Dom w Lesie
Tynkowania ciąg dalszy. Mają skończyć do środy, a potem... palnik już kupiony, butla z gazem pożyczona, papa przyjedzie w przyszłym tygodniu, styropian ma przyjechać jutro, rurki i szafki do CO - się kupi, iiii...
"Hej, junacy - ej, chłopcy, dziewczęta,
Do roboty! do roboty!
Jedno hasło jak rozkaz pamiętaj:
Do roboty! do roboty!
Za młoty, hej, ojczyzny wolne dzieci, dzielne dzieci,
Do roboty! - serca w górę, myślą świecić!
Raz! dwa! do roboty!
Czas brać kielnię w garść!"
Póki co jednak - po pierwsze tynki. Piękne. Zupełnie i absolutnie nie rozumiem tych, którzy zastanawiając się nad rodzajem tynków, wytykają tynkom cementowo - wapiennym ich ziarnistość jako wadę. Owszem, może w tynkach tradycyjnych, kręconych w betoniarce z piasku, cementu i wapna to ziarno jest jakieś większe, ale tynk z gotowej mieszanki jest tylko odrobinę mniej gładki od gipsowego, a takie delikatne ziarno, naszym zdaniem tylko uroku mu dodaje.
Na zdjęciu: hol na parterze:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg
Ściana za narożnikiem po prawo na pierwszym planie jest świeżo zaciągnięta i jeszcze nie równana - to tak dla jasności. Tynki jeszcze mokre, więc szare, one (ten konkretny produkt) po wyschnięciu zrobią się niemal białe.
Na zdjęciu w tej rozdzielczości nie widać, niestety, a nie przyszło mi do głowy, żeby bliżej sfotografować i uwiecznić moment wręcz historyczny i dowodzący, że Wyjątek to jednak jest moja krew
Najpierw odrobinka rodzinnej historii: nieżyjący już mój dziadek, całe życie przepracował jako mistrz budowlany, zarówno jako (odpowiednio uhonorowany) "Budowniczy Polski Ludowej" jak i - na koniec budowlanej kariery - Generalny Wykonawca swojego własnego domu, w którym dożył pięknego wieku. Ten dom był budowany, kiedy ja miałem jakieś 4 lata i oczywiście na budowie byłem częstym gościem. W sumie było fajnie, ja mam do dziś miłe wspomnienia, moi rodzice też (z ciekawszych, na szybko wspominanych: zwichnięta w łokciu ręka po przewróceniu się wraz z drabiną [oczywiście moja, nie rodziców], czy wypaprana w smole nowokupiona kurtka...).
Dziadek jednak dłuuugie lata po zakończeniu budowy opowiadał przy każdej możliwej okazji, jak to skończył zacieranie świeżo otynkowanej ściany, czemu ja się przyglądałem z rozdziawioną gębą, po czym poszedł na chwilę gdzieś indziej.
Kiedy wrócił, zastał mnie przy ciężkiej pracy - całą tą, świeżo wyrównaną ścianę ,pracowicie i w pocie czoła również "zacierałem" przy pomocy bodajże kawałka deski czy pustaka. Podobno byłem bardzo skuteczny - dokąd tylko mogłem sięgnąć od końca do końca "zatarłem"
I wróćmy do dzisiejszego dnia: Ano, byłem dziś na budowie z całą rodziną w komplecie, znaczy w sumie cztery osoby (choć jedna jeszcze w praktycznym opakowaniu). Wyjątek oczywiście przeszczęśliwy, wszystko go interesuje, wszystkiego musi dotknąć, w ręku ściskał (na własne, gromkim głosem wyrażone przy wysiadaniu z auta życzenie) swoją plastikową łopatę, taką w skali jego metrowego wzrostu - pełnowymiarową. I tąże łopatą najpierw bardzo usilnie starał się przefasonowywać na ścianie świeżo ułożone tynki, a właśnie w tym holu w jednym miejscu mu się to udało, potem zaś znalazł pędzel ławkowiec z urwaną rączką i napatrzywszy się wcześniej, jak pan pacą filcową zaciera ścianę, koniecznie chciał zacierać również
Co do samych tynków - dowiedzieli się niedawno chłopaki od swego szefa, że ja aktywny na muratorze jestem i piszę tutaj dość sporo, po czym wygłosili komentarz: "mamy nadzieję, że opisze pan, jaki jest ciężki los tynkarza"
Niniejszym więc opisuję: los tynkarza jest ciężki. Obserwowałem, na czym polega tynkowanie sufitu (zacieranie głównie, bo nakładanie tynku agregatem to jak zabawa jest) i od samego patrzenia mnie ramiona bolały....
Na tą ekipę póki co nie mam powodów do narzekań, wszystko gra, tynki ładne, żeby nie było jednak tak złoto, z czystej złośliwości zdjęcie krytyczne - Idealnie okrągła wizja "Dookoła świata" w wydaniu jednego z tynkarskiej ekipy
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg
Na zdjęcie jest nałożone czerwone kółko dla odwzorowania szokującej prawdy Winowajca o fuszerce wie, obiecał, że poprawi.
Niżej podpisany zaś, ponieważ z natury nie potrafi usiedzieć z założonymi rękami, znalazł sobie zajęcie - podjazd do garażu. Przy zasypywaniu szamba (znajdującego się dokładnie pod tym podjazdem) na jego pokrywę została przez koparkę nasypana hałda piachu, stosowne zdjęcia powinny być gdzieś w czeluściach dziennika. No i tej właśnie hałdy od wczoraj już nie ma, jest za to, dość surowy jeszcze i dość daleki od docelowej formy, ale... podjazd!.
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg
... no dobra, może podjazd to to jeszcze nie jest, ale już bardziej podjazd niż hałda. W takiej formie sobie kilka miesięcy poleży, trochę siądzie samoistnie, trochę mu się potem pomoże zagęszczarką, podgarnie boki, przedłuży do płota, zrobi "na cacy" właz do szamba...
[CDN] (strasznie wkurzające jest to ograniczenie ilości grafik do dziesięciu)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia