Dom w Lesie
Dzień "B" nadszedł. Konkretnie objawił się w formie ekipy, która dojechała z końca świata (Rzeszowszczyzna) niemal co do minuty na umówioną godzinę, za to ja mając na plac budowy jakieś 15x bliżej od nich, spóźniłem się pół godziny.
Zaraz potem nadciągła stal. Na zdjęciu: rozładunek ponad 3,5 tony stali przy pomocy profesjonalnych urządzeń rozładunkowych.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgCOqzlqc0I/AAAAAAAAAuo/x2nnYmUjBX0/s512/4161_Stal%20przywie%C5%BAli.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgCOqzlqc0I/AAAAAAAAAuo/x2nnYmUjBX0/s512/4161_Stal%20przywie%C5%BAli.jpg
Nie było komu potem zdjęć robić, bo również uczestniczyłem w akcji, ale najciekawsze nastąpiło już po zepchnięciu ładunku z wózka: wszyscy stalim na stali jako dodatkowe obciążenie, a samochód usiłował spod tego ładunku wyjechać, ciągnąc jednoczesnie ten jednoosiowy wózek, który musiał w trakcie tego przejechać po leżącej na ziemi stali. Udało się już za drugim razem, za pierwszym nie zdołaliśmy ustać w pionie, a nasze obciążenie okazało się niezbędne, bez niego całość jechała do przodu.
Potem przyjechała pani rzeczoznawca z banku zrobić mi przesłuchanie w temacie, dlaczego tak drogo w tym kosztorysie. Co z tego przesłuchania wyjdzie - okaże się.
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia