Kokosz Eko Doroty i Piotrka
No i ruszyło! Pogoda sprzyja, więc działamy. Taras wyszedł pięknie, aż szkoda, że jeszcze nie mam zdjęć. Muszę się kiedyś zmobilizować i poprzerzucać je z komórki na komputer. Stary aparat był o wiele prostszy w obsłudze, ale wysiadł i teraz trzeba się użerać z komórką męża. Niezbędne jest nasadzenie pnączy i konstrukcja trejaży, bo sąsiedzi niestety wysiadują na swoim tarasie i stanowią widok, dość daleki, ale zawsze. Docelowo ma być widok na zieleń.
Jesteśmy już przyłączeni wodno-kanalizacyjnie. Dotychczasowe koszta poniesione na ten cel to:
450 zł dla geodety
650 zł za projekt
46 zł uzgodnienie w zudp
83 zł uzgodnienie w zgkim
1200 zł wykonanie przyłącza
500 zł materiały ekipy (zasuwa, czy jakoś i parę rzeczy do wody)
Pozostałe materiały załatwił tata i nie chciał słyszeć o żadnej kasie. Poszło w sumie niewiele, bo 4 rury 160, studzienka, coś w stylu kolanka i jedna zwężka, którą już osobiście dokupiłam za 8 zł.
Jeszcze do wniesienia jest opłata w gminie - za zajęcie pasa drogowego i umieszczenie urządzeń. No i będzie znowu coś dla geodety, ale tu postanowiliśmy wziąć rozpęd i zrobić od razu rurę gazową do domu (skrzynka jest w płocie) oraz kabel ziemny elektryczny i w ten sposób załatwić wszystko hurtem. Do gazowni ruszam w czwartek - podobno kwestie urzędowo-projektowe biorą na siebie. Pytanie tylko, ile to będzie kosztowało.
Niektóre opłaty są dla mnie niezrozumiałe. Dlaczego uzgodnienie w ZUDP i ZGKiM kosztuje? Dlaczego kosztują wypisy i wyrysy z planu zagospodarowania? Na logikę, to przecież urzędnik robi to w godzinach pracy, w ramach obowiązków, a gmina dla swojego dobra - ściąga w końcu nowych mieszkańców, podatników. To tak, jakbym ja wystawiała rachunki za każdą opinię o uczniu pisaną dla poradni, korespondencję do rodziców, czy świadectwo. Czasem tak sobie myślę, że inwestor jest u nas traktowany jak dojna krowa - skoro ma kasę na dom, to niech płaci za każdy idiotyczny papierek. Nie szanuje się tego, że ludzie oszczędzają, podejmują pewne wyrzeczenia i biorą sprawy w swoje ręce, choć w teorii mogliby zdać się na państwo, które powinno zapewnić potrzebującym lokale mieszkalne. Wymarudziłam się.
Wrócę jeszcze do przyjemniejszych rzeczy. Mamy rozprowadzoną całą sieć komputerową i okablowanie telewizyjne, więc instalacje kablowe można uznać za zakończone. Teraz pora na rozprowadzenie wody. W najbliższym czasie rozłożymy też izolację na "podłogach". Kupiłam dziś folię budowlaną pod styropian i aluminiową pod rurki podłogówki. Styropian jest już dawno. Jak się za to zabierzemy, to w międzyczasie kupimy rozdzielacz, rurki, taśmę do podłogówki i będziemy rzeźbić dalej. Również w międzyczasie i zależnie od pogody zrobimy schody frontowe. Plany są ambitne, roboty jest huk. Mój mąż najchętniej zamieszkałby na budowie.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia