Dom w Lesie
I znów nasz dziennik spadł aż na trzecią podstronę, nie wiem, czy to nam tak wolno zaczęło iść, czy inni budujący w długie jesienne wieczory za pisaninę się wzięli...
W każdym razie dziś wziąłem sobie w pracy wolne i pojechałem wreszcie się zabrać za hydraulikę. Miała być robiona już dawno temu, ale wiecznie coś jej w drogę wchodziło, zawsze coś było ważniejsze i w rezultacie całość się odwlekła aż do teraz. Usiłowała zresztą odwlec się jeszcze bardziej, ale się zawziąłem i nie dałem.
Pojechałem na budowę sam i... i chyba trzeba będzie wreszcie pokazać okolicznej przyrodzie, kto tam rządzi. Zaczęło się od tego, że jak przyjechałem, straszną awanturę mi zrobiły rozsiadnięte w najlepsze na naszym Pięknym Dachu ptaki. Nie wiem, co to było, wielkości sroki, dźwięki wydawało takie raczej skrzekliwe, ale było zupełnie inaczej niż sroka ubarwione. Nie znam się, niestety, na codzień odróżniam wróbla i gołębia (Tfu!), w każdym razie ani wróbel ani gołąb (Tfu!) nie był to z całą pewnością.
Z gdybania "a może to był..." podpieranego wyszukiwanymi w góglu obrazkami najbardziej pasuje mi kawka, ale też nie do końca, bo wg opisu powinna być czarno-szara, a to, co widziałem miało jakieś fioletowe dodatki. Tak czy tak, na wypadek, gdyby to były jednak kawki, pilnie trzeba przed nastaniem wiosny przewody kominowe pozabezpieczać.
Potem, kiedy już rozłożyłem się z robotą, musiałem trochę czasu spędzić w szachcie instalacyjnym, okazało się jednak, że ten obrał sobie na swoje lokum jeden z naszych motyli, o których pisałem kiedyśtam. Siedział akurat na środku ściany, a w szachcie bardzo ciasno jest i bałem się, że go uszkodzę, więc chciałem go wygonić. Macham, on nic. Macham mocniej - nic. Trącam go palcem - nic, jakbym kawałek papieru trącał. Nie chciałem go strącać "siłom", więc mocno na niego dmuchnąłem. To wreszcie wywołało reakcję: rozłożył skrzydła i zaczął nimi na mnie ZGRZYTAĆ!. W życiu nie słyszałem dźwięków przez motyla wydawanych, a ten tymczasem najnormalniej w świecie zgrzytał: składał i rozkładał skrzydełka z wyraźnie słyszalnym szelestem-zgrzytem. Mówię do niego grzecznie i spokojnie:
- wynocha! - a on na to:
- zgrzzzzyt! - no to ja znów grzecznie i spokojnie:
- a pójdziesz mi zaraz stąd w cholerę czy nie? - wybrał opcję "czy nie", co zasygnalizował nie mniej spokojnym:
- zgrzzzzyyyt
I tak cały czas, jak tam koło niego pracowałem, nie przeszkadzała mu ani młotowiertarka, ani pył ani świecący halogen. W końcu powiedziałem mu, że dostaje czarną kartkę za nieposłuszeństwo, zaraz zrobię mu zdjęcie i trafia na tablicę "Tych motyli nie obsługujemy", ale za całą odpowiedź znów rozległo się:
- zgrzzzyt.
Zdjęcie w każdym razie zrobiłem, o proszę:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLZEIVASI/AAAAAAAAB_0/Af5T4hrW1gM/s720/7397_Motyl%20na%20budowie.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLZEIVASI/AAAAAAAAB_0/Af5T4hrW1gM/s720/7397_Motyl%20na%20budowie.jpg
Co do hydrauliki. Zacząłem od zimnej wody, dziś niestety nie miałem za dużo czasu, ograniczony byłem zaczynającym się o 15:00 ślubowaniem naszego świeżo upieczonego przedszkolaka, ale głównego "roota" zrobiłem, oto i jego zasadniczy fragment:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLKB6ahxI/AAAAAAAAB_s/VgVJ40LyJVA/s512/7403_Hydraulika.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLKB6ahxI/AAAAAAAAB_s/VgVJ40LyJVA/s512/7403_Hydraulika.jpg
Z ciekawostek widocznych na zdjęciu: peszel na pierwszym planie prowadzi do kominka w szambie, w przyszłości wyjdą nim kable czujnika poziomu... no.... cieczy, powiedzmy. Obok peszla - koniec bednarki będącej zaczątkiem Głównej Szyny Uziemiającej. No i kable... różne, w większości tymczasowe.
Zrobiłbym więcej, ale nieprzemyślenie kwestii mania tylko dwóch rąk, w dodatku ograniczonej długości i ilości stopni swobody spowodowała, że zmarnowałem sobie jedną kształtkę z już przygrzanymi redukcjami, a niestety nie miałem ich więcej.
Po tym pierwszym dniu w każdym razie nasuwają mi się dwa spostrzeżenia:
Po pierwsze: High End Quality i full profeszynal rury marki Wavin w porównaniu z badziewnymi najtańszymi tureckimi rurami z Castoramy, na których uczyłem się zgrzewania kilka tygodni temu, mają jedną dość istotną, przynajmniej dla mnie - początkującego zgrzewacza wadę: na tych tureckich był przez całą długość czerwony pasek, znakomicie ułatwiający ustawianie elementów instalacji względem siebie. Wavin niestety takiego paska nie ma. Owszem ma wzdłuż rur naniesione napisy i jakieś kreseczki, ale po pierwsze jest to nieciągłe, po drugie przy odtłuszczaniu rur acetonem, schodzi od jednego pociągnięcia szmatą. Ta czerwona kreska była o wiele lepsza.
Po drugie: producent rur podaje optymalną temperaturę i czas zgrzewania. I nie wiem, być może jak się ma profesjonalną zgrzewarkę za 1000zł, parametry te faktycznie się sprawdzają i są optymalne. Jednak przy zgrzewarce za 150zł, o takiej jak na obrazku:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLMV1yYjI/AAAAAAAAB_w/n2uOXr0SLSE/s720/7404_Hydraulika.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLMV1yYjI/AAAAAAAAB_w/n2uOXr0SLSE/s720/7404_Hydraulika.jpg
przy tej zgrzewarce jednak nie sprawdzały się kompletnie, po pierwszej próbie dałem spokój (a efekt zgrzania wywaliłem), o wiele skuteczniejsza okazała się metoda: temperatura - na maksa, czas grzania - a tak mniej więcej potrzymać, żeby miękkie się zrobiło. "Mniej więcej" oczywiście starałem się dla danej średnicy dawać takie samo, w każdym razie dla rury fi32 Wavin podaje czas optymalny bodajże 8 sekund przy 260 stopniach, ja temperaturę ustawiałem na 300stopni (na pokrętle, diabli ją wiedzą, jaka była naprawdę), a czas grzania - 10 sekund liczonych od całkowitego napchnięcia kształtki na kamień (co tez kilka sekund trwało) i wtedy dopiero wychodziło idealnie - rurę dawało się wsunąć do samego końca, nie używając do tego końskiej siły ale i nie formując od wewnątrz obwarzanka z nadmiernie stopionego plastiku.
Jutro ciąg dalszy.
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia