Dom w Lesie
Te nasze balkony, to ani chybi murarz przeklął...
Taka klątwa murarza, to niestety nie w kij dmuchał, groźniejsza była chyba jedynie klątwa sklepowej z mięsnego, z dawnych, dawnych czasów (w "odległej galaktyce" of course).
No bo sami zobaczcie: trzeba do nich dorobić balustrady.
- pierwszy ślusarz proponuje cenę, która byłaby usprawiedliwiona chyba tylko w przypadku, gdyby wszelkie kute różyczki, tulipanki i toczone gałki były w cenie balkonu zawarte, a z każdej tralki by ręcznie kute żelazne listki wyrastały, a na frontowej balustradzie jeszcze w prezencie od firmy godło Jarków P. zostało ręcznie w stali wyrobione, stal oczywiście przekuta z tych lemieszy, co to je pradziadek z kos wykuł, które to kosy zostały z lemieszy wykute na wezwanie Naczelnika.
- drugi ślusarz już był umówiony, już nawet obmiary zrobił, za produkcję balustrad miał się zabierać, próbnie wygięte tralki do oceny podrzucić, niestety jednego tygodnia nawalił, bo deszcz za mocno padał, drugiego tygodnia nawalił, bo słońce za mocno świeciło, trzeciego tygodnia nie wiem, dlaczego nawalił, bo nie pytałem, z początkiem czwartego sam mu podziękowałem.
- trzeci ślusarz okazał się być starym znajomym, co to nam kiedyś ogrodzenie robił (rozkradzione potem przez menelstwo mareckie), cenę zaoferował bardzo atrakcyjną, też już wszystko było ugadane, dziś się okazało, że wspomniane mareckie menelstwo ukradło mu w nocy rolki od giętarki i niestety bramę nam zrobi, furtkę zrobi, ale giętych balustrad balkonowych nie jest w stanie, bo za cenę paru jaboli wypitych przez menela za kasę uzyskaną za te rolki na złomie, maszyna warta jakieś tysiące złotych sama stała się złomem....
No sami powiedzcie, czy to nie jest klątwa?
Się, cholera, zdenerwuję, się zawezmę i sam te balustrady zrobię. Z tych resztek stempli co zostały i z desek, o!
A nad godłem zresztą całkiem poważnie mówiąc trzeba się będzie zastanowić. Kiepski w heraldyce jestem, nie znam symboliki, ale chodzi mi po głowie jakiś kuni łeb na czerwonym polu położon, a pod nim młotek złamany, ten radziecki, pamiętny, skrzyżowan z wiertłem SDS+ fi6mm, tym właśnie, co tu mu wczesną wiosną cześć oddawałem.
A z bardziej przyziemnych rzeczy - zgodnie z deklaracjami, zabrałem się za drabinkę kablową. Kilka wpisów temu było widać jej początek w widoku z dołu go góry, teraz mogę pokazać koniec, w widoku z góry (ze strychu) na dół:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TCkP09M61sI/AAAAAAAADQA/aq_OUEJ4n04/s800/JP280353.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/TCkP09M61sI/AAAAAAAADQA/aq_OUEJ4n04/s800/JP280353.jpg
Do ukończenia tej drabinki jeszcze muszę zamocować ogryzek drabiny wyprowadzający przewody do rozdzielni (będzie ustawiona prostopadle do tej drabiny, warto byłoby więc do niej przewody podprowadzić jak się należy, jak już profesjonalną trasę kablową robię) i na samym strychu zamocować jeszcze wąską, drabinkę (widoczną zresztą na zdjęciu, leży luzem na drewnianej belce) na przewody TVSat do multiswitcha, który będzie właśnie na strychu. Mam nadzieję zrobić to jutro i w tym momencie będzie już można zacząć upinać na drabinkach przewody.
O i to będzie ciekawa robota...
J.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia