domek dla szóstki
Niekończąca się papierologia. Już zimą dostaliśmy zawiadomienie z sądu o wpisie do hipoteki. Zaraz miał być jeszcze odpis, bank miał nam oddać część ubezpieczenia kredytu. Zapomnieliśmy o sprawie. A tu w lipcu krzyczą z banku, że odpisu nie ma. I jak nie będzie do końca miesiąca, to znów wyciągną łapkę po ubezpieczenie. Oczywiście o żadnym zwrocie nie ma już mowy. Teraz czekamy, aż nam w sądzie odpis przygotują.
II transza rozliczona, mamy III.
Ten lipiec to w ogóle finansowa katastrofa. Dostaliśmy już pierwszy rachunek za prąd budowlany, ok. 200 zł, zapłaciliśmy za wodę wg licznika, pierwszy raz pozbyliśmy się paru worów śmieci za 25 zł. W lipcu też zapłaciliśmy już większe odsetki od kredytu – ponad 200 zł. No i gdzie wpisać takie wydatki?
Jacek kładzie przewody do odkurzacza centralnego. (Kupimy go, jak już będziemy nieprzyzwoicie bogaci, a na razie tylko rozprowadzenie.) Zamówiony zestaw rurek przyszedł paczką błyskawicznie, ale niestety brakowało trójników. Znów czekamy.
Tymczasem wylewa się chudziak. Nareszcie.
Okna mają być 18 sierpnia. Czekamy.
Dziewczyny spędziły pierwszą noc pod nowym dachem. Zaparły się i tyle. Wybrały się jak na biwak, mają zresztą wprawę. Trochę im dokuczyły komary, ale zniosły to dzielnie. Na drugą nockę wybrały się tylko dwie młodsze. Zaprosiły sobie koleżankę i zaopatrzyły się w OFF-a. Bardzo im się to podoba.
Nasze pisklaki się wykluły. W niedzielę znaleźliśmy gniazdo na piasku. Jacek pozbierał, a potem przybił kawałek deski, żeby znów nie spadło. Młode bez przerwy rozdziawiają głodne dzioby (zupełnie jak nasze). Już widziałam krążącego tam rodzica, który je karmi. Strasznie go wkurza nasza obecność. W końcu on był tu pierwszy.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia