Dom w Lesie
Ten tajemniczy odgłos to ja wiem, co to było. To z pewneego czeskiego filmu z czasów mej pierwszej młodości - taka rodzina wodników wpadła z Pragi zajrzeć, co u Ciebie na budowie. Oni się przemieszczali miedzy kibelkami a umywalkami na przykład.
"Jak utopić doktora Mraczka" - bomba!!!
Pamiętamy oczywiście, choć chwilę nam zajęło ustalenie, o co chodzi ( i tu muszę oddać sprawiedliwość małżonce, ona ma pamięć jak słoń, a ja... cóż.... sklerotyk).
Ech, jooo, to se ne vrati...
A co do bażanta - złapać się go nie podejmuję (zresztą do tresowania psów - z całym szacunkiem, ale chybabym nie miał sumienia), ale coś mi przypomniałaś: znałem kiedyś kota, który by chyba był idealny. Bestia mieszkała w bloku, po sąsiedzku, z serdecznie jej nienawidzącym psem. I regularnie przeskakiwał sobie kotek na sąsiedni balkon, gdzie całe przedstawienie urządzał: przechadzał się wte i wewte po barierce, przeciąąągał się, mył sobie mordkę, bawił się jakimś paproszkiem, albo po prostu sobie siedział i z zainteresowaniem przyglądał się, jak pies po drugiej stronie szyby dostaje szału i usiłuje się zębami przez ową szybę przegryźć
I niech mnie ktoś spróbuje przekonać, że zwierzęta nie bywają złośliwe, że to jakieś instynktowne zajmowanie terenu czy coś w tym stylu było, a nie czysta złośliwość w niczym nie skażonej postaci...
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia