domek dla szóstki
I znów minął tydzień. Codziennie do późna na budowie, to znaczy - w domu. Za to w domu – to znaczy w mieszkaniu - bywamy jak w hotelu.
W poniedziałek na moją prośbę panowie porzucili prace na dole i zaczęli układać panele. Do środy skończyli całą górę i pokój babci.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/273.jpg
http://www.konarzyny.edu.pl/my/274.jpg
Dzięki temu mogliśmy zacząć przeprowadzkę. Za każdym razem pakujemy w samochód parę kartonów i worów. Z książkami już jesteśmy dalej niż bliżej – ciężkie cholerstwo, ale co zrobić...
Schody zostały tymczasowo oklejone starą wykładziną dywanową, i działają jak długa wycieraczka. Napracowałyśmy się z Mamą jak głupie. Dlaczego te schody nie są proste? Dobrze, że Mama jest krawcową. Nawet obszyła pierwszy stopień.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/282.jpg
A drewno na schody dopiero się suszy. Miał być dąb, potem buk, a w końcu stanęło na klonie.
Jacek zapłacił w gminie haracz za przyłączenie do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Po 515 zł za każdą. Teraz czekamy na papierek. A w sobotę był geodeta i zrobił pomiary do inwentaryzacji powykonawczej.
W czwartek sprzedaliśmy mieszkanie. Oficjalnie i ostatecznie. Trochę żal -12 lat mieszkaliśmy – tu dorastały dzieci. Nawet nie pamiętają innego domu.
W łazience w tym tygodniu trochę mniejsze tempo, ale kafelki na ścianach są. Okazało się, że dziewczyny dobrze radzą sobie z fugowaniem, więc przejęły pałeczkę, bo mężczyźni byli zajęci czym innym.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/276.jpg
http://www.konarzyny.edu.pl/my/277.jpg
Fugi już są też zaimpregnowane – do tej roboty było dużo chętnych.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/280.jpg
W piątek byli hydraulicy. Założyli grzejniki w suszarni i w pokoju babci. Przesunęli kaloryfer w kuchni (bo mi wcześniej wyobraźni zabrakło ). Zamontowali umywalkę, muszlę i baterię prysznicową. Brakuje jeszcze brodzika i już można będzie się myć. Ale najważniejsze, że nie trzeba biegać do wychodka, bo w tym mrozie to nie bardzo...
http://www.konarzyny.edu.pl/my/275.jpg
He, he... Po tych zdjęciach można by sądzić, że kabina łukowata jakaś...
Podłoga w kuchni jest prawie wyłożona, Jacek docina kafle (maszynka pożyczona) i rozrabia klej, a Andrzej kładzie. Bardzo to kolorowo wygląda i teraz poważnie zastanawiam się nad kolorem mebli.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/281.jpg
W salonie będą takie same płytki, ale układane w karo i z dekorami. Długo nie mogliśmy nic kupić, straszliwie to drogo wychodzi. W końcu znaleźliśmy jakieś hiszpańskie płyteczki 8x8 cm, śmieszny mix – 8 różnych wzorków. Przywieźliśmy mały kartonik (wersja oszczędnościowa), a i tak zapłaciliśmy ponad 300 zł. Zgroza.
W sobotę był stolarz, więc mężczyźni zajęli się drzwiami. Osadzili wszystkie ościeżnice na górze i wstawili skrzydła. Na razie bez klamek, ale już bardzo się przestrzeń zmieniła.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/278.jpg
Ościeżnice są sosnowe i mieliśmy kłopot z pomalowaniem ich na odpowiedni kolor. Żadna lakierobejca nie pasowała do „jabłoni” drzwi. W końcu zmieszaliśmy „czerwień szwedzką” z „teakiem” i wyszło idealnie. Głupi ma szczęście.
Lakierowały znów kobiety, na zmianę, bo kto by to sam zdzierżył (śmierdzi paskudnie). Dobrze, że mamy wolny duży pokój.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/279.jpg
Ledwie zostały wyniesione ościeżnice, już trzeba było brać się za listwy przypodłogowe. Jacek przywiózł je od stolarza, bo tak wyszło najtaniej. Dajemy drewniane, te „panelowe” jakoś nam się w mieszkaniu nie sprawdzają.
Aha, z tymi drzwiami to nie poszło całkiem gładko. W pokoju Moniki otwór był za wąski, w naszej sypialni za niski, a na dole to w ogóle musimy wymienić dwoje drzwi na 70, bo nie ma mowy, żeby 80 cm się zmieściły.
Muszę przyznać, że jestem przerażona ilością kupowanych pierdółek koniecznie potrzebnych przy wszelkich pracach. Pianka, klej, silikon, wkręty, zawiasy, krzyżyki, pędzle, lakiery, listwy progowe... – ta lista nie ma końca, a wszystko w ogromnych ilościach i za każdym razem się okazuje, że jeszcze o czymś zapomnieliśmy.
Węgiel znów się skończył, spaliliśmy tonę w prawie 4 tygodnie. Okazało się, że jest problem z ekogroszkiem. W końcu przywieźli nam 3 tony (mniej nie chcieli) po 495 zł/t i jeszcze skasowali 80 zł za przywózkę. Ale Jacek stwierdził, że ten lepiej się pali. Może więc warto więcej zapłacić.
Ostateczna przeprowadzka zaplanowana na następny weekend. Skrzykujemy rodzinę i ochotników niespokrewnionych. Czasem myślę, że jesteśmy kompletnie porąbani, bo to najgorszy czas na taki maraton – nie dość, że za oknem ziąb, to jeszcze koniec semestru.
Kompletnie zasypało nam okna dachowe. Ale zima ma swój urok.
http://www.konarzyny.edu.pl/my/283.jpg
http://www.konarzyny.edu.pl/my/284.jpg
http://www.konarzyny.edu.pl/my/285.jpg
http://www.konarzyny.edu.pl/my/286.jpg
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia