Dziennik pontypendy
Mam już pierwsze wylewki pod podłogę.
Zalewanie trwało do późnych godzin wieczornych, a deszcz przestawał padać właściwie tylko wtedy, gdy czekaliśmy na przyjazd gruch z betonem. Więc wszyscy wkurzeni i na ten deszcz i na ten beton...
Betoniarnia nie wyrabiała się z zamówieniami ( jak zwykle zresztą ), więc najpierw przyjechała pompa (zamawiałam 16-to metrową przyjechała 28-mio metrowa - niech nie myślą, że zapłacę więcej ), po godzinie przyjechała pierwsza betoniarka, po czym kolejną godzinę czekaliśmy na następną betoniarę - zgroza
Nie będę oczywiście pisać, że kilka razy zaznaczałam, że chcę aby przyjechało razem te zamawiane przeze mnie 12 m3.
I tak ekipa skleciła sobie prowizoryczne oświetlenie (na wsi ciemnośc jest ciemniejsza niż w mieście) i równała tą wylewkę nie wiem do której, bo ja podpisawszy wszystkie wuzetki, przemoczona i ziębnięta (jak zresztą cała moja rodzina obecna wraz ze mną) udaliśmy się w kierunku gorącej kąpieli i ciepłej pościeli.
A dnia następnego odkryłam, iż mój świeżuteńki betonik nosi ślady urzytkowania przez niejakie stworzenia czworonożne zwane psem (duże odciski łap) i kotem (odciski takie malutkie)
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia