Dom z patyków - dziennik a_gnieszki
Zaczynam dziennik, będzie pamiątka dla potomności :) a i dla nas przy okazji.
Tytuł trochę przewrotny, mam nadzieję że oszczędzą mnie przeciwnicy technologii szkieletowej i nie będą krakać o nieuniknionej katastrofie
Dlaczego szkielet? Przede wszystkim zależy nam na czasie... Mamy dość wynajmowania mieszkań i ciągłych przeprowadzek... W tej chwili mieszkamy już w siódmym miejscu, czyli łatwo policzyć, że na jeden rok małżeńskiego życia przypada jedna przeprowadzka Ceny mieszkań są obłędne, zresztą serdecznie nie chcemy mieszkać w mieście, jedyne rozsądne wyjście aby mieć własny wymarzony kąt to budowa... A więc ma być szybko, poza tym przekonaliśmy się, że dobrze zbudowane (a nasz taki ma być ) domy szkieletowe są ciepłe, energooszczędne i solidne.
Najtrudniejsze było podjęcie decyzji o budowie.
Po przeanalizowaniu za i przeciw, oraz dzięki poparciu ze strony rodziny (co nas zaskoczyło, bo wszyscy mieszczuchy :) ) decyzja zapadła - kupujemy działkę!
Oboje z mężem lubimy działać szybko, więc wzięliśmy się do dzieła. Działka miała być w rozsądnej odległości od miasta (10-15 km), ok 1000m, najlepiej uzbrojona, z dogodnym dojazdem i niedroga
Hmmm... szybko okazało się, że to nie takie proste... Działki w interesującej nas odległości były albo za drogie, albo na kompletnym odludziu.
Przez chwilę wydawało nam się, że znaleźliśmy - działka ogrodzona, przy asfaltowej drodze, z prądem i wodą, z planem zagospodarowania... Jedynym drobnym mankamentem był ograniczony dostęp do cywilizacji - jeden autobus dziennie, sklep czynny do 14 z zapisami na chleb... A dziecię w przyszłym roku czeka szkoła... Daliśmy spokój.
No i słusznie jak się okazało - kilka dni później znalazłam w sieci ogłoszenie o działce... Poza tym, że ciut dalej niż zakładaliśmy (20 km od miasta), wszystko było niemal idealne. Nieco ponad 1000m, wieś spora, kilka sklepów, apteka, szkoła, przychodnia. Pociąg, autobusy i busy do wyboru, a przy tym działka troszkę na uboczu, blisko do lasu. Wodociąg w granicach działki, prąd w drodze... No i na koniec cena - aż śmieszna. Szukaliśmy haczyka, ale ponieważ haczyka nie było - 4 lipca 2006 roku zostaliśmy właścicielami działki budowlanej
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia