Dom w Lesie
I to właściwie tyle tytułem wstępów. Na chwilę obecną nasza sytuacja wygląda tak:
1) mamy dopięty na ostatni guzik projekt.
2) mamy pozwolenie na budowę
3) mamy na działce gaz ziemny. Póki co w postaci papierowej umowy oraz postawionej juz szafki licznikowej.
4) mamy na działce prąd. Póki co wirtualny, TLka z miejscem na licznik w ogrodzeniu sąsiada, wkopane własnym sumptem w drogę (i oczywiście zgłoszone potem w ZUDzie) 50m przyłącza zalicznikowego, koniec kabla na razie zakopany, żeby nie odpełzł, jak się cieplej zrobi, to go sobie wykopię i postawię na jego końcu RBTkę, którą skleciłem i która póki co stoi u nas na balkonie i dopiero wtedy się załatwi odbiór. Co ciekawe jednak - umowę z ZE mam już na prąd docelowy, nie budowlany. Starostwo, przy kompletowaniu papierów do pozwolenia zażyczyło sobie aktualnych warunków z ZE, a ponieważ prąd budowlany załatwiałem jeszcze jakoś niedługo po zakupie działki (i w formie podpisanej umowy, bez odbioru wirtualnie sobie czekał), musiałem się ponownie zwrócić do ZE o wydanie od nowa warunków "docelowych", bo tamte się przeterminowały. Wydali, a wraz z warunkami podsunęli mi od razu do podpisu umowę docelową. Podpisałem, zapłaciłem, niemało, ale w końcu i tak bym od tego nie uciekł, a przynajmniej od razu będę miał taryfę docelową, a nie budowlane złodziejstwo.
5) mamy ekipę do stanu surowego i więźby. Mamy firmę do dachu (dzięki Ci, muratorowe forum, że jesteś!). Mamy juz dwa tartaki, supertanie i stojące do klienta tak bardzo frontem, że bardziej to by już exhibicjonizm był (a więźba skomplikowana, pełne deskowanie, szalunki do stropu lanego - na drewno sporo kasy trzeba szykować, więc tu każdy upust się liczy)
6) mamy nadzieję na wodociąg. Nadzieja póki co ma postać gotowego projektu przyłącza dla kilkunastu działek położonych wzdłuż tej naszej prywatnej drogi oraz wyceny robocizny takiego wspólnego rurociągu.
7) mamy barakowóz. Zadatkowany i póki co stojący nadal u sąsiada, który właśnie ostatnie prace wykończeniowe prowadzi.
nie mamy jeszcze dostawcy materiałów.
9) nie mamy jeszcze kredytu. PNB wydane dopiero co, więc tak naprawde teraz dopiero zaczniemy sie o niego starać, ale czuję, że będzie ciężko. Chciałbym wziąć kredyt w CHF po obecnym kursie, z przyczyn oczywistych, ale banki niestety nie takie głupie, wymogi tak wyśrubowały, że kredytu, na jaki możemy liczyć nie wystarczy. Więc teraz mamy zagwozdkę: brać kredyt w PLN, czy ładować się w CHF, ile tylko dadzą, najwyżej jako przedmiot kredytowania przedstawiając "budowę domu do stanu surowego zamkniętego", a potem dopiero kombinować, za co go wykończyć. Pokrycie jest, ale niestety w formie pasywnej: nasze obecne mieszkanie oraz rodzinna nieruchomość mojej żony, która ma się częściowo spieniężyć. Tyle że jedno - wiadomo, nie pozbędziemy sie mieszkania, póki nie mamy się gdzie przeprowadzić, spieniężenie drugiego może jeszcze trochę potrwać. Trochę to skomplikowane do wyjaśnienia w dwóch zdaniach, może jeszcze do tematu wrócę.
I to w zasadzie tyle, póki co według wszystkich, dopinanych już na ostatni guzik planów, budowa rusza od maja. Wcześniej jeszcze tylko dokończyć prąd, wywiercić studnię, wyciąć zbędne drzewa, wykarczować i zebrać humus, wytyczyć, nie zwariować, budować (ciekawe, że te dwa słowa się rymują...)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia