzyżowane. Hm... minę zrobiłem chyba niezbyt inteligentną - bo bardzo rozbawiłem płytkarzy. No i muszę zweryfikować swoje poglądy na niektóre tematy....

RYDZU

Kominek już prawie, prawie stoi. Wczesnym popołudniem kafelkarze przeciągnęli murowaną część obudowy klejem i zatopili w nim siatkę. Wszystko po to by całość lepiej później pracowała. A popołudniu wkroczył na plac boju mocny zespół w składzie Teść i ja. Efektem naszej pracy jest konstrukcja metalowo - wełniana już gotowa w 90%. Na koniec po prostu już zrobiło się ciemno i dlatego nie daliśmy rady wstawić ostatnich kawałków płyt wełny. Dzisiaj to zrobimy, potem tylko opłytowanie całości karton gipsem i będzie "git"

 

 


Przy okazji stawiania kominka wyszła mała niedoskonałość naszego domku - mamy nierównoległe ściany w salonie . Budując kominek wszystko rozmierzyliśmy względem ściany przy której on stoi. Za to kafelkarze z pomiarami ruszyli od ściany przeciwległej. Efektem tego jest kominek "skręcony" względem podłogi w salonie. Nie jest to jakaś makabryczna różnica - mówię to o wielkościach rzędu 1,5cm na całej długości obudowy. W oczy się nie rzuca - i trzeba się temu dobrze przyjżeć by zauważyć. No ale jednak...

 

 


Wczoraj także zaliczyłem na budowie wizytę naszych dachowców. Powód - podcieka nam woda w okolicach jednego z kominów (cholera - chyba poprzedni majster rzucił jakiś urok i teraz trzeba będzie wynająć lokalnego szamana żeby jakieś gusła odprawił). Mieli dojechać już w tamtym tygodniu, ale jednemu z nich urodziło się dziecko, i jak sam szczerze przyznał - "nie jest w stanie nawet po płaskim dachu chodzić"

 


Błąd był po ich stronie - jak sami przyznali. Wadliwie była zrobiona opaska na kominie - teraz ma być juz dobrze.

 

 


Cały czas się "boksujemy" z tym jakie farby wybrać do domu. Z jednej strony finanse, z drugiej wręcz "magiczne" czasami (według sprzedawców i ulotek reklamowych) właściwości. Biorąc pod uwagę wszystkie przejrzane oferty (Caparol, Tikurilla, Dekoral, Dulux, Levis, Beckers i coś tam jeszcze) w miarę rozsądna wydaje mi się oferta studia Dekoral. Chodzi o farby Dekoral Professional dostępne tylko tam (w takich srebrno szarych baniakach). A weryfikacja cenowa nastąpi dzisiaj - jestem w trakcie przeliczania ilości potrzebnych farb na wszystkie pomieszczenia. Wtedy się wyjaśni o jakich pieniądzach jest mowa i czy warto się szarpać z pozornymi oszczędnościami.

RYDZU

Sierpień się zbliża wielkimi krokami, a tu jeszcze tyle do zrobienia...

 

 


No ale jak by nie było - codziennie coś do przodu. Przedwczoraj zamówiłem parapety na całą część mieszkalną (na dole będą wszędzie z płytek). Padło na bukowe - a kolor docelowy "urodzi" się dopiero jak dostaniemy do łapek próbki gotowego drewna z naszych parapetów. Wahamy się pomiędzy złotym dębem (ciekawe czy uda się coś takiego uzyskać ) a kolorystyką podłóg w pokojach. Na szczęście to dopiero w przyszłym tygodniu.

 

 


Wczoraj ruszyliśmy dalej z obudową kominka. Na początek poprawiliśmy rurę spalinową. Demontaż, skracanie i ponowny montaż. Upaprałem się przy tym tak, że wyglądałem jak mały murzynek - sporo sadzy się w rurze nazbierało :). Osadziliśmy ją (rurę oczywiście) w redukcji przy wkładzie na silikonie żaroodpornym (taki czarny "glut" - tylko szybciej twardnieje ). Przy wejściu do komina rurę okręciliśmy sznurem szklanym na zmianę przekładanym tym samym silikonem. Całość po obiciu wewnątrz szczeliny sprawia bardzo solidne wrażenie. Na koniec obie spoiny wykończyłem kosmetycznie resztą silikonu.

 

 


Redukcja nad kominkiem artystycznie wysmarowana silikonem

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/327.jpg

 

 


Wlot rury spalinowej do komina (też wysmarowany)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/328.jpg

 

 


Zrobiliśmy najważniejszą cześć konstrukcji obudowy a teść przykleił płyty wełny mineralnej na tylnej ścianie obudowy.

 


Stan prac nad kominkiem na wczoraj wieczorem:

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/329.jpg

 

 


Płytkarze w swoim dziwnym nieco i niepojętym dla nas trybie pracy (czyli rozgrzebane wszystko co się tylko dało) zaczynają wychodzić na prostą. Do wczoraj mieliśmy położone i zafugowane płytki na ścianach w kuchni oraz częściowo zafugowany salon.

 

 


Widok z salonu na jadalnię (po prawej) i kuchnię (tez po prawej tylko głębiej)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/330.jpg

 

 


I raz jeszcze ten same pomieszczenia tylko za dnia

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/322.jpg

 

 


W kuchni nie daje nam teraz spokoju (najbardziej teściowi - bo to elektryk) nowa lokalizacja "oczka" wodno-kanalizacyjnego. Widać je na obydwu zdjęciach dość dobrze pod oknem kuchennym - jeszcze nie zatynkowane. Wypada ono teraz dokładnie nad dużą puszką elektryczną z której rozchodzą się przewody zasilające na cały sprzęt kuchenny. W przypadku jakichkolwiek problemów ze szczelnością instalacji wodnej - pojawią się pewnie i problemy z prądem. Jeśli czas pozwoli (i długość kabli w ścianie) - może uda się przesunąć całą ta puszkę chociaż 15 -20 cm w bok.

 

 


Ale wróćmy do kafli. Jak pisałem kilka dni temu, firma Opoczno sprawiła nam niezłą zagwozdkę produkując kafle których nie da się ułożyć na równych fugach . Spędziłem kilka godzin na układaniu modułu z tych płytek w taki sposób by różnice w fugach były jak najmniej widoczne. Chyba się udało, bo płytkarze przyjęli go bez skrzywienia. Powielony na całej długości korytarza i części salonu wygląda co najmniej dobrze :)

 

 


A taki jest widok z korytarza na salon

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/326.jpg

 

 


Zbliżenie samego "bałaganu" o który było tyle hałasu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/321.jpg

 

 


Łazienki mają już praktycznie komplet płytek i fugi na ścianach . Wczoraj zostały wzbogacone o wannę i brodzik prysznicowy, a dzisiaj zyskają zapewne wykończone podłogi.

 

 


Mała łazienka

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/323.jpg

 

 


Duża łazienka 1

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/324.jpg

 

 


Duża łazienka 2

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/325.jpg

 

 


Priorytetem jest teraz ukończenie obudowy kominka żeby płytkarze mogli się zająć kaflowaniem dolnej jej części. Gdy tylko się z tym uporamy - ruszę z chyba największym samodzielnym przedsięwzięciem w takcie budowy - schodami.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...