Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    155
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    208

domek dla szóstki


siłaczka

438 wyświetleń

Zjawili się murarze. Trzeba by raczej powiedzieć: cieśle, bo dziś cały dzień pracowali przy drewnie. Murłaty i płatwie zostały zestrugane i „wyrzeźbione” na końcach, a potem pomalowane drewnochronem. Już są na górze.

 


Mimo złości współczuję im (cieślom, a nie murłatom). Ja w takim upale najchętniej nie wychodziłabym z domu, a oni pracują od rana do wieczora. To jest ciężki kawałek chleba.

 

 


Nasza dniówka:

 


Najpierw wizyta w składzie budowlanym – trzeba kupić cegłę na obróbkę kominów. Długo szukamy, w końcu wybieramy pod kolor dachówki, chcemy brać. „Tylko na zamówienie, trzeba dowieźć”. Kiedy przywiozą? Nie wiadomo, ciężarówki nie jeżdżą w upale. Pan radzi wziąć podobną, ale gładką, trochę jaśniejszą. No i dobrze, bo jest tańsza

 

 


Potem robimy dwie ostatnie wyceny okien. W pierwszej firmie młoda, sprawiająca wrażenie kompetentnej, pani. Cena też nam się podoba: 7628 zł. Już prawie jesteśmy zdecydowani. Niestety, termin nieciekawy. Pan od pomiarów może być w przyszłym tygodniu, a wtedy nie ma nas w domu. Może być 19 -20 lipca, ale potem trzeba będzie poczekać na okna 3-4 tygodnie. I będzie połowa sierpnia.

 

 


W drugiej firmie dwaj panowie. Cena nieco wyższa: 8188 zł. I jakiś problem z drzwiami balkonowymi (nietypowy wymiar, takich się zasadniczo nie robi...) Za to termin: 2 tygodnie, a pomiar może być jeszcze w poniedziałek przed naszym wyjazdem. Śmiejemy się, że jeszcze nie mamy dachu. „Nie ma problemu, nam to nie przeszkadza”. Na koniec jeszcze wyciągamy wycenę z poprzedniej firmy. „U was nie ma upustu”, „Już liczyłem z upustem”(pierwszy pan), „Jeszcze możemy coś opuścić, żeby zatrzymać klienta” (drugi). Tak lubimy.

 

 


W domu śmieję się, bo z obu firm przywieźliśmy prawie identyczne ulotki, więc profile mają te same. Jeszcze się zastanawiamy nad czterokomorowymi, bo są znacznie tańsze, akurat jest promocja.

 

 


Wieczorem, kiedy temperatura już jest znośna, trochę pracujemy na działce. Kończymy malowanie desek na podbitkę, tym razem nie daję sobie wydrzeć pędzla. Opróżniamy do końca duże wiaderko, zaczynamy mniejsze. Trzymam się od dziewczyn z daleka, bo chlapią, ale już się tak bardzo nie przejmuję. Wczoraj wypróbowałam na własnej skórze: drewnochron doskonale schodzi rozpuszczalnikiem. Cały zapas domowy wypaprany na nasze „tikowe” plamy.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...