Marjuchowe dylematy przy budowie Beaty.
Było parę dni wolnego to wziąłem się do pracy.
Efekt jest taki, że wkopałem rurę drenażową do moje "zbiornika retencyjnego"(dzięki Verka za uświadomienie:) )
Trwało to dwa dni, bo kopanie w glinie, która przewarstwiona jest gruzem w dużej ilości do łatwych nie należy.
Na szczęście zdążyliśmy przed deszczem.
Po deszczu wygląda na to, że odwodnienie się sprawdziło.
Zobaczymy jak będzie później.
Poza tym w końcu zrobiliśmy płot o którym ostatnio pisałem.
Też ciut na tym zeszło, ale powstał solidny płot i nie mam obaw że Parys sobie tamtędy pójdzie zażyć wolności.
Wiadomość dnia to taka, że mamy pozwolenie na budowę wjazdu.
Teraz jeszcze musi się uprawomocnić i można działać.
Brama wjazdowa już czeka na wstawienie, a do bramki wejściowej jeszcze muszę dokupić pięć sztachet, pomalować i przykręcić i też gotowa.
Ociągam się trochę ze świadectwem energetycznym, ale chcę wszystko ładnie wykonać i dopiero temat pociągnąć.
Może uda mi się w przyszłym tygodniu ciut podgonić i w końcu to zlecę, bo chcę w wakacje zrobić upragniony odbiór.
Tyle na razie.
Pozdrawiamy
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia