Jeżykowa chatka
Drzwi zyskały przyjaciólkę - klamkę.
Pamiętam jak w/w zaraza (czyt. klamka ) spedzała mi sen z powiek.
Wylądowałam nawet u rodzimego kowala trudniącego się ponoć kowalstwem artystycznym ( pewnie tak mu sie wydaje do dziś ) ... ale na hasło klamka spojrzał na mnie jak na potencjalną pacjentkę psychiatry ...
Aż przyszedł taki dzień ... jeden z tych kiedy to nogi z tyłka wyrywałam latając po sklepach za materiałami i ... spotkałam ją ... KLAMKĘ
Wisiała sobie ... jedna jedyna taka dziwaczna ... i mówi do mnie
Zabierz mnie
A moje przeczucie na to
Nie bierz jej ! Co to za klamka ?
To nie będzie poręczne ... z takim babolem na końcu ...
Toż to nie ma nawet za co dobrze złapać !
A klamka swoje
No nie pekaj ! Jak nie zgubisz paragonu to możesz mnie oddać noooo
I wzięłam ... a co mi tam . Skrzętnie schowałam paragon ... ale klamki nie oddam !
http://img685.imageshack.us/img685/2195/dsc1835.jpg" rel="external nofollow">http://img685.imageshack.us/img685/2195/dsc1835.jpg
Jest REWELACYJNA !
Idealnie pasuje do okuć i jest absolutnie, doskonale ergonomiczna.
Moje ciężkie wciąż drzwi ( powoli sie "wyrabiają" ) otwieramy bez odcisków i pęcherzy ... czego sie obawiałam zanim ja przykręciliśmy.
Gdyby ktoś miał na nią apetyt :
MADE IN CASTORAMA ... ( 78,- jeśli dobrze pamiętam )
Coraz częściej zdarza mi się "przypadkiem dokonać dobrego wyboru"
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia