Dom w Lesie
I wreszcie zacząłem elektrykę!
Zanim jednak zacząłem, przygód trochę było. Zaczęło się od samego wjazdu na działkę. No ciężko było. Znaczy oczywiście, wjechałem w końcu, kto miał wjechać, jak nie ja ze swoim wiernym służbowym Focusem, który już i za walec drogowy robił i za spychacz, a za pojazd terenowy to dość często mu się zdarza Tyle że trwało to dość, długo, smród palonego sprzęgła rozchodził się wyraźnie, no i bez pomocy łopaty się nie obyło, bo zaspa na wjeździe tym razem samym rozpędem nie dała się rozepchnąć, a jak już w niej stanąłem, to oczywiście mogiła.
Wewnątrz rzuciłem się w wir pracy. Praca jak praca, póki co nawet metra kabla jeszcze nie położyłem, bawiłem się jedynie w dzięcioła murowego i dziury w zupełnie nowych ścianach robiłem:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYYDqQlI/AAAAAAAACfc/XNPPY1IT9Rg/s640/8004_Puszki.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYYDqQlI/AAAAAAAACfc/XNPPY1IT9Rg/s640/8004_Puszki.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYutPQ8I/AAAAAAAACfg/bWjachw9mTk/s800/8007_Puszki.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYutPQ8I/AAAAAAAACfg/bWjachw9mTk/s800/8007_Puszki.jpg
Robienie tych dziur było odrobinkę nerwowe za sprawą złośliwości przedmiotów martwych. No wyobraźcie sobie: wiercę koronką dziurę, w pewnym momencie odsuwam ją od ściany i przechylam w dół, żeby wytrząsnąć z niej gruz, a tu: brzdęk, wiertło prowadzące wypadło.
Nic, widać śrubka, którą to wiertło jest mocowane się poluzowała, myślę sobie, wiertło na miejsce, śrubkę dokręcam kombinerkami, wiercę dalej.
Przy kolejnej dziurze znów: wysypuję z koronki gruz, brzdęk, turluturluturlu, wiertło nie dość, że znów wypadło, to jeszcze złośliwie się potoczyło pod jakąś deskę. Pomamrotałem sobie pod nosem różne wyrazy, wiertło odnalazłem, przykręciłem mocniej.
Kolejna dziura ok, zdążyłem się ucieszyć, że problem z głowy, niestety przy następnej... co? Ano: brzdęk! Tu już wygłosiłem dłuższą przemowę, której zasadniczym tematem było złe prowadzenie się owego wiertła, pospołu z jego śrubką, pochodzenie ich rodziców, krzywość kręgosłupa moralnego i tym podobne, no wiadomo, jak to na budowie. Tym razem śrubkę dociągnąłem żabką do rur (była pod ręką).
Brzdęk! Turluturluturlu plim - tym razem wpadło bydlę gdzieś pod rury i się jeszcze szczerzyć stamtąd próbowało. Złapałem z pasją, wcisnąłem na miejsce, jak nie ścisnę żabką, jak nie przekrrrrrręcę...
...Skręciłem mendzie jednej kark!
Znaczy, ja... ja nie chciałem, samo mi tak wyszło, można powiedzieć, że zbrodnię w afekcie popełniłem, tak czy tak, ze śrubki została się jedynie wystająca z koronki szyja, zaś łeb... jak to łeb, poturlał się gdzieś.
Dalsza praca wyglądała tak, że przy każdej nowej dziurze wkładałem wiertło w jego gniazdo luźno, zaczynałem wiercić, a jak już koronka się wgryzła w mur, to sobie wiertło mogło wylatać, ona się już sama prowadziła. A w domu, po umyciu całości w benzynie, wiertło wziąłem i wkleiłem w koronkę na stałe, używając do tego takiej trochę lepszej wersji Poxipolu, reklamowanej na etykiecie jako "klej do spawania metali na zimno" Pomijając reklamowe bzdety jest to jakiś normalny dwuskładnikowiec, tyle, że z trochę wyższej półki, zachowujący dodatkowo pewną elastyczność (więc przy wibracjach nie powinien się wykruszyć), a przy tym wiążący się z metalami jak... jak nie wiem.
Być może, gdybym używał tej koronki w sposób zgodny z zaleceniami, tzn bez udaru, wiertło prowadzące by się tak nie luzowało, ale z udarem naprawdę szło mi o wiele szybciej, pół parteru już obleciałem i ani jeden ząb się nie wyłamał. A dla czytających ten dziennik osób nietechnicznych, żeby było wiadomo, o czym piszę, ta koronka wygląda tak:
http://www.decoexpert.pl/images/fotoooo/YT_4402_1561_4af3f1fc8b5bc.jpg" rel="external nofollow">http://www.decoexpert.pl/images/fotoooo/YT_4402_1561_4af3f1fc8b5bc.jpg
Przy okazji, ponieważ musiałem naprodukować opału do kozy i rozmienić trochę desek na drobne, w momencie, kiedy już miałem wyciągniętą piłę łańcuchową, wykonałem jeszcze jeden dobry uczynek. Uczynek ów był wynikiem wizji, jaką miałem już kilka razy. Wizja owa następowała za każdym razem, kiedy potknąwszy się o rozciągnięte po podłodze rury od hydrauliki, mamrocąc pod nosem różne wyrazy od nowa ustawiałem je na styropianowych podkładkach utrzymujących je w docelowej pozycji. Zasadniczym tematem owych wizji była banda rechocących złowrogo tynkarzy, którzy potknąwszy się o owe rurki, jeszcze z kopa im dokładają, rozstawiają na nich rusztowania, wiadra z zaprawą, tudzież celowo skaczą po nich obunóż. Rechocąc przy tym złowrogo. W trosce o to, żeby owe wizje nie zmieniły się w koszmary nocne i nie wywołały moczenia nocnego, a co gorsza, żeby się nie urzeczywistniły, wykonałem coś takiego:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVXyXehoI/AAAAAAAACfU/s7nfqCSYXNQ/s576/8001_Zabezpieczenia%20rur.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVXyXehoI/AAAAAAAACfU/s7nfqCSYXNQ/s576/8001_Zabezpieczenia%20rur.jpg
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYAlkKUI/AAAAAAAACfY/nSFb3zlyT1M/s576/8003_Zabezpieczenia%20rur.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYAlkKUI/AAAAAAAACfY/nSFb3zlyT1M/s576/8003_Zabezpieczenia%20rur.jpg
I tyle. W sobotę zaczynam kablować!
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia