Morelki koło Krakowa
Kolejny dzień intensywnych przygotowań do robienia tynków za nami. Od rana silna grupa w postaci męża, teściowej i dziadka zasuwała na budowie. Efekty spore - wykonano wszystkie zaplanowane prace. A więc wykonane dwa piony kanalizacyjne, pomalowano fragment ściany fundamentowej w garażu folią w płynie oraz poprowadzono kable do termostatów w całym domu. Poza tym ja dzisiaj pierwszy raz w życiu posługiwałam się kielnią i już wiem, że to nie jest to , co tygrysy lubią najbardziej. Myślałam, że to jest prostsze zajęcie. Co prawda robotę miałam niewdzięczną bo kończyłam obmurowywać murłaty na poddaszu od wewnętrznej strony i zaprawa tez pozostawiała wiele do życzenia (kupiliśmy w workach bo nam się betoniarki nie chce wywlekać na pole, a ta zaprawa akurat była prawie całkiem betonowa, wapna to chyba ona nie miała:( ), ale jak to się mówi, złej baletnicy... No właśnie. Tak czy inaczej już wolę kłaść kable. No a moją ulubioną pracą na budowie już chyba na zawsze pozostanie robienie zbrojenia:)
Na jutro zostaje pociągnąć kable od oświetlenia od puszek do miejsc, gdzie będą lampy, skończyć prąd w garażu i kotłowni. No i posprzątać chałpkę z walających się wszędzie desek, resztek cegieł i narzędzi. Mam nadzieję, że zdążymy:)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia