domek dla szóstki
Dopadło i mnie - dołek budowlany. Każdy chyba przeżyć to musi. Nawet jak nie ma powodu. A ja mam.
Instalatorzy CO będą nie wcześniej niż po 15 listopada. Czekamy, nieco zrezygnowani. A mamy inne wyjście?
Ocieplenie poddasza idzie jak krew z nosa. Gość zjawia się od czasu do czasu i coś tam stuka, ale generalnie postępy znikome.
W ogóle jak patrzę na historię tej naszej budowy, to nie widzę żadnej ekipy, z której bylibyśmy od początku do końca zadowoleni. Kurczę: pech czy zbyt wysokie wymagania?
Do niedawna najlepsze notowania mieli dekarze, ale teraz czekamy na nich już któryś tydzień z kolei. Podobno pracy jest na 2 godziny, ale trudno im tyle czasu dla nas znaleźć.
Zadowoleni byliśmy z pracy tynkarza (i od gładzi), choć pomocników miał – pożal się Boże. Ale na koniec wywinął mi taki numer, że nie skończył roboty i wybył, wyciągnąwszy ode mnie więcej kasy, niż było umówione (A po coś głupia babo płaciła przed końcem? ). Nie bardzo mam ochotę znów go widzieć na budowie, choć Jacek twierdzi, że powinien zrobić to, za co dostał zapłatę.
Ociepleniowcy elewacyjni jeszcze nie zabrali od nas rusztowań i narzędzi, ale za to zabrali swój sprzęt grający razem z naszymi przedłużaczami. Jeszcze się łudzę, że je odzyskamy.
Mówię sobie, że więcej takich felernych ekip nie zdzierżę. Ale wiem przecież, że inaczej się nie da. Dlatego mam doła.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia