Krótka (albo i nie) historia działki i nie tylko
Kiedy wracam pamięcią stwierdzam, że historia mojego domu (mam nadzieję, że zrealizuję ten pomysł) sięga roku 1997. Byłem wtedy stosunkowo młodym, szczęśliwym kawalerem (teraz jestem oczywiście szczęśliwym mężem i ojcem), pracującym w Irlandii. Wtedy to mój serdeczny przyjaciel Jarek, zaczął mnie namawiać na budowę domu. W pewnym momencie muszę przyznać, że połknąłem bakcyla do tego stopnia, że zacząłem rozglądać się za jakąś działką w okolicach Warszawy. Nie wiem dokładnie dlaczego czemu ale mój wybór padł na południe Warszawy, zapewne z racji, że w tamtym okresie te rejony przeżywały intensywny rozwój budownictwa jednorodzinnego, jak i również dlatego że wspomniany Jarek również mieszkał na południu. Po podliczeniu oszczędności i analizie rynku, stwierdziłem że muszę szukać działki na południe od Piaseczna, czyli tak w odległości do około 25km od centrum. Bliżej Warszawy, z powodu cen, nie miałem czego szukać. Dodam, ze w tamtym okresie pracowałem za granicą a do Polski przyjeżdżałem średnio raz na 3 miesiące. Tak więc korzystając z uprzejmości Jarka, który dawał mi nocleg i pożyczał swojego malucha, w miarę możliwości jeździłem po okolicy i szukałem czegoś sensownego. Sporo było tanich działek rolniczych do tego często bardzo wąskich np. 16m. No i tak jeżdżąc trafiłem na działkę do kupna w jednej z okolicznych wiosek. Działka mi się na tyle spodobała, że szybko podjąłem decyzję. Transakcję sprzedaży po stronie właścicieli prowadziła bardzo miła Pani Zofia. Jak się okazało należało najpierw dokonać podziału działki na 3 mniejsze, tymi sprawami zajęła się Pani Zofia, przy czym ja partycypowałem w części kosztów. W lutym 1998 działka została podzielona, uzgodniłem cenę za 1m na 12 zł, wszystko było dograne uzgodniliśmy termin podpisania umowy. 17-04-1998 mam podpisać umowę zakupu, nagle telefon od Pani Zosi z informacją, że cena ulega zmianie, tzn. nie 12zł a 13zł za m2. Trochę jestem zaskoczony ale biorąc pod uwagę, że cena i tak nie wydaje się być wygórowana zgadzam się bez większych negocjacji. Ostateczny koszt działki wynosi więc 21.500zł. 17-04-1998 podpisuję, w obecności notariusza, umowę zakupu działki. Huuura, mam swoje ranczo . Zakupiona działka ma 1653m2, leżu wzdłuż drogi dojazdowej dłuższym bokiem. Wymiary działki są trochę nieforemne, tzn. jest w kształcie trapezu, bok od drogi ma około 60m, drugi bok około 80m, szerokość około 22m. W drodze mam prąd, wodę, telefon. Droga jest nieoświetlona co bardzo mi się podoba z racji moich zamiłowań astronomicznych i faktu bardzo ciemnego nieba w nocy. Dodatkowo sporym atutem działki wydaje się bliskość do stacji PKP, około 5 minut na nogach. W tamtych czasach kiedy jeszcze nie miałem samochodu myślałem o tym jako o środku komunikacji, natomiast z perspektywy czasu okazało to się strzałem w przysłowiową dziesiątkę w związku z korkami jakie mamy w Warszawie. W kolejnych latach działka leży odłogiem, moje preferencje się zmieniły. Biorąc pod uwagę fakt, że ciągle jestem kawalerem, wyprowadzenie się taki kawał za miasto mogłoby zaowocować tym, że moje życie towarzyskie mogłoby zostać mocno zredukowane, a tego nie chciałem. Tak więc w pewnym momencie porzuciłem ideę budowy domu na działce i stwierdziłem, że lepiej na razie wynajmować mieszkanie. Jednakże w 2002 roku znowu zmieniłem zdanie i stwierdziłem, że wynajmowanie się nie opłaca i kupiłem na kredy mieszkanie na Białołęce, 55m, II piętro w budynku 12-to mieszkaniowym, na ładnym niedużym osiedlu. W momencie podpisania umowy wstępnej nie było nawet jeszcze dziury w ziemi, a słysząc informacje i przekrętach deweloperów czułem pewien niepokój. Mimo to 19-06-2002 podpisałem umowę na kredyt hipoteczny w BZWBK, kwota 45tyś CHF (około 110tyś zł). Budowa ruszyła z kopyta w sierpniu 2002 a w czerwcu następnego roku budynek już stał i sechł . W styczniu 2003 byłem już pierwszy raz w swoim mieszkanku. 09-08-2002 poznałem Anię, moją obecną żonę. 20-08-2003 odbieram klucze do mieszkania. Listopad 2003 wprowadzamy się do mieszkania. 19-04-2004 podpisujemy akt notarialny mieszkania. W kolejnych latach po prostu żyjemy i cieszymy się życiem.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia