Dziennik pontypendy
Jechałam dzisiaj do swojego domu z duszą na ramieniu, bo nadal nieźle wieje. Miałam nadzieję, że oprócz folii i innych pobudowlanych śmieci rozwianych po całej działce nic mnie przykrego nie spotka. Niestety ! Mój dom ucierpiał z powodu tej wichury ! Dokładnie to dach. Po krótkich oględzinach stwierdziłam, że na dachu brakuje 2 gąsiorów, 2 dachówek podstawowych i 1 skrajnej, a potrzaskane ich resztki leżą przed domem.
Złapałam za telefon i ubłagałam Pana dekarza (tego co robił płaskie daszki), żeby przyjechał i jakoś to załatał do czasu jak kupię dachówki. Bo zaczynało kapać i zapowiadali dalsze opady, a tam dach ocieplony i wełna zamoknie, a ja sama z dwójką dzieci, mąż od wczoraj nie może wydostać się z Pragi, bo skasowali wszystkie loty do Warszawy.
Pan się ulitował, przyjechał, załatał jakąś blachą, więc problem został tymczasowo rozwiązany.
Smutno mi. Dobrze, że nic więcej się nie stało.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia