Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    210
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    274

Entries in this blog

RYDZU

Sesji fotograficznej ciąg dalszy. Tym razem jednak będzie już przyjemniej.

 

 


Jak pisałem już chyba dwa posty wcześniej - zamykamy budynek. Cała akcja rozpoczęła się od montażu drzwi. Ekipa była najlepiej we wszystkich przygotowana do pracy - mieli swoje przedłużacze, lampy halogenowe by pracować po zmierzchu i masę innych drobiazgów. Dzięki temu drzwi były w ciągu 7 godzin zamontowane.

 

 


tak wyglądają drzwi od zewnątrz

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/177.jpg

 

 


Gerda GSX z szybą Antisol w kolorze złotego dębu. Mamy do nich jeszcze próg dębowy, ale z wiadomych przyczyn zamontujemy go dopiero pod koniec wykończeniówki.

 

 


a tak wyglądają drzwi od wewnątrz

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/174.jpg

 

 


Bramę garażową zaczęli montować około 11, ale nie mieli oświetlenia, więc montaż się przeciągnął o następny dzień.

 

 


otwór pod bramę - tak wygląda krawędź wykombinowanego przeze mnie otworu pod bramę segmentową.

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/173.jpg

 

 


a tutaj juz brama prawie gotowa

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/175.jpg

 

 


a tak to wyszło po montażu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/184.jpg

 

 


Zamierzony efekt został osiągnięty. Brama bardzo fajnie wygląda i nie jest za głęboko w murze. Teraz jeszcze trochę zabawy z obrobieniem prowadnic bramy, nadproża i zewnętrznych krawędzi murów styropianem przed tynkami i powinno być dobrze.

 

 


zbliżenie z widokiem mocowania bramy otwór pod bramę

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/185.jpg

 

 


brama od wewnątrz

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/183.jpg

 

 


Nie obyło się bez małego "byczka" - pierwotnie brama miała iść 5 cm wyżej, ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowałem i niestety te 5 cm górą zostało... szczeliny. Na razie przykleję bloki styropianu do nadproża zewnętrznego by nie wiało, a potem przed tynkami konkretniejsza docelowa konstrukcja się tam pojawi.

 

 


Montaż okien pierwszego dnia ograniczył się do osadzenia i zakotwienia największego okna - tarasowego. Fajnie wygląda - nie powiem. We wtorek zamontowali juz za to większość okien na dole - łącznie z drugimi drzwiami zewnętrznymi. Zostały do obsadzenia tylko okna górne i małe okienka w kotłowni. A dzisiaj będą montowane ostatnie przeszklenia - długie pionowe fixy w boczne otwory klatki schodowej. Trochę roboty z nimi będzie bo montowane są na przestrzał przez ramy - muszą je więc rozszklić zamocować i szklić ponownie.

 

 


okno tarasowe

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/178.jpg

 

 


a na dole po przekątnej okno "gabinetowe" (cokolwiek by to znaczyło )- po prostu tak nazywamy to pomieszczenie.

 

 


strona zachodnia

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/180.jpg

 

 


- drzwi do "gabinetu" i okno do części "warsztatowej". To okno jest sporo podniesione parapet wypada na wysokości 150 cm od wewnątrz.

 

 


zbliżenie na drzwi wejściowe

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/181.jpg

 

 


Są one przeszklone szkłem ornamentowym i generalnie nic przez nie nie widać.

 

 


okno warsztatowe od wewnątrz

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/182.jpg

 

 


Montażyści okien oszczędzili nam nieco roboty bo wszystkie otwory pod oknami sami z siebie poutykali kawałkami styropianu i zapiankowali. A planowaliśmy to zrobić sami

 

 

 


Po południu domek powinien być już w całości zamknięty Umówiłem się teściem na pierwsze rozpalenie piecyka na parterze - to taka zwykła węglowa koza, ale powinna trochę ciepła dawać. Zdjęcia reszty okien już chyba jutro (jak będzie czas).

 

 


Zamówiłem wczoraj wkład kominkowy - Tarnava Exclusive 16kW. Pod zamówienie "podpiął" się nasz kuzyn z drugim wkładem kominkowym (ale malutkim - 10kW). Do tego stojak z doprowadzeniem powietrza i rura połączeniowa. Po 5 minutach od momentu przefaksowania zamówienia telefonicznie mi je potwierdzono i jest szansa, że wszystko będzie dzisiaj na miejscu (a najdalej w poniedziałek po świętach).

 


I to lubię

RYDZU

Dzisiaj będzie dzień "fotograficzny"

 


Siedzę sobie w pracy, popijam herbatkę i czekam aż coś się zepsuje. Humor mam dobry więc na jego "poprawę" na początek kilka zdjęć naszego profesjonalnie wykonanego pokrycia dachowego.

 

 


No to jedziemy:

 

 


połączenie papy w okolicach spustów dachowych - Jak to ma nie cieknąć? - spadek minimalny, a połączenie zerowe.

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/167.jpg

 

 


obróbka komina na dole - - w tą ciemną trójkątną dziurę można wsunąć pół palca

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/168.jpg

 

 


a to juz ogniomury - spadek dachu jest w głąb zdjęcia więc widać jak są zrobione zakłady papy (pod włos)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/169.jpg

 

 


tak się obróbki ogniomurów trzymają na dole powierzchni dachu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/170.jpg

 

 


na pierwszym planie super dokładna obróbka komina - spadek dachu oczywiście w głąb zdjęcia. Na drugim planie widać jak profesjonalnie papa jest położona na powierzchni dachu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/171.jpg

 

 


już widać co wiatr robi ze śmieciami na dachu w miejscach "zgrzewów" papy - a co będzie po upływie dłuższego czasu....

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/172.jpg

 

 


Humor mi się nie popsuł. Chyba nauczyłem się z tym żyć bo wiem, że będzie dobrze. Za godzinkę (może szybciej) wrzucę kolejne fotki - tym razem z zamykania budynku.

RYDZU

Święta idą... a u nas spora "poruchawka" na budowie Przyjechały w końcu upragnione drzwi Gerda GSX. Brama była już umówiona wcześniej, okna tez czekały na sygnał. No to start miał być o 8 rano. Miał.... Okazało się że bramę przyjadą montować o 11 no i w efekcie brakło im czasu, a właściwie światła i dokończą składanie mechanizmów bramy jutro dopiero. Drzwi na szczęście zaczęli o 9 więc wyrobili się w jeden dzień. Ładnie ta nasza "furteczka" wygląda - zdjęcia chyba jutro będą - dziś na fajrant było już za ciemno. Okna z Krakowa dojechały na 12 dopiero. Chłopaki je wyładowali wszystkie do naszego dyżurnego garażu (co my byśmy bez niego zrobili) i zabrali się za montaż największego okna tarasowo-balkonowego. Ten "potworek" ma 240 wysokości i 285 szerokości. Problemem było wtaszczenie go na górę -tu przydały się nasze solidne schody, które wystawione na zewnątrz spełniły doskonale swą rolę transportową. Okno zostało wniesione, skrzydła po chwili także. Ciężko mi było tylko przekonać panów montażystów do montowania okna w styropianie, a nie tak jak chcieli - bezpośrednio do murów .

 


- "Spoko, spoko - wiemy jak to robić"

 


wkurzyło mnie setnie i skwitowałem to krótko:

 


- Miałem tu już jednego, który tak gadał. Właśnie mam w teczce papiery do założenia mu sprawy w sądzie.

 


*I nagle okazało się że można okno obsadzić w warstwie izolacyjnej jak należy . Samo ustawienie, poziomowanie i montaż nie trwały długo i tym sposobem mamy już jedno okno zamontowane. Kotw ekipa nie żałuje poszło po 5 sztuk na każdy bok - na razie mocujemy je tylko z 3 stron, bo mocowanie dołem dopiero przy wylewkach będzie. Dokładnie juz go po montażu nie obejżałem bo zrobiło się ciemno a mnie wzywały inne obowiązki. Jutro będę mógł więcej powiedzieć i mam nadzieje pokazać .

 

 


Ze spraw bardziej przyziemnych - posłałem dzisiaj poleconym do majstra pismo z wezwaniem do ostatecznego pisemnego określenia się w "temacie" dachu. Ma na to tydzień a potem sprawa idzie do sądu. Na telefony pani Kierownik Budowy nie odpowiada (nie odbiera). Zastanawiam się co on knuje ? Myśli że uda mu się wymigać?

RYDZU

Wczoraj odebrałem ekspertyzę wykonaną przez panów z uprawnieniami biegłych sądowych dotycząca naszego nieszczęsnego dachu. Według nich sprawa nie wygląda różowo - tzn. jest źle w sensie wykonawczym. W zaleceniach ekspertyzy podali czarno na białym: "konieczna jest wymiana istniejącego pokrycia dachowego. z uwagi na zawilgocenie termoizolacji pożądane jest ułożenie na niej warstwy papy wentylacyjnej". Wykonawca "się zastanawia" od niedzieli i jeszcze nie dał znaku życia. W związku z tym jestem już po rozmowie z panią kierownik budowy - ma wykonać do niego "telefon ostatniej szansy". Rezygnacja z zapłaty za to partactwo, odkupienie papy, pokrycie kosztów ekspertyzy i usunięcia obecnego pokrycia dachowego - jeśli na to pójdzie to sprawa nie trafi do sądu. Tam dojdą mu koszty sądowe, adwokackie i odszkodowanie którego zażądam w związku z przestojem na budowie - w końcu kredyt muszę spłacać. Zobaczymy co on na taką wizję odpowie.

 

 


Wieczorem odwiedziłem sąsiada, który wspominał mi kiedyś że ze sprawami gazowymi można się do niego zwrócić. No to się zwróciłem Podpowiedział mi masę cennych uwag odnośnie tego jak załatwiać sprawy gazowe. Realizacja tego normalnym trybem czyli przez gazownię może trochę potrwać, a fajnie by było mieć tak na koniec lutego - początek marca gaz w domku. Wtedy planuję wstępnie instalację CO i dobrze by było odpalić piec i go przetestować. Okazuje się, że możliwa jest teraz realizacja tego od strony inwestora tzn. ja zlecam wykonanie projektu i budowę przyłącza firmie. Firma wszystko załatwia w gazowni i urzędach. Kosztorys prac jest akceptowany wstępnie przez gazownię. Potem firma wykonuje przyłącze i dokonujemy jego odbioru. Płacimy firmie za usługę - powiedzmy 5000 zł ustalone wcześniej w kosztorysie. Potem podpisujemy umowę z gazownią i wtedy jest nam zwracana kasa wpłacona wykonawcy pomniejszona o zryczałtowaną opłatę przyłączeniową . Czyli w sumie koszty te same, tylko wymagają zaangażowania własnej gotówki na jakiś czas. A czas realizacji - około 2 miesięcy - w porównaniu do perspektywy 6 miesięcy przez gazownię to chyba nie ma się co zastanawiać.

 

 


Obdzwoniłem 2 przedstawicieli Tarnawy by ruszyć temat kominka. Nigdzie nie można zobaczyć tej oryginalnej podstawy pod wkład z doprowadzeniem powietrza. Póki co stanęło na tym, że mam wymierzyć ile mi będzie potrzeba rur i innych drobiazgów by to zamówić w jednym rzucie razem z wkładem i stojakiem. I zadzwonić na początku tygodnia gdy juz będę miał pewność że budynek "się zamyka" i będzie to gdzie wstawić. Ostatecznie w polowaniu na wkład padło na Tarnavę Exclusive 16kW. Bardzo nam się podoba jej wygląd (no i cena też) - na razie obydwaj dystrybutorzy zaproponowali 10% upustu, z możliwością dalszych rozmów. Dostawa bez zaliczki w ciągu 2-3 dni.

 

 


Pogrzebałem trochę w Excelu i zrobiłem małe podsumowanie dotyczące kosztów stanu surowego. Nie wyszło to jakoś strasznie źle. Przy podsumowaniu kosztów samego budynku cena m2 wyszła na poziomie 640zł/m2. Przy doliczeniu do tego kosztów pozostałych typu przyłącza wod-kan, elektryczne, geodeta, koszty załatwienia kredytu itp kwota ta rośnie do 720 zł/m2. Chyba nieźle jak za taki "bunkier"

RYDZU

Wydarzeń teraz jakby mniej, ale staram się pisać choćby raz na tydzień. A oto co ostatnio poszło "do przodu":

 

 


Kontener został w końcu przez nas napełniony do końca i zabrany. Dzisiaj poznam pewnie jego wagę i w związku z tym cenę tej usługi. Gdy go już zabierali nakrywali go od góry gęstą siatką, więc w ostatniej chwili dorzuciłem tam wszystkie wory przygotowane do wywiezienia "cichcem" wieczorami na nasz lokalny śmietnik. Zrobiło się tak jakoś przyjemniej od razu. Teść w wolne popołudnie przesortował gruz popakowany przez ekipę w worki i zniwelował nim największą dziurę wyjeżdżoną przez ciężarówki, na którą bardzo narzekali "chłopcy garażowcy" .

 

 


Od poniedziałku (czyli od dzisiaj) mieli nam zamykać dom - czyli montować okna, drzwi wejściowe i bramę garażową. Wymagało to pełnej synchronizacji działań ekip, tak by pierwszego dnia chociaż cały parter był "zaotworowany". Niestety - okazało się że drzwi wejściowe dopiero 16 grudnia zejdą z produkcji. W sumie to nawet nie jestem zły bo byłem na to przygotowany podświadomie po przeczytaniu postów innych forumowiczów o przekładaniu montażu okien z różnych tam powodów. Więc cała akcja po kilku telefonach została przełożona na za tydzień. Najpierw nawet się ucieszyłem z tego bo jak oglądaliśmy prognozy długoterminowe to wynikało z nich, że ten tydzień będzie mroźny, a następny cieplejszy - ale według prognoz wczorajszych z TVNu - będzie zupełnie odwrotnie .

 

 


Wczoraj miałem kolejne spotkanie z szefem ekipy. To zresztą jest źle powiedziane, bo na każde takie spotkanie przyjeżdża z "obstawą" conajmniej 2-3 pracowników. Nie inaczej było i tym razem Spokojnie mu opowiedziałem o wizycie rzeczoznawcy, która w końcu okazała się efektywna. W środę rzeczoznawca przywiózł kolegę - wcale nie młodszego - ale odważniejszego . Weszliśmy na górę, pooglądał pokrycie, porobił zdjęcia i wyraził swoją niepochlebną opinię o wykonawcy. Niestety papierowa opinia rzeczoznawcy będzie kosztowała jakieś 800 zł . Nie omieszkałem poinformować majstra, że licznik bije .

 


W piątek z kolei dotarł wyczekiwany przez mnie od 3 tygodni konsultant techniczny z firmy Icopal. Jego opinia może nie jest wiążąca przy jakimkolwiek postępowaniu (za to bezpłatna ) - ale jakże istotna w momencie gdy jeszcze staramy się rozmawiać bez pośrednictwa prawników.

 


Opinia ta wcale nie była lepsza. Skwitował krótko - "wykonawca pierwszy raz w życiu papę termozgrzewalną układał. Wszystko źle: obróbki narożników, zgrzewy, obróbki kominów." Do tego dochodzi opinia nr 3 wyrażona przez dekarza, którego ściągnąłem zaraz na początku by rozwiał moje wątpliwości dotyczące wykonania pokrycia dachu. - W związku z tymi opiniami moje oczekiwania są następujące - kontynuowałem wątek: na wiosnę papa jest demontowana i jest układane nowe pokrycie z tego samego materiału ale przez firmę posiadającą autoryzację producenta papy. To tyle na chwilę obecną. Co pan o tym sądzi? Usłyszałem kolejny długi wywód o tym jak to jest, jaki jestem niedobry, bla, bla, bla i różne takie. Że niby wszystko jest zrobione ok i się czepiam od początku bo tak sobie założyłem, że im nie zapłacę za ten dach :D. A tam wszystko super zrobione. No to poszliśmy po raz N-ty na dach i pokazałem im ten dobrze zgrzany materiał na dachu i fragment gdzie (przypadkiem?) papa jest zgrzana na długości 30 cm tak jak to producent zaleca. A oni na to że z takim sposobem zgrzewania papy tu oni się nie zgadzają, bo tak się nie robi połączeń papy

 


- Czy to pana ostateczne zdanie którego będzie się pan trzymał? - zapytałem.

 


- Tak - bo tak uważam.

 


- Ok. Adres firmy się nie zmienił? Bo nie chciałbym by były problemy z korespondencją. - i poszedłem sobie na dół.

 


Potem było jeszcze dużo bzdurnych dyskusji, że to powinno się dopiero latem sprawdzić i pouszczelniać wszystko i będzie dobrze (a koszty kredytu do lata majster mi pokryje? ), że nie ma sensu zrywać tej starej (?!?!?) papy tylko kłaść na nią następną - no pewnie tak bym zrobił może jakby budynek miał 20 lat i robiłbym renowację dachu - ale w umowie mam napisane "wykonanie konstrukcji stropodachu i jego pokrycia papą termozgrzewalną" a nie renowacja dachu i jeszcze kilka innych głupszych wywodów o których szkoda tu pisać. Koniec końców stanęło na tym, że majster się "jeszcze zastanowi i oddzwoni". Poczekam do wtorku i ja do niego zadzwonię. A potem przejdziemy na papierową formę komunikacji.

 

 


Dość wynurzeń dachowych! - Coś dawno zdjęć nie było - więc poniżej zamieszczam kolejną porcję.

 

 


Ogrzewanie wodomierza - widok wewnątrz styropianowej obudowy po jej otwarciu.

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/159.jpg

 

 


Ten "grzebień" to grzałka o mocy ok 50W, sterowana termostatem widocznym u góry zdjęcia. Całość zaczyna działać gdy temperatura spadnie poniżej 4 stopni C.

 

 


Stemple budowlane - wniesione do budynku czekają na swój kolejny wielki dzień na innej budowie. 170 sztuk o długości 3 metry z "górką" czeka na klienta (i pewnie do wiosny poczeka).

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/160.jpg

 

 


Magazynek odpadów drewnianych

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/161.jpg

 

 


- czyli wszystkie ścinki desek i stempli czekające na swój los w piecu gdy już zamkniemy domek.

 

 


Część drewna wymagała suszenia

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/162.jpg

 

 


- leżało na zewnątrz i solidnie przemokło, więc teraz leży na kupce w przeciągu i schnie. A potem powędruje do magazynku ze zdjęcia powyżej.

 

 


Rura odprowadzająca wodę z dachu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/163.jpg

 

 


Tutaj widać tylko jedną z nich (a są dwie identyczne) i schodzą na dół poniżej poziomu gruntu po czym wyrzucają wodę na zewnątrz.

 

 


Wpusty odwadniające

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/164.jpg

 

 


- tak wyglądają w tej chwili po montażu rur. A na belce widać pięknie ślady po wodzie spływającej "nie wiadomo czemu " obok wpustów.

 

 


Cegła klinkierowa na parapety zewnętrzne - na razie czeka na obsadzenie okien.

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/165.jpg

 

 

 


Pobojowisko w garażu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/166.jpg

 

 


- wszystkie rzeczy nadające się do spalenia (worki, papiery, resztki drewna) zostały z kupy śmieci wyselekcjonowane i odrzucone do budynku do spalenia choćby w ognisku. Zrobił się z tego straszny bałagan, ale jak powiążemy taśmy opakowaniowe w sprytne "motki" to ich objętość znacznie się zmniejszy - a pali się to w ognisku całkiem przyzwoicie - tylko kiełbasek nie polecam wtedy piec

RYDZU

Sprawę kontenera udało mi się przedłużyć o tydzień więc sprzątanie mogliśmy sobie rozłożyć na kilka etapów. Po pierwszym dniu przekopywania się przez wielgachną kupę folii wymieszanej z odpadkami po ekipie ogarnęło nas zwątpienie. Dwie godziny grzebania, kontener prawie pełen, my przemarznięci i przemoczeni, ręce zgrabiałe. Szkoda gadać. A uszczknęliśmy może z 10% tego co trzeba "przerobić". Grzebanie w folii po deszczu to ryzykowna sprawa bo tworzą się w niej całkiem spore złoża wody tylko czekające na to by z zaskoczenia wylać się na grzebiącego. Ale nabraliśmy trochę wprawy i następnego dnia poszło już nieco sprawniej (czyli zrobiliśmy kolejne 10%). Potem przyszło ocieplenie, folia zmiękła, "siadła" pod własnym ciężarem i zrobiło się znowu sporo miejsca w kontenerze. Kolejne dwa dni i kupa śmieci została solidnie przeczesana, folia popakowana w worki, grubsze śmieci w kontenerze. Pozostało jeszcze masę drobnicy - takiego drobnego gruzu przemieszanego ze styropianem z którym na razie nie bardzo wiemy co zrobić. Gruz na pewno będzie jak znalazł na pierwszą warstwę podsypki pod kostkę brukową, ale kiedy to będzie...?

 

 


W poprzedni weekend majster deklarował się że przyjedzie i poprawi dach. No i oczywiście z mojej strony oczekiwał, ba - wręcz się domagał, żebym przywiózł kasę - ("niech pan będzie o 9"). Niedoczekanie.

 

 


Pojechałem na działkę ale nie o 9 a o 11 - w końcu poprawianie dachu nie potrwa godzinę. Na budowie żywego ducha. Za to betoniarka zniknęła z garażu. A... i informacja na sekretarce żebym się z nim skontaktował. Trochę przegiął. W związku z tym postanowiłem zawiesić wszelkie formy kontaktu z tym panem aż do momentu uzyskania przeze mnie jakiejkolwiek opinii o dachu od fachowca.

 

 


Poprzedni tydzień miał być zwieńczony spotkaniem z panem z Icopala. Ale nie był... z jakichś tam przyczyn od niego niezależnych. No to dzwonię w poniedziałek by się umówić na jakiś dzień w tym tygodniu, ale pan z tym tygodniu czasu dla nas też nie znajdzie... cholera. To po co on właściwie jest? Ostatnia szansa to spotkanie w tygodniu przyszłym, potem wytoczę grubszą artylerię czyli przejdę do pisemnej formy komunikacji z firmą Icopal - nie lubię być olewanym, a tak się obecnie czuję.

 

 


W czwartek i piątek razem z teściem wzięliśmy urlop i zajęliśmy się wykonaniem odwodnienia dachu. Kupiłem odpowiednie uchwyty do rur 110 mm oraz tzw. śruby grzejnikowe, które wykorzystaliśmy zamiast oryginalnych kołków do mocowania tychże uchwytów. Taki manewr był potrzebny bo oryginalne kołki mają może z 5 cm dystansu od ściany, a nam było potrzeba 20 ze względu na ocieplenie ściany - mocowaliśmy przez 15 cm styropianu. W tygodniu zrobię zdjęcia - wtedy będzie widać co i jak. Montaż poszedł nam bardzo sprawnie. najwięcej czasu zajmowało kucie otworów w ścianie fundamentowej. Ale od czego stara poczciwa Celma... Komplet rur, kolan i innych drobiazgów na całe odwodnienie z wyprowadzeniem wody na zewnątrz i jej prowizorycznym na razie odprowadzeniem od budynku kosztował 135 zł. Nie zapomnieliśmy nawet o "wyczystkach" w każdym z pionów - tak "w razie czego". Drugiego dnia zrobiliśmy ocieplenie tych rur. Na razie jeszcze nie ma całości, ale to kwestia kilku godzin pracy. Gdy ja kleiłem końcówki ocieplenia teść zajął się poprawianiem tego co ekipa "nie do końca dobrze" zrobiła. A mianowicie: do wykończenia kominów wentylacyjnych kupiłem pełną cegłę klinkierową. Ale wykonawca nie wpadł na to by z niej skorzystać przy wykonywaniu bocznych otworów wentylacyjnych. Efekt: w zagłębieniach otwartej cegły klinkierowej stoi woda i czeka na pierwszy mróz. Grrrrrr..... Na szczęście zostało trochę zaprawy do klinkieru więc jakoś te otwory udało się zaszpachlować i zrobić delikatne spadki na zewnątrz.

 

 


Potem zajęliśmy się drewnem pozostałym bo budowie. Wszystkie odpady powędrowały do środka - leżą sobie w przeciągu i schną - będą doskonałym opałem gdy już zamkniemy budynek. No i góra stempli, które leząc na zewnątrz raczej nie zyskują na wartości "przeszła" do środka. Dziś rano w związku z tym wstawałem jak emeryt bo zakwasy miałem całkiem spore Ale szybko się rozruszałem - pozostała cegła klinkierowa powędrowała do środka i leży sobie ładnie ułożona na palecie. Wykorzystamy ją do parapetów zewnętrznych - i to chyba niedługo. Stemple poustawiałem w jednym końcu pomieszczenia - stoja i schną. Póki co nie sezon, ale chyba w okolicy lutego - marca staną się atrakcyjnym towarem i mam nadzieję pojadą do kogoś na budowę. A potem zajęliśmy się "odgwoździowywaniem" i sortowaniem pozostałych desek. Sporo się tego nazbierało. Jednak robota skończyła nam się przed czasem bo najpierw złamał się młotek (typowa tandeta za 5 zł), a potem wyłamało się stylisko od siekiery. Ale większość drobnicy przerobiliśmy.

 

 


W piątek zadzwonił telefon - patrzę a tu majster. Po chwili wahania odbieram.

 


- W niedzielę będziemy

 


- I co? - pytam

 


- Jak to co? Kasa!

 


- Mowy nie ma! Czekamy na opinię rzeczoznawcy. - no i się zaczęło

 


- Tak się nie robi! leci pan sobie w ch.. W takim razie w niedzielę rano jestem u pana w domu!

 


- Jeśli będzie pozytywna to tego samego dnia przeleję pieniądze.

 


A jaka ta opinia będzie jestem pewien więc informuję że drabinę wyłazową na dach zdemontowałem i nie życzę sobie by coś na dachu było przez pana ludzi robione. I na tym rozmowę zakończyliśmy bo majster się rozłączył. Ciśnienie mi trochę podniósł, ale tylko na chwilę.

 

 


Kolejny telefon wykonałem do pani kierownik i opowiedziałem co i jak z majstrem. Stanęło na tym, że w sobotę przyjedzie na budowę z rzeczoznawcą - biegłym sądowym i opiszemy stan dachu. Wizyta rzeczoznawcy doszła do skutku, ale dachu nie opisał. Okazało się, że to starszy pan około 60-tki, dla którego skakanie po drabinie na wysokości drugiego piętra to zbyt wiele. Na pomost jeszcze wyszedł ale jak się złapał drabiny to już zwątpił. Ale postąpił ładnie bo zadeklarował się że w poniedziałek przywiezie swojego młodszego kolegę, który tam wyjdzie ze mną i wtedy zrobią razem ekspertyzę. A po wstępnej wymianie zdań gdy pokazałem im jak to wygląda od spodu, - że pomimo 2 warstw papy woda się leje ze stropu sam pan biegły przyznał, że wykonawca zniszczył tylko materiał i powinienem się domagać jego zwrotu. Niczego więcej zresztą nie oczekuję - chciałbym tylko doprowadzić do tego, że stara papa zostanie na wiosnę zdemontowana i wywieziona a na placu pojawi się nowa która połozy firma mająca o tym pojęcie. Oczywiście cała operacja ma się odbyć nie na mój koszt

 

 


Teraz popijam sobie drinka i się "luzuję" - zobaczymy czy wykonawca będzie miał na tyle tupetu by jutro przyjechać i domagać się kasy.

RYDZU

Szef ekipy się nie odzywa - w sumie to tak miało być, że ja się do niego odezwę, gdy już będę po konsultacji z jakimś fachowcem na temat jakości dachu. Konsultacja miała się odbyć wczoraj, ale pan z Icopala ją odwołał z jakiegoś tam powodu. I dobrze się stało bo i tak leży śnieg i nie ma za bardzo co oglądać. Za to na przyszły tydzień zapowiadają na razie ocieplenie, więc jest szansa na deszcz i wytopienie śniegu z dachu.

 

 


W środę przeciągnęliśmy z teściem "kabelek z prądem" do ogrzewania wodomierza. Wciągnęliśmy go do budynku przez rurę kanalizacyjną , która na razie i tak jest nieczynna. Jeden koniec wpięty pod bezpiecznik do skrzynki zasilającej w garażu, a na drugim - w okolicy wodomierza - pojawił się termostat i grzałka o mocy 52 W. Ten układ mam nadzieję wystarczy do utrzymania temperatury powyżej 0 nawet w mocno mroźne dni.

 

 


Poza tym zastój na razie - powinienem chodzić za instalatorem do CO, ale jakoś nie mam weny. Szukam (nad wyraz mało intensywnie) kogoś z polecenia - dobrego i taniego. Co do centralnego ogrzewania to po krótkim okresie chęci zmiany koncepcji z gazu na eko-groszek wróciliśmy (właściwie to ja sam ) do gazu.

RYDZU

Jestem po pierwszym starciu z wykonawcą. Postarałem się i chyba udało mi się podejść do sprawy "na chłodno". Na początek wypisałem sobie na kartce uwagi dotyczące wykonania dachu. Oto one:

 

 


1) Dyskusyjna kwestia wykonania spadków dachu w obrębie kosza i oprawy spustów dachowych

 

 


2) Warstwa betonu pokryta preparatem Icopal Water Primer w deszczowy dzień. Efekt – powłoki praktycznie nie ma bo została spłukana do budynku zanim zdążyła wyschnąć.

 

 


3) Papa podkładowa zgrzana bez wypływów lepiku, miejscami dawała się oddzielać od siebie przy użyciu niewielkiej siły. Na moją uwagę na ten temat dostałem odpowiedź, że „to przy papie wierzchniej się poprawi”.

 

 


4) Wypust dachowy obsadzony w papie podkładowej „w powietrzu” – bez żadnego podmurowania od spodu. Dokładny rysunek jak takie połączenie ma zostać wykonane wykonawca dostał do ręki.

 

 


5) Brak próby szczelności wykonania pokrycia warstwy podkładowej chociaż już wtedy było widać, że warstwa ta nie spełnia na połączeniach nawet podstawowych funkcji wodoszczelności

 

 


6) Zarówno papa podkładowa jak i wierzchnia były układane także w trakcie opadów co przeczy wszelkim normom wykonywania tego typu pokryć

 

 


7) Papa wierzchnia połączona niedokładnie - bez zalecanych w przypadku jej montażu wypływów lepiku. Przy obróbkach ogniomurów położona zakładami „pod prąd”.

 

 


8 ) Obecnie po wykonaniu pokrycia zewnętrznego woda nadal leje się obok wypustów co świadczy o beznadziejnym wykonaniu pokrycia wierzchniego dachu.

 

 


To te ważniejsze uwagi - i pewnie nie wszystkie bo przez 3 dni tyle mi się przypomniało.

 

 


No i przyszedł czas spotkania. Nie wiem czy liczył na moja naiwność czy może na głupotę, ale był na 100% przygotowany na to, że mu zapłacę resztę za robotę i rozstaniemy się w przyjaźni pomimo cieknącego dachu. Oczywiście coś tam wspominał, że przy wypuście to jeszcze poprawią tak żeby nie ciekło.

 


Ciekawe jak chcą to zrobić żeby nie ciekło przy wypuście skoro woda tam pojawia się pomiędzy papami Papa wierzchnia wchodzi do wnętrza wypustu, więc za bardzo nie ma możliwości by poprawienie obsadzenia samego wypustu cokolwiek pomogło, bo woda może podchodzić pomiędzy papą tam praktycznie z drugiego końca dachu. Ponieważ nie docierało to do niego - wyciągnąłem kartkę z listą uwag, dałem mu do reki i poprosiłem by był łaskaw się do nich na spokojnie - niekoniecznie dzisiaj - ustosunkować.

 


To chyba przebrało miarkę bo zaczęło się wyzywanie na konstrukcję dachu, że teraz już się takich nie robi, że to zawsze będzie ciekło, itp dyrdymałki. Potem rozpoczęli wywód (bo przyjechali w pełnym składzie - ciekawe dlaczego? ), że woda która cieknie to woda która wlała się do styropianu w czasie jego układania. Na moje pytanie dlaczego leje się tylko wtedy gdy pada deszcz nie potrafili sensownie odpowiedzieć.

 


Oczywiście były pretensje już generalnie o wszystko np: - że kupiłem preparat wodny, a nie zwykły lepik do smarowania dachu pod papę i dlatego spłynął. Tylko, że gdybym nie kupił choćby tego wodnego (nomen omen musiał być na bazie wody ze względu na dylatacje dachu ze styropianu) to by rozwinęli papę na goły beton - celowo używam określenia "rozwinęli" bo inaczej się tego nazwać nie da .

 

 


Potem dłuższy wywód na temat tego, że zawsze robili wszystko tak jak im kazałem, że dach jest zrobiony inaczej niż w projekcie itd. I że generalnie to pewnie budowa mnie przerosła finansowo i teraz szukam oszczędności na wykonawcy. Cholera - co najmniej jakbym chciał na nim faktycznie zarobić czy mu nie zapłacić za robotę. A ja tylko chcę mieć dobry dach i nie chcę grosza więcej niż mi się należy. No chyba, że okaże się, iż dach jest zrobiony źle, a majster tego nie uzna.... wtedy dojdą jeszcze koszty sądowe, a i ja się upomnę o odszkodowanie związane z przestojem w pracach na budowie.

 

 


Odparłem na ten wywód o finansach krótko - do tej pory wszystko było z płatnościami ok bo robota też była wykonana w porządku. A ponieważ mam wątpliwości co do obecnego etapu pozwolę sobie je rozwiać przy pomocy rzeczoznawcy. "Rzeczoznawca zawsze robi tak żeby była racja po stronie klienta" - odparł mój majster. "Ciekawe dlaczego? Czy miało by sens sięganie po jego opinię w momencie gdy wszystko jest ok? - znowu nie dostałem żadnej sensownej odpowiedzi.

 

 


Spokojnie wyjaśniliśmy sobie kilka innych kwestii i stanęło na tym, że wykonanie pokrycia dachu papą budzi moje zastrzeżenia i do czasu ich oceny przez specjalistę z firmy Icopal nie zamierzam rozliczać się za pracę związaną z dachem. Padło jeszcze kilka tekstów typu "chwyt po niżej pasa", "tak się nie robi" itp, ale udałem że ich nie słyszę.

 

 


Dzisiaj umówiłem się wstępnie na wizję lokalną z panem z Icopalu na piątek. O ile oczywiście pogoda dopisze bo to co się powyrabiało trochę pomieszało szyki chyba wszystkim. W sobotę mieliśmy z teściem założyć taką fajna malutką grzałkę o mocy 70W wraz z termostatem do skrzynki którą zbudowaliśmy ze styropianu wokół wodomierza tak profilaktycznie by nie zamarzł w nocy. No ale niestety piątkowa pogodowa zadyma wygenerowała tyle awarii, że zakład energetyczny ma co robić na najbliższe kilka dni. Wszyscy pracownicy pracują od 6 rano do 23 od piątku - podobno jeszcze do dzisiaj, najdalej do jutra. Ale w związku z brakiem innego źródła ciepła co wieczór jeżdżę na działkę z czajnikiem i gotuję w nim wodę którą wlewam do banieczek 5 litrowych i wstawiam do tej skrzynki. Jak nie ściśnie mróz -15 to na razie wystarczy takie źródło ciepła.

 

 


W sobotę pomimo aury pojechaliśmy na działkę trochę posprzątać. Kontener podstawiony, więc żal by było z niego nie skorzystać. Jednak przewalanie mokrej, zimnej folii przemieszanej z odpadkami organicznymi to zajęcie mocno nieprzyjemne - wytrzymaliśmy może z godzinę. A zrobiliśmy raptem może z 10% tego co jest do zrobienia. Makabra. Może jutro lub pojutrze uda się nam trochę popracować i dopełnić kontener na tyle by mogli go zabrać. Najwyżej resztę śmieci "zagospodarujemy" wywożąc je po trochu w bagażniku na nasz śmietnik. W końcu i tak płacimy za wywóz śmieci z mieszkania...

 

 


Mamy też już oficjalnie zamówione te fixy do przeszklenia klatki schodowej. Oferta OknoPlusa była znowu najatrakcyjniejsza, więc umowa już podpisana i czekamy na dostawę razem z resztą okien. No i oczywiście zaklinamy pogodę, żeby dało się je założyć.

 

 


Dzisiaj był pan z banku pooglądać postępy przed wypłatą kolejnej transzy. Wszystko jest ok więc jak tylko wejdą okna, drzwi i brama ruszamy z instalacjami. Na pierwszy ogień pójdzie elektryka i kominek żeby się dało jakoś pracować.

RYDZU

Dzisiaj kolejny zakręcony dzień

 


Kilka dni temu wysłałem juz konkretne zapytanie ofertowe odnośnie przeszklenia otworów klatki schodowej do firmy Polring. Dzwoniłem do nich gdy jeszcze dom "się" projektował i pytałem o ceny profili szklanych Profilit. Wyszło to dość zachęcająco - około 20 Euro za m2 szkła. Więc założyliśmy w projekcie przeszklenie tego typu. I cały czas w swej naiwności tego typu założenia przyjmowałem przy dalszych wyliczeniach kosztów. Aż przyszedł czas realizacji....

 


Firma Polring po 2 dniach "wypluła" z siebie kosztorys obejmujący przeszklenie 2 otworów o wymiarach 60x590 cm opiewający na kwotę 1940..... Euro - cena oczywiście netto i bez montażu który chciałem wykonać sam żeby zbić nieco cenę. O ja naiwny!!!

 


Na szczęście robiłem także rozeznanie w rozwiązaniach alternatywnych i już jesteśmy po wstępnej rozmowie z OknoPlusem żeby zrobić w tych otworach tzw. "fixy" ze szkłem rozpraszającym światło. Według pierwszych szacunkowych wyliczeń będą one kosztowały około 3000 złociszy za całość z przeszkleniem P2. Jutro dokładne pomiary i powinno udać się to zrobić w trybie ekspresowym tak by były razem z oknami do montażu.

 

 


No dobra.....teraz spróbuję coś o tym naszym dachu napisać.

 


Z ekipy byłem zadowolony do dnia w którym szef przywiózł nam nowego pracownika - "pana Janka" (dalej zwanego bucem, fiutem, palantem i jeszcze kilkoma innymi określeniami ) - który objął rządy na naszej budowie. O ile do tej pory nie miałem większych zastrzeżeń do pracy ekipy, to od momentu jego przybycia zaczęło się dziać źle. O patencie z kotwami podwiniętymi w styropian na wysokości wieńca pisałem przy okazji wylewania stropu. Pojawiło się też na budowie piwo.... Oczywiście wcześniej też bywało (ja też kilka razy stawiałem), ale tylko w upały i chłopaki nawet pytali czy mogą sobie kupić bo gorąco. Wszystko zawsze wiedział najlepiej i tak kombinował, żeby przypadkiem nie zrobić dobrze (no i się nie napracować).

 


Pierwsze zgrzyty zaczęły się przy wylewaniu spadków stropu. Według tego pajaca nie można przy samych spływach zrobić spadku bo się potem papą tego nie wyrobi. (teraz juz wiem że tak TRZEBA zrobić - niestety po fakcie). W efekcie spadki są zrobione, ale przy samych wypustach dachowych są tak minimalne, że prawie niezauważalne. Na całym dachu 4 cm/m a przy wypustach 1 cm/m. Dobra - jedziemy z opisem dalej - chociaż jak to teraz piszę to sam się sobie dziwię, że ich nie wypier.. z roboty od razu na tym etapie grrrr.....

 

 


Zaczęło się klejenie papy podkładowej - nigdy nie widziałem jak to się robi, więc się nie wtrącałem. Ale trochę mnie niepokoiło to, że poszczególne pasy można było od siebie i od podłoża oderwać - nie było mocnej spoiny między nimi. Na moją uwagę że coś chyba nie tak z tymi spoinami pajac odparł, że to wszystko się zniweluje przy grzaniu papy wierzchniej.

 

 


Obsada wypustu dachowego do rynien - zarówno w wersji dokumentacji Icopalu jak i producenta wypustu wygląda w ten sposób, że papa podkładowa idzie pod wypust który jest następnie do niej dogrzany i na to warstwa wierzchnia. Tylko że żeby wypust dogrzać do papy to ta papa musi mieć jakieś oparcie pod spodem...... a w wersji wykonawczej wg tego buraka niestety nie ma nic pod papą w promieniu 10 cm od wypustu - jak to ma być szczelne?. A na moje uwagi odnośnie szczelności jeszcze ma pretensje teraz że to moja wina bo jakby obie wychodziły górą do wypustu to by się nic nie lało. Zaczęło się klejenie warstwy wierzchniej. Naklejone kilkanaście pasów od wypustu w górę. Wypusty obrobione juz papą wierzchnią. Zaczął padać deszczyk i co widzę? - woda zasuwa w podziale 50 / 50% z wypustu i z pod niego . "To się skończy jak będzie cała papa wierzchnia na dachu" - słowa buca. Dokończyli klejenie papy i byłem pooglądać jak to jest zrobione. Kolejnym "kwiatuszkiem" w działalności tego typa jest papa na ogniomurach schodząca do powierzchni dachu. Położona zakładami ... pod prąd . A znając wcześniejsze spoiny na papie wykonane przez niego wiem czym to się skończy. Obsadzenie wypustów mieli poprawić - w efekcie teraz z nich leje się powiedzmy 95% wody, ale nadal 5% kapie obok....W sobotę mają jeszcze się pokazać ludzie z ekipy i coś tam próbować poprawić, ale nie spodziewam się cudów.

 

 


Wczoraj razem z Teściem założyliśmy tymczasowe rynny żeby woda lała się poza budynek. A dzisiaj jestem po rozmowie ze specjalistą technicznym z Icopala, który ma przyjechać i obejżeć "fachowo" wykonany dach i całość opisać - bo będzie to materiał dowodowy w sprawie. Zamierzam domagać się zwrotu równowartości papy która poszła na dach - bo na wiosnę czeka mnie zrywanie tego i układanie od nowa już przez firmę poleconą przez Icopal. Bo nawet jeśli w tej chwili przestanie kapać z wypustu, to nie mam żadnej gwarancji tego, że nie zacznie za miesiąc kapać w innym miejscu. I co z tego że dadzą mi gwarancję na swoją usługę? Czy ta gwarancja obejmie też wymianę dajmy na to zalanego parkietu, płyt gips kartonowych na suficie etc?

 

 


Kanał na całego. Trzymajcie kciuki, żebym kogoś w sobotę nie udusił.

RYDZU

No.... ten tego.... jakby to powiedzieć....

 


MAMY STAN SUROWY !!! :D

 

 


Małe świętowanie juz za nami. I rozstanie z ekipą też. Pozostały nam jeszcze rozliczenia drobne, ale to za jakiś czas. Ależ fajnie wygląda teraz to wszystko gdy został usunięty las stempli wypełniający dotychczas cały dom. Salon nam wyszedł delikatnie mówiąc ogromniasty - wejdzie 13 stopowy stół do snookera, kino domowe, stół na 12 osób, choinka i jeszcze parę dupereli pewnie upchniemy A pokoje takie "w sam raz" - może sypialnia ciutkę większa powinna być, ale z drugiej strony... odpadnie jej po przeprowadzce funkcja pokoju "komputerowo - biurkowego" - więc nie powinno być ciasno.

 

 


Dzisiaj o oknach trochę (i innych dziurach w domu też) Doszliśmy do tego momentu (jakże niedawno odległego w przyszłości) że trzeba by zamknąć budynek żeby coś ruszyć dalej z robotą w sezonie zimowym. Pierwsze rozeznanie w firmach "okniarskich" robiłem juz jakiś miesiąc temu. Nastawiłem się w poszukiwaniach na producentów dużych i znanych. Na plac boju wyszli: krakowski OknoPlus, M&S, a z firm lokalnych Norma2000 i Orit. M&S odpadł w przedbiegach za niepoważne traktowanie klienta - czekanie 3 dni na ofertę pomimo codziennego ponaglania to trochę przesada. Najbardziej pozytywnie byłem nastawiony na okna OknoPlusa - mamy takie w mieszkaniu teraz i przez 6 lat nic się z nimi nie dzieje. A i wygląd tych nowych jest całkiem sympatyczny. Jednak sporo wyższa cena skierowała nas ku Normie2000. Umówiliśmy się na pomiary by podpisać konkretną umowę. Pan przyjechał, pomierzył i zaprosił nas do salonu byśmy się zastanowili jeszcze nad wyborem klamek, detali, oraz profilu okna - bo zaczęliśmy się wahać nad 4 komorowym zamiast zakładanego wcześniej 5 (kasa )

 


Umówiliśmy się na popołudnie. Czasu jeszcze sporo i kręciliśmy sie po mieście. I tak mnie tknęło że skoro chcemy zrezygnować z profilu 5 komorowego na rzecz 4 to podjedźmy jeszcze raz do OknoPlusa. Ich okna na profilu 5 komorowym są sakramencko drogie, ale te 4 komorowe juz wychodziły porównywalnie patrząc na wyceny konkurencji. No to gadu gadu z panem, że sprawy się mają tak że w sumie jesteśmy zdecydowani na Normę ale chcemy jeszcze raz porównać ceny profilu 4 komorowego. A pan na to, że teraz 4 komorowy jest juz robiony jako 5 komorówka a do tego jest dodatkowa promocja. A na dobitkę zadał nam pytanie: "to nie wiecie Państwo, że Norma pada?". Trochę nas zatkało, i umówiliśmy się z panem z OknoPlusa na pomiary następnego dnia. Gdy jechaliśmy zamówić drzwi wejściowe zadzwonił do mnie nasz majster z ostrzeżeniem, żebyśmy nie dawali zaliczki do Normy bo plajtują. Hm... czyli coś w tym jednak jest.

 


No to pojechaliśmy zamówić drzwi. Gerda Star GSX z przeszkleniem antisol, w kolorze złotego dębu. Szybka piłka - zamówienie, zaliczka i już - będą w połowie grudnia. Przy okazji pan nam zaproponował że maja okna w dobrych cenach i zrobi nam wycenę. A co tam - niech robi. Porównamy. Ale niestety wypadła mocno niekorzystnie - na poziomie wyceny 5 komorówki OknoPlusa. Przy okazji dowiedzieliśmy się trochę plotek z branży "okiennej" - że ktoś tam coś przeinwestował i dlatego teraz mają kłopoty i takie tam.

 

 


Więc decyzja zapadła - OknoPlus - dobrze mnie podkusiło z tą jadą do nich Następnego dnia dograliśmy szczegóły czyli, klamki, podziały, kierunki otwierania okien itp drobiazgi i umówiliśmy się na podpisanie umowy. Dzisiaj zaliczka wpłacona, umowa podpisana - termin realizacji 13 grudnia.

 

 


Jeszcze została jedna dziura w murze - brama. Otwór przygotowany pod standardową bramę Hormanna. Jednak gdy usłyszałem cenę za bramę i zobaczyłem na żywo kolor w jakim jest malowana i który próbowano mi wcisnąć jako złoty dąb to polazłem do Wiśniowskiego. Pierwsza wycena tez nie była zachęcająca (wymiary niestandardowe według ich katalogu), ale po rodzinnej debacie doszliśmy do wniosku że rezygnujemy ze złotego dębu bo nie wiemy jak będzie wyglądała elewacja docelowo. Kupujemy bramę białą, a gdy zrobimy tynki to zdemontujemy segmenty i pojedziemy do lakiernika, który nam je pomaluje w dowolnym kolorze z palety RAL. Przy tak postawionych wytycznych brama Wiśniowskiego wyszła z montażem 600 złociszy taniej niż Hormannowska. Czas realizacji - 3-4 tygodnie - więc zgra się z drzwiami i oknami (mam nadzieję).

 

 


A na koniec wyjaśnienie i informacja dla dociekliwych - etap związany z pokryciem dachu opiszę za jakiś czas gdy opadną mi nerwy. Do tej pory wszystko było z ekipą i ich budowaniem ok, ale tutaj daliśmy d... - tylko nie wiem kto bardziej; wykonawca partacząc robotę, czy ja decydując się na to by on ją robił.

 


Niestety chyba na wiosnę czeka mnie rwanie papy i robienie tego od nowa...

RYDZU

Znowu dłuższa przerwa z pisaniu. Sporo się wydarzyło od ostatniego wpisu. Ogniomury wymurowane, kominy po wylaniu płyt startowych poszły w górę. Równocześnie z murowaniem kominów rozpoczęło się malowanie powierzchni stropu smarowidłem wodochronnym - wybór padł na Icopal Siplast Primer - cenowo porównywalny do wyrobów konkurencyjnych, ale spodobała mi się jego głęboka penetracja warstwy betonu. Po "wymalowaniu" stropu poszła na niego warstwa folii budowlanej 0,3 mm układana na zakłady i klejona ze sobą smarowidłem wodorozcieńczalnym (żeby nie ruszyło styropianu).

 

 


pomalowana część dachu i pierwszy pas folii

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/151.jpg

 

 


tak wyszły kominy

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/155.jpg

 

 


Do tego momentu jeszcze pilnowałem ekipy, ale byłem zmuszony wyjechać na dwa dni na szkolenie. Ostatnią rzeczą która była za mojej bytności to pierwsza dostawa styropianu FS20 do układania na powierzchni dachu.

 

 


pierwsza dostawa - 17m3 styropianu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/152.jpg

 

 


Niestety nie dane mi było szkolić się w spokoju...

 


Już następnego dnia dzwoni do mnie majster, że w miejscu spustu im wychodzi 5 cm styropianu .

 


- Ciekawe - mówię - a zakładaliśmy że na całości pójdzie 2 razy po 8 cm poukładane na zakład i dopiero na tym spadki będą wyrabiane - więc niech mi ktoś wytłumaczy jak to możliwe?

 


Trochę bełkotu z drugiej strony słuchawki i w końcu usłyszałem:

 


- Poprawimy i będzie ok.

 


Ale niepokój pozostał. Zadzwoniłem do teścia by po pracy podjechał zobaczyć co też oni tam wyrabiają z tymi spadkami, że takie cuda wychodzą. Ale wiele się nie dowiedziałem, bo wewnętrzne wyjście na dach zostało już zamurowane, a zewnętrzna konstrukcja komunikacyjna nie wzbudzała zaufania. Pozostało mi zatem pozałatwiać kilka spraw telefonicznie - domówiłem brakujący materiał i dogadałem się z betoniarnią na dostawę betonu na godzinę 12 z zastrzeżeniem, że godzinę przed dostawą mogę odwołać całą akcję jednym telefonem (to na wypadek gdybym zastał jakieś "potworki" nie dające się wyprostować do południa).

 


W sobotę rano pełen niepokoju pojechałem zobaczyć dzieło ekipy. Wszedłem na pomost startowy drabiny na rusztowaniu i nogi zrobiły mi się miękkie. Rusztowanie się chwieje, deski się uginają - czuję się jak czymś żywym, a nie na mającej wzbudzać zaufanie konstrukcji pomostowej. "Cholera - nie wejdę tam" - faktycznie ta konstrukcja nie wzbudzała zaufania.

 

 


dziwaczna konstrukcja komunikacyjna

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/153.jpg

 

 


Ale od czego jest nowy majster z którym jakoś nie mogę znaleźć wspólnego języka (powiedziałem zresztą o tym szefowi całej ekipy, ze sprowadzeniem tego typa na naszą budowę zniszczył w ciągu kilku chwil całe dobre wrażenie dotyczące jego firmy) Gdy schodziłem na dół pogodzony z tym, że nie zobaczę dachu natknąłem się na niego i pytam jak to wyszło w końcu.

 


- A dobrze - w końcu jest tak jak pan chciał - 2 razy po 4 cm i 5 cm w tym koszu.

 


- O k....! - tylko tyle z siebie wyrzuciłem, zrobiłem zwrot na pięcie i za 30 sekund byłem już na dachu. (nawet nie zastanawiałem się jak zejdę - a zwykle to najpierw o tym myślę jak gdzieś włażę).

 


Wygramoliłem się na dach i oglądam "dzieło" ekipy pod wodzą nowego majstra.

 


- Ile to jest 4 + 4 + 5? - pytam go

 


Coś tam przelicza pod nosem, wyjmuje calówkę i mierzy zawzięcie - wychodzi mu 15 cm

 


- A 8 + 8? i od razu kolejne pytanie: czy 16 = 13? Bo według mnie nie.

 


Przyglądam się dalej ich robocie i patrzę, że styropian pomimo, ze w 3 warstwach - to ułożony jest tak fachowo, że mogę w kilku miejscach spokojnie dosięgnąć dłonią folii będącej na samym dole pod nim. Nie czekając na odpowiedzi na te jakże skomplikowane pytania rozebrałem całość tego dzieła w promieniu około 5 metrów od wypustów i zaczęło się układanie styropianu na nowo - ale juz pod moim okiem. Okazało się, że jednak można dać dwie warstwy 8 centymetrowe ułożone na mijankę na całości i nic się nie stało strasznego.

 

 


styropian w okolicy wypustów już poprawiony

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/154.jpg

 

 


Potem pojechałem po resztę styropianu - bo zabrakło conieco. W sumie całe uporządkowanie by miało to ręce, nogi, normalne spadki i odpowiednią grubość izolacji zajęło 2 godziny (z dowozem styropianu). Makabra - a zostali sami na 2 dni - ciekawe co wtedy robili

 

 


poprawiony i ułożony spadek dachu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/156.jpg

 

 


Przed 13 przyjechała "grucha" i pompa. Zalali i wygładzili całą powierzchnię stropu odpowiednio formując spadki. A jak to wyszło dokładnie zobaczę dopiero rano gdy beton zwiąże i będzie można na niego wejść i zobaczyć szczegółowo efekty pracy ekipy. Znowu niespokojna noc przede mną...

 

 


Aktualizacja poranna: wizyta na zalanym dachu nie wypadła bardzo źle.

 

 


gotowa wylewka - widok z południa

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/157.jpg

 

 


od północy dokładnie widać gdzie skończyli wyrównywanie betonu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/158.jpg

 

 


Oczywiście super też nie jest bo beton zagładzony jakoś nie jest - bez dodatkowego zacierania się nie obejdzie bo powierzchnia wyszła chropowata mocno. Na części betonu jest nawet nawet, ale od strony północnej juz się chyba zmęczyli i tylko dla przyzwoitości coś tam wyrównali

 


I w okolicy spustów trzeba będzie nadlać conieco bo spadek "gdzieś zniknął". Czeka mnie kolejna rozmowa z szefem całej ekipy - z majstrem rozmowa nie ma sensu bo on wszystko wie lepiej. A co z tego wychodzi widać gołym okiem.

 

 


Informacyjnie: na stropodach poszło 33 m3 styropianu - warstwa ma od 16 do 40 cm grubości i 9 m3 betonu na wylewkę.

RYDZU

Dom nam się "zagęszcza" !!!! Zaczęli budowanie ścianek działowych. Jeśli chodzi o materiał to wybór padł na szary beton komórkowy grubości 12 cm. Zaczęli od parteru - tam do wymurowania jest niewiele. Kibelek i kotłownia. Na dole ścianek parteru wykorzystaliśmy resztę 12 cm bloczków silikatowych która została ze ściany osłonowej.

 

 


rosnące ścianki działowe na parterze - na pierwszym planie przyszłe wc a w także przyszłej kotłowni widać kawałki Patrycji i psa

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/147.jpg

 

 


Po wielu namowach udało mi się namówić moją Lepszą Połowę na inspekcję przyszłego dachu Strachu było co nie miara, co prawda to takie strachy na lachy, ale zawsze coś. Ale widokiem była zachwycona i podchwyciła pomysł wydzielenia pergolą kawałka dachu i zrobienia tam "plaży" Ale to w bardzo odległej przyszłości (jak juz wygramy w Lotto.

 

 


Lepsza Połowa na dachu - a za murkiem 7 metrów w dół

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/148.jpg

 

 


Oprócz stawiania ścianek działowych ekipa ciągnie także w górę ogniomurki. Cały ogniomur powstaje jak reszta muru - jako trójwarstwowy ze styropianem w środku. Pierwszego dnia objechali ścianką zewnętrzną 3/4 budynku. Dzisiaj wciągają materiał na grubszą część ścianek i od jutra murują dalej. Jednak aby to było możliwe trzeba jeszcze styropian nabić na kotwy. Dzwonię do hurtowni czemu nie dowieźli styropianu razem z betonem komórkowym i "zonk" - styropianu nie ma i będzie dopiero w piątek. Grrrr.... koniec sezonu i zaczyna się olewanie lekkie. Klinkieru nie ma, styropianu nie ma, schiedle wentylacyjne też dopiero za kilka dni. Zapiąłem przyczepkę i zasuwam do innej hurtowni. Pech chciał, że wszystkie chyba hurtownie budowlane są po drugiej stronie miasta. Jadę sobie i widzę wieeelką górę styropianu pod... no właśnie - pod OBI. I wielki napis PROMOCJA. Zajechałem i patrzę na tą promocję i oczom nie wierzę. Ten sam styropian który kupowałem (chyba Megabud, albo jakoś tak - czerwono niebieska folia) po 152,50 z upustem hurtowni tutaj jest po... 139 ZŁ za m3. Dalej już nie jechałem tylko kupiłem co trzeba i zawiozłem na budowę. Błąd zrobiłem tylko, że nie zorientowałem się ile kosztuje FS20 - bo tego muszę jeszcze duuuuużo kupić (jakieś 35 m3 na stropodach i dodatkowo pod wszystkie wylewki)

 

 


ogniomurki w wersji "soft"

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/149.jpg

 

 


zabrakło klinkieru

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/150.jpg

 

 


2 listopada będziemy mieli "odbiór" przyłącza wody - dzwonił dzisiaj wykonawca by nas o tym poinformować.

RYDZU

Dzisiaj trochę mniej o budowaniu, a więcej o stosunkach sąsiedzkich.

 

 


Gdy zmieniliśmy projekt z podpiwniczonej porterówki na piętrówkę, nie pomyśleliśmy o słońcu. Bynajmniej nie o naszym nasłonecznieniu, ale o budynku sąsiadki za nami. I teraz zupełnie niechcący zrobił się mały sąsiedzki kwasik . Wyszło na to, że z premedytacją oszukałem sąsiadkę i teraz nie będzie miała słońca w domu. Faktycznie - patrząc z poziomu drugiego stropu w słoneczny dzień październikowy linia cienia przebiegała przez parapet na oknie. A tu jeszcze dojdzie ogniomur... nie za bardzo wiedziałem nawet jak mam o tym powiedzieć sąsiadce która się o mało nie popłakała. Głupio wyszło i tyle . Też bym się wkurzył jak by mi ktoś tak wystawił chatę przed oknami i zabrał całe słońce. Wystarczyło odsunąć budynek o jakieś 2 metry i byłoby po sprawie. A tak zrobił się smrodek i nie wiadomo czy i kiedy się rozwieje. Szkoda - bo sąsiadka i jej rodzina to bardzo mili ludzie.

 

 


Drugi kwasik to sprawa nieszczęsnej wspólnoty lokatorskiej i naszego przyłącza wody. Któryś z mieszkańców rozpuszcza plotki, że administratora to ja przekupiłem i dlatego wybudowaliśmy to przyłącze. No i ich będzie teraz zalewało . Podobno nawet sądem straszy - na straszeniu jednak będzie musiał zakończyć bo sprawa została przegłosowana przez mieszkańców bloku. Ale znowu smrodek.... Przy okazji rozmowy z administratorem wspomniał o asfalcie który miał być w miejscu wykopu zrobiony, a nadal go nie ma. Dzwoniłem do wykonawcy - zobowiązał się do końca tygodnia połatać drogę.

RYDZU

To był naprawdę ciężki weekend. Ale zacznijmy od początku.

 

 


W piątek ekipa zakończyła układanie stropu. Wszystkie pustaki znalazły się na swoim miejscu, szalunki zrobione. O 15 jak jechałem z pracy już ich nie było na placu bo nie mieli co robić. Wszedłem sobie na górę pooglądałem detale - wszystko wyglądało ok. Jedno co zostało do zrobienia to dołożenie 5cm styropianu na krótszych ścianach budynku.

 

 


strop na dzień przed zalaniem

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/139.jpg

 

 


Strop podstemplowany był solidnie bo podczas chodzenia nie odczuwało się falowania - a na terrivie piętro niżej było to odczuwalne i chodzenie po nim wymagało przyzwyczajenia. Rano pojechałem na plac boju przed 10 żeby wszystkiego dopilnować. Grucha podjechała punktualnie o 10, ale pompa miała opóźnienie - jechała z innej budowy. Chodzę i sprawdzam. Styropian na wieńcach dołożony ale jakoś tak dziwnie odstaje - wyciągnąłem jedną płytę i mało mnie szlag nie trafił . Ze ściany zewnętrznej wychodziły kotwy w 2 warstwach - pierwsza wchodziła na dole wieńca, a druga do jego środka. Po ułożeniu wieńców nie dało się już płyt styropianu nabić na kotwy więc co moja kochana ekipa zrobiła? - zagięli kotwy w dół, tak żeby im nie przeszkadzały we wkładaniu styropianu. Tym oto sposobem miałbym mur zewnętrzny trzymający się styropianu - nie wiem czy się śmiać czy płakać. Chyba powinno to trafić do wątku "Największe fuszerki". Grucha stoi, pompa jeszcze nie dojechała więc wołam szefa na górę i pokazuję efekty "pracy" ekipy. Ktoś tam z majstrów powiedział, że to bardzo ciężko będzie zrobić więc na jego oczach wyjąłem płytę, wyciąłem wpusty na kotwy, kotwy odgiąłem do pierwotnego kształtu, wsunąłem płytę i umieściłem wycięte kawałki styropianu w pustkach pod kotwami. Czas wykonania całej operacji - 2 minuty. Płyt na obwodzie 60 sztuk (oczywiście wszystkie tak były "obsadzone" ) - na głowę wypadło po 12 płyt. I nagle się okazało, że można to było zrobić w 20 minut. Grrrrr....... A do tej pory większych uwag nie miałem do ich roboty.

 

 


akcja z kotwami

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/141.jpg

 

 


Cały ten "ambaras" z kotwami przypłaciłem zmasakrowanymi dłońmi - ostre kotwy, grzebanie pomiędzy prętami wieńca i belkami stropu zaowocowało wieloma skaleczeniami i otarciami. Zdjęć styropianu umazanego krwią publikował nie będę.

 

 


styropian juz po akcji "prostowania kotw"

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/140.jpg

 

 


W momencie gdy kończyliśmy akcję podjechała pompa i zaczęło się to co było na dziś zaplanowane. Pompa przyjechała duża - 22metrowa - żeby spokojnie sięgnęła do najdalej wysuniętego punktu.

 

 


pompa w akcji

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/143.jpg

 

 


I zaczęło się. Pierwsza grucha 9 m3 poszła w wieniec dookoła stropu i żebra rozdzielcze. Druga "7" dojechała w momencie kończenia zalewania wieńców więc przerwy praktycznie nie było.

 

 


no i zaczęło się - zalewanie wieńców stropu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/142.jpg

 

 


Po zakończeniu gruchy nr 2 zapadła decyzja - jeszcze 3,5 m3. Czyli dokładnie tyle ile wyszło mi z obliczeń - 19,7 obliczeniowo - 19,5 zamówione . Trzecia grucha była bardzo szybko - po jakichś 20 minutach. Akcja "strop" została zakończona po 2 godzinach pracy - poprawiania styropianu nie wliczam.

 

 


Wieczorem pierwsze polewanie stropu i zdziwienie - przecieka jak cholera . Rano go sobie pooglądałem i się wyjaśniło - ponieważ pustaki są bardzo wysokie (23 cm) gdzieniegdzie wzdłuż belek pojawiły się rysy i tymi właśnie rysami woda zasuwa w dół. Pustaki nie stanowią oporu - w żużlowe terrivy wsiąkała a po tych spływa.

 

 


dzień później

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/146.jpg

 

 


zaszalowane miejsca na spływy wody z dachu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/144.jpg

 

 


Przy kominie wentylacyjnym nie wstawiliśmy 2 pustaków z kawałkiem - po wyszalowaniu wyszedł całkiem fajny tymczasowy wyłaz na dach - a jak wyjmiemy deski wejdą tam pustaki stropowe, z wierzchu trochę betonu i będzie cacy. W związku z tym na razie wyjście na dach nie stanowi problemu, ale zobaczymy jak to będzie dalej.

 

 


tymczasowy wyłaz na dach

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/145.jpg

 

 


Dzisiaj mają dojechać materiały na ogniomury. Na jutro mam dowieźć rysunki ścianek działowych i ich wymiary - kurczę - wszystko zmierza do końca (mam nadzieję szczęśliwego).

RYDZU

Chłopaki sobie spokojnie strop stemplują. Robota dość sprawnie idzie do przodu bo wszystko jest - stemple, deski gwoździe - wszystkiego pod dostatkiem. Musiałem dokupić gwoździe do betonu, do przybicia "pasów" wokół wieńca. Uzupełniłem brakujące belki stropowe. Potrzeba było 4 belki 110 cm długie. Na stanie były tylko 4,5 metrowe. Ale czego się nie robi dla klienta - potniemy panu na miejscu na kawałki. Super. Co prawda cięcie wyszło trochę niezgrabnie - 2 belki 110, jedna 103 a ostatnia 127 ale na szczęście wystarcza to w zupełności bo otwór ma 90 cm szerokości.

 

 


Konsultowałem się także z przedstawicielem Wienerbergera odnośnie ewentualnej zmiany konstrukcji stropu - czyli tych dodatkowych nakładek na pustaki. Przekonał mnie, że nie jest to dobry pomysł, bo strop obliczeniowo ma dużą nośność, która dodatkowo ma dość szeroki margines bezpieczeństwa. Może to i dobrze - zawsze to mniej roboty.

 

 


Poruszyłem też temat wałkowany na forum swego czasu - deklowanie pustaków Porothermu. Generalnie się powinno, ale.... nikt tego nie robi. Na strop zaleca się beton minimum B20, który sam w sobie jest dość gęsty i za głęboko nie wejdzie w pustaki. Deklowanie pustaków było by upierdliwe nieco, więc odpuszczam temat.

 

 


Na sobotę na 10 rano zamówiona już jest duża pompa i grucha z betonem B20. Na początek 9m3 a potem zobaczymy. Szacunkowo licząc 135 m2 stropu to 13,5 m3 betonu, do tego wieńce i żebra rozdzielcze jakieś 6 m3. Czyli pewnie w 20 m3 się zamknie.

 

 


W mojej ekipie zmiany. Na razie nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Zakończyli inną budowę i przerzucili tutaj nowego majstra. Facet widać, że o budowaniu pojęcie ma, ale zgrzytów nie uniknęliśmy. Schiedla chciał mi obudowywać klinkierem stawianym na stropie. Dobry kwadrans zajęło mi wyperswadowanie tego pomysłu i wytłumaczenie po co wylewa się płytę zbrojoną na pustakach kominowych. Koniec końców - przyjął do wiadomości.

 

 


Popołudniu mieliśmy pierwsze spotkanie z fachowcem od schodów. Robią metalowe schody - a takie planujemy zrobić u siebie. Luźna rozmowa, ale w miarę konkretna - człowiek wie o czym mówimy i wie co może zrobić.

 


Szacunkowo wyszło to następująco:

 


schody dwubiegowe ze spocznikiem, każdy bieg 10 stopni

 


- wykonanie konstrukcji schodów z metalowymi podstopnicami

 


(do tego można mocować potem drewniane lub kamienne stopnice) - 3700 zł

 


- lakierowanie konstrukcji schodów proszkowo na dowolny kolor - około 500 zł

 


- barierki do schodów ze stali nierdzewnej matowej - 600 zł/mb - czyli ok. 4500 zł

 


- pochwyty (także z nierdzewki) - 150 zł/mb - wyjdzie tego ok 6 m - 900 zł

 


Wszystkie ceny oczywiście netto. Do tego trzeba sobie dokupić stopnie - firma służy namiarem na sprawdzonego stolarza. Czyli całościowo schody wyjdą (przy cenach dzisiejszych) około 9600 zł i trzeba do tego doliczyć jeszcze cenę stopni i drewna na spocznik. Dębowe i bukowe "chodzą" podobno w okolicach 120 zł/sztukę czyli 2400 zł za stopnie, a za spocznik - nie mam pojęcia.

 

 


Ehhh.... a dzisiaj pada - ale parzyłem w prognozy i ma to być przelotny deszcz.

RYDZU

Beleczki wrzucone na górę. Rano ekipa rozpoczęła od poukładania ich w miejscach przeznaczenia i podkładania kostek betonowych pod końce oraz wstępnego stemplowania całości.

 

belki w części pokojowej ułożone i podstemplowane

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/136.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/136.jpg

 

Dojdą jeszcze dwa rzędy stempli w miejscach żeber rozdzielczych. Cześć salonowo-kuchenna pewnie jutro będzie także gotowa a na razie belki są podparte tylko prowizorycznie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/137.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/137.jpg

 

I pierwszy rzut oka ponad przyszłym stropem :

 

panorama stropu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/138.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/138.jpg

 

I dodatek specjalny dla waszmości Kroyeny co to w przestrzeni się rozeznać nie może - rola kostek betonowych

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/131.jpg" rel="external nofollow">http://www.zkoszarydzow.pl/murator/131.jpg

 

Normalnie belki stropowe układa się na podkładzie z zaprawy grubości 2-3 cm. Ale w moim przypadku chodziło tez o podniesienie belek by uzyskać konkretną wysokość pomiędzy podłoga a stropem (niby tylko kilka cm, ale jakże ważnych). Belki zgodnie z prawidłami wchodzą teraz w środek wieńca. A dookoła pod belkami idzie wzdłuż ścian opaska z desek zlicowana z powierzchnią ściany uszczelniająca całość żeby się beton nie wylewał dołem.

RYDZU

Materiału jak nie było - źle, teraz dla odmiany materiał jest i też źle.... Dowieźli nam wszystkie pustaki stropowe, i zgodnie z obietnicami w poniedziałek dojechały WSZYSTKIE długo oczekiwane bloki silikatowe. I zrobił się tłok na piętrze bo trzeba było wszystko wstawić na górę przed wymurowaniem ściany południowej. A na górze juz wcześniej znalazło się 1000 pustaków stropowych porothermu - stoją poustawiane pod ścianami i czekają na "swój dzień". Przyjechała pierwsza dostawa silikatów - 10 palet i ekipa szybciutko musiała roznieść "towar" po budynku by było miejsce na kolejna dostawę jeszcze tego samego dnia. Jak dają trzeba brać (a jak biją - uciekać) - więc wszyscy (ekipa i hurtownia) stanęli na wysokości zadania i towar został dostarczony na miejsce przeznaczenia. Robota ruszyła w tempie szokującym - od wtorku do piątku zostały wybudowane wszystkie brakujące ściany.

 

 


ściana południowa już z nadprożami

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/126.jpg

 

 


Najdłużej (co było do przewidzenia) trwało murowanie frontu z klinkieru, ale i on w sobotę był skończony.

 

 


ściana frontowa w jeszcze trakcie murowania klinkieru

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/127.jpg

 

 


A że poprzednie przestoje chłopaki wykorzystali na robienie zbrojenia wieńców, to sobota wystarczyła im na poukładanie tego na murach. Na poniedziałek była już dogadana z hurtownią dostawa belek stropowych.

 

 


No i mury skończone - oczywiście była wiecha i imprezka w domu też

 

 


ściana południowa - wersja gotowa

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/128.jpg

 

 


widok od wschodu (i prawie o wschodzie)

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/129.jpg

 

 


klinkieru przybędzie górą jeszcze jakieś 75 cm

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/130.jpg

 

 


W czasie weekendu przy okazji występów naszej Tośki na wystawie psów spotkaliśmy się ze znajomymi - także psiarzami i tak jakoś rozmowa "sama" zeszła na tematy budowlane (tez tak macie ? ). Okazało się że nasz znajomy to architekt. No to jak ja go wziąłem w obroty to chyba pożałował że się przyznał - ale w końcu to darmowa i fachowa konsultacja - więc sobie nie żałowałem. Głównie chodziło mi o tematykę tego naszego wielkiego stropu i stropodachu, a konkretnie tego jak wykonać wszystkie izolacje. Najważniejsza z uwag dotyczyła samego stropu: koniecznie podwyższyć stopki belek bo przy takiej rozpiętości to znacznie podnosi wytrzymałość stropu. Brzmi to bardzo poważnie a chodzi po prostu o to by na pustakach stropowych przymocować dodatkowe płyty ze styropianu grubości 5 cm w pasach o szerokości pasa pustaków. W tym momencie efektywna wysokość pustaka wzrasta do 28 cm co podnosi znacznie wytrzymałość stropu. Faktycznie - sprawdziłem w tabelach wytrzymałości stropów Porothermu i zrobiłem sobie porównanie nośności stropu o tej samej rozpiętości a zwiększonej wysokości pustaka. Największa rozpiętość jaką dawało się porównać to 625 cm a wyniki wyglądają następująco:

 

 


Strop Porotherm 15/50 (pustak 15 cm i 4 cm nadbetonu)

 


- obciążenie obliczeniowe 4,3 kN/m2

 

 


Strop Porotherm 19/50 (pustak 19 cm i 4 cm nadbetonu)

 


- obciążenie obliczeniowe 6,1 kN/m2

 

 


Strop Porotherm 23/50 (pustak 23 cm i 4 cm nadbetonu)

 


- obciążenie obliczeniowe 7,2 kN/m2

 

 


Dopuszczalne obciążenie obliczeniowe stropu (ponad jego masę oczywiście) w naszym przypadku wynosi 4,1 kN/m2. 410 kg/m2 to niby dużo, ale zawsze to milej będzie chyba mieć gwarancję, że zapas bezpieczeństwa został nieco "podkręcony". No chyba, że konstruktor mnie przekona, że to nie ma sensu i wystarczy w zupełności z 50% zapasem. Jutro poszukam chętnego, który by to policzył dokładnie a na razie rozterki "stropowe" odsuwam na bok.

 

 


Zrobiłem szkic dachu i ogniomurów i wysłałem do firmy Pohl - zobaczymy co odeślą. Boję się trochę ceny za ten system - napaliłem się trochę na to, a sami wiecie jak to jest zrezygnować z czegoś co już się uważa za swoje. Ciekawe kiedy będzie odpowiedź.

 

 


A dzisiaj był "ten" dzień. Rano pojechałem do hurtowni kostki brukowej kupić najzwyklejsze szare kostki brukowe grubości 6 cm - do podłożenia pod belki porthermu w wieńcu. Dzięki temu uzyskamy dokładne otulenie belek betonem i wejdą one dokładnie pomiędzy pręty w środek wieńca. Majster na początku kręcił nosem, ale koniec końców przyznał, że pomysł całkiem dobry z tymi kostkami.

 


Śmieszna historia z tymi kostkami była - przyjeżdżam do hurtowni i mówię, że szukam takiej zwykłej szarej kostki.

 


- No mamy - odpowiadają.

 


- Super - to poproszę 70.

 


- Ale transport będziemy mieli dopiero za 2 dni....

 


- Ale ja chcę 70 SZTUK

 


Panowie w hurtowni zrobili dziwne oczy.... zupełnie nie wiem czemu.

 

 


kostki na podkładki pod belki

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/132.jpg

 

 


Dojechały belki stropowe 825 cm na drugi strop

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/133.jpg

 

 


Tym razem hurtownia się nie opóźniła, ale za to pan "dźwigowy" zaginął jadąc do nas na plac. Efekt - opóźnienie 1,5 godziny. Zrobiło się nerwowo, bo samochód załadowany belkami czeka na nas, my na dźwig. telefony z hurtowni, pyskówki itp. Przyjąłem przy tym postawę wyczekująco-bierną bo hurtownia juz kilka razy nas tak informowała, że auto wyjechało o 9 rano i dziwnym trafem docierało na plac budowy np o 16. Oni nas przetrzymywali, to my ich też trochę pomęczymy . Pan dźwigowy rozłożył swoją maszynę.

 

 


mocno "rupieciowaty" dźwig

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/134.jpg

 

 


Musze przyznać, że od początku nie podobał mi się ten dźwig - był po prostu za mały. Ale co tam - nie ja się będę szarpał z belkami po 200 kg sztuka. Pierwsza belka poszła do góry - trochę niezgrabnie, trochę na oko, ale udało się ją położyć na miejscu. Wysięg dźwigu starczał dosłownie "na styk" - z jednej strony musieli belki ciągnąć przy opuszczaniu żeby siadły na murze. Z drugą belką chcieli przekombinować i zapieli ja niesymetrycznie - tak żeby jednym końcem nieco więcej wystawała. Tylko nie wpadli na to, że linę trzeba wtedy skrócić z jednej strony. Ja ich uczyć nie będę - w końcu to budowlańcy, a ja informatyk . No i juz po chwili widać pierwsze efekty - jednego z chłopaków belka mało co z murów nie zrzuciła, po chwili walnęła w komin i wyrwała kamionkową rurę z schiedla (na szczęście się nie potłukła), potem grzmotnęła w tą belkę, która już była położona wcześniej i dopiero wtedy udało się ja ujarzmić. Racjonalizator dostał opierd... ode mnie, od majstra i reszty ekipy też - po czym dalej juz poszło szybko i składnie. Zeszło na tym co prawda jakieś 2,5 godziny w sumie, ale wszystkie belki są juz na górze. Jutro chwila prawdy - okaże się czy dobrze rozmierzyłem belki i trafimy kominami pomiędzy nie. Ciężka noc przede mną.

 

 


belki nad salonem (wersja robocza)

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/135.jpg

 

 


A już jutro będzie ładniej i zacznie się pojawiać las w salonie

RYDZU

Poszukiwanie rozwiązania odwodnienia dachu zaczęło spędzać mi pomału sen z powiek. Na rynku albo oferowane są niezupełnie tanie odwodnienia podciśnieniowe, albo... no właśnie - alternatywy długo szukałem i nie znalazłem. Dopiero niedawno przypadkiem trafiłem na firmę Pohl z Siemianowic Śląskich http://www.pohlnet.pl/" rel="external nofollow">http://www.pohlnet.pl/ ,która ma w swojej ofercie wypusty dachowe do odwodnień Rewa. Najpierw wykonałem sondażowy telefon by upewnić się, że wypusty są nie tylko z rozpędu na stronie internetowej (jak to miało miejsce w kilku przypadkach). Okazało się, że są i mogę je kupić od ręki! .

 

 


Oczywiście zaraz następnego dnia pojechałem do nich przy okazji innego wyjazdu. Ciężko poszło mi tylko zlokalizowanie firmy - mieści się trochę na uboczu, natomiast cała reszta już super. Po wejściu wpadłem w ręce dyrektora handlowego (może stąd ten poziom obsługi), uzyskałem kompletną informację o wypustach i reszcie oferty firmy. Zajmują się kompleksowo obróbkami do wykończeń dachów płaskich i zainteresowali mnie swoją ofertą dość mocno. Szczególnie spodobał mi się system mocowania obróbek na ogniomurach wykonany z aluminium malowanego na dowolny kolor i mocowany na coś w rodzaju zatrzasków - bez dziurawienia blachy pokrywającej ogniomury. Umówiłem się, że podeślę projekt domu aby zrobili mi wstępną wycenę tych obróbek - może się okazać że przy samodzielnym montażu wcale nie wyjdzie to drożej niż obróbki klasyczne z blachy ocynkowanej robione i mocowane przez jakiegoś tam dekarza.

 

 


Ale wracając do wypustów - cały szczęśliwy - kupiłem 2 sztuki.

 

 


Zapakowane są w kartony

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust1.jpg

 

 


W środku jest cały zestaw: korpus wypustu z ociepleniem, pierścień dociskający papę, kosz blokujący wpadanie liści do odwodnienia i rurka będąca redukcją wymiaru średnicy studzienki (125mm) do stardardowych 110 mm - czyli zwykłych rur kanalizacyjnych.

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust2.jpg

 

 


Tutaj widać kołnierz wypuszczany pod papę (większy) i wkręcany w niego na gwincie kołnierz dociskowy

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust3.jpg

 

 


A tutaj wnętrze studzienki po zdjęciu kołnierza dociskowego

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust4.jpg

 

 


A tak wygląda korpus wypustu wraz z ociepleniem

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust5.jpg

 

 


I rurka przyłączająca redukująca średnicę na 110 mm

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust6.jpg

 

 


W komplecie są uszczelki gumowe do połączeń i wazelina do ich posmarowania przed połączeniem. Na pudełku jest uproszczona instrukcja obsługi. Dodatkowo dostałem oczywiście wariant rozszerzony instrukcji w wersji PL oraz materiały dotyczące kompletnej oferty firmy. Zostałem obsłużony wręcz wzorowo. I co najważniejsze - spałem dzisiaj spokojnie i nie śnił mi się dach

RYDZU

Pomimo posiadania "cyfraka" coś ostatnio zawalam z zamieszczaniem nowych zdjęć. Dzisiaj trochę nadrabiam.

 

 


Na początek jeszcze z historii podłączania nas do "mokrych" mediów: wykop pod rurę wodociągową

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/118.jpg

 

 


Po wykonaniu wykopu przyjechali państwo z wodociągów, założyli to niebieskie "ustrojstwo", pokręcili trochę jakąś grzechotką i zaczęła płynąć woda. Było strasznie ciasno więc nie udało mi się zobaczyć samego procesu wcinania w rurę.

 

 


"wcinka" już założona i nawiercona

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/119.jpg

 

 


Woda została doprowadzona we wcześniej ustalone miejsce. Założone wszystkie zawory tylko wodomierza brak - będzie dopiero po odbiorze instalacji i podpisaniu umowy.

 

 


zakończenie rury z wodą

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/122.jpg

 

 


Skoro mamy doprowadzenie wody - czas pomyśleć o jej odpływie. Studzienka obsadzona - trzeba tylko zrobić dziurki w odpowiednich miejscach na rury. A że jest ciasno.... cóż, taka praca.

 

 


robotnik robi dziury na rury (ale się rymnęło)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/120.jpg

 

 


Ekipa wodociągowa zajęła się studzienką a nasza kochana córcia koparką. Nic się nikomu nie stało, ale zdjęcia pamiątkowe są.

 

 


przecież wejść można wszędzie...

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/121.jpg

 

 


Połowa domu można powiedzieć gotowa - czeka na belki stropowe. Belka nad oknem balkonowym już rozszalowana bokami - trzeba było zdjąć szalunek by można było dla odmiany zaszalować belkę nad schodami. Pustaki na strop już w połowie dojechały i zostały rozniesione pod ściany, żeby można było spokojnie strop stemplować. Ależ ten porotherm ma fajny kolorek - szczególnie przy białych silikatach.

 

 


okno kuchenne i balkonowe / tarasowe

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/123.jpg

 

 


Podczas rozpakowywania pustaków okazało się, że trochę jest odpadów. Na szczęście nie tak wiele jak się zanosiło po rozniesieniu pierwszej palety.

 

 


popękane pustaki porothermu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/124.jpg

 

 


Z powodu przestojów materiałowych przybywa ostatnio niewiele, jednak obsadzenie i zalanie belek nadprożowych znowu nas zbliżyło do upragnionego końca

 

 


na koniec rzut oka na całość (przyszłego) domu

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/125.jpg

RYDZU

2 palety do dla mojej ekipy kilka godzin pracy, na szczęście później mieli trochę zabawy z układaniem pod ścianami pustaków stropowych - przyjechał cały skład - 10 palet czyli aż 600 sztuk. Do końca dnia całość została rozniesiona pod ściany, tak by dzisiaj było miejsce na następne palety. Nie ma nawet tak dużo odpadów jak się spodziewałem po pierwszych 2 paletach w których znaleźliśmy 6 popękanych pustaków. Z całej dostawy do wymiany tylko 12 sztuk się uzbierało "stłuczek" Dzisiaj ma dojechać reszta pustaków i wyczekiwany bardzo długo - nie tylko przez ekipę - klinkier. Jak to dojedzie to będą mieli co robić do poniedziałku - do (mam nadzieję szczęśliwego) zakończenia sprawy z silikatami Ludynia.

 

Zabrakło nam tzw. "pospółki" na dosłownie jedną belkę. Postanowiłem kupić teraz całą furę piasku zwykłego i dowieźć nieco żwiru do domieszania tylko do tej belki. Fajnie się złożyło bo w hurtowni budowlanej mają dosłownie małą kupkę żwiru "niepotrzebnego" - więc interes został ubity i pozostało tylko zwieźć ten żwirek do nas na plac. Jak się uda to jeszcze dzisiaj zapnę przyczepkę i to załatwię.

 

Z belkami nadprożowymi majster juz temat przebolał i zamówi dźwig. Nie rozmawiał jeszcze ze mną na ten temat - a pewnie będzie chciał mnie naciągnąć na koszty tej zabawy. Posłucham chętnie argumentacji - dlaczego to ja mam płacić za dźwig?

RYDZU

No i mnie dopadła choroba grypopodobna. Po kościach łamie, poty wylewa na zmęczone czoło, goni bez znieczulenia.... taka z niej cholera.

 

 


A tu dzisiaj ekipa "kanalarzy" zakończyła budowę przyłączy. MAMY SWOJĄ WODĘ!!! :D i przy okazji kanalizację. Dowiedziałem się także o kilku bzdurnych przepisach wodociągowych. Po pierwsze - wody nie przyłączą jak nie ma kanalizacji - czyli trzeba robić komplet od razu (przynajmniej na terenie miasta - tam gdzie jest kanalizacja). A drugie jest jeszcze lepsze - od momentu wykonania wcinki w wodociągu do momentu podpisania umowy i założenia wodomierza jest liczone zużycie zryczałtowane w ilości 1m3 na dobę . Nie wiem tylko czy liczą sobie ten m3 dziennie razem z kanalizacją czy bez. Papiery leżą u geodety i czekają na wrysowanie nitek przyłączy - potem wracają do wodociągów i wtedy dopiero jest odbiór techniczny i podpisanie umowy. Kij im w oko - ważne że woda jest już własna. Dla oddania skali tego bandytyzmu napisze tylko tyle - od początku budowy (dzisiaj stuknęły 3 miesiące) zużyliśmy na polewanie fundamentów, stropów, zaprawę itp duperele jakieś 20m3 wody.

 

 


A na budowie układali i zalewali dzisiaj nadproża. Brakło cementu, więc musiałem zwlec z łóżka swoje zwłoki i jechać do hurtowni. Przy okazji dowiedziałem się co i jak z materiałem. Termin dostawy przesunął się na poniedziałek - ale podobno to na 300% pewne. Jakoś jeśli chodzi o Ludynię to im nie wierzę póki materiał na budowie nie będzie.

RYDZU

Ekipa od przyłącza jak obiecała, ze robotę zacznie tak słowa nie dotrzymała . Mieli wejść w środę w ub. tygodniu i do piątku (3 dni roboty) miało być po temacie. Ale nie jest. W piątek pojawili się w końcu w większej grupie, udało im się uruchomić koparkę i dostać się do rury kanalizacyjnej.

 

 


w końcu ruszyła budowa przyłącza

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/111.jpg

 

 


Wykonanie wcinki do rury kanalizacyjnej i związane z tym wycieczki z ludźmi z wodociągów tak wykończyły ekipę, że poprzestali na wykonaniu odejścia rurą poza pas jezdni. Reszta musiała czekać aż do poniedziałku (bo kto by tam w sobotę pracował )

 

 


wcinka na rurze kanalizacyjnej

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/112.jpg

 

 


Dzisiejszy dzień przyniósł kolejne kilka metrów pomarańczowej rury, która kończy się teraz dokładnie pod płotem w naszej granicy. No i pojawiła się dziura w której będzie studnia kanalizacyjna. A znużona ekipa poszła odpoczywać. Ciekawe czy jutro uda im sie skończyć kanalizację? Bo obiecywali, że dzisiaj skończą, a od jutra ruszają z wodą. Ja też potrafię opowiadać kawały - naprawdę.

 

 


wielka dziura na studnię - widać koniec rury wychodzącej z domu, i dziurę w której "mieszka" rura przyłącza kanalizacji

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/113.jpg

 

 


No dobra - na kanalarzach sobie "pojeździłem" - czas zmienić temat. Dzisiaj zajżałem popołudniu z dwójką surowych inspektorów (foto) na działeczkę by pooglądać postępy prac budowlanych.

 

 


para najsurowszych w okolicy inspektorów

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/117.jpg

 

 


Ludynia zawala sprawę z dostawami, więc ekipa robi co może (jak tylko ma z czego). Po ostatniej dostawie wiele już nie zostało - za to znacznie przybyło murów.

 

 


od strony bloku brakuje jeszcze 5 warstw ściany nośnej

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/114.jpg

 

 


prawie gotowa ściana wschodnia

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/115.jpg

 

 


Niektóre fragmenty wymagają jeszcze trochę pracy - powinno się to zmienić w okolicach czwartku po dostawie silikatów. Smutne jest to, że zaczyna brakować nie tylko silikatów, ale także klinkieru. Od dobrego tygodnia próbuję go bezskutecznie kupić. Dostawa ma być "lada dzień" - od ponad 2 tygodni A tu pogoda dziś jak żyleta - słonko świeci, ptaszki śpiewają, majstrzy klną że robota stoi - sielanka. Wkurza mnie tylko to, ze wyzywają na mnie jakbym to ja był winny tego ze nie ma materiału. Trzeba będzie towarzystwo "wyprostować" nieco, bo przestaje mi się to podobać. Mnie też zależy, żeby szybko wybudować.

 

 


A tak nasze budowanie wygląda całościowo w tej chwili

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/116.jpg

RYDZU

Niezupełnie tak sobie wyobrażałem koniec miesiąca. Generalnie każdy dzień na budowie gdy nic się nie dzieje to dzień straszny i przytłaczający. Ale jest i światełko w tunelu - dzisiaj dojechały silikaty - całe 10 palet zostało odebrane przez 2 pracowników na budowie, więc jutro chłopaki będą mieli co robić - o ile oczywiście pogoda dopisze bo teraz leje jak diabli.

 

 


Mury stoją (tzn. nie są murowane dalej) - za to zaczął się ruch z przyłączem. Wczoraj mieli zacząć, ale skończyło się na tym, ze przyjechała koparka, którą porzucili u nas na placu . Ale dzisiaj dowieźli elementy studzienki kanalizacyjnej, wytyczyli przebieg kanalizy i zrobili wycinanki w asfalcie. Jutro od rana mają kopać i układać rury. To tez oczywiście zależne od pogody Oczywiście jak ludzie z bloku zobaczyli co się dzieje to zaraz było gadanie, że znowu im będzie woda w piwnicy wybijała . Pewnie ja im wrzucam do kibla różne śmieci które potem zatykają kanalizację.

 

 


A ja z szanownym Teściem nie przejmując się pogodą przystąpiłem do przerobienia beleczek krokwiowych o których pisałem wcześniej w schody umożliwiające w miarę normalna komunikację pomiędzy kondygnacjami. Kupiłem śruby zamkowe, podkładki i nakrętki - w sumie poszło na te duperele prawie 50 zł. Ale łączne koszty schodów zamknęły się w kwocie 150 zł. Sklecenie schodów zajęło nam 3 godziny. Tylko aura była niezupełnie sprzyjająca - na szczęście było ciepło, ale co kilka minut na kilka minut pojawiał się deszczyk. Robotę zakończyliśmy praktycznie po ciemku - jedynym oświetleniem były okna z bloku obok i latarnia przy drodze. Ale udało się. W porównaniu z "drabiną" zbitą przez ekipę ze szczeblami co 60 cm to wersja luksusowa . Wymaga co prawda skupienia uwagi przy poruszaniu się w dół - bo jest dość stromo. Mamy jednak nadzieję, że nikt się nie przekona jak bardzo stromo. I nie powinna o tym przesądzać felerna dla niektórych liczba stopni - 13

 

 


Schody w całej okazałości (długości)

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/110.jpg

 

 


Jak już o komunikacji pionowej mowa. Zastanawiam się czy przy zalewaniu stropu nad piętrem nie zaszalować pomiędzy belkami przy kominie otworu o długości 4 pustaków tak by można się było wydostać na dach. Ten otwór oczywiście na czas budowy tylko, a potem odpowiednio docięte pustaki do niego, a na wierzch beton i po sprawie. Wydaje mi się, że to nie jest zły pomysł.

RYDZU

Wizyta osobista w hurtowni jednak coś dała. Okazało się, że mieli przysłonięte innym materiałem 2 palety upragnionego silikatu 12 cm. Do tego mają dowieźć belki nadprożowe i będzie można coś tam dłubać. A jeszcze jak by "przypadkiem" dojechała "24" to będzie znowu komplecik. Tylko ten klinkier cholerny którego nie ma i nie ma.

 

 


Ekipa w ramach zajęć zastępczych zaczęła szykować sobie zbrojenia na podciąg w oknie balkonowym. Okazało się, że jest deficyt walcówki 6 na strzemiona. Na szybko dokupiłem 70 kg i robota jest.

 

 


ekipa walczy ze zbrojeniami na wieniec i belki

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/107.jpg

 

 


No i deski, deski, deski - brakło tych 2m3 kupionych wcześniej. Muszę poszukać czegoś na szybko bo brakuje tak na oko z kubik jeszcze. I tak miałem jechać do tartaku po dwie belki do zrobienia schodów tymczasowych. Wizyta w dwóch lokalnych tartakach zakończyła się jednak odejściem z niczym - drewna nie ma, nie wiadomo kiedy będzie, no i ceny z kosmosu (oczywiście ceny na coś czego i tak nie ma). Pojechałem do tartaku który nas zaopatrywał za pierwszym razem. Tutaj się udało - kupiłem drewno na schody tymczasowe na górę no i oczywiście zamówiłem drewno dla ekipy - mają je dowieźć w piątek, najdalej w poniedziałek. 500zł za kubik z transportem - dużo rozsądniej niż w mieście.

 

 


zdobyte drewno - z tych beleczek będą za kilka dni schody na górę a obok widać już komplet nadproży na całe piętro

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/106.jpg

 

 


Materiał dojechał po 13 (a miał być o 10) co jednak nie przeszkodziło, że w ciągu 3 godzin wyrobili paletę i mur urósł o 4 warstwy. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami silikat na ściany nośne nie dojechał . Mam obietnicę szefa hurtowni, że w czwartek nad ranem wyślę do Ludyni własny samochód po odbiór materiału i pojawi się on rano u nas na budowie. I oby tak było, bo robota stanie całkiem. Wieńce prawie przygotowane, zbrojenia belek także. Nawet blaty do szalowania pod nadproża na każde okno juz leżą przygotowane... ekipa robi co może by przestojów nie mieć.

 

 


muru przybyło w "okamgnieniu"

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/108.jpg

 

 


Jutro wyrobią końcówkę i zaczną chyba murować dalej kominy. Dowieźli dzisiaj resztę Schiedla więc można będzie zacząć komin od kominka - jest już przygotowany dla niego fundament tylko muszę zweryfikować jego położenie - czy wszystko będzie ok i trafi między belki stropu.

 

 


komin wentylacyjny a po prawej fundament pod komin dymowy kominka

 

 


http://www.zkoszarydzow.pl/murator/109.jpg

 

 


Tak się przyglądam pięknemu fundamentowi i doznałem właśnie olśnienia - trzeba go zburzyć ! Zapominałem, ze przez niego ma przechodzić rura z powietrzem do kominka. I tak nieźle że sobie o tym teraz przypominałem, a nie jak zaczęli budować komin.

RYDZU

No i ponownie dobrze żarło i zdechło... - bo podobno historia lubi się powtarzać. Nie ma znowu materiałów. Według zapewnień hurtowni (dlaczego im nie wierzę?) dzisiaj ma dojechać materiał na ściany nośne, a dopiero w czwartek 12 cm silikat na ścianę zewnętrzną. A od niego murowanie trzeba zacząć. Klinkieru też nie ma. Nic nie ma.

 

 


Na tzw. "dobicie" chyba hurtownia przysłała nam ostatnie 2 palety silikatu 18-ki Starem bez HDSu - chłopaki to musieli ręcznie rozładować i wciągnąć na górę . Dzisiaj mają wyrobić resztę materiału który jest, a od jutra zajmą się kręceniem zbrojenia na wieniec stropu - żeby coś szło do przodu gdy mury stoją. W sobotę majster coś kręcił nosem na temat stropu - że to dźwigiem trzeba układać itp. Widziały gały co brały - sam wyceniał robociznę.

 

 


Dzisiaj maszeruję do banku uruchomić następną transzę kredytu. Budżet nam się trochę "nie domyka" - to co miało iść na okna pójdzie jeszcze w stan surowy. Póki co - trzymamy kciuki, żeby nam jeszcze Złota Polska Jesień wróciła bo prognoza pogody na najbliższe 2 tygodnie to jest taka późnojesienna bardziej, brrrrrr....... Zimno, mokro, i bez domu pod dachem



×
×
  • Dodaj nową pozycję...