domek dla szóstki
Nie da się ukryć - mieszkamy.
Przeprowadzka poszła sprawnie, bo obiecani sprzymierzeńcy nie zawiedli. Ukłony i podziękowania w stronę Wejherowa: Beata, Krzychu, Kamil i Łukasz – bez Was ta cała szopka by się nie udała. Z miejscowych byli jeszcze dwaj koledzy, a po południu przybył z odsieczą brat Jacka.
Pogodę mieliśmy jak na zamówienie, choć poprzedniego dnia lało. W obawie przed błotem zamówiliśmy jeszcze wywrotkę pospółki i rozgarnęliśmy to na wjeździe. Ręcznie, z pełnym poświęceniem. A i tak w sobotę traktor się zakopał, a w niedzielę utknęliśmy naszym samochodem.
Nasze graty rozparcelowaliśmy po pokojach i jest całkiem nieźle, bo nareszcie nie ciasno. Piętrowe łóżka dziewczyn zostały rozcięte i sprowadzone do parteru.
Najgorzej jest w naszym pokoju, bo tu nie pasuje żadna szafa ani regał na książki, wszystko za wysokie, trzeba przerabiać. Ale za to mamy materac. Po pierwszym spaniu nie chciałam już wracać na kanapę, po 18 latach wreszcie mamy sypialnię. Wprawdzie znaczna jej część zawalona książkami i czarnymi worami (zawartość wszystkich pawlaczy i schowków – nie wiadomo, co z tym zrobić), ale jest.
Przed przeprowadzką zdążyliśmy
- położyć kafle w kuchni, wiatrołapie i przedpokoju,
- doprowadzić łazienkę do stanu używalności - bez zbytniej dbałości o estetykę,
- wstawić drzwi wewnętrzne,
- załatwić rzecz wagi państwowej – antenę TV.
Dziś spędzamy drugą niedzielę w domku. Większość rzeczy została zlokalizowana, a niektóre znalazły docelowe albo tymczasowe miejsca. Mimo kurzu i bałaganu przetrwaliśmy tydzień pracy i szkoły, a teraz zaczynamy ferie, więc mam nadzieję, że zdążymy skończyć najpilniejsze prace.
Zdjęć z przeprowadzki brak. Nie było czasu i głowy. Łukasz coś pstryknął, ale teraz się byczy na nartach i zdjęć niet.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia