Zupełnie na początek...
Jestem "blokowcem". Nie blokersem, a zwykłym blokowcem. Całe życie, dziecięce i to poważne, spędziłem w bloku. Czasem to był mały bloczek, czasem całkiem spory blok w mojej, kilkunastotysięcznej miejscowości. Tak wychowany, nigdy ale to przenigdy nie chciałem do domku. Tym bardziej nie wchodziła w grę wieś. Tym "jeszcze bardziej" nie mogła to być "kostka" na wsi koło niewielkiego miasta. Tfu! Co to za paskudny pomysł musiał by być... I się stał!
Po kolei: po wielu - czyli kilku - latach dałem się namówić na poszukanie większego mieszkania w najbliższej okolicy. Przerodziło się to w poszukiwanie domku w naszym mieście. Okazało się to zadaniem nie do wykonania. Ograniczone - choć nie tak skromne - środki finansowe plus totalny marazm na rynku nieruchomości plus oczekiwania żony, że z domku będzie można rankiem wyjść na taras i w sposób nieskrępowany spożyć kawusię w niekoniecznie kompletnym i wyjściowym stroju... - te i inne warunki "wyrzuciły" nas z naszymi poszukiwaniami poza miasto.
Zaczęliśmy szukać coraz dalej.
Nawet się nie obejrzałem jak zostałem poszukiwaczem wiejskiego domku.
Pozostało kilka warunków do spełnienia przez oferty:
- prosta komunikacja z miejscowością, w której pracujemy;
- możliwość dojazdu do miasta rowerem - liczy się i odległość i możliwość skorzystania ze ścieżki rowerowej;
- media - i to różne, czyli kanalizacja (szambo to dla mnie szambo), gaz (bo nie zawsze starcza zdrowia by dygać z węglem), telefon (jeszcze czasem kabelek się przydaje);
- odpowiednio duża, a za razem nie szalenie wielka działka ( tak około 1000 m2 jest O.K.);
- stan budynku - do zamieszkania jak się ktoś uprze.
Sprawdzenie wielu ofert kosztowało nas sporo czasu i zdrowia.
Często oferta w prasie lub w internecie miała z rzeczywistością tyle wspólnego, co nic. Dużym problemem było też to, że my jak wielu normalnych, przeciętnych ludzi nie zna się na ocenie stanu nieruchomości. Taka nieznajomość skutkuje tak wielkimi niepokojami podczas oględzin nieruchomości, a jeszcze większymi podczas podejmowania decyzji, że często takiej decyzji podjąć się nie da. Próby oparcia się na "fachowcach" to jednak też tragedia - o tym dalej, gdy dojdziemy do szczegółów transakcji. Więc pełni obaw ruszyliśmy na okoliczne wsie...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia