od zera do bohatera
Ha! Ledwo się zajarałam, a już moje nerwy zostały wystawione na próbę.... Wczoraj miał przyjechać pan od koparki. Minęła umówiona godzina (i po co było tak gonić z roboty?), minęło półtorej i nic. Dzwonię. - 'Przyjedzie pan?' - 'noooo, nieeee'. Tyle się wypowiedział. 'Pani, jutro przyjedziemy i od razu zrobimy'. Ok.
Dziś pan dzwoni do mnie na 2 godziny przed ustawką i mówi, że on w między czasie był, obejrzał i tu mało roboty 'bedzie', więc on jeszcze stówkę za dojazd doliczy...
Oczywiście wykorzystał moją desperację i się zgodziłam, ale potem sobie myślę, że nie kurna, taki chytry facet jesteś? O nie! Niby mało roboty, a jak przyjdzie co do czego to będzie robił i robił. A liczy od każdej zaczętej godziny Zaproponowałam mu więc kasę za całość, ale pan przy swoim. Tak to się nie umawialiśmy. No i tyle wyszło.
Co za czasy, sto nieopodatkowanych złotych za godzinę na rękę i nie ma chętnych!
Szukam dalej...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia