Dom w Lesie
Cały tydzień budowa stoi odłogiem, więc dziś pojechałem sprawdzić, czy wszystko OK. Co prawda ginąć stamtąd nie ma co, ale... wiadomo.
No i niestety, okazało się, że na budowie byli nieproszeni goście. I to całym stadem. A straszeni przez człowieka przebywającego na budowie sąsiada zza płota tylko się wydzierali na niego, że ma nie przeszkadzać i dalej swoje robili
Stały sobie na budowie dwa ogromne wory (240l każdy) pełne śmieci bytowych naszej ekipy, z całego w sumie ich pobytu (a przypominam, że oni na budowie mieszkali, żywili się...). Już dawno miałem to wywieźć, ale zawsze jakoś nie miałem siły ani ochoty się za to zabierać, bo wielkie, ciężkie i ruszone broniło się m.in. wydzielajac strrrasznie śmierdzące gazy bojowe. I nie wiem, być może w końcu bym te wory wywiózł, ewentualnie stałyby sobie tak, aż liczne formy życia z wnętrza koło by wynalazły, potem opanowały termodynamikę i w rezultacie całość sama by odjechała w siną dal, ale niestety... do worów dobrało się stado kawek.
Człowiek zza płota mówił, że kłębiło się przy tych worach jakieś straszliwe stado, z jego pokrzykiwań nic sobie nie robiąc, a na rzucane kamienie reagując jedynie pogardliwym uskoczeniem, ja w każdym razie na działce zastałem zawartość tych worów rozwleczoną po sporym kawałku obejścia. No i niestety, trzeba było założyć rękawice, wziąć nowe wory i powstrzymując odruchy wymiotne wyzbierać wszystko na nowo...
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia