Dom z patyków - dziennik a_gnieszki
Sto lat nie pisałam...
Prawie nic się nie działo przez kilka tygodni ...
Ekipa jakoś straciła wenę twórczą, ciągle mówili, że jutro ruszają i zawsze cos wypadało . Do tego opóźniła nam się druga transza z banku, bo panienki zapomniały powiedzieć, że oprócz zdjęć trzeba przedstawić dziennik budowy. Drobiazg taki. Ponieważ zbiegło się to z długim majowym weekendem, z czterech dni zrobiło się dwa tygodnie
Wreszcie w czwartek przyjechało drewno. Od piatku, jak zapewniał kierownik budowy, mieli ruszyć pełną parą. Zajechaliśmy w piątek po południu, a tam przybite dwie deski Zmartwiliśmy się trochę, bo w takim tempie to mamy szansę się wprowadzic w sierpniu, ale przyszłego roku...
Zapowiedzieliśmy się na dzisiaj, bo chcieliśmy parę rzeczy z kierownikiem omówić. Zajeżdżamy, a tam stoi kuchnia i salon:) Na razie sam szkielet, ale efekt piorunujący (wśród sąsiadów też)
No i przy okazji wyszła na jaw męska spostrzegawczość. Ledwo rzuciłam okiem na konstrukcję, coś mi zaczęło nie pasować. Aha - kuchnia miała być otwarta, co ta ściana tu robi?? Oczywiscie żaden facet, łącznie z moim własnym mężem, tego nie zauważył . Nie dałam się majstrom przekonać że tak będzie ładniej i nowocześniej , będą rozbierać Nie ucieszyli się, ale sami sobie są winni, projektu czytać nie umieją... Dobrze, że zobaczyłam to dzisiaj, a nie pod koniec tygodnia...
Trzeba będzie ich pilnować, żeby więcej takich kwiatków nie było
Zdjęć dzisiaj nie ma, aparat został w domu Jutro nadrobimy.
I na koniec podsumowanie wydatków:
przyłącze wody - 1760 zł (czuję sie nabita w butelkę), elektryk - 3000 ... To podnosi sumę wszystkich wydatków do 37132zł
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia