Dom w Lesie
No tak jakoś wyjszło...
W sumie to nawet szkoda, że się choć z dzień później nie zgadaliśmy, bo np. nie wiem, czy sypali jeden czy dwa worki cementu. W każdym razie na 240m2 wysypki poszła paleta, nie mam pojęcia, czy to dużo czy mało. Piasek był piękny, zresztą cała wywrota nam się tego piasku dostała/została gratis - przywieziona, bo wydawało się, że braknie, a nie tylko nie brakło, a jeszcze zostało z tej pierwszej, musiałem taczką i łopatą na drogę rozrzucać, żeby bramę udrożnić.
Co do technik - to już zdążyłem się wcześniej naczytać, że różnie robią, mnie w sumie nie obchodziło jak, byle dobrze. Tu proces wyglądał tak, że najpierw sypali cienko. potem w tym pierwszym zasypie poziomowali rurki. Dalej już walili "do pełna" między te rurki, ściągali łatą po rurkach i uklepywali.
A na koniec specjalny specjalista jeździł po wylewkach na czymś w stylu ogólnowojskowego urządzenia do polerowania korytarza kompanijnego: stół obrócony do góry nogami i blatem położony na szmacie, obciążony starszym szeregowym/dziadkiem, za stołem młodszy szeregowy (znaczy zwykły kot) w roli jednostki napędowej.
Tyle, że u nas napędzał się sam (specjalny specjalista, nie stół kompanijny) no i pod spodem szmaty nie miał (tym razem stół. Specjalista pod sobą szmatę owszem miał, całą poduchę nawet, żeby mu się na tym stole miękko klęczało). Jeździł na tym stole i zacierał na równo, uklepywał miejsca po usuniętych rurkach i takie tam, ogólnie bardzo malowniczy widok, aż szkoda, że mu zdjęcia nie zrobiłem
A poziomy na ścianach też znaczyli, bardzo profesjonalną szlauchwagą.
A w garażu są zastyropianione dwie ściany downętrzabudynkowe oraz sufit - garaż będzie nieogrzewany, więc trzeba było odizolować. Podobnie mam (znaczy będę miał, jak zrobią) zastyropianioną od wewnątrz piwniczkę pod schodami.
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia