co nas nie zabije to nas wzmocni...
Teraz trzeba było poszukaś odpowiedniego projektu, obejrzałam ich chyba tysiące i za każdym razem wracałam do GRANATA, miał to coś w sobie. Było w nim to wszystko na czym mi zależało spiżarnia, trzy pokoje u góry, dodatkowy pokój na dole, kuchnia otwarta na salon.......Również załeżalo nam żeby nie był za duży, tani w budowie, dach dwu spadowy itd. Trochę jednak ma mały salon, ale nie można mieć wszystkiego. Pamiętam jak dziś, zamówiliśmy projekt i otrzymaliśmy go w sylwestra - wiedziałam że to będzie wspaniały rok. Zaczeliśmy wszystko załatwiać, papierki...papierki...i jeszcze raz papierki... Postanowiliśmy nie robić dużo zmian bo każda zmiana wiązała się z dodatkowymi kosztami np przestawienie komina to jakieś 900,-, a miało być tanio! Nie udało mi się też namówić męża na podpiwniczenie budynku, stwierdził że taka piwnica to kupa kasy i nie ma mowy o piwnicy - pozostało się tylko zgodzić!
Pozwolenie mieliśmy...hm chyba w sierpniu 2009. Wszystko co udało się uzbierać to wydaliśmy na sprawy papierkowe, nie było mowy o tym że zaczniemy się budowć jeszcze jesienią 2009, kolejna większa kasa jakiej się spodziewaliśmy miała pojawić się za rok. Nie było też mowy o kredycie - 20% wkladu własnego to coś czego nie mieliśmy, działka nie mogła być wkładem własnym bo jest na kredyt. Nie mogliśmy też spłaciść tej działki innym kredytem, bo to nam się poprostu nie opłacało. Kredyt na działkę udało nam się wziąść tuż przed tym wielkim bum...potem wszystkie kredyty były dużo droższe.
Naszczęście czas szybko leci i nawet się nie obejrzałam i była już wiosna 2010, a my w dalszym ciągu nie mamy kasy. I tu zaczeły się wątpliwości ....mąż stwierdził że rzucamy się na głęboką wodę, nie damy rady, uważał że powinniośmy kupiś mieszkanie - zaczą szukać mieszkania. Nie mogłam się z tym pogodzić, nie mogłam pozwolić żeby ktoś odebrał mi marzenia - ale z drugiej strony bałam się że jeśli już na początku tej drogi nie potrafimy się dogadać to nie damy rady wybudować MOJEGO WRMARZONEGO DOMU, "mojego" bo widać było, że mój mąż wcale tego domu nie chce. A NAJWAŻNIEJSZE ŻEBY DWOJE CHCIAŁO NA RAZ! Obejrzeliśmy nawet kilka mieszkań, ale starałam się odwlec tą decyzję jak najdalej w czasie. Potem otrzymaliśmy telefon..." otrzymali Państwo mieszkanie TBS..." ( kilka lat temu złożyliśmy podanie o takie mieszkanie, no i się doczekaliśmy) Wtedy się poddałam, wiedziałam że teraz nic go nie powstrzyma... pójdziemy mieszkać na dwa pokoje, bedziemy płacić kupe kasy za czynsz, bo wbrew pozorów to wcale nie są tanie mieszkania. Wiedziałam jedno działki nie sprzedam. Nie wiedziałam jak przekonać Krzyśka, że majądz działkę, pozwolenie na budowę to totalna bzdura aby teraz iść na TBS, wiedziałam że jeśli tam pójdziemy to mogę zapomnieć o budowie. Wylałam mnóstwo łez, a on był nie ugięty. Zbliżał się termin wpłacenia kaucjui za to mieszkanie i wtedy mój mąż zaczął mieć wątpliwości - wkońcu podjął decyzję, a ja skakałam do nieba kiedy zadzwonił i odmówił odebrania mieszkania. Teraz nie było odwrotu... latem zaczynamy budowę, plan jest taki ... w tym roku tylko fundamenty, bo na tyle będzie nas stać. Dziś mój mąż ma zupełnie inne podejście, moja przyjaciółka zapytała mnie niedawno co mu zrobiłam, że on tak radykalnie zmienił zdanie. Dlamnie to już nie ważne, co go przekonało ważne, że będziemy mieli NASZ DOMEK. I nikt mi nie powie, że marzenia się nie spełniają ..... trzeba tylko bardzo chcieć.... czasem trzeba tylko trochę poczekać aż się spełnią !
I tak to właśnie się zaczeło, a dziś PLAN NA TEN ROK PRAWIE WYKONANY!
A tu jeszcze kilka fotek co do zmian jakie dokonaliśmy...
Edytowane przez EWA 28
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia